Najlepszy król Polski? Odpowiadają prof. Polit, prof. Polak, prof. Kornat oraz Jerzy Wolak

W czasach, gdy Polska była przedmurzem chrześcijaństwa, to królowie stawali na czele narodu, broniąc nie tylko granic, ale i wiary. Niezłomni wobec obcych potęg, wierni Bogu i Ojczyźnie – to oni budowali suwerenną, dumną Rzeczpospolitą. Który z nich był największy? Kto najlepiej uosabiał etos katolickiego monarchy, wiernego tradycji, narodowi i Bożemu porządkowi? Dziś szukamy króla, który nie tylko rządził, ale prowadził Polskę drogą chwały i prawdy. O „najlepszego króla Polski” portal PCh24.pl zapytał: profesorów Polita, Kornata i Polaka oraz Red. Naczelnego magazynu „Polonia Christiana” Jerzego Wolaka.
Prof. Jakub Polit
Najbardziej zasłużonym królem Polski był Jogaila, zwany u nas Władysławem. Jego fundamentalną zasługą – i to wobec wszystkich narodów, którymi władał – było przyjęcie chrześcijaństwa w obrządku łacińskim. Całkiem w XIV w. możliwe przyjęcie prawosławia skutkowałoby zniknięciem narodu litewskiego (byłby się zrutenizował) oraz sąsiadowaniem dziś Polski z dwustumilionową Rosją. Odrębność narodów białoruskiego i ukraińskiego powstała bowiem na skutek przeniesienia na ich teren przez katolicką Polskę elementów kultury zachodniej.
Jagiełło w ciągu długiego panowania (sukcesem było już jego utrzymanie zwłaszcza po śmierci żony-koregentki) zrealizował niemal wszystkie swe cele. Złamał potęgę Zakonu Niemieckiego. Nie skusił się blaskiem oferowanej przez husytów korony czeskiej, co skompromitowałoby go w Europie i zdegradowało argumenty moralne podnoszone (zręcznie) w propagandowym pojedynku z Zakonem. Utrzymywał w sumie niezłe stosunki ze swym szwagrem, cesarzem Zygmuntem Luksemburskim i miał jakiś udział w zaleczeniu przez tego monarchę wielkiej schizmy zachodniej. Znakomicie rozwinął potencjalnie bardzo trudną współpracę tak ze swą pierwszą żoną – samodzielnym władcą mającym w Polsce silniejszą pozycję niż on –i z wybitnym bratem stryjecznym, któremu oddał zarzadzanie Litwą. I Jadwiga, i Witold stali się dla króla oparciem, a całkiem łatwo mogli być wyjściem do katastrofy. Na wschodzie zręcznie, bez wojny, szachował potęgę moskiewską kontaktami z Nowogrodem, Pskowem a przede wszystkim Tatarami, podczas gdy jego syn Kazimierz dopuścił do pożarcia przez Moskwę niemal wszystkich państw na wschodnim pograniczu Litwy. Na niwie kultury też ma nieśmiertelne dokonania, odnowiwszy – niemal ufundowawszy na nowo – uniwersytet w Krakowie, choć po łacinie nie czytał i był miłośnikiem muzyki i sztuki raczej w duchu bizantyjskim. Owszem, odnośnie uniwersytetu zasługę dzieli z dorównującą mu, a może i przewyższającą w wielu dziedzinach żoną, która jednak jako osoba dorosła panowała bardzo krótko. Ten ostatni fakt ilustruje jednak dodatkową zaletę króla – umiejętność współpracy z wybitnymi indywidualnościami, często właśnie przez niego wynajdowanymi. Wreszcie – last but not least – był człowiekiem szczerze pobożnym i (przynajmniej po chrzcie) łagodnym. Przez 48 lat rządów w Polsce nie skazał na śmierć nikogo.
Prof. Marek Kornat
Zacznę w sposób może zaskakujący, chociaż to już ocenią czytający niniejszy wywód. Wszyscy trzej Bolesławowie, jeśli chodzi o dynastię piastowską, czyli Chrobry, Śmiały i Krzywousty (niekoronowany), byli na pewno jednostkami wybitnymi. Problem przy ich dogłębniejszej ocenie polega na tym, że nie wiemy o nich za wiele. Brzmi to banalnie, ale jest podstawowym mankamentem. Mamy bardzo mało źródeł do ich czasów, o czym powszechnie wiadomo. Najlepszym przykładem jest fakt, iż wiemy bardzo niewiele o tle konfliktu Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem i w wyroku śmierci, który król nieszczęśliwie wydał, przez co wyrządził sobie wielką szkodę. Ci trzej władcy, w mojej opinii, byli władcami wybitnymi jako jednostki, jednak to nie z ich grona wybrałbym najlepszego władcę Polski.
Kiedy wspominamy monarchów elekcyjnych, władcami wybitnymi byli Stefan Batory i Władysław IV. (Jeden i drugi nie zostawili niestety następcy. Batory nie miał potomka, Władysław czwarty utracił królewicza Jana Zygmunta).
Wielkim przywódcą był bez wątpienia Jan III Sobieski zwłaszcza w początkowych latach swojego królowania zwieńczonych fenomenalnym zwycięstwem pod Wiedniem. Miał jednak bardzo ciężkie końcowe lata panowania.
Przy takich ocenach, dla mnie kluczowym kryterium jest skala zmiany na lepsze jaka pod panowaniem danego monarchy się dokonuje. I tu widzę dwie równorzędne postaci, co do których mam głębokie przekonanie o ich wielkości. Są to Kazimierz Wielki i Kazimierz Jagiellończyk.
Jeśli chodzi o Kazimierza Wielkiego, to rzeczywiście mamy dość wszechstronne owoce jego panowania, ale również jeden minus, chociaż za niego król odpowiada w ograniczonym stopniu. Te walory, to jest przede wszystkim skonsolidowanie wewnętrzne świeżo odnowionego królestwa, oraz wielki awans Polski w stosunkach międzynarodowych. W czasach Kazimierza Wielkiego Polska znaczy wiele, wiele więcej niż wcześniej od załamania się państwa Bolesława Krzywoustego.
Kazimierz Wielki buduje gospodarkę. Inauguruje wschodni kierunek polskiej polityki zagranicznej inkorporując Ruś Halicką w 1340 roku. Nie dopuszcza do rozbioru kraju, na który się wówczas zanosiło, używając umiejętnie dyplomacji. Jako król troszczył się o siłę władzy królewskiej; bronił, tłumił bezwzględnie sprzeciw wobec siebie (vide konfederacja Maćka Borkowica w 1354), uważając, że silny rząd jest gwarancją powodzenia kraju.
A ten jeden, jedyny minus to jest niestety brak legalnie zrodzonego syna, no bo Kaśko słupski to był naturalny syn Kazimierza, ale zrodzony poza małżeństwem.
Kazimierz Jagiellończyk zaś to jest monarcha, który konsoliduje to wspólne wielkie państwo, jakim jest Polska związana jako Korona z Wielkim Księstwem Litewskim pod panowaniem jego ojca Władysława. To jest monarcha, który panuje bardzo długo i ma sukcesy. Jednym z nich jest odblokowanie dostępu Bałtyku, który przez lata był dla nas zajęty przez państwo Zakonu Krzyżackiego. Nasuwa się pytanie: czy udałoby się to jego następcom, którzy mieli coraz słabszą władzę? Czy zdobyliby się oni na to, aby podjąć walkę z Krzyżakami o tak wielką stawkę, jaką podjął Kazimierz Jagiellończyk w wojnie trzynastoletniej, zwieńczoną pierwszym pokojem toruńskim (1466).
Druga sprawa to jest w przypadku Kazimierza Jagiellończyka wielka idea polityki dynastycznej w Europie Środkowej, czyli osadzenie Jagiellończyków na tronach, przede wszystkim na tronie węgierskim. To dało podstawy polityki dynastycznej, która po śmierci króla nie była niestety kontynuowana. Załamała się pod Mohaczem w r. 1526. Ale to było bardzo doniosłe i mocarstwowe przedsięwzięcie. W zasadzie można śmiało powiedzieć, że Kazimierz Jagiellończyk to monarcha, który wyprowadził Polskę do rangi mocarstwa w Europie.
I tak oto dla mnie najlepszymi władcami Polski są ex aequo Kazimierz Wielki i Kazimierz Jagiellończyk.
Prof. Wojciech Polak
W historii Polski mamy tylko dwóch królów, którzy dosłużyli się przydomka Wielki. Są to Bolesław Chrobry, inaczej Wielki, i Kazimierz Wielki.
Bolesław Chrobry był królem, który dzięki swoim śmiałym posunięciom, dzięki swojej dumie, poczuciu niezależności potrafił ocalić Polskę przed losami Czech, które w tym czasie, gdy on odnosił sukcesy nad Niemcami, oddawały się im w lenno, stawały się krajem Rzeszy Niemieckiej. Chrobry o czymś takim nie chciał słyszeć i zawsze występował jako suwerenny monarcha.
Chrobry był butnym i dumnym władcą, który zdawał sobie sprawę z potęgi swojego księstwa. A gdy poprzez różne czynniki uniemożliwiono mu koronację królewską, to nie pytając się nikogo o zgodę, ani papieża, ani cesarza, koronował się w 1025 roku. I nikt już tego faktu, że Polska jest Królestwem, czyli jest w tej pierwszej lidze państw europejskich już w przyszłości nie podważał.
Wielkość Kazimierza Wielkiego polegała z kolei na czymś innym. Polska świeżo zjednoczona w dużym stopniu za sprawą jego ojca – Władysława Łokietka potrzebowała umocnienia i rozbudowy i to właśnie zapewnił jej Kazimierz, co oddaje przysłowie, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną.
Kazimierz Wielki zdawał sobie sprawę, że rekuperacja, odzyskanie tego, co Polska straciła na Zachodzie jest niemożliwe, że Śląsk czy Pomorze muszą jeszcze trochę zaczekać, żeby wrócić do Polski. Zaczął więc wielką politykę wschodnią, przyłączenie Rosji Halicki w części Podola, Wołynia.
To były posunięcia, które nie miały charakteru przejściowego, tylko miały charakter trwały. Polska zwiększyła swoją siłę, potencjał. Potencjał równocześnie ruszyła w kierunku wschodnim, gdzie jak się okazało były olbrzymie możliwości.
Tak więc tych dwóch królów z pewnością zasługuje na przystanek Wielki.
Jerzy Wolak
Najlepszym polskim królem była Jadwiga Andegaweńska (1374-1399), córka Ludwika Węgierskiego. Powszechnie nazywa się ją królową, ale to niewłaściwe określenie, oznaczające żonę króla, czyli osobę o drugorzędnym znaczeniu politycznym, nierzadko pozostającą w cieniu swego królewskiego małżonka. Tymczasem Jadwiga została ukoronowana na króla Polski (in regem Poloniae coronata) i była jej faktycznym władcą – panią przyrodzoną (domina naturalis), czyli dziedziczką królestwa i założycielką przyszłej dynastii. Po koronacji Jagiełły państwem rządziło zgodnie dwóch królów o przenikających się wzajemnie kompetencjach – i w tym układzie to raczej Władysław pozostawał w cieniu swej królewskiej małżonki przewyższającej go dostojeństwem, cnotą i autorytetem.
Dobrego władcę oceniamy po tym, co po sobie zostawił. Owoce krótkiego panowania młodej Andegawenki okazały się trwalsze i bardziej długofalowe od znacznie niekiedy spektakularniejszych doraźnie poczynań innych naszych królów.
To wszak ofiara dwunastoletniej Jadzi (która w dzisiejszych czasach chodziłaby do piątej lub szóstej klasy szkoły podstawowej) wprowadziła Polskę na drogę mocarstwowości. Śmiało można sądzić, że bez zgody tej wykształconej i dystyngowanej panienki z dworu, który słynął z wykwintu na całą ówczesną Europę, na mariaż z pogańskim niedźwiedziem ze żmudzkiej puszczy nie byłoby dzisiejszej Polski.
Przesada? Żadną miarą! Nasza dzisiejsza tożsamość wywodzi się z Rzeczypospolitej Obojga Narodów, której by nie było, gdyby nie wcześniejsze dokonania Jagiellonów, którzy nigdy nie zasiedliby na krakowskim tronie, gdyby nie Jadwiga. A bez nich odrodzone niedawno piastowskie królestwo bardzo łatwo mogłoby nie wytrzymać ciśnienia strefy zgniotu krzyżacko-cesarsko-moskiewsko-osmańskiego, i koniec wieku XV mógł ujrzeć realny finis Poloniae. Co niedługo później stało się faktycznym udziałem ojczyzny Jadwigi, którą opuściła ona na rzecz Polski.
oprac. Tomasz Kolanek
=======================
mail, RW:
W jednym tekście trzech uczonych mężów roi się od błędów.
Władysław Jagiełło był Rusinem, po matce księżniczce twerskiej.
Był ochrzczony w Prawosławiu, skąd inaczej ceniłby wschodnią sztukę
religijną (katedra na Wawelu, Sandomierz, kaplica Św. Trójcy w Lublinie).
Chrzest łaciński przyjął pro forma. Taki podwójny chrzest był praktykowany i później.
Kazimierz IV (Kaźko słupski, nie Kaśko) był synem Bogusława V i Elżbiety
Kazimierzówny, córki Kazimierza Wielkiego. A więc legalnym wnukiem, a
nie nieprawym synem króla Polski.
Mówiło się Ruś Halicka, nie Rosja Halicka.
Nie wchodzę w upodobania autorów. Każdy ma prawo mieć swoje.
Dobrze, że na wzajem się znoszą.