Credo łączy nas z niekatolikami? Niebezpieczna półprawda na rocznicę Soboru
Filip Adamus https://pch24.pl/credo-laczy-nas-z-niekatolikami-niebezpieczna-polprawda-na-rocznice-soboru/

(fot. PCh24.pl/GS)
Obchody 1700-lecia Soboru Nicejskiego zbliżają się wielkimi krokami. Wśród doktrynalnego zamętu obecnych czasów to rzeczywiście szczególna okazja. W końcu tysiąc siedemset lat temu biskupi potępili herezję Ariusza, dając przykład troski o czystość wiary. „Patrzcie i uczcie się!” – chciałoby się powiedzieć ich współczesnym następcom. Paradoksalnie przygotowaniom do uczczenia rocznicy towarzyszy „ekumeniczne” nastawienie. Jego źródłem jest twierdzenie, że zdefiniowane na dwóch pierwszych soborach wyznanie wiary zbliża wszystkich, którzy mienią się wyznawcami Chrystusa: katolików, prawosławnych, czy protestantów. To półprawda, która może przyczynić się do poważnego nieporozumienia.
To samo Credo?
Łatwo powiedzieć, że skoro wszyscy chrześcijanie zgadzają się na samo suche brzmienie Credo, to jest ono dla nas wspólną podstawą i dziedzictwem, po które razem sięgamy. Z niektórych pojawiających się przed 1700-leciem Soboru Nicejskiego publikacji płynie właśnie taki wniosek: symbol wiary, sformułowany na dwóch pierwszych soborach powszechnych, łączy wszystkich – protestantów, prawosławnych i katolików.
Już minimalny wysiłek porównania tekstu Credo z teologią różnych wspólnot pokazuje, jak wybrakowany to obraz. O ile ogłoszoną w 325 roku naukę o Trójcy Świętej podzielamy raczej zgodnie, to nie jest ona przecież jedyną treścią symbolu dwóch pierwszych soborów powszechnych. Wypowiadając wyznanie wiary mówimy na przykład „Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Słowa te same, a przecież katolicy i protestanci za ich pomocą wypowiadają treść nie do pogodzenia różną. Dla nas to zapowiedź powołania przed trybunał Chrystusa, kiedy Zbawiciel rozliczy nas z całości ziemskiego życia. Z tego, czy zachowaliśmy wiarę we wszystkie prawdy objawione i z uczynków. Dla zwolenników „sola fide” o tak postrzeganej roli tych ostatnich nie ma mowy. O zbawieniu decyduje sama wiara, dająca łaskę, której nie da się utracić. Ewentualnie – wedle przekonań Kalwina – uprzednie wybranie albo odrzucenie przez Boga. Nawet we wspólnej luterańsko- katolickiej deklaracji o usprawiedliwieniu z 1999 roku nie udało się znaleźć kompromisu w tej kwestii. Niezależnie od różnorodnego spojrzenia na znaczenie uczynków w różnych protestanckich grupach – jednomyślności w tej sprawie nie ma.
Prawdziwe „schody” zaczynają się za to, gdy wyznajemy wiarę w „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Tu w pełni nie możemy zgodzić się nawet z prawosławnymi. To, jakie konkretnie przekonania wynikają z tego artykułu Credo, wyjaśniał na kartach encykliki „Satis Cognitum” Leon XIII.
Jak zaznaczał papież, w „straszliwym błędzie” znajdują się Ci, którzy wyobrażają sobie Kościół jako niewidzialny lub jako instytucję ludzką, pozbawioną boskiego ustanowienia i darów łaski. Jak w człowieku ciało i dusza, tak w Chrystusowym Kościele pierwiastek boski i duchowy łączy się w jedno z hierarchicznym porządkiem opartym o apostolską sukcesję i prymat Piotra, konkludował Ojciec Święty. Warto zauważyć, że podobne wyjaśnienie tego, co oznacza wiara w Kościół znajdziemy również w encyklice „Mystici Corporis” Piusa XII
W taki Kościół nie wierzą oczywiście autokefaliczne wspólnoty prawosławia, ani protestanci. Tymczasem właśnie to, że Kościół jest „jeden” nie pozwala patrzeć na te różnice jako pomijalne interpretacyjne rozbieżności, tłumaczył w „Satis Cognitum” Leon XIII.
„Ten, który założył ten jedyny Kościół dał mu również jedność, co oznacza, że uczynił go takim, aby wszyscy, którzy mają do niego należeć byli złączeni najściślejszymi więzami tak, by tworzyli jedno społeczeństwo, jedno królestwo, ciało: Jedno ciało i jeden duch, jak jesteście wezwani w jednej nadziei wezwania waszego” (Ef 4, 4). Wolę swą w tej sprawie Jezus Chrystus wyraził na krótko przed zbliżającą się śmiercią i uroczyście konsekrował, tak zwracając się do Ojca: A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez słowo ich uwierzą we Mnie … aby i oni w Nas jedno byli … aby osiągnęli doskonałą jedność (J 17, 20–23). Od swych uczniów zażądał tak doskonałej i tak głębokiej jedności, by odzwierciedlała w, pewnej mierze, Jego zjednoczenie z Ojcem: Proszę, by wszyscy byli jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie (J 17, 21).
„(…)Tak więc, jak jeden jest Pan i jeden chrzest, tak też potrzebna jest jedna wiara wszystkich chrześcijan, gdziekolwiek by byli. Stąd też św. Paweł Apostoł nie tylko prosi chrześcijan, by wszyscy żywili te same przekonania i unikali spornych poglądów, lecz usilnie domaga się i zaklina: Was zaś proszę, bracia, przez imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, żebyście wszyscy to samo mówili i żeby nie było między wami rozdwojenia, ale bądźcie doskonale zgodni w tej samej myśli i w tym samym zdaniu (1 Kor 1, 10). Miejsca te prawie w ogóle nie wymagają objaśnienia, dosyć mówią bowiem same za siebie. Zaiste więc ci, którzy uznają się za chrześcijan, winni mieć jedną wiarę (…)”, kontynuował Leon XIII.
W celu utrzymania tej jedności Chrystus ustanowił w Kościele Urząd Nauczycielski, tak by wiara nie była przedmiotem indywidualnych interpretacji, ale była zachowana bez skazy i zgodnie wykładana, kwitował.
Sobór Trydencki tłumaczy Skład Apostolski
W tym świetle trudno uznać, by zgoła inne rozumienie Credo z powodu tylko tego samego brzmienia, łączyło chrześcijan jakimś ścisłym węzłem. Oczywiście, truizmem jest, że wszyscy zgadzamy się na Trójcę Świętą. Czy z tego powodu można jednak mówić, że Credo w szczególny nas ku sobie zbliża?
By szczerze wyznać wiarę, tak jak zrobili to ojcowie dwóch pierwszych soborów powszechnych, nie wystarczy zgoda na jakieś rozumienie tej formuły. Wyraźnie pokazuje to katechizm Soboru Trydenckiego. Cała jego pierwsza część, poświęcona wierze, oparta jest wyłącznie o tłumaczenie znaczenia składu apostolskiego. Nie jest on wprawdzie zupełnie tożsamy z nicejsko-konstantynopolitańskim Credo, ale odpowiada mu w bardzo dużej mierze, a w swoich wyjaśnieniach biskupi odnoszą się również do części symboli, których brak w krótszym tekście. W tym względzie zresztą porządek Katechizmu Rzymskiego naśladuje struktura katechizmu Jana Pawła II.
W katechizmie św. Piusa V spotykamy zatem szczegółowe wyjaśnienia, co należy rozumieć przez określenia takie, jak „wierzę w Boga Ojca”, co dokładnie oznacza boska wszechmoc, stworzenie świata, a nawet co w zasadzie powinniśmy mieć na myśli w ogóle mówiąc „wierzę”.
Warto zwrócić uwagę na dziesiąty rozdział tego dedykowanego proboszczom wykładu katolickiej wiary. Traktuje on właśnie o sensie wyrażenia „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. „Jeżeli kto mocno pojmie i zrozumie tę prawdę łatwo się straszliwego i szkodliwego kacerstwa ustrzec może (…). To zaś tak wielkie zgromadzenie ludzi po całym świecie rozszerzone jednym jest nazywane dla tych przyczyn, które św. Paweł do Efezjan wyraził mówiąc: Iż jednego Pana, jedną Wiarę, i jeden tylko chrzest wyznajemy. Jeden jest też Kościoła tego Sprawca i Rządca niewidomy, Pan Chrystus, którego Ojciec Przedwieczny uczynił Głową nad całym Kościołem, który jest ciałem Jego: widomym, jest ten, który będąc prawym Piotra głowy Apostolskiej namiestnikiem, Rzymską Stolicą Rządzi”, wskazali biskupi.
Widać zatem, że gdy próbujemy skonkretyzować, do czego Credo rzeczywiście zobowiązuje, to zakres zgody z niekatolikami zmniejsza się diametralnie. Katechizm św. Piusa V podkreśla przy tym jednocześnie, że doktryna Kościoła nie jest jakąś formą spojrzenia na fundamenty chrześcijaństwa, ale samą objawioną nauką.
„Lecz i z początku Kościoła, który łaska od Apostołów objawiona prowadzi, poznajemy jego prawdziwość. Bo nauka tego Kościoła prawdziwie, nie jest nowa, ani teraz zjawiona, ale od apostołów już dawno podana i na cały świat rozsiana. Nikt przeto nie może wątpić, że nauki bezbożne kacerskie daleko się od Wiary prawdziwego Kościoła różnią, ponieważ się sprzeciwiają kościelnej nauce, która jest od apostołów aż do tych czasów. I tak aby wszyscy zrozumieli, który jest Kościół powszechny, Ojcowie Duchem Bożym natchnieni w swoim Składzie dołożyli słowo Apostolski. A jak ten jeden Kościół błądzić nie może w podaniu Wiary i naprawy obyczajów, albowiem nim Duch Święty rządzi, tak inne wszystkie, które sobie imię Kościoła przywłaszczają, ponieważ duchem szatańskim są zwiedzione, bardzo w szkodliwych błędach około wiary i obyczajów błądzić muszą”, czytamy w soborowym dokumencie.
Panchrześcijańska Nicea?
Tymczasem wobec zbliżających się wielkimi krokami obchodów 1700-lecia nicejskich obrad da się wyczuć podejście, które chce przedstawić Credo jako wspólne, panchrześcijańskie dziedzictwo – potencjalne narzędzie ekumenicznego zbliżenia.
W kwietniu 2025 roku na łamach Vatican News ukazał się artykuł redaktora naczelnego tego medium zatytułowany „Wracając do Nicei, jak bracia”. Za podstawę posłużył zresztą Andrei Tornielliemu dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej wydany z okazji 1700-lecia obrad soboru w Nicei.
W publikacji znajdujemy dobitnie wyrażone przekonanie, że symbol wiary łączy nas głęboko z niekatolikami. „Wiara Nicei, w całym jej pięknie i wielkości, jest powszechną wiarą wszystkich chrześcijan. Wszyscy są zjednoczeni w wyznawaniu nicejsko-konstantynopolitańskiego symbolu, nawet jeśli nie wszyscy przyznają jego decyzjom takie samo znaczenie. Rok 2025 jest z tego powodu nieocenioną okazją, by podkreślić, że to co mamy wspólnego, ilościowo i jakościowo, jest znacznie silniejsze, niż to co nas dzieli”, czytamy. „Wspólnie wierzymy w Trójjedynego Boga, w Chrystusa prawdziwego człowieka i Boga, w zbawienie w Jezusie Chrystusie, (…) wierzymy w Kościół, chrzest, zmartwychwstanie umarłych i życie wieczne”, mówi watykański dokument.
Stwierdzenie, że wszyscy chrześcijanie wyznają „wiarę Nicei” może budzić nieporozumienia. Wprawdzie na soborze w 325 roku ogłoszono krótszą wersję wyznania wiary, skoncentrowanego na Trójcy Świętej, ale Międzynarodowa Komisja Teologiczna tłumaczy bezpośrednio i wyraźnie, że nazywa w ten sposób symbol nicejsko-konstantynopolitański, zawierający już prawdy m.in. o Kościele, czy Sądzie Ostatecznym. Optyka, jaką popularyzować chcą inicjatorzy „ekumenicznego” podejścia do 1700-lecia Soboru nicejskiego, zakłada, że wyznanie wiary, które powtarzamy co tydzień w kościele, spaja wszystkich, którzy mienią się chrześcijanami.
Dzieli nas wiara
Są podstawy, by mieć dystans do tej oceny. We wspomnianym już „Satis Cognitum” Leon XIII przypominał, że nieprzyjęcie choć jednej prawdy objawionej oznacza odrzucenie wiary w całości. „Taka jest natura wiary, że nie ma nic bardziej absurdalnego, niż jedno przyjąć, a drugie odrzucić”, pisał Ojciec Święty. Jak dodawał, Kościół – m.in. w Nicei – od zawsze wyklinał ze swojego łona wszystkich tych, którzy choć w najmniejszym stopniu odpadli od jego doktryny. To „restrykcyjne” podejście jest owocem poprawnego rozumienia tego, czym jest sama wiara. Nie polega ona na uznaniu za racjonalny tego, czy innego elementu nauczania albo nawet większości treści głoszonych przez Kościół. Jak zdefiniował m.in. Sobór Watykański I, wiara to przyjęcie całości prawdy religijnej ze względu na jej objawienie przez autorytet samego Boga. Kto odrzuca choć jedną prawdę religii po prostu sprzeciwia się samemu dawcy Prawdy.
W tym świetle popularyzowanie stwierdzenia, że niekatolicy wiarę soboru konstantynopolitańsko-nicejskiego wyznają wydaje się szczególnie niebezpieczne. Mogłoby to prowadzi Czytelników do przekonania, że błędne opinie są pewnym dopuszczalnym sposobem interpretacji fundamentów położonych na dwóch pierwszych soborów powszechnych. Tymczasem na żadną „jedność w różnorodności” nie ma tu miejsca. Kto odrzuca właściwy sens artykułów Credo, występuje przeciwko wierze ojców dwóch pierwszych soborów powszechnych – przechowanej w Kościele katolickim.
Sobór Nicejski zostawił nam ważny drogowskaz w tym, jak obszedł się z wpływową herezją Ariusza. Trudno powiedzieć, by jej twórca odrzucił wszystkie prawdy wiary. Sprzeciwił się jednej z nich – a przecież wspominamy jego ekskomunikę… Nie lada akrobacji trzeba, by przy rocznicy tego zgromadzenia twierdzić, że mimo fundamentalnych różnic w rozumieniu Credo, może ono nas wyraźnie ku sobie zbliżać. Wspólna dla nas i niekatolików może być wprawdzie wizja Trójcy Świętej, ale w najgłębszym sensie Credo – ujęte jako całość – nas dzieli.
Filip Adamus