Mesyna (1908) – jej mieszkańcy lubowali się w bluźnierstwach i rozpuście. 28 grudnia 1908 r. miasta Messyna i Regio di Calabria dotknięte zostały największą katastrofa sejsmiczną, jaka zanotowano do tej pory w Europie. Wstrząsy wywołały tsunami, a 15-metrowa fala, która uderzyła przed świtem, porwała co trzeciego z jej mieszkańców. Woda zniszczyła zapasy żywności, a wszystkie drogi dojazdowe zostały zasypane, pojawiło sie kolejne zagrożenie, wobec którego miasta są zupełnie bezradne – głód. Zanim nadeszła pomoc z zewnątrz, ludzie walczyli o resztki żywności, słabsi ginęli lub umierali z wycięczenia. Łączny bilans kataklizmu (wg informacji dostępnych obecnie) przekroczył 80 tys. ofiar śmiertelnych. Messyna nigdy nie odzyskała dawnej świetności, przez wiele lat Włosi nazywali ją Martwym Miastem.
Oto co pisał na ten temat prawosławny pisarz Siergiej Aleksandrowicz Nilus:
(…) Dwieście tysięcy ofiar katastrofy w Messynie wciąż jeszcze powraca jak blade, przerażające widmo. Czy jednak nauczyły nas one czegoś tutaj, w ojczyźnie? Kompletnie niczego, nie licząc wyścigów egoizmu i próżnej chwały u organizatorów balów, koncertów i wszelkich, rzekomo charytatywnych zabaw dla tych, którzy ucierpieli … „Ciężko podliczyć, – jak piszą z Rzymu do gazety „Новое Время” – ile kosztowała Włochy katastrofalna noc 28 grudnia. Zginęło ponad dwieście tysięcy ludzi, i przynajmniej około stu tysięcy z pozostałych przy życiu należy uważać za inwalidów, niezdolnych w przyszłości do pracy … Straty finansowe w sektorze prywatnym i państwowym należy liczyć w miliardach … Włochy w jedną noc poniosły takie straty w ludziach i w ekonomice, które daleko przewyższyły straty Rosji w jej ostatniej wojnie … Nic więc dziwnego, że w kraju panuje nastrój przygnębienia, chociaż na zewnątrz wszędzie widać poświęcenie … Władze już od kilku dni zaprzestały poszukiwań, przekopywania ziemi, uważając je za bezsensowne. A jednocześnie codziennie odnajdują ludzi, którzy przeżyli, nawet po upływie trzech tygodni po katastrofie. Ci, którzy ocaleli, należą do niebogatych rodzin, które mieszkały na niższych piętrach, służących jako pomieszczenia handlowe, a które jednocześnie często spełniały rolę pomieszczeń mieszkalnych … Większość ludzi, którzy się uratowali, a którzy przebywają w Neapolu i w Rzymie, należy właśnie do biedoty z Messyny i Reggio; nie ma wśród nich ludzi bogatych i przedstawicieli klasy średniej … Jakże straszne sceny ogólnego obłędu musieli oglądać ci, którzy przybyli tutaj z pomocą! Nigdy nawet najbardziej żywa wyobraźnia nie mogłaby oddać tego, jak wyglądała wtedy rzeczywistość. Jest to coś nie do opisania.” № 11794, „5/18 stycznia”.
Niejaki Wincenty Cuado, redaktor gazety „Gwiazda Messyny”, zwrócił się do redakcji “Coniere cTItalia” z listem następującej treści:
„M. G. Proszę opublikować w Waszej gazecie informację o następującym wydarzeniu. Od pewnego czasu Messyna znajdowała się w rękach odstępców od Boga i to właśnie oni w niedzielę, poprzedzającą straszną katastrofę, zwołali zebranie, na którym podjęto postanowienie o zdecydowanie antyreligijnym porządku dnia. Nie chcę wyciągać jakiegokolwiek wniosku z tego wydarzenia, jednak uważam, że powinniśmy zwrócić uwagę na jedną zbieżność; otóż gazeta “Ilphone”, która ukazywała się w Messynie i wyróżniała się swoim mocno anty-religijnym (anty-chrześcijańskim – uw. Tłum.) stanowiskiem, opublikowała w swoim Bożonarodzeniowym numerze plugawą parodię „modlitwy do Dziecięcia-Jezus” , w której, między innymi, znajdował się taki oto ohydny ustęp:
„O, mój miły chłopczyku, Prawdziwy człowieku, prawdziwy Boże! Z powodu miłości do Twojego Krzyża, Odpowiedz na nasz głos: Jeśli Ty, rzeczywiście, nie jesteś mitem. To zgnieć nas wszystkich trzęsieniem ziemi!”
Pouczające jest teraz przypomnienie tych wersów. Innych wyjaśnień podawał nie będę. Oddany Wam redaktor Wincenty Cuado, redaktor „Messyńskiej Gwiazdy”
Włoskie gazety zauważają również i inny „dziwny zbieg okoliczności”:
„W noc przed Bożym Narodzeniem, w czasie uroczystego nabożeństwa, po ulicach Messyny szła procesja religijna, która była zwykle organizowana o północy 24 grudnia w miastach południowych Włoch. Na czele procesji niesiono wyobrażenie Dzieciątka-Jezusa (Bambino), za którym szły dzieci z pochodniami w białych ubraniach. Nagle, właśnie w tym czasie, gdy procesja przechodziła obok jednego z licznych klubów Messyny, przez drzwi jednego z nich wyskoczyła wataha przegranych hazardzistów. Prawdopodobnie pijani, wyrwali obraz Boskiego Niemowlęcia z rąk tych, którzy Je nieśli, rzucili na ziemię i podeptali. Uczestnicy procesji rozbiegli się w przerażeniu … Ledwie minęły święta, a niesłychane trzęsienie ziemi nie zostawiło kamienia na kamieniu …” Takie wieści docierają do nas z Włoch. Czyż nie tą samą drogą, co i ten kraj gorącego słońca, dojrzewających pomarańczy i cytryn, poszła nasza Święta Ruś? …
Oto, co pisze do naszych starców pewien biskup Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej: „ .. Życzę pokoju duszy i radości w Bogu, tej radości, której nikt nie jest w stanie odebrać w czasie nieszczęścia. Sercem czuję, że nadchodzą dni niedoli. Również sumienie daje świadectwo, że nie zasłużyliśmy na Boże miłosierdzie. Chwieją się nawet filary Cerkwi – to cóż można powiedzieć o nas, grzesznych? Módlcie się gorliwiej do Niebiańskiego Zwierzchnika Cerkwi, aby umocnił Swoją Cerkiew na kamieniu wiary, ponieważ jeśli fundament wiary zostanie usunięty, to czegóż, my, grzeszni możemy oczekiwać? … Wchodzę w nowy rok z wielkim strachem, a my śpimy” … Są to słowa biskupa. …
List otwarty starego i prostego katolika, do polskich Biskupów.
28.07.23. Roman Dorna
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu naszemu, Panie, pośpiesz ku ratunkowi naszemu.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu,
jak była na początku,
teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Boże, nasz Ojcze ! Jesteśmy jak owce bez pasterza. Sytuacja jest bardzo poważna. To, co oglądamy i słyszymy wokół nas, to jest już nie maskowana walka z Twoim Kościołem, z Twoim nauczaniem, z Twoim ludem. Coraz wyraźniej do głosu dochodzą fałszerze wiary. Już w dawnych latach, gdy państwami władali królowie, każda próba fałszowania monet królewskich była przez władcę surowo karana śmiercią. Puszczanie w obieg fałszywych pieniędzy groziło katastrofą państwa
Fałszowanie wiary – to czyn bez porównania groźniejszy, bo może sprowadzić śmierć wieczną, a nie tylko ścięcie głowy, dla tego, kto by może w swej słabości uwierzył w jakąś inną ewangelię, jakiegoś bożka.
Oficjalnie cały ich “podstawowy” zestaw pokazano nam bez żenady w Asyżu w roku 1986, „zapominając”, że jest tylko Jeden Bóg, a współcześnie na Pachamamie w Watykanie kończąc. Ale nie ma innej Ewangelii, są tylko jej fałszerze, i nie ma w nikim innym zbawienia – poza Jezusem Chrystusem. Trwa walka ze wszystkim, co w jakikolwiek sposób jest jeszcze zanikającym, niszczonym obrazem 2000-letniej naszej katolickiej wiary i Tradycji. Trwa zacięty atak na Mszę św. w klasycznym rycie rzymskim, tzw. trydencką. Wilki w owczych skórach, przed którymi ostrzegał nas Jezus Chrystus, dostały się do wnętrza Kościoła i są na najwyższych stanowiskach hierarchii, i chcą nam wmówić, że prawdziwy współczesny Kościół Chrystusowy rozpoczął się od II Soboru Watykańskiego. I owoców tej rewolucji uczą.
Nie ! SW II, to był długo przygotowywany mocny początek fałszowania i upadku wiary, a jakie to dzisiaj przynosi owoce, widzimy. A kara dla fałszerzy wiary? Módlmy się za nich, o ich nawrócenie, a wymiar kary zostawmy Królowi Chrystusowi, który będzie sądził żywych i umarłych, bo kto więcej otrzymał, od tego więcej będzie wymagane. Szukanie ratunku u biskupa Rzymu, Papieża Franciszka ? – jest naiwnością. Bo to On, uległy komuś, rządzi twardą ręką – i miłości w tym nie widać – nie odpowiada nawet na oficjalne listy i zapytania swoich kardynałów. Synodalność ? To ostatni akt niszczenia resztek wiary nowego Kościoła i fundament pod nową światową świątynię jakiejś Pachamamy, czy Artemidy…Kościół mamy już podmieniony.
Dla zapewnienia skuteczności działania tejże synodalności, oczywiście jest ona dla wszystkich, ale nie dla katolików, czyli wiernych Tradycji. Każdy z nas, świecki czy duchowny, wierzący czy ateista, prosty ksiądz, biskup czy papież – staniemy kiedyś przed Bogiem i usłyszymy wyrok za to cośmy robili, albo nie robili dla niszczenia, albo dla obrony wiary i Kościoła… może już jutro… Ja lękam się tej chwili…
Mam 71 lat, żadnych studiów, prosty rozum i coraz więcej wątpliwości, czy to jeszcze Kościół Chrystusowy, jeżeli coraz liczniejsze grono hierarchów, zamiast wierności Ewangelii, decyduje się na swoje własne rozważania: np.
– czy można błogosławić tzw. związki jednopłciowe ?
– czy aborcjonistom i „sympatykom” tych zabójstw można udzielać Komunii Świętej ?
– czy Kościół powinien milczeć w sprawie ideologii gender ?
– czy można wyświęcać kobiety ?
– czy “akt seksualny” między osobami tej samej płci to nadal grzech ciężki ?
– czy można niszczyć Tradycję, jeżeli z Pismem Świętym ściśle się ona łączy i uzupełnia ?
– czy można zamykać kościoły, gdy podobno panuje jakaś ostrzejsza grypa ?
– czy parom w nowych związkach “partnerskich” można udzielać Komunii Świętej ?
Wszystko można słuchając poleceń świata, zamiast świat nauczać – jeżeli Paweł VI sprzedał na aukcji tiarę papieską i w swej „pokorze” zrezygnował z władzy, chyba na rzecz ONZ. Dla mnie to szyderstwo z Boga i Jego prawa – dla zachcianek i wyuzdania człowieka.
Fałszowanie wiary trwa. Przed młodymi ludźmi ŚDM w Lizbonie. Idealna okazja dla władcy tego świata i jego sług, żeby wyciągnąć łapy w ich kierunku. Ale przecież czuwa nad nimi nasz Kościół, biskupi, papież, są bezpieczni (?).
Okazuje się, że główny cel Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie, to budowanie powszechnego braterstwa; nieważne, czy ktoś wierzy i w jakiego boga.
Bp Aguilar mówi: “W Lizbonie nie chcemy nawracać młodych ludzi do Chrystusa, albo do Kościoła katolickiego, czy coś w tym rodzaju”… (naprawdę ? !), a podstawą do tego braterstwa, ma być poznanie wszystkich punktów jakiegoś „zrównoważonego rozwoju”, zawartych w tzw. Agendzie 2030 powstałej przy ONZ, a mającej doprowadzić młodych i cały świat, do czegoś w rodzaju pełnej szczęśliwości w roku 2030. Takie masońsko – ONZ – owskie niebo.
Przypomnę, że w grudniu roku 2021, przed głównym gmachem ONZ w Nowym Jorku, został postawiony wielki pomnik, który przypomina “bestię” końca czasów, opisaną przez św. Jana w Apokalipsie. ONZ napisał nowy dekalog i nasz Kościół, będzie nim karmił (truł !) młode pokolenie świata.
Nasi biskupi milczą, my milczymy, obudźmy się ! Larum grają ! Bogurodzico Dziewico – poprowadź !
Oto inny fragment wypowiedzi Koordynatora Generalnego ŚDM, biskupa (już kardynała) Lizbony, Americo Aguilara:
„Propozycja, jaką składamy, jest propozycją Papieża Franciszka. Jak mówi nam w swoim liście św. Piotr, Kościół proponuje, niczego nie narzuca, a naszą propozycją jest Chrystus Żywy i do tego spotkania jest potrzebne, abyśmy byli zrównoważeni we wszystkich kwestiach, w odniesieniu do wszystkiego”.
Proszę ?!, że co ?! Tego nie da się czytać, a cóż dopiero zrozumieć. Papieżu Franciszku, dokąd prowadzisz tych młodych ludzi i cały Kościół ? Kim Ty jesteś ? Komu służysz ?
Czy to znaczy, że ja do tej pory spotykałem Chrystusa martwego, bo nie była i nadal nie jest mi potrzebna bezbożna ONZ-owska Agenda 2030? Jest w niej wszystko, poza Jezusem i Jego nauką ! Są cytaty Dalajlamy i Grety Thunberg…
Agenda ma 17 bardzo różnych punktów, które omawiają 5 działów: ludzi, planetę, dobrobyt, pokój i partnerstwo. Nowy masoński dekalog.
Są tam drzewa i cała przyroda, czysta woda i powietrze, jakaś prawdziwa wolność i pełny dobrobyt, jakaś ekologia integralna i jakaś przyjaźń społeczna, edukacja, zdrowa energia (co za bełkot), a dalej robi się jeszcze „ciekawiej”: równość płci, jakaś płeć społeczna i kulturowa tożsamość płci, antykoncepcja, LGBTQ+++, no i oczywiście rzecz podstawowa w przygotowaniu młodego katolika do spotkania z żywym Chrystusem – zapewnienie bezpiecznego i bezwarunkowego dostępu do tzw. zdrowia reprodukcyjnego w planowaniu rodziny.
Co to znaczy, pytasz młody człowieku, bo wybierasz się do Lizbony ? Najlepiej zrobisz, jeżeli tam nie pojedziesz. To Woodstock w polewie neo – katolickiej.
Tłumacząc z języka masońsko-lewackiego, bo to język ONZ, ten ostatni na liście „dobrostan” – dla Twojej pełnej szczęśliwości i spotkania żywego Chrystusa, to zapewnienie Ci prawa bezwarunkowego (na żądanie) i bezpiecznego zabijania dzieci nienarodzonych…
Ja, stary już i prosty człowiek, proszę elity duchowne Kościoła, Was – biskupów, wytłumaczcie mi to, bo JA TEGO NIE ROZUMIEM ! To się nie mieści w mojej głowie !
(Pkt 3.7 i pkt 5.6 Agendy 2030).
Rzecz absolutnie szokująca ! Młodzi ludzie, mają się spotkać razem, ale nie po to, żeby głosić Jedynego Zbawcę i Jego naukę, wielbić Boga, wzmacniać wiarę, uczyć się żyć w prawdzie i wspierać wzajemnie w modlitwie, ale m.inn. domagać się zdrowej, bezpiecznej aborcji i in vitro ???!!!
Co za diaboliczny pomysł !
Bo chce tego bestia ONZ i Kościół to wspiera ?! I to wszystko pod opieką swoich kapłanów, biskupów i papieża ? Nie znalazł się żaden polski wierzący biskup, który by zaprotestował ? Non possumuss ! Bluźnierstwo i kpina z Boga ! Infiltracja Kościoła jest przeogromna. Gdzie jest autorytet Kościoła, jeżeli dzieją się takie rzeczy, a nie widać konkretnej próby oporu, naprawy tej sytuacji ? Naprawdę chcecie oszukać Boga, udając, że nic nie widzicie i nic nie słyszycie ?
Nie bądźcie zaskoczeni, jeśli Bóg upomni się o tych młodych ludzi i pokaże swój gniew. Bo to Wy – biskupi, ponosicie za to winę. Fałszujecie naszą wiarę w Jezusa Chrystusa. Kara nadejdzie ! Wybieracie profity – Wasze mitry, laski pasterskie i pałace zamiast życia i śmierci w prawdzie dla Boga i głoszenia Jego nauki ? Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Wszyscy mamy wolną wolę. Dał ją Bóg, nie ONZ. Sędzią też będzie Bóg, nie Papież, nie ONZ ! Niewątpliwie, Papieża dał nam (dopuścił) Bóg, bardzo modernistycznego.
Na zakończenie przypomnę Wam, biskupi, krótko dwa wydarzenia.
Mesyna, Włochy, rok 1908. Tam też bardzo drwili z Boga… Otrzymali straszną karę.
Lizbono, Lizbono, ratuj się z tego przewrotnego pokolenia.
Św. Faustyna, z woli Pana naszego Jezusa Chrystusa i pod opieką Anioła, została zabrana do piekła, aby poznała tam niewyobrażalne i wieczne męki potępionych. Piekło jest.
I nie ma żadnego znaczenia, że niektórzy z Was już głoszą, że go nie ma, albo jest puste.
Św Faustyna napisała, że była strasznie przerażona obecnością tam wielkiej liczby dusz konsekrowanych które widziała, i to najwyższych dostojników Kościoła…
Sprawa jest bardzo poważna. Te wspomniane i wiele innych faktów z Agendy, to bluźniercze kpiny z Boga. Domagam się, aby podczas ŚDM w Lizbonie, Kościół, Waszym biskupi działaniem i Waszymi ustami, głośno i wyraźnie odciął się od tych punktów tego masońskiego dekalogu, które doprowadzają do niszczenia człowieka stworzonego przez Boga w Trójcy Świętej Jedynego na Jego wzór i podobieństwo, zabijając jego miłość i wrodzone prawo naturalne dane mu od Stwórcy. Nikt, żaden biskup, żaden papież, nie ma takiego prawa, aby odwieczny Dekalog i miłość Boga zamieniać na jakiekolwiek agendy i złote cielce. Jeżeli tak się nie stanie, będziecie mieli na sumieniu wykolejenie wiary kolejnych pokoleń młodych ludzi, prowadząc ich być może do piekła i śmierć następnych milionów mordowanych dzieci nienarodzonych, oraz dalszy rozkwit wszystkich szatańskich dewiacji, o których ze strachu milczycie.
Bóg ma swoje sądy i swoje kary.
A ja będę wtedy szukał teologów-prawników i prosił, żeby przygotowali akt oskarżenia Was przed Sądami kościelnymi o drwiny z Boga, fałszowanie naszej wiary i współudział w zabijaniu nienarodzonych. Z nadzieją, że chociaż część z Was zdąży się nawrócić. Amen.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus !
Maryjo, Matko Kościoła, módl się za nami.
Św. Józefie, obrońco Kościoła, módl się za nami.
Św. Michale Archaniele, broń nas w walce…
Św Piusie X, módl się za nami.
Roman Dorna, w dniu św. Marty, Marii i Łazarza z Betanii
===============================
============================================
mail:
Prawdzic
Przed kilkoma laty zaproponowałem grupie znajomych zawiązanie Krucjaty Różańcowej o wygnanie sZATANA z watykana i jEGO legatów z piskopatów. Modlitwę podjęło kilka osób. Kilka osób zerwało ze mną kontakty. Dziś zaś składam inną propozycję, ażeby po 10.000 mężczyzn (z każdego kraju) udać się z kijami bejsbolowymi do Rzymu i przegnać z watykana szajkę uzurpatorów okupującą stolicę św. Piotra. Składam ją bez nadziei na zrozumienie. Nie jestem pewien, czy ta propozycja ukaże się w internetowych mediach.
+++ Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko…
Trzęsienie ziemi w Mesynie i tsunami, które nastąpiło po nim, w dniu 28 grudnia 1908 roku zmiotły z powierzchni ziemi niemal całe miasto. Jednym z ocalałych budynków był XII-wieczny kościół Santissima Annunziata dei Catalani.
Trzęsienie ziemi z 1908 roku największe spustoszenie uczyniło w leżącej na Sycylii Mesynie oraz w mieście Reggio di Calabria, które położone jest w kontynentalnej części Włoch. Ucierpiały także inne miejscowości, a po części cała południowa część państwa. Epicentrum znajdowało się w Cieśninie Mesyńskiej, która oddziela Sycylię od kontynentu.
W wyniku kataklizmu zginęło około 100 tysięcy osób. Było to najbardziej niszczycielskie trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek nawiedziło Europę.
Trzęsienie ziemi w Mesynie i Reggio di Calabria
Aktywność sejsmiczną w południowej części Włoch odnotowano już na początku listopada 1908 roku. 10 grudnia trzęsienie ziemi o sile 4 stopni w skali Richtera uszkodziło kilka budynków w Novara di Sicilia i Montalbano Elicona w prowincji Mesyna. W sumie, w okresie od grudnia 1908 roku do marca 1909 roku miało miejsce ponad 290 wstrząsów.
Najbardziej niszczycielskim trzęsieniem okazało się to, które nastąpiło rano, 28 grudnia 1908 roku w Cieśninie Mesyńskiej. Wszystko zaczęło się o godzinie 5:20:27, a więc w czasie, kiedy większość ludzi przebywała w swoich domach. Choć trzęsienie trwało zaledwie 37 sekund, obróciło w gruzy dwie miejscowości. Wywołane przez trzęsienie ziemi (lub przez podmorskie osuwisko) tsunami, które nastąpiło chwilę później, dopełniło dzieła zniszczenia. Trzęsienie ziemi miało siłę 7,1 w skali Richtera. Jego epicentrum znajdowało się w Cieśninie Mesyńskiej, w północnym obszarze Morza Jońskiego, w pobliżu najwęższego odcinka Cieśniny. Wstrząsy odczuwano na terenie liczącym 4,3 tysięcy kilometrów kwadratowych.
Dziesięć minut po trzęsieniu ziemi morze po obu stronach Cieśniny Mesyńskiej nagle się cofnęło. Po chwili dwunastometrowe fale uderzyły o wybrzeże. Mieszkańcy Mesyny twierdzą do dziś, że fala uderzeniowa była tak potężna, że stojący na nabrzeżu pomnik Neptuna został przesunięty o kilka metrów i odwrócony o 180 stopni w taki sposób, że obecnie stoi zwrócony twarzą do morza. Po pierwszej fali nastąpiła jeszcze druga i trzecia. Cumujące z portach statki zostały porwane, a wszyscy znajdujący się na nabrzeżu ponieśli śmierć. Fala tsunami wyrządziła szkody aż na Malcie.
Piekło Dantego było niczym
„Piekło Dantego to nic w porównaniu z tym, co zobaczyliśmy. Mesyna jest dziś miastem śmierci” – pisał 1 stycznia 1909 roku jeden z włoskich dziennikarzy, który dotarł do zrujnowanego miasta.
91 procent budynków w Mesynie zostało zrujnowanych lub trwale uszkodzonych. Średniowieczny zabytkowy kościół Santissima Annunziata dei Catalani cudem przetrwał katastrofę, choć i on ucierpiał, tracąc m.in. swoje barokowe zdobienia. Linia brzegowa Mesyny została nieodwracalnie zmieniona, ponieważ duże części wybrzeża zapadły się do morza. Podobne ogromne zniszczenia miały miejsce w Reggio di Calabria.
W samej Mesynie zginęło około 75 tysięcy ludzi (czyli połowa [!] wszystkich mieszkańców), a w leżącej po drugiej stronie Cieśniny Mesyńskiej Reggio di Calabri – 25 tysięcy. Tak ogromna liczba ofiar była związana z tym, że większość osób znajdowała się wówczas w domach, we własnych łóżkach. W chwili trzęsienia ziemi ludzie ci zostali pogrzebani pod walącymi się murami swoich domów.
Ocaleni z kataklizmu ludzie wspominali później, że podczas trwającego 37 sekund wstrząsu nastąpiły trzy oddzielne ruchy ziemi: pierwszy wstrząs poruszył ziemię do tyłu i do przodu, drugi pchnął gwałtownie w górę, a trzeci poruszał się ruchem okrężnym”. Dźwięk, jaki towarzyszył trzęsieniu był przerażający, przypominał niektórym „tysiące rozpalonych do czerwoności żelazek syczących w wodzie” lub jadący szybko pociąg w tunelu.
Szpitale w regionie zostały zupełnie zniszczone lub poważnie uszkodzone. Ponadto zginęło wielu lekarzy i pielęgniarki. Śmierć ponieśli lokali politycy, żołnierze, policjanci, więc na ratunek trzeba było czekać – odpowiednie służby musiały przybyć z innych miejscowości, co także nie było łatwe, gdyż uszkodzone zostały drogi i tory kolejowe. Tragedii Mesyny dopełniło zrujnowanie miejscowego więzienia, skąd uciekło wielu więźniów. Dochodziło do przetrząsania zrujnowanych budynków, szabrownictwa, a nawet gwałtów i okradania zwłok. Do Mesyny skierowane zostało wojsko, które miało opanować sytuację. Na ratunek dotkniętym tragedią miastom ruszyli marynarze z okrętów wojennych pod włoską, brytyjską, francuską, amerykańską i rosyjską banderą. Okręty i statki zabierały na pokład rannych i bezdomnych, dostarczały do miasta żywność i medykamenty. Dwa dni po trzęsieniu ziemi do Mesyny przybył król Wiktor Emanuel III wraz z żoną.
Poszukiwanie zaginionych trwało wiele tygodni. Przez kilka kolejnych dni po trzęsieniu ziemi spod gruzów wyciągano wciąż żywych ludzi.
Wkrótce rozpoczęto odbudowę miasta. Zabytkowo zabudowa została bezpowrotnie utracona. Zmieniono układ miasta, poszerzono ulice, a domy zaprojektowano tak, aby były bardziej odporne na trzęsienia ziemi. Kilka budowli przetrwało katastrofę. Były to m.in.: średniowieczny kościół Santissima Annunziata dei Catalani, gotycki kościół Santa Maria Alemanna, bizantyński kościół San Tommaso Apostolo il Vecchio, latarnia morska San Ranieri i fontanna Neptuna proejktu Giovanniego Montorsoliego.
W następstwie trzęsienia ziemi wielu bezdomnych mieszkańców Mesyny i okolic zostało przesiedlonych do różnych części Sycylii i innych regionów kontynentalnych Włoch. Wielu mesyńczyków wyjechało wówczas także do Stanów Zjednoczonych.
Miasto nie miało szczęścia. Wiele budynków odbudowanych czy wzniesionych po trzęsieniu ziemi z 1908 roku zostało zniszczonych podczas bombardowań w czasie II wojny światowej. Mesyna bywa nazywana „miastem bez pamięci”, lecz nawet pomimo tych strat wciąż dostrzec można w niej szczątki dawnej świetności.