Czas, w którym żyjemy, to czas, kiedy świętości są wyszydzane, a propagowane antywartości, łącznie z szatanem, jak to było niedawno na ulicach Warszawy – ocenił metropolita krakowski, abp. Marek Jędraszewski podczas centralnych uroczystości Bożego Ciała w Krakowie.
Centralna procesja Bożego Ciała w Krakowie przeszła w czwartek z Wawelu na Rynek Główny. Przy kolejnych czterech ołtarzach zbudowanych obok kościołów św. Idziego, świętych Apostołów Piotra i Pawła, św. Wojciecha oraz przy bazylice Mariackiej, kazania wygłosili krakowscy biskupi, jako ostatni abp Marek Jędraszewski.
W kontekście ewangelicznej modlitwy o jedność, hierarcha nawiązał do polskiego społeczeństwa, wskazując, że „wielu siłom i ludziom zależy na tym, żeby nas podzielić, podzielić kłamstwem, tak jakby chciano zbudować po raz kolejny wieżę Babel. Kolejny system oparty na kłamstwie i przemocy”.
„To boli. To bardzo boli, kiedy kłamstwo dotyka zwłaszcza rzeczy bardzo czułych, niekiedy intymnych. Kiedy naigrawa się ze spontanicznej reakcji małego dziecka. To bardzo boli” – mówił metropolita krakowski. W ten sposób nawiązał do nieprzychylnych komentarzy, jakie pojawiły się na temat córki prezydenta-elekta Karola Nawrockiego, kiedy razem z rodziną pojawił się na scenie w wieczór wyborczy.
Arcybiskupa Jędraszewski podkreślił, że „czas, który przeżywamy, to czas kłamstwa”.
„Najpierw na temat wolności, którą absolutyzuje się do najwyższych poziomów, a w gruncie rzeczy prowadzi się do totalnej anarchii. Czas, w którym żyjemy, to czas, kiedy świętości są wyszydzane, a propagowane antywartości, łącznie z szatanem, jak to było niedawno na ulicach Warszawy” – mówił arcybiskup, odnosząc się do doniesień na temat udziału organizacji Global Order of Satan w Paradzie Równości w stolicy. Jeden z uczestników parady przebrany był w strój demona, z przymocowanymi do maski rogami w postaci nóżek małego dziecka. Prowokator nazwał swoją kreację „demonem Aborcjelem”.
„Jakże często z tej Rzeczpospolitej Polskiej próbuje się utworzyć statek dryfujący pod wpływem najrozmaitszych prądów i wirów, czy to przybywających do nas z zewnątrz, czy wydobywających się z naszych otchłani wewnętrznych” – ocenił hierarcha.
Dodał, że jest to „trudny czas”, który wymaga zdefiniowania „nie po to, żeby się poddawać”, ale zrozumieć, że „jedyna prawdziwa pełna miłości odpowiedź to Jezus Chrystus i powrót do niego, i do prawdy, do której nas wzywa”.
Od 35 lat zatruwani jesteśmy trucizną antypolonizmu, ośmieszania, pogardy, niszczenia naszych narodowych, katolickich i kulturowych symboli. W ten proceder zaangażowała się również większość tzw. elity, nie wyłączając części episkopatu. Trują nas od końca PRL-u, a przedtem też nas truli, tylko wybiórczo. Wmawiają nam, że jesteśmy gorsi, że musimy odrzucić wszystko, co nasze i przyjąć wszystko, co obce, bo dopiero wtedy zasłużymy, aby postępowy świat uznał nas za ludzi. To jest kłamstwo, oni nigdy nie uznają nas za ludzi, zawsze będziemy gojami.
−∗−
Zdjęcie tytułowe: procesja Bożego Ciała – LINK, procesja innego ducha – LINK
Dwie procesje, czyli inkluzywność piekła
Czerwiec to miesiąc szczególnie poświęcony czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, czego kulminacją jest ważne święto katolickie Bożego Ciała, uczczone procesjami ulicami miast, podczas których przenosi się Najświętszy Sakrament po kolei do czterech ołtarzy, symbolizujących cztery kanoniczne Ewangelie.
Przedmiotem tego święta jest Najświętsze Ciało i Krew Chrystusa, objawiające się ludziom pod postacią chleba – konsekrowanej Hostii oraz wina – konsekrowanego wina mszalnego. Głównym elementem procesji jest Hostia, przenoszona w monstrancji, niesionej przez kapłana. Ma to wiernym przypominać o ofiarnym charakterze mszy, podczas której chleb zamienia się w prawdziwe Ciało, a wino w prawdziwą Krew. Konsekracja zamienia to, co ludzkie w to, co boskie. Powodem tej przemiany nie jest wola ludzi, ale nakaz Boga, który w ten sposób wskazuje ludziom swoją nieskończoną miłość do nich. Jednocześnie znajduje się tu wyraźne wskazanie, że święte może być tylko to, co uświęci Bóg. Oznacza to, że ludzie sami z siebie nie mogą uczynić nic świętego, ani sami siebie uznać za świętych, ani swoich ciał uświęcić, ani uznać świętym tego, co czynią. Wszystko, co święte może pojawić się w życiu ludzkim na tym i na tamtym świecie było, jest i będzie wynikiem Łaski Bożej.
Ludzie jednak są krnąbrni i wielu z nich odrzuca tą łaskę, budując wciąż nowe wieże Babel, pałace własnej pychy. Właśnie ludzka pycha, naśladująca pychę Lucyfera pokierowała umysłami ludzi, którzy wcześniej odrzucili łaskę, aby przyjąć grzech. Miłość zastąpili żądzą, i postanowili uczynić sobie własne święto pychy i pożądania. Ponieważ ich przybrany ojciec – szatan – niczego własnego sam nie może stworzyć, wszystko więc musi ukraść, i zmałpować to, co pierwotnie stworzył Bóg. Tak więc natchnął swoich ludzi, aby zabrali nie tylko jeden świąteczny dzień, ale w ogóle cały miesiąc. Oficjalnego powodu dostarczyły zamieszki wokół nowojorskiego klubu Stonewall, nad ranem w dniu 28 czerwca 1969 roku. Już od następnego roku organizacje, oficjalnie zajmujące się walką o prawa osób o nietypowych zainteresowaniach seksualnych zaczęły organizować specjalne obchody tego dnia. Rychło zmieniło się to w specjalne parady, nazywane paradami równości, a cały miesiąc został przez te środowiska nazwany Pride Month. Angielskie słowo „pride” znaczy duma, chluba, pycha. Wybierz właściwe znaczenie.
W Polsce pierwsza taka parada odbyła się w Warszawie w 2005 roku, i od tamtej pory organizowana jest corocznie, pod patronatem władz stolicy. Parady i inne uroczystości odbywają się na całym świecie, a cały ruch zyskał potężne wsparcie i finansowanie ze strony potęg tego świata, szczególnie tych globalnych. W warszawskiej paradzie 2025 roku brali udział ci, co zwykle. Część finansowana przez możnych tego świata, część ze służbowej powinności, sugerowanej przez pracodawców, część dołączyła się jako imprezowicze, wesoło spędzający wolny czas w kolorowym tłumie. Nie brak było ludzi demonstrujących swoje denominacje seksualne, ludzi stylizowanych na zwierzęta, głównie psy, ludzi w skórzanych uprzężach, ludzi przebranych za płeć przeciwną, ludzi ubranych w stroje, sygnalizujące kontestację stereotypów. Na marginesie dodać warto z kronikarskiego obowiązku, że jeśli coś się kontestuje, zwykle dotyczy to standardów przyzwoitości i dobrego smaku.
Oficjalnymi hasłami tego typu imprez jest wolność, równość, miłość, tolerancja. Wolność rozumiana jako bycie sobą, czyli tym, kim chce się być, nie ograniczane przez nikogo. To rozumienie wolności oznacza pełną swobodę wyrażania swojej tożsamości. Równość oznacza traktowanie każdego tak samo. Miłość jako swoboda wyrażania uczuć wobec dowolnej osoby, niezależnie od społecznych stereotypów. Tolerancja w tych środowiskach oficjalnie rozumiana jest jako swoboda posiadania i wyrażania poglądów, oraz ekspresja swojego „ja”, bez zakłóceń przez nikogo. To przekaz oficjalny. Praktyka idzie oczywiście swoją drogą. Rzeczywistość, konstruowana dla dobrostanu tych środowisk nie przewiduje wolności dla tych, którzy nie podzielają poglądów tych środowisk i nie chcą dostosować się do ich zachowań i żądań. W szczególności nie ma tam wolności dla katolicyzmu i polskiej myśli narodowej. Kolorowa równość polega na przywilejach dla jednych i dyskryminacji pozostałych. Miłość oznacza pełne oddanie popędom i pożądaniom, z wykluczeniem miłości bliźniego. Tolerancja zaś jest represywna, czyli ta, którą opisał Herbert Marcuse w eseju pt. „Tolerancja represywna”. Kolorowców trzeba tolerować we wszystkim, innych nie tolerować w niczym.
Była też istotna nowelizacja imprezy, rzucająca nowe światło, wyjaśniająca prawdziwą naturę zjawiska. Pojawiła się oficjalna delegacja organizacji Global Order of Satan, tłumaczyć chyba nie trzeba. Wystąpili oni w rogatych maskach, pod sześciokolorowymi banderiami z pentagramem, z banerem, głoszącym wielkimi literami fundamentalną zasadę tego ruchu: „szatan nie wyklucza”. Bardzo dobrze się stało, że po tamtej stronie zdecydowano się wreszcie na szczerość. Obecność tych ludzi i ich organizacji nie jest w żadnej mierze przypadkowa. Jestem pewien, że będziemy teraz obserwować przyspieszoną transformację, w ramach której ta część różnorodności stanie się wiodąca. Nie będzie to bynajmniej uzurpacja, lecz ujawnienie prawdy, obecnej od samych początków kolorowego ruchu, dyskretnie nieeksponowanej. Ta konstytucyjna zasada jak najbardziej pasuje do inkluzji, klamry spajającej wszystkie kolorowe ruchy. Włączenie wszystkich, aby nikt nie był poza, niezależnie od woli włączanych. Piekło jest bardzo wolnościowe, bowiem każdy ma wolność trafienia tam bez szczególnego wysiłku, wystarczy tylko nie czynić dobra. Piekło jest równościowe, wśród potępionych nie mają znaczenia żadne ziemskie hierarchie ani stereotypy, szatan wszystkich traktuje sprawiedliwe równo. Piekło pełne jest miłości w kolorowym znaczeniu. Dla nich miłość to pożądanie. Pożądanie nieuporządkowane chrześcijańską miłością Boga i bliźniego prowadzi do grzechu, który zostaje wyparty z umysłu grzesznika, gdyż wmawia on sobie, że robi to w imię miłości, więc czyni dobrze. Dlatego nie żałuje za grzechy i w tej pysze umiera. Jego dusza najprawdopodobniej trafi potem do piekła, gdzie będzie cierpieć męki duchowe, czyli brak kontaktu z Bogiem, oraz męki zmysłowe, trwające całą wieczność. Potępione dusze będą więc pożądać odmiany swojego stanu, która nigdy nie nastąpi. Tak należy rozumieć kolorową miłość: na tym świecie pożądanie doznań zmysłowych, na tamtym – pożądanie nieistnienia. Tolerancja piekła objawia się tym, że szatan toleruje każdego grzesznika i każdą drogę, prowadzącą do potępienia duszy. Parada Równości 2025 ogłosiła więc prawdę: szatan rzeczywiście nikogo nie wyklucza.
Każdy kolorowy korowód można traktować zarazem jako bachanalia, czyli dzikie obrzędy ku czci Bachusa, związane z pijacką i seksualną orgią, oraz jako „Wóz z sianem” – tryptyk Hieronima Boscha, ukazujący wszystkie ziemskie wady i grzechy jako zachowania ludzi na wozie z sianem, pchanym i ciągniętym przez samych ludzi i demony prosto do piekła. Seksualne umocowanie całości też nie jest bez znaczenia. W ezoterycznej mistyce masońskiej phallos w stanie wzwodu symbolizuje władzę, a w satanistycznej znaczenie to przypisane jest Lucyferowi.
Wszystko więc staje się jasne, i bardzo dobrze, każdy powinien zdawać sobie sprawę, dokąd zmierza. Procesja Bożego Ciała z Najświętszym Sakramentem do zbawienia, procesja lucyferystów z phallosem do potępienia. Przy czym należy też wziąć poprawkę, że ogólny kierunek tych dwu procesji nie przesądza jeszcze, dokąd trafią poszczególne dusze. W każdej chwili można bowiem zmienić procesję na tą drugą, a wolność ta aktualna jest aż do chwili śmierci.
No i refleksja na koniec. Od 35 lat zatruwani jesteśmy trucizną antypolonizmu, ośmieszania, pogardy, niszczenia naszych narodowych, katolickich i kulturowych symboli. W ten proceder zaangażowała się również większość tzw. elity, nie wyłączając części episkopatu. Trują nas od końca PRL-u, a przedtem też nas truli, tylko wybiórczo. Wmawiają nam, że jesteśmy gorsi, że musimy odrzucić wszystko, co nasze i przyjąć wszystko, co obce, bo dopiero wtedy zasłużymy, aby postępowy świat uznał nas za ludzi. To jest kłamstwo, oni nigdy nie uznają nas za ludzi, zawsze będziemy gojami. Ludzie, wywodzący się z naszych zakamieniałych wrogów, dążących do zniszczenia wszystkiego, co polskie, narodowe, katolickie, co dobre, piękne i prawdziwe próbowali nam narzucić swoją wyższość kulturową, intelektualną i moralną.
Napełnili nas goryczą, namówili do waśni, podzielili na wrogie obozy, oszukali co do swoich intencji, okłamali co do naszej historii, poprowadzili nas do wielkich błędów i grzechów. I popatrzcie teraz, kim oni naprawdę są, co reprezentują, czym są ich wartości. Nie mają nam do zaoferowania niczego wartościowego, a jedyne, co potrafią to kraść nam to, co nasze. Wszystko, co jest nasze, pod każdym względem przewyższa to, co jest od nich, a większość naszych wad okazuje się wmontowana w nasze umysły przez nich, za pomocą Obcych, Udających Swoich, zdrajców, którzy się wmieszali między nas i udają, że chcą nam pomóc.
Ich prawdziwym godłem jest pentagram, symbolem lucyferyczny phallos, drogą zepsucie, celem potępienie. Kto za nimi pójdzie, a się z tej drogi nie nawróci, trafi tam, dokąd go prowadzą, traktem szerokim a wygodnym.
My zaś, którzy duszę mamy polską i zatracić jej nie chcemy, idźmy inną, wąską ścieżką, w innej procesji. Tym, którzy błądzić nie chcą, oferujemy pomoc pewną dla prostowania dróg zawiłych. Oferujemy Program Edukacji Narodowej. Jego pierwszym ogniwem jest Poradnik Świadomego Narodu, tom pierwszy.
Pierwsza kwarta XXI wieku naznaczona została niezwykłymi Cudami Eucharystycznymi.
Dwa z nich miały miejsce w Polsce. Władze Kościoła, do tej pory, uznały już cztery Cuda Eucharystyczne, które wydarzyły się w różnych miejscach świata w XXI wieku. Prawdziwość ostatniego takiego cudu Watykan ogłosił zaledwie kilka tygodni temu. Podczas celebrowania Eucharystii, w roku 2013, w niewielkim indyjskim miasteczku na Hostii pojawiło się oblicze Chrystusa. Te cudowne wydarzenia mają wzmocnić naszą wiarę w prawdziwą obecność Chrystusa pod postaciami eucharystycznego chleba i wina.
Zaledwie dwa tygodnie temu Stolica Apostolska ogłosiła, iż uznaje za prawdziwy Cud Eucharystyczny, do którego doszło w Indiach. O watykańskim uznaniu cudu już 9 maja poinformował ks. abp Joseph Pamplany, metropolita Tellicherry obrządku syromalabarskiego. Abp Pamplany powiedział, że ten cud „przyczynia się do wzmocnienia wiary w rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii”. Przypomniał przy tym wiernym, że ta rzeczywista obecność jest prawdą niezależną od cudów, a opartą na słowie Chrystusa.
Historia tego cudownego wydarzenia jest niesamowicie ciekawa. Otóż 15 listopada 2013 roku poranną Mszę św. w kościele odprawiał ówczesny proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Vilakkannur, w stanie Kerala. W czasie Podniesienia kapłan zauważył, że na konsekrowanej Hostii pojawiła się jakby jasna plama. Z każdą sekundą stawała się ona coraz większa i jaśniejsza. W pewnym momencie celebrans, w bijącym niezwykłym światłem miejscu Hostii, ujrzał twarz Chrystusa. Zamarł i stał tak nieruchomo przez dłuższy czas, tak aż zaniepokoili się tym inni uczestniczy Eucharystii.
W końcu proboszcz podjął decyzję. Postanowił odłożyć niezwykłą Hostię i kontynuować odprawianie Mszy świętej, używając innej. Po liturgii, chcąc się przekonać czy czasem nie ma halucynacji, pokazał Hostię, w sposób niezwykły przemienioną, zakrystianowi. Ten natychmiast powiedział, że widzi to samo co proboszcz, czyli oblicze Chrystusa. Kapłan wystawił więc w kościele Hostię do publicznej adoracji. Wszyscy, którzy wpatrywali się w Nią, widzieli twarz Jezusa. Wykonano zdjęcia, dokumentując to wydarzenie.
Wiadomość, lotem błyskawicy, rozeszła się i do kościoła w Vilakkannur zaczęły napływać z całych Indii tysiące pielgrzymów, co spowodowało interwencję lokalnych władz. Dopiero wówczas Hostią zainteresowała się kuria syromalabarskiej archidiecezji Tellicherry. Hostię poddano badaniom, które wykazały, że z punktu widzenia nauki, pojawienie się oblicza Chrystusa na Hostii jest niewytłumaczalne. W roku 2020 Hostia została przekazana ówczesnemu nuncjuszowi apostolskiemu w Indiach, ks. abp. Giambattiście Diquattro, w celu dalszego rozeznania sprawy. Po wnikliwych badaniach cudu przez Watykan, trwających pięć lat, 31 maja br. Rzym ogłosił, iż uznaje Cud Eucharystyczny w Vilakkannur za prawdziwy.
To kolejny Cud Eucharystyczny uznany w ostatnich latach przez Kościół. Oprócz cudu w Vilakkannur (2013), uznano cuda – w Tixtla w Meksyku (2006), w Sokółce (2008) i Legnicy (2013). Kilka innych podobnych wydarzeń jest jeszcze badanych.
Tixtla, Meksyk
Pierwszy Cud Eucharystyczny w XXI wieku, uznany przez Kościół, miał miejsce w Meksyku. Podczas Mszy świętej odprawianej 21 października 2006 roku w Tixtla w Meksyku, z konsekrowanej hostii zaczęła wypływać czerwona substancja. Naukowcy stwierdzili, że jest to krew ludzka o grupie AB, tej samej której obecność odkryto na całunie turyńskim. Biskup diecezji ogłosił, że zdarzenie z naukowego punktu widzenia jest niewytłumaczalne i nie nosi znamion manipulacji.
Sokółka, Polska
Drugi Cud Eucharystyczny wydarzył się w naszym kraju, w Polsce. Podobnie, jak w przypadku innych takich niezwykłych zdarzeń Chrystus, aby się nam w ten przejmujący sposób objawić, wybrał niewielkie miasto, tym razem – Sokółkę. 12 października roku 2008 w niedzielę podczas udzielania Komunii świętej w czasie Eucharystii odprawianej w kościele św. Antoniego Padewskiego (co ciekawe cud w Tixtla miał miejsce również w świątyni pw. św. Antoniego) jeden z księży upuścił konsekrowany Komunikant. Działając według kościelnych procedur, umieszczono Go w naczyniu liturgicznym zwanym vasculum, wypełnionym wodą. Komunikant miał się w niej zupełnie rozpuścić. Jednak wbrew prawom fizyki, tak się nie stało. Po tygodniu siostra zakonna (Eucharystka) zajrzała do vasculum i zobaczył, iż woda w nim jest barwy czerwonej i zachowała się centralna część Komunikantu, który wyglądał jakby czerwona plamka, czy maleńki skrzep krwi.
Ówczesny pasterz archidiecezji białostockiej ks. abp. Edward Ozorowski skierował do Sokółki swoich wysłanników, którzy po obejrzeniu niezwykłego zjawiska, stwierdzili że zachowany fragment Komunikantu należy poddać badaniom naukowym. Przeprowadziło je dwoje niezależnych specjalistów z dziedziny patomorfologii – lekarze profesorowie Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Choć naukowcy pracowali oddzielnie, obaj doszli do tego samego wniosku. Mianowicie, że badana przez nich substancja jest cząstką mięśnia ludzkiego serca, będącego w agonii. W marcu 2017 roku kościół św. Antoniego Padewskiego w Sokółce został ustanowiony Sanktuarium Eucharystycznym, do którego każdego roku ściągają tłumy pielgrzymów. Liczba łask eucharystycznych (uzdrowienia fizyczne i duchowe) które otrzymują wierni modlący się w obliczy sokólskiej Hostii, ciągle wzrasta.
Legnica, Polska
W niemal identyczny sposób jak w Sokółce, tyle że 5 lat później, Cud Eucharystyczny dokonał się w Legnicy, w neogotyckim kościele św. Jacka. W Boże Narodzenie 25 grudnia 2013 roku, na Hostii podniesionej z posadzki i umieszczonej w vasculum pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego, wyglądające jak skrzep krwi. Po wnikliwych badaniach naukowych Zakład Medycyny Sądowej w Szczecinie wydał orzeczenie, w którym czytamy: „W obrazie histopatologicznym stwierdzono fragmenty tkankowe zawierające pofragmentowane części mięśnia poprzecznie prążkowanego. (…) Całość obrazu jest najbardziej podobna do mięśnia sercowego ze zmianami, które często towarzyszą agonii”.
Badania wykazały ludzkie pochodzenie tkanki. Specjalne instytucje kościelne badały sprawę ponad dwa lata, aby po tym czasie zakomunikować w oświadczeniu, że „wydarzenie eucharystyczne w Legnicy ma charakter nadprzyrodzony”. Coraz to nowe księgi zapełniają się świadectwami osób, które modląc się w obliczy legnickiej Hostii, dostąpiły łaski uzdrowienia duchowego lub fizycznego. Sprawą Cudów Eucharystycznych w Legnicy oraz w Sokółce zajmuje się Stolica Apostolska.
Znaki dla nas
Jedynie Kościół katolicki jest depozytariuszem pełnej prawdy o prawdziwej, realnej obecności Chrystusa w Hostii przemienionej podczas Eucharystii. Jednym ze znaków tej łaski udzielonej Kościołowi, jest stała obecność Chrystusa w tabernakulum każdej katolickiej świątyni. W żadnej innej konfesji chrześcijańskiej tak nie jest. Inną łaską daną jedynie Kościołowi katolickiemu jest uroczystość Bożego Ciała, podczas której Jezus obecny w Hostii idzie z nami ulicami miast i wsi. To wielki dar dla nas, ale i zobowiązanie do tego, aby w tą obecność wierzyć, a tą wiarą dzielić się ze wszystkimi.
Z całą pewnością podstawową informacją płynącą do nas poprzez cud niezwykłej przemiany chleba eucharystycznego w cząstkę konającego serca Chrystusa, Jego krew, czy Jego Oblicze (jak w Vilakkannur) jest ta, iż Bóg, żywy i prawdziwy, jest z nami w Najświętszym Sakramencie. Lecz czy my w to wierzymy? Niestety statystki kościelne pokazują, że raczej niewielu ma taką wiarę.
W obliczu cudu każdy zadaje sobie pytanie – jakie jest jego znaczenie, co Bóg chce mi, czy nam przez cud powiedzieć. Traktując cudowne wydarzenie jako zapowiedź czegoś, co ma przyjść, lub znak od Boga, że nas lubi, albo gniewa się na nas – zawsze pobłądzimy. Lepiej jest wsłuchać się we własne serce, co ono nam mówi, kiedy dotyka cudu? Cud Eucharystyczny jest próbą wiary. Kiedy wiara jest w sercu, w obliczu cudu rośnie jeszcze bardziej. Osobę wierzącą ogarnia wówczas zachwyt, uwielbienie dla Boga, poczucie głębokiego szczęścia. Oto bowiem nasza wiara, że ten chleb, przeistoczony na ołtarzu, jest prawdziwym Ciałem Chrystusa, a to wino jest Jego Krwią, poprzez cud potwierdza się i ugruntowuje w nas.
Cuda Eucharystyczne, a również uroczystość Bożego Ciała są też przesłaniem dla nas, abyśmy nie zapomnieli o tym, jak wielką cenę musiał zapłacić Bóg za nasze grzechy, abyśmy mogli prawdziwie żyć. Relikwie cudu są przejmującym znakiem męki i wyniszczenia Chrystusa z ofiarnej miłości do ludzi.
Naukowcy, patomorfolodzy, którzy badali relikwie powstałe wskutek cudów eucharystycznych w Sokółce oraz w Legnicy, zgodnie stwierdzili, że są to „mięśnie serca ludzkiego, będącego w agonii”. Jeden z badaczy Hostii z Legnicy zaznaczył „Na obrazie wyraźnie wyodrębniono włókna mięśnia serca ludzkiego, mocno pofragmentowane. Taki obraz towarzyszy agonii” – powiedziała badaczka legnickiej Hostii dr Barbara Engel.
Myśląc o Cudach Eucharystycznych, nie powinniśmy zatrzymywać się jedynie na zachwycaniu się niezwykłością tych wydarzeń, ale podjąć też głębszą refleksję. Ksiądz Krzysztof Wiśniewski w jednym ze swoich artykułów poświęconych Cudowi Eucharystycznemu w Legnicy, tak oto zachęca do głębszego spojrzenia na to wydarzenie: „Konsekwentne przyjęcie tej perspektywy wyklucza takie manifestacje religijności, w których zachwyt cudownością zdarzenia eucharystycznego górowałby nad rachunkiem sumienia oraz cichą i pokorną ekspiacją za grzechy przeciwko wierze w Eucharystię” – celnie wskazuje kapłan.
Siostra Julia Dubowska ze Zgromadzenia Sióstr Eucharystek, która w roku 2008 posługiwała w kościele św. Antoniego w Sokółce i jako pierwsza ujrzała Komunikant, którego część została przemieniona w cząstkę serca Chrystusa, była też świadkiem innego niezwykle przejmującego wydarzenia.
„W czasie kiedy Komunikant w niezwykły sposób przemieniony został wystawiony do adoracji w kaplicy Matki Bożej Różańcowej w sokólskiej świątyni (rok 2011) i trwały cudowne uzdrowienia, zaczęły tu przybywać tłumy pielgrzymów. Jeden z młodych mężczyzn adorował Jezusa szczególnie żarliwie i to przez cały dzień. Wzruszyło mnie to mocno. Powiedziałam mu, że pewnie ma jakiś wielki kłopot, skoro tak długo klęczy. On mi odpowiedział – Nie siostro, ja nie proszę, ja tu przyjechałem dziękować za ten cud. Za to, że Bóg pokazał naszym oczom, że jest obecny w Hostii. – Od tamtej pory sama codziennie, na kolanach dziękuję za dar Eucharystii i Komunii – mówi siostra Julia, głęboko wzruszona niezwykłą wiarą swojego rodaka.
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa czyli „Boże Ciało”, to jedno z najważniejszych świąt w Kościele katolickim. Najstarsza nazwa tej uroczystości brzmiała „Festum Eucharistiae” czyli „święto Eucharystii”.
Boże Ciało stwarza wspaniałą okazję do rozważania tajemnicy Eucharystii, jest okazją do zamanifestowania naszej wiary wobec Najświętszego Sakramentu. Jest to „sakrament miłosierdzia, znak jedności, węzeł miłości, uczta paschalna, w której pożywamy Chrystusa, w której dusza napełnia się łaską i otrzymuje zadatek przyszłej chwały” (Konstytucja o liturgii świętej, 47).
Procesja w święto Bożego Ciała w Warszawie w 1890 roku | fot:Aw58 | Wikipedia | CC BY-SA 4.0
I choć używa się w nazwie tylko „Boże Ciało”, wiadomo, że chodzi tu również o Najświętszą Krew, które dopiero razem stanowią całego Chrystusa. Kościół rozumie to i wyraża w fakcie, że nie zawsze podaje się wiernym do spożycia Eucharystię w dwóch postaciach; wystarczy jedna postać Chleba albo Wina, która automatycznie zakłada konieczne dopełnienie. Podobnie dzieje się z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, które głównie polega na adoracji Chrystusa pod postacią Chleba Eucharystycznego.
Nasz Pan Jezus Chrystus ustanowił Najświętszy Sakrament przy Ostatniej Wieczerzy.
„Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie, połamał go i podał im, mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!» Tak samo i kielich [wziął] po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana”.
Łk, 22, 19-20
Inicjatorką ustanowienia święta Bożego Ciała była św. Julianna z Cornillon (1192-1258). Centralnym wydarzeniem w jej życiu była wizja, która po raz pierwszy miała miejsce w 1209 r., a później była wielokrotnie powtarzana. Julianna ochłonięta modlitwą ujrzała tarczę księżyca z małą czarną plamką. Wizja ta powtarzała się.
Po dyskusjach z teologami Juliana ostatecznie zinterpretowała swoją wizję jako instrukcję od Chrystusa: księżyc reprezentuje rok kościelny, ale czarna okrągła plama reprezentuje brak święta, aby oddać cześć świętej Hostii. Przez dziesięciolecia jednak Juliana zachowywała tę interpretację dla siebie.
W 1230 r. została wybrana na przeoryszę swojego klasztoru. Kiedy została przeoryszą, zaczęła opowiadać się za adoracją Najświętszego Sakramentu poza Mszą Świętą. Czyniąc to, naraziła się na drwiny i sprzeciw we własnym kręgu. Nie przeszkodziło jej to w pisaniu do przywódców kościelnych i teologów, w tym dominikanina Hugona z Saint-Cher, wzywając ich do pracy na rzecz ustanowienia święta sakramentów.
Opór, jaki napotkała we własnej wspólnocie, częściowo z rąk przełożonego augustianów Rogera, doprowadził do jej wygnania z klasztoru.
Książe i biskup Robert de Thorate, który wierzył w autentyczność misji Juliany, ustanowił święto Bożego Ciała w swojej diecezji w 1246 roku. Dzień Najświętszego Sakramentu obchodzono tam w drugi czwartek po Zesłaniu Ducha Świętego.
Św. Julianna z Cornillon – Philippe de Champaigne, CC BY-SA 4.0 www.creativecommons.org, via Wikimedia Commons
Trzy lata po śmierci Julianny, Jacques Pantaléon, który był archidiakonem w Liège, został biskupem Rzymu. Ten, który przyjął imię Urban IV, był jej kierownikiem duchowym, a zatem dobrze znał jej nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Papież Urban IV postanowił w 1264 r., całkowicie zgodnie z uznanymi wizjami Julianny, ustanowić święto Ciała i Krwi Pańskiej (znane nam jako święto Bożego Ciała) dla całego Kościoła.
W ikonografii św. Juliana nosi strój augustianki i trzyma monstrancję z hostią, a czasem także laskę.
W Polsce Boże Ciało po raz pierwszy wprowadzone zostało w diecezji krakowskiej w 1320 r. przez biskupa Nankiera. Na synodzie gnieźnieńskim w 1420 r. uroczystość uznana została za powszechną, obchodzoną we wszystkich kościołach w naszej Ojczyźnie. Istotnym wydarzeniem podczas obchodów tego święta były barwne, rozbrzmiewające śpiewem procesje, które przetrwały do naszych czasów.
Procesja Bożego Ciała w Łowiczu | fot: Chrumps | Wikipedia | CC BY-SA 4.0
Integralnym elementem obchodów Uroczystości Bożego Ciała, poza uroczyście celebrowaną Mszą świętą, są też procesje z Najświętszym Sakramentem oraz śpiewanie Ewangelii przy czterech ołtarzach na trasie procesji. Idea czterech ołtarzy związana jest z liczbą ewangelistów, czyli św. Markiem, św. Janem, św. Łukaszem i św. Mateuszem. Przy ołtarzach wierni słuchają fragmentów Ewangelii. Sama procesja ma szczególne znaczenie dla Polaków, gdyż przez wieki pełniła szczególną rolę, umacniając społeczeństwo w wierze w Chrystusa, a szczególnego znaczenia nabrała po okresie rozbiorów. Polacy manifestowali w ten sposób nie tylko swoje przywiązanie do wiary, ale także przynależność narodową. Na zakończenie udzielane jest uroczyste błogosławieństwo sakramentalne.
Pange, lingua, gloriosi corporis mysterium, sanguinisque pretiosi, quem in mundi pretium fructus ventris generosi rex effudit gentium.
Nobis datus, nobis natus ex intacta Virgine, et in mundo conversatus, sparso verbi semine, sui moras incolatus miro clausit ordine.
In supremae nocte coenae recumbens cum fratribus, observata lege plene cibis in legalibus, cibum turbae duodenae se dat suis manibus.
Verbum caro panem verum verbo carnem efficit, fitque sanguis Christi merum; et si sensus deficit, ad firmandum cor sincerum sola fides sufficit.
Tantum ergo sacramentum veneremur cernui, et antiquum documentum novo cedat ritui, praestet fides supplementum sensuum defectui.
Genitori Genitoque, laus et iubilatio, salus, honor, virtus quoque sit et benedictio. Procedenti ab utroque compar sit laudatio.
================================
Mioduszewski, 1838
Sław języku chwalebnego Ciała i krwie świętości, Które na okup całego Świata z wielkiej miłości, Wydał owoc Panieńskiego płodu, Król wielmożności.
Nam jest dany, nam się zrodził Z czystych Panny wnętrzności, I po świecie siejąc chodził Ziarno Boskiej mądrości; Gdy mu czas zejścia przychodził Cud czyni swej miłości.
Ostatni raz, gdy za stołem Siedząc z Apostołami, Wieczerzając z niemi społem, Zakon wprzód z obrządkami Wypełniwszy, wszystkim kołem Dał się swemi rękami.
Słowo co się Ciałem stało, Słowem swem chleb prawdziwy Przemienia w swe własne ciało, Wino w krwi napój żywy; Lubby się zmysłom nie zdało, Wierz, a bądź niewątpliwy.
Przed tak wielkim Sakramentem Upadajmy na twarzy; Niech ustąpią z Testamentem Nowym sprawom już starzy; Wiara będzie suplementem Co się zmysłom nie zdarzy.
Ojciec z Synem niech to sprawi, By mu dzięka zabrzmiała; Niech Duch Święty błogosławi By się jego moc stała; Niech nas nasza wiara stawi Gdzie jest wieczna cześć, chwała.
Boże Ciało to jedno z głównych świąt w Kościele katolickim. Od samego początku obchodzone jest w sposób wyjątkowy, w formie publicznej procesji ulicami miast i wsi. Ustanowione zostało na prośbę samego Jezusa, wyrażoną w jednym z objawień. Data Bożego Ciała nie jest stała. Zawsze jednak jest to czwartek po święcie Trójcy Świętej, który w tym roku przypada 19 czerwca.
Procesja Bożego Ciała / wikimedia.commons CC-BY 4.0/Robert Garstka / Regionalny Instytut Kultury w Katowicach – Wojciech Korfanty Regional Institute of Culture
Procesje Bożego Ciała są okazją do publicznej manifestacji, że wiara nie jest tylko sprawą prywatną, realizowaną w przestrzeni sakralnej lub rodzinnej, ale że winna ona przenikać życie społeczne we wszystkich jego wymiarach. Jezus eucharystyczny niesiony jest ulicami, wychodząc w tej sposób do tych, którzy go odrzucają, są mu wrodzy lub wątpią w Jego obecność. Ta powszechna – nigdy nie przerwana – coroczna manifestacja wiary miała olbrzymie znaczenie w okresach niewoli, kiedy towarzyszyła jej bogata symbolika narodowa, bądź w czasach prześladowań Kościoła. Wiernym dodawała nadziei, a niechętne Kościołowi władze wprawiała w poważny kłopot.
Geneza
Choć świadomość niezwykłego cudu przemiany konsekrowanego chleba i wina w rzeczywiste Ciało i Krew Chrystusa towarzyszyła wiernym od początku chrześcijaństwa, jednak trzeba było czekać aż dziesięć stuleci zanim zewnętrzne przejawy tego kultu powstały i zadomowiły się w Kościele.
W pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa Eucharystia była spożywana w trakcie Mszy świętej, nie istniał natomiast odrębny kult Eucharystii. Eucharystii nie przechowywano, poza tą przeznaczoną do zaniesienia chorym, nie oddawano jej też czci poza zgromadzeniem eucharystycznym.
Geneza święta Bożego Ciała sięga XIII wieku i była formą odpowiedzi Kościoła na pojawiające się wówczas nurty w teologii, które podkreślały symboliczną, a nie realną obecność Jezusa w Eucharystii (Berengariusz z Tours).
U progu tego stulecia – na Soborze Laterańskim IV (1215) – w Kościele katolickim przyjęto dogmat o transsubstancjacji, orzekający, że Chrystus jest obecny w Eucharystii realnie, a nie symbolicznie jak postulował Berengariusz. „Jeden jest przeto powszechny Kościół-zgromadzenie wierzących, poza którym nikt nie doznaje zbawienia, w którym też Jezus Chrystus jest kapłanem i jednocześnie ofiarą, którego ciało i krew prawdziwie zawarte są w sakramencie ołtarza pod postaciami chleba i wina, po przeistoczeniu mocą Bożą chleba w ciało i wina w krew…”, stwierdzał dekret soboru.
Wraz z ogłoszeniem dogmatu, wzrosło zainteresowanie kultem Eucharystii, która przestawała być jedynie elementem liturgii, lecz coraz mocniej postrzegana była jako dowód na trwałą obecność Chrystusa na Ziemi. Święto eucharystyczne przypadało w tym okresie zwyczajowo w Wielki Czwartek, w czasie, którego – zgodnie z tradycją ewangeliczną – Jezus po raz pierwszy dokonał przemiany chleba i wina w swoje Ciało i Krew.
Bezpośrednią przyczyną ustanowienia uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa były objawienia bł. Julianny z Cornillon, augustianki. Około 1207 r., jako szesnastoletnia dziewczyna, przeżyła pierwsze widzenia, choć były one jeszcze mgliste i niezrozumiałe. Zgodnie z tradycją hagiograficzną, dopiero kilkanaście lat później, w 1245 roku, św. Juliannie ukazać miał się Chrystus, który w widzeniu domagał się ustanowienia święta Eucharystii na pierwszy czwartek po święcie Trójcy Przenajświętszej. Pod wpływem tych objawień bp Robert ustanowił w 1246 r. święto Bożego Ciała, początkowo dla diecezji Liège oraz zainaugurował pierwszą procesję eucharystyczną ulicami miasta.
Sprawa święta Eucharystii nie została jednak zapomniana. Problemem tym zajął się archidiakon katedry w Liège Jakub Leodyjski, późniejszy biskup Verdun, a od 1261 papież Urban IV. Do ostatecznego uznania święta Bożego Ciała za ogólnokościelne, papieża skłonił inny cud eucharystyczny, jaki miał miejsce w Bolsenie (w środkowych Włoszech) w 1263 roku. W czasie jednej z Mszy św., podczas przemienienia, odprawiający kapłan zauważyć miał, że z konsekrowanej hostii zaczynały spadać krople krwi. Poplamiona krwią chusta została przesłana papieżowi, który w tym czasie przebywał w Liège w Umbrii. Urban IV umieścił relikwię w tutejszej katedrze (do dziś jest ona tam obecna), a pod wpływem fascynacji cudem rozpoczął aktywne starania, których celem miało być ustanowienia święta Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
Ułożenie liturgii i tekstów odczytywanych w czasie święta, papież zlecić miał samemu św. Tomaszowi z Akwinu, który na tę okazję stworzył jeden z najpiękniejszych hymnów kościelnych pt. „Pange lingua”.
11 sierpnia 1264 r. Urban IV ogłosił bullę “Transiturus de hoc mundo”, na mocy której Boże Ciało stało się świętem całego Kościoła. Śmierć papieża przeszkodziła jednak ogłoszeniu bulli. Dokonał tego papież Jan XXII (w 1334 r.), natomiast papież Bonifacy IX polecił w 1391 r. wprowadzić święto Bożego Ciała wszędzie tam, gdzie jeszcze nie było ono obchodzone.
W Polsce jako pierwszy wprowadził to święto bp Nankier w 1320 r. w diecezji krakowskiej, natomiast w Kościele unickim – synod zamojski w 1720 r. W Kościele katolickim w Polsce pod koniec XIV w. święto Bożego Ciała było obchodzone już we wszystkich diecezjach. Było ono zawsze zaliczane do świąt głównych. Od końca XV w. przy okazji tego święta udzielano błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.
Prawdziwa obecność Chrystusa w Eucharystii
Kościół od samego początku głosił wiarę w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Chrystus ustanowił Najświętszy Sakrament przy Ostatniej Wieczerzy. Opisali to trzej Ewangeliści: Mateusz, Marek i Łukasz oraz i św. Paweł Apostoł. Prawdziwa i rzeczywista obecność Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina opiera się według nauki Kościoła na słowie Jezusa: “To jest Ciało moje … To jest krew moja” (Mk 14,22.24).
Nowy Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, iż “sposób obecności Chrystusa pod postaciami eucharystycznymi jest wyjątkowy… W Najświętszym Sakramencie Eucharystii są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus.” (KKK 1374).
Kult Najświętszego Sakramentu
Od XVI w. przyjęła się w Kościele katolickim praktyka 40-godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Praktykę tę wprowadził do Mediolanu św. Karol Boromeusz w 1520 r. Dzisiaj praktyka ta jest obecna w całym Kościele katolickim. Zostały założone nawet specjalne zakony, których głównym celem jest nieustanna adoracja Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. W Polsce istnieją trzy zakony od wieczystej adoracji: benedyktynki-sakramentki, franciszkanki od Najświętszego Sakramentu i eucharystki.
Procesje
Procesje eucharystyczne w dniu Bożego Ciała wprowadzono później niż samo święto. Pierwszym śladem ich istnienia jest wzmianka o uroczystej procesji przed sumą w Kolonii w latach 1265-75. Podczas procesji niesiono krzyż z Najświętszym Sakramentem. W ten sposób nawiązywano do dawnego zwyczaju zabierania w podróż Eucharystii dla ochrony przed niebezpieczeństwami.
W XV w. procesje eucharystyczne odprawiano w całych Niemczech, Anglii, Francji, północnych Włoszech i Polsce. W Niemczech procesję w uroczystość Bożego Ciała łączono z procesją błagalną o odwrócenie nieszczęść i dobrą pogodę, dlatego przy czterech ołtarzach śpiewano początkowe teksty Ewangelii i udzielano uroczystego błogosławieństwa. W Polsce zwyczaj ten wszedł do “Rytuału piotrkowskiego” z 1631 r. Rzymskie przepisy procesji zawarte w “Caeremoniale episcoporum” (1600 r.) i “Rituale romanum” (1614 r.) przewidywały jedynie przejście z Najświętszym Sakramentem bez zatrzymywania się i błogosławieństwo eucharystyczne na zakończenie.
Procesję odprawiano z wielkim przepychem od początku jej wprowadzenia. Od czasu zakwestionowania tych praktyk przez reformację, udział w procesji traktowano jako publiczne wyznanie wiary.
W Polsce od czasów rozbiorów z udziałem w procesji łączyła się w świadomości wiernych manifestacja przynależności narodowej. Po II wojnie światowej procesje w czasie Bożego Ciała były znakiem jedności narodu i wiary. Z tej racji ateistyczne władze państwowe niejednokrotnie zakazywały procesji urządzanych ulicami miast.
Konferencja Episkopatu Polski zmodyfikowała 17 lutego 1967 r. obrzędy procesji Bożego Ciała, wprowadzając w całej Polsce nowe modlitwy przy każdym ołtarzu oraz czytania Ewangelii tematycznie związane z Eucharystią. [ano, niestety. W Bractwie św Piusa X saa, normalne, czyli stare obrzędy i modlitey. md]
Przy pierwszym ołtarzu odczytywany jest fragment Ewangelii wg św. Mateusza o ostatniej wieczerzy, nawiązujący do ustanowienia przez Jezusa Eucharystii. Drugi ołtarz jest związany z fragmentem Ewangelii wg. św. Marka dotyczącym rozmnożenia chleba. Przy trzecim ołtarzu odczytywany jest fragment Ewangelii wg św. Łukasza, który opowiada o zaproszonych na ucztę a czwarty ołtarz jest związany z Ewangelią wg św. Jana i modlitwą Jezusa „aby wszyscy stanowili jedno”. (J 17)
Uroczystość Bożego Ciała jest dniem wyjątkowym dla każdego Polaka. Łączy ona bowiem dwie najważniejsze dla nas wartości: wiarę katolicką i patriotyzm. Tego święta nie znieśli ani zaborcy, ani komuniści. Również dziś nikt poważny nie protestuje, gdy dochodzi do zamknięcia całych ulic czy centrów miast na uroczystą procesję. W tym dniu publicznie wyznajemy swoją wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, a także swoje przywiązanie do naszych narodowych tradycji.
Święto Bożego Ciała ma prawie tysiącletnią historię. Na początku II tysiąclecia pojawiły się bowiem spory próbujące wytłumaczyć w jaki sposób Chrystus jest obecny w Eucharystii. Z jednej strony katolicyzm borykał się z heretykami głoszącymi fałszywe poglądy; z drugiej – miał też wielkich świętych broniących prawdziwej wiary. To właśnie wtedy żył największy z teologów, czyli św. Tomasz z Akwinu, którego Summa Teologiczna do dziś stanowi niepodważalny podręcznik doktryny katolickiej. Toczące się w tych czasach dysputy powodowały większą świadomość katolików na temat teologii Eucharystii. Za tym szła większa pobożność eucharystyczna i potrzeba adoracji Chrystusa w niej obecnego.
W tym samym czasie żyła zakonnica i mistyczka – św. Julianna z Mont Cornillon. Doznawała ona wizji mistycznych podczas adoracji Najświętszego Sakramentu i rozważań nad tekstem Ewangelii: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Siostra Julianna zabiegała o ustanowienie specjalnego święta ku czci Najświętszej Eucharystii, co spotkało się z aprobatą duchownych i teologów.
Po raz pierwszy święto Bożego Ciała było obchodzone jeszcze za życia św. Julianny w Liège (dzisiejsza Belgia) w 1246 r., a do Polski dotarło niewiele później, bo już w roku 1320. Święto to jest wyrazem wdzięczności Panu Bogu za Jego obecność w Najświętszym Sakramencie. Jest to w końcu cud nieporównywalny, że sam Bóg zechciał przebywać pośród nas – nie tylko podczas Mszy św., ale również w poza nią, w tabernakulum, byśmy mogli adorować Go w ciągu dnia.
Jednak wyjaśnienie w jaki sposób Chrystus jest obecny w Najświętszym Sakramencie jest rzeczą niełatwą. Trudność tę zauważył św. Tomasz z Akwinu, umieszczając w znanym hymnie Adoro Te devote słowa: „Bóstwo swe na krzyżu skryłeś wobec nas; tu ukryte z Bóstwem Człowieczeństwo wraz”. Na krzyżu bowiem widzieliśmy Chrystusa jako cierpiącego człowieka i trudno było zrozumieć, że był On Bogiem. W Eucharystii zaś nawet Jego Człowieczeństwo jest niełatwe do wytłumaczenia, bo naszym oczom ukazuje się tylko biała Hostia. Nie możemy zatem zobaczyć Chrystusa w sposób jak widzimy innych ludzi, ale On wciąż tam jest. Kościół określa Jego obecność jako prawdziwą, rzeczywistą i substancjalną.
Pod pojęciem prawdziwej obecności Kościół naucza, że Eucharystia nie jest wyłącznie symbolem czy figurą, ale, że Chrystus jest w niej prawdziwie obecny. W Wieczerniku nie powiedział bowiem: „To jest symbol Mojego Ciała”, ale: „To jest Ciało Moje”. Heretycki pogląd, że Eucharystia jest jedynie symbolem obecności Chrystusa głosił przede wszystkim Urlich Zwingli, uważając ją za swego rodzaju powrót do przeszłości, czyli do czasu Ostatniej Wieczerzy. Poglądy Zwinglego zostały potępione przez Sobór Trydencki.
Rzeczywista obecność Chrystusa oznacza, że fakt ten jest obiektywny, czyli niezależny od naszej wiary i od innych czynników zewnętrznych. Luter szerzył bowiem błędny pogląd jakoby Chrystus był przebywał w Hostii tylko w czasie samej Mszy św., a później już nie. Pojawiły się też inne mylne wytłumaczenia – jak to mówiące, że wspólnota zgromadzonych miałaby powodować obecność Chrystusa. Wszystkie te poglądy są błędne, ponieważ w czasie Mszy św. Chrystus jest rzeczywiście obecny, a nasza wiara, nasze subiektywne doznania czy wspólnota wierzących tego nie zmienia. Co więcej, Chrystus jest obecny pod sakramentalnymi postaciami również po zakończeniu Mszy św. i czeka na nas w tabernakulum.
Wreszcie przymiotnik substancjalna oznacza, że podczas konsekracji cała substancja chleba przemienia się w substancję Ciała Chrystusa. Podobnie ma się sprawa z winem: cała jego substancja przemienia się w substancję Krwi Chrystusa. Zewnętrzne atrybuty – wygląd, smak, zapach, łamliwość itd. – pozostają takie same, lecz zmienia się substancja, w której się zawierają. Ta przemiana nosi nazwę transsubstancjacji.
Pomimo prawdziwej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, nie jest to jednak obecność fizyczna jaką mają ciała znajdujące się w konkretnym miejscu. Oznacza to, że kiedy kapłan przełamuje Hostię, to Chrystusowi nie odpada ręka czy noga. Raczej, cały Jezus Chrystus jest obecny pod każdą, nawet najmniejszą cząstką konsekrowanych postaci, co nazywamy obecnością sakramentalną.
Należy również pamiętać – w odróżnieniu od tego, co głosiła herezja Jana Husa – że cały Chrystus jest obecny pod każdą z dwóch postaci: zarówno w swoim Ciele jak i w swojej Krwi. Nie potrzeba nam zatem przyjmować Komunii św. pod obiema postaciami; sposób ten propagowany był właśnie przez husytów w celu szerzenia ich herezji. W rzeczywistości tylko kapłan w celu dopełnienia Ofiary musi spożyć obie postacie, a wiernym w zupełności wystarczy przyjęcie Chrystusa pod jedną z nich.
Sobór Trydencki nie pozostawił wątpliwości, że w Eucharystii jest obecny Christus Totus, czyli cały Chrystus. Święto Bożego Ciała jest szczególnym dniem w roku, kiedy Kościół daje nam tę wielką tajemnicę do rozważania. To właśnie w tym dniu teksty mszalne zawierają przepiękną sekwencję Lauda Sion Salvatorem („Chwal, Syjonie, Zbawiciela”), autorstwa – rzecz jasna – św. Tomasza z Akwinu. Doktor Anielski w charakterystyczny dla siebie sposób zwarł wiele konkretnych sformułowań teologicznych w formie przepięknego hymnu.
Oprócz samej Mszy św., szczególnym wydarzeniem są odbywające się tego dnia procesje eucharystyczne. Ich celem jest oddanie czci Chrystusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie oraz manifestacja katolickiej wiary. Dzięki procesji ulicami miast i wsi Pan Bóg „odwiedza” swoich wiernych; tego jednego dnia możemy Go spotkać nie tylko w kościele, ale i poza nim. Na trasie procesji kapłan udziela błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem przy jednym bądź dwóch ołtarzach; w Polsce liczba tych ołtarzy jest zwiększona do czterech.
Dla Polaków procesje Bożego Ciała mają szczególne znaczenie. Łączą one bowiem katolicyzm i patriotyzm, czyli dwie najważniejsze dla nas wartości. Z jednej strony, wychodzimy na ulice by oddać cześć Chrystusowi ukrytemu w Hostii. Z drugiej – manifestujemy swoją wiarę i przywiązanie do naszych narodowych tradycji, jakimi są np. stroje czy pieśni ludowe. Widać to było w czasie zaborów i PRL-u, kiedy polskość i wiara katolicka znajdowały się pod opresją. Jedni i drudzy okupanci podejmowali próby walki ze świętem Bożego Ciała i ograniczenia go, ale nigdy go nie znieśli. Wiedzieli, że z tym jednym świętem nie wygrają; że ludzie nie pozwolą sobie odebrać tej uroczystości. W ten dzień Polacy mogli poczuć się prawdziwie wolnymi: wychodzić na ulice i pokazywać oprawcom, że duch polskiego katolicyzmu jest silniejszy od ich opresji.
Święto Bożego Ciała jest szczególnym dniem dla Polaków również dzisiaj. Głębokie nabożeństwo eucharystyczne naszego narodu jest widoczne przede wszystkim w liczbie uczestników odbywających się tego dnia procesji. Jednoczą one lokalne społeczności na wspólnym oddaniu czci Chrystusowi ukrytemu w monstrancji. Ich mieszkańcy wspólnie przygotowują przydrożne ołtarze – niejednokrotnie na swoich własnych podwórkach – oczekując „odwiedzin” samego Boga. Procesje zawsze odbywają się z wielką pompą: odświętne stroje, chłopcy dzwoniący dzwonkami, dziewczynki sypiące kwiaty, chorągwie i feretrony, a nieraz i orkiestra dęta. Nawet służby mundurowe mają swoje miejsce w tym uroczystym orszaku. Dla Polaków jest to dzień bez wątpienia ważny i szczególny.
Uroczystość Bożego Ciała jest jedynym dniem w roku, kiedy Polacy nie narzekają na zamykanie ulic, mimo że normalnie krytykujemy wszystko. Każdy toczący się remont, każde zwężenie jezdni powoduje ogromne emocje u przeciętnego mieszkańca naszego kraju. Jednak w ten jeden dzień nikt nie protestuje – może po części dlatego, że bierzemy udział w procesjach w swoich lokalnych parafiach, więc przemieszczenie się nie jest tak istotne. Jednak mimo tego jest to ciekawa socjologiczna obserwacja, pokazująca, że w ten jeden dzień zamknięcia centrów miast czy głównych wiejskich ulic odbywają się bez żadnego oporu społecznego. To pokazuje głębokie zakorzenienie katolicyzmu w naszym narodzie; nawet ci którzy nie biorą udziału w procesji, przynajmniej są wyrozumiali dla tego wydarzenia. Chodzi tu również o osoby niewierzące, które choć niejednokrotnie oburzają się na praktyki religijne katolików, to na to jedno wydarzenie są zdecydowanie bardziej pobłażliwi.
Niestety trzeba to podkreślić, że przynajmniej część katolickiego społeczeństwa traktuje procesję Bożego Ciała wyłącznie jako element swoistego folkloru. Można powiedzieć, że ci „letni” katolicy przypominają sobie o swojej wierze dwa razy w roku: w Wielką Sobotę, żeby pójść z koszyczkiem do poświęcenia, i właśnie w Boże Ciało – tym razem ze względu na „atrakcje” dla dzieci jakimi jest sypanie kwiatków czy dzwonienie dzwoneczkami. Mimo wszystko jednak ich obecność jest okazją do działania łaski bożej; w końcu idą oni w procesji, w której „idzie” sam Bóg, co może być dla nich okazją do nawrócenia.
Chociaż trzeba przyznać smutny fakt, że jesteśmy społeczeństwem laicyzującym się, gdzie coraz trudniej być katolikiem, to dzień Bożego Ciała co roku napawa nas nadzieją i optymizmem. Widok uroczystych orszaków pełnych ludzi pokazuje, że katolicyzm w narodzie jest wciąż żywy i obecny – szczególnie na wsiach, gdzie całe wspólnoty parafialne jednoczą się, by oddać cześć Chrystusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie i zamanifestować swoją wiarę. Duch polskiego katolicyzmu jest wciąż żywy i nie podda się tak łatwo.
Boże Ciało to jedno z głównych świąt w Kościele katolickim. Od samego początku obchodzone jest w sposób wyjątkowy, w formie publicznej procesji ulicami miast i wsi. Ustanowione zostało na prośbę samego Jezusa, wyrażoną w jednym z objawień.
Data Bożego Ciała nie jest stała. Zawsze jednak jest to czwartek po święcie Trójcy Świętej, który w tym roku przypada 30 maja.