Pewnego letniego dnia 2004 roku biwakowaliśmy ze znajomym żeglarzem i moją czteroletnią wnuczką w Zatoce Widłągi nad Jeziorakiem. W zatoce Widłągi spędziłam w tym samym roku Sylwestra i pierwszy tydzień 2004 roku z dwójką alpinistów, w namiocie rozbitym na śniegu. Jak się okazało nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł. W Sylwestra punktualnie o 12 niebo nad Jeziorakiem rozświetliły sztuczne ognie wysyłane z licznych wysp i półwyspów. Gdy po tygodniowym biwaku w Widłągach wracaliśmy środkiem zamarzniętego Jezioraka do Siemian, na tafli jeziora przy przeręblach dyżurowali wędkarze, biegały psy i jeździli rowerzyści. Jeziorak w zimie żyje własnym intensywnym życiem.
Podczas letniego biwaku- przypłynęły do nas osierocone, wygłodzone, kaczuszki. Wbrew zaleceniom ekologów karmiliśmy je oczywiście chlebem. Nagle pojawił się orzeł bielik, którego gniazdo było gdzieś w pobliżu. Rzuciliśmy się na ratunek kaczuszkom i machając rękami oraz kijami odpędziliśmy od kaczuszek polującego na nie drapieżnika. Tryumfowaliśmy, natomiast wnuczka siedziała smutna i zamyślona na brzegu. „A teraz jego dzieci będą głodne” – powiedziała.
Tym krótkim zdaniem uchwyciła podstawowy problem organizacji tego świata. Jak powiedział Shakespeare w Hamlecie:
Niech ryczy z bólu ranny łoś,
Zwierz zdrów przebiega knieje,
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
To są zwyczajne dzieje.
Parafrazując słowa Shakespeare’a można powiedzieć: „aby ktoś był najedzony, ktoś inny musi być zjedzony”. To są zwyczajne dzieje w świecie gdzie istnieje łańcuch pokarmowy i o to chodziło mojej, nad wiek dojrzałej, wnuczce.
Większość dzieci i młodzieży prezentuje jednak zupełnie inną postawę życiową to znaczy naiwną czułostkowość, której towarzyszy nie przyjmowanie do wiadomości praw rządzących światem. Taką postawę Rafał Ziemkiewicz nazywa bambinizmem. Neologizm ten pochodzi od tytułu animowanego filmu Disneya z 1942 roku nakręconego na podstawie znanej, przeznaczonej dla dzieci, powieści Feliksa Saltena o jelonku Bambi.
Niestety bambinizm dotyka nie tylko dzieci, (w których przypadku jest zupełnie usprawiedliwiony, a być może nawet pożądany) lecz osoby dorosłe. Co gorsza są to często dziennikarze, politycy i parlamentarzyści. Roztkliwiają się na przykład nad wyjętym z łona owcy karakułem żądając jednocześnie aborcji bez granic to znaczy aborcji na każde życzenie kobiety, niezależnie od stopnia zaawansowania jej ciąży.
Wykazują tym nie tylko całkowity brak solidarności gatunkowej lecz również brak elementarnej logiki
. Bambinizm czyli opóźnione dojrzewanie społeczne, polityczne i intelektualne dotyka również liczne julki, które w dobrej wierze (mam przynajmniej taką nadzieję) występują w obronie rzekomo prześladowanych kobiet, pederastów, rzekomo bitych w USA Murzynów, wigilijnych karpi i wszelkich innych lewackich „proletariuszy.” Amerykańska odmiana julek to dotknięci bambinizmem młodzi ludzie którzy stowarzyszeni w ruchu BLM bronią prześladowanych w USA Murzynów oraz indyków będących jak wiadomo masowymi ofiarami Święta Dziękczynienia.
Bambinizm dotknął niewątpliwie polskie parlamentarzystki, które domagają się zakazu transportowania turystów z polany Palenica do polany Włosienica bryczkami oraz zastąpienia tych bryczek meleksami. Wydają się nie rozumieć, że wszystkie uratowane od rzekomo zbyt ciężkiej pracy koniki natychmiast trafią do rzeźni po czym zostaną zamienione na puszeczki z jedzonkiem dla ich ukochanych piesków i kotków. Obrońcy zwierząt będą te puszeczki z koniną podawać swoim pieskom i kotkom bez cienia wahania czy refleksji. Bambinizm to jednocześnie infantylizm ocen i wyuczona bezradność życiowa.
Szczytem bambinizmu było zachowanie członków lewackiej młodzieżówki którzy w liczbie 600 pozwolili jednemu bandycie wymordować około 70 osób na wyspie Utøya a potem w ramach protestu paradowali po ulicach Oslo machając białymi tulipanami.
Bambinizm szerzy się co gorsza wśród parlamentarzystów UE, którzy twierdzą, że zamykając kopalnię Turów wyratują lasy amazońskie od zniszczenia, lodowce od stopnienia, białe niedźwiedzie przed wyginięciem i ludzkość przed nowotworami.
Przeciwieństwem bambinizmu jest macgyveryzm. Ten neologizm pochodzi z serialu MacGyver, którego bohater potrafi we właściwy inteligentny sposób poradzić sobie w każdych okolicznościach.
Macgyveryzm cechował społeczeństwo polskie w czasie długich lat niewoli. Lat rozbiorów i przedzielonych krótkim okresem niepodległości lat okupacji niemieckiej i sowieckiej. Klasyczny przykład polskiego macgyverymu obserwowałam kiedyś z bliska. Otóż wybrałam się z koleżanką na próbną jazdę saabem należącym do znajomego mechanika samochodowego. Pojechałyśmy aż do Paryża- chodziło o to żeby „nabić” wystarczającą dla sprawdzenia samochodu liczbę kilometrów. Gdy wyjeżdżałyśmy z Paryża, na tak zwanym périphérique czyli bulwarze okrążającym miasto samochód stanął. Zepsuła się pompa wodna. Z najwyższym trudem udało nam się zjechać pod wiadukt. Mechanicy z pobliskiego warsztatu mieli dla nas złą wiadomość. Nie mają pompy wodnej do saaba na składzie, trzeba ją sprowadzić z Göteborga, a to potrwa tydzień. (Przy okazji pouczyli mnie, że to urządzenie nazywa się po francusku „pompe à eau” a nie jak błędnie mówiłam „pompe d’eau”).
Następnego dnia przyleciał do Paryża właściciel saaba z zapasową pompą wodną pod pachą i późną nocą, na ulicy, zabrał się do jej instalowania. Podjechał patrol policyjny. Policjanci upierali się, że tego podzespołu nie da się wymienić w prymitywnych warunkach, bez dostępu do kanału, ale zdecydowali się przyświecić nam reflektorem. Naprawa trwała niespełna pół godziny. Zdumieni i zachwyceni policjanci podskakiwali krzycząc: „Vive la Pologne”.
Wkroczenie do wolnego świata jako efekt uboczny przyniosło Polakom zanik macgyveryzmu i pojawienie się bambinizmu. Przestaliśmy być zaradni, samowystarczalni, niezależni a staliśmy się naiwni, nielogiczni i roszczeniowi. Uważamy że od opiekuńczego państwa należy nam się wszystko to o co nie chcemy zadbać sami. Izabela Brodacka