Zawsze Wierni nr 5/2025 (240) czyli: https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3394
ks. Dominique Bourmaud FSSPX
Dominikanin w czasach kryzysu
Urodzony w południowej Francji o. Roger-Thomas Calmel OP (1914–1975) był jednym z czołowych francuskich intelektualistów w epoce neomodernistycznej, zwłaszcza po rewolucji soborowej. Pochodził z rolniczej rodziny z Langwedocji i wiele z cnót, którymi jaśniał, wpojonych mu zostało przez ojca, który powtarzał: „Pracuj, módl się, zawsze bardzo kochaj najuboższych i pokornych. Cieszę się ze spokoju, jaki okazujesz w pracy. Tego właśnie potrzebujesz. Wiem to z doświadczenia: [najważniejsze są] spokój, cierpliwość, wytrwałość, stanowczość i całkowite zaufanie do Boga”.
Ma 17 lat i znajduje się w niższym seminarium duchownym. Czyta książkę dotyczącą duchowości i traktuje życie poważnie. „Jeśli Augustyn mógł to osiągnąć, czemu nie miałby tego osiągnąć Calmel? Będzie to trudne, ale czy nie moglibyśmy tego dokonać – wspólnie z Jezusem?”. Słowa te świadczą o wielkiej dojrzałości, pokazującej, że całe życie jednostki zależy od kilku „tak” i „nie” wypowiedzianych w wieku 15 lat.
Krótka biografia
To powoli dojrzewające powołanie, które normalnym biegiem rzeczy powinno doprowadzić go w szeregi duchowieństwa diecezjalnego, obiera nagle nieoczekiwany kierunek. W 1936 r. puka on do drzwi klasztoru dominikańskiego w Tuluzie, a pięć lat później otrzymuje w Tulonie święcenia kapłańskie. To właśnie wówczas spotyka po raz pierwszy dominikanki nauczające z Saint-Pré, które miały odegrać ważną rolę w jego życiu apostolskim. Później, podczas krótkiego pobytu w Hiszpanii (1956–1957), napisze o tej zmianie drogi powołania:
Jestem pewien, że moje nagłe wstąpienie do Zakonu [Kaznodziejskiego] pod koniec lata roku 1936 było owocem męczeństwa jakiegoś nieznanego hiszpańskiego dominikanina, zamęczonego przez „czerwonych” latem 1936.
W tym samym czasie o. Roger-Thomas z przerażeniem obserwował dezercję wybitnych francuskich intelektualistów takich jak Mounier, Bernanos czy Maritain, którzy krytykowali katolickie powstanie przeciwko prokomunistycznemu rządowi hiszpańskiemu. Już wówczas uświadamiał sobie katastrofalny wpływ propagandy modernistycznej, zwłaszcza idei jezuity Pierre’a Teilharda de Chardina, na zgromadzenia zakonne. Był bezpośrednim świadkiem odstępstwa struktur Zakonu Kaznodziejskiego, w tym wydawnictwa Cerf z jego periodykiem „Scholasticate”, którego redaktor naczelny o. Marie-Dominique Chenu wywarł zasadniczy wpływ na poglądy o. Yves’a Congara oraz o. Edwarda Schillebeeckxa. Zaszokowany był zwłaszcza postawą wybitnych tomistów i ubolewał, że choć stali oni wyraźnie po stronie prawdy, byli zbyt nieśmiali, aby otwarcie potępić błąd. Nie byli też w stanie skutecznie przeciwstawiać się propagandzie teilhardiańskiej, ponieważ nie doceniali zwodniczego charakteru współczesnych mitów.
Z powodu nawracających problemów zdrowotnych, przede wszystkim jednak ze względu na swą niechęć do wszelkich nowinek liturgicznych i doktrynalnych, o. Calmel przenoszony był wielokrotnie do różnych klasztorów w południowej Francji: w Tuluzie, Marsylii, Sainte-Baume, Montpellier, Biarritz, Sorèze, Prouilhe i ostatecznie w Brignoles, nieopodal Tulonu.
Tuż po powrocie z Hiszpanii w 1957 r. rozpoczął długotrwałą współpracę z kierowanym przez Jeana Madirana tradycyjnym periodykiem „Itinéraires”, na którego łamach opublikował łącznie 150 artykułów. Madiran wyjaśnia:
Współpracowaliśmy przez 17 lat. Nasz układ był prosty. Poprosiłem go, aby był kapłanem Zakonu Kaznodziejskiego dla naszego magazynu. Odpowiedział, że nie może i nie chce być nikim innym.
Po roku od zawarcia „umowy” Madiran wspominał:
Marcel Clément powtarzał, za Jeanem Oussetem, słowa św. Piusa X: „Nie może być świętości tam, gdzie nie ma zgody z papieżem”. Ojciec Calmel poświęcił wiele energii obaleniu owej tezy. Pewności jego nie był w stanie zachwiać nawet autorytet, na jaki się powoływano. Pius X jest świętym i [o. Calmel] czcił go z całego serca, była to jednak prywatna opinia, która w jego ocenie była błędna. Mamy w historii Kościoła kanonizowanych świętych niezgadzających się z papieżami, którzy sami nie zostali kanonizowani. Ojciec Calmel powoływał się zarówno na teologię, jak i na zdrowy rozsądek. Święty Pius X, w tej samej mowie do kapłanów z 2 grudnia 1912, oświadczył: „Nie wolno ograniczać sfery, w której papież może i musi przeprowadzać swą wolę”. Gdyby oznaczało to, że owa sfera nie posiada żadnych ograniczeń lub też jedynie takie, jakie określone zostaną przez papieża, abstrahując od wszelkich obiektywnych kryteriów, o. Calmel uznawałby to za błąd. Przekonywał jednak daremnie. Błąd nie był oczywisty. Miało to miejsce za pontyfikatu Piusa XII. Dopiero późniejsze wydarzenia przekonać nas miały o jego [o. Calmela] słuszności.
W obliczu istnego potoku heretyckich książek i broszur propagujących myśl o. Teilharda de Chardina o. Calmel używał pióra w obronie Tradycji. Jego artykuły są prawdziwymi klejnotami doktryny. Niektóre z nich trafiły do szerszego odbiorcy – wydane w formie książkowej stały się w tych czasach diabolicznej dezorientacji dla wiernych prawdziwymi latarniami morskimi. Odzwierciedlają one mistyczny realizm duszy żyjącej w rzeczywistości nadprzyrodzonej, a jednak bardzo świadomej potrzeby zdecydowanego oporu wobec szalejących wokół niej sił zniszczenia. Oto lista takich prac, w większości nietłumaczonych na inne języki, przy czym ostatnie tytuły mają charakter bardziej polemiczny: According to the Gospel, If Your Eye is Simple, School and Sanctity, Renewed Christian School, On our Roads of Exile, Theology of History, The Grandeurs of Jesus Christ, Brief Apology for the Church of all Times, The Mysteries of the Kingdom of Grace1 (2 tomy).
Obrońca prawdy w latach 60. XX wieku
Podczas II Soboru Watykańskiego o. Calmel podkreślał, że bardzo nie podoba mu się
elastyczny i nieprecyzyjny [język], który interpretować można na wszelkie sposoby i który każdy wykorzystywać może dla swych własnych celów. (…) Napawa mnie on tym większym lękiem, że używany jest przez władze Kościoła. Sformułowania takie wydają mi się stanowić bezpośrednią zniewagę wobec Tego, który powiedział: „niech mowa wasza będzie: tak, tak; nie, nie”2.
Mętny język wystrzega się wszelkiego rodzaju definicji, definiowanie bowiem oznacza wyznaczanie granic, odróżnianie prawdy od fałszu. Dziś jednak nie ma miejsca na anatemy. Jak gdyby Kościół nie miał już wrogów, jak gdyby świat pogodził się z Chrystusem. „Chce się sprowadzić nas do bezkształtnych kijanek czy też do ektoplazm, bez serca i bez namiętności”.
Po 1965 r. opisywał dokumenty soborowe za pomocą obrazowych metafor:
Ogólnie rzecz biorąc, odnieść można wrażenie, że zostaliśmy przysypani stosem poduszek. Poduszek nie da się obalić. Jeśli chce się zadusić nas ich ciężarem, wyciągamy nóż, wykonujemy kilka cięć i pozwalamy, by pióra rozwiały się na wietrze. W tym wypadku takim nożem są definicje soborów poprzedzających Vaticanum II.
„Jesteśmy świadkami nie reformy Kościoła, ale rewolucji i rozboju”. Rozważania na temat rewolucji [anty]francuskiej pozwoliły mu sformułować dojrzałą ocenę II Soboru Watykańskiego:
Rozmyślając nad rewolucją, doszedłem do wniosku, że posiada ona trzy charakterystyczne cechy: nie jest lekarstwem na nadużycia, ale atakiem na samą naturę rzeczy; nie przynosi szlachetnych i mądrych pragnień ukierunkowanych na odnowę, ale zatruwa je i ukierunkowuje na zniszczenie; nie stanowi dominacji widzialnej władzy ani tyranii, ale prowadzi do zniewolenia przez władzę ukrytą, od której nie można się do nikogo odwołać, ponieważ przypomina ona truciznę szerzącą się w całej tkance społecznej.
Ostateczna konkluzja brzmiała następująco: „Vaticanum II brak jest autorytetu właściwego soborom powszechnym”.
Jego krytyka II Soboru Watykańskiego rozciągała się również na nikczemną reformę liturgiczną końca lat 60.:
Paweł VI rewolucyjnie zainicjował nieustanną reformę, która potęguje dwuznaczności i prowadzi do protestantyzmu. Ten, kto to dostrzega – jak to ma miejsce w przypadku wielu kapłanów – nie może godzić się na współudział [w tym przedsięwzięciu].
Zwracając się do seminarzystów z Ecône podczas rekolekcji wielkopostnych w 1974 r., tłumaczył, że modernizm jest wirusem bardzo zaraźliwym, należy więc unikać wszelkiego z nim kontaktu. Zwracał też uwagę na to, że:
Dawanie świadectwa to absolutna konieczność. Jeśli daję świadectwo katolickiej Mszy, muszę unikać innych Mszy. Byłoby to jak kadzidło ofiarowane bożkom: nie wolno nam ofiarować ani jednego ziarna.
Tym, którzy zarzucali mu, że odrzucanie przez niego nowego rytu Mszy kłóciło się z cnotą posłuszeństwa, przypominał o zasadach chrześcijańskiego posłuszeństwa, które nie zwalniają nikogo z obowiązku poszukiwania prawdy i sprzeciwiania się poleceniom sprzecznym z nakazami Chrystusa. Czas ten zapowiada panowanie Antychrysta, a lud Boży jest zwodzony, oszukiwany i zdradzany przez swych przywódców. Musimy wiedzieć, jak stać się świętymi w czasie, gdy prekursorzy Antychrysta okupują Miasto [święte] i trzymają Kościół w kajdanach.
U konserwatywnych kapłanów, którzy nauczają o obowiązku bezwarunkowego posłuszeństwa, dostrzegał „rodzaj bałwochwalczego kultu osoby papieża”. Jak podkreślał, grzeszyć można również poprzez posłuszeństwo.
Kościół nie jest w żadnym wypadku gigantyczną administracją religijną, w której domagano by się jedynie bezwzględnego podporządkowania. Nie! Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, Jego świętą Oblubienicą. Właśnie ta transcendencja pozwala posłusznym duszom sprzeciwiać się – z szacunkiem, lecz stanowczo – poleceniom hierarchii, jeśli w ewidentny sposób sprzeczne są one z Tradycją. Jak wyjaśnia w prostych słowach o. Calmel: „To Kościół nauczył mnie postępować w taki sposób: nie godzić się nigdy na to, co jest szkodliwe dla wiary”.
Podstawowa taktyka modernizmu polega na zmuszaniu wiernych do uległości poprzez szantażowanie cnotą i odrzucanie – w imię cnoty – niezbędnych środków uświęcenia3. Modernizm zwodzi swe ofiary, odwołując się do posłuszeństwa, przedstawiając każdą krytykę reform jako przejaw pychy, wykorzystując szacunek należny papieżowi i szermując hasłami jedności i miłości.
Dajcie nam biskupa
W dekadzie bezpośrednio po Soborze podejmowane były liczne inicjatywy, w ramach których zwykli wierni oraz pojedynczy kapłani tworzyli systemy obronne pozwalające opierać się niszczącemu świat katolicki modernistycznemu tsunami. Z biegiem czasu oczywiste stały się jednak ograniczenia i słabości owych odizolowanych od siebie struktur. W miarę jak modernistyczne zło się nasilało, a zdrady mnożyły, dla o. Calmela jasne stało się, że jedynym ratunkiem może być posiadanie [ortodoksyjnego] biskupa.
Arcybiskupa Lefebvre’a poznał w roku 1963 w Bretanii i od 1967 roku prowadził z nim regularną korespondencję. Później pisał do ks. Dulaca o swoim przekonaniu, że jedynie ten prałat, przełożony Zgromadzenia Ducha Świętego, mógłby zjednoczyć rozproszone siły w walce o obronę wiary:
Chętnie napiszę ponownie do abp. Lefebvre’a. Oczywiście zajęcie publicznie stanowiska przeciwko obecnym reformom wiąże się dla niego z poważnym ryzykiem. Wydaje mi się jednak, że nie czyniąc tego, ryzykowałby jeszcze więcej, zwłaszcza spokojem sumienia, którego tak wielu potrzebuje, my zaś pozbawieni bylibyśmy jednoczącego nas czynnika (…). Jak wówczas moglibyśmy wydobyć się z tego chaosu? W dniu, w którym będziemy mogli powiedzieć: „Biskup zajął stanowisko; nasz opór wobec zamętu liturgicznego, dogmatycznego i dyscyplinarnego nie jest jedynie inicjatywą świeckich i kapłanów – mamy też biskupa” – tego dnia wszystko stanie się jasne, zjednoczymy wahających się, a inni biskupi pójdą w jego ślady. Codziennie modlę się do Matki Bożej i św. Dominika, aby abp Lefebvre przemówił głośno i w sposób jednoznaczny. Dostrzegam tylko jego.
Kilka tygodni później był w doskonałym nastroju – przekonany, że Arcybiskup ostatecznie przerwie milczenie. Dzięki swym kontaktom o. Calmel był w stanie docenić nie tylko jego ortodoksję i umiłowanie Tradycji, ale też wielką skromność. W prywatnym liście pisał:
Arcybiskup Lefebvre ze Zgromadzenia Ducha Świętego napisał do mnie uprzejmy list. Należy on do dość rzadkiego gatunku ludzi – strażników wiary, którzy nie postępują lekkomyślnie.
Z radością powitał informację o założeniu przez Arcybiskupa seminarium. „Wszystko jest gotowe. W końcu biskup zabrał głos!”. Czekała go jednak niespodzianka, kiedy abp. Lefebvre, zmuszony do utworzenia seminarium, które miało zostać otwarte we Fryburgu, to właśnie jego poprosił o objęcie funkcji rektora. Rozważywszy to w swym sumieniu, o. Calmel uznał się zmuszonym do odrzucenia tego zaszczytu, relacje pozostały jednak bardzo przyjazne i po konferencji wygłoszonej w Tulonie w 1970 r. był pod wielkim wrażeniem solidności doktrynalnej, nadprzyrodzonego ducha i roztropności oraz spokoju Arcybiskupa. Jak pisał:
Rzadko zdarzało mi się widzieć biskupa mniej nierozważnego i bardziej konkretnego od abp. Lefebvre’a. Potwierdza to moje pierwsze wrażenie z 1963 r., kiedy to spotkaliśmy się w Bretanii. Uświadomiłem sobie wyraźniej, że niesprawiedliwością byłoby proszenie tego biskupa o pisanie książek, a nawet artykułów. Jest on przede wszystkim człowiekiem władzy, człowiekiem Bożym, który w świątobliwy sposób wypełnia misję rządcy Kościoła.
Wierność do śmierci
Przyjaźń między nimi trwała aż do śmierci o. Calmela 3 maja 1975 r., zaledwie rok po tym, jak dał on seminarzystom z Écône dowody swej niezachwianej wierności Tradycji. W tamtym czasie pełnił już od roku, cum permissu superiorum4, funkcję kapelana dominikanek nauczających z Saint-Pré. Siostry owe, pozostając z nim w bliskim kontakcie i korzystając z jego duchowego wsparcia, przeniosły się z domu macierzystego, aby wierne Tradycji mogły pozostać razem, unikając kłopotów pojawiających się w innych domach ich zgromadzenia. W ten sposób założony został klasztor w Brignoles, gdzie ich ukochany Ojciec pełnił funkcję kierownika duchowego. Tam też ów prekursor oporu w niespokojnych czasach został pochowany. O pozostawionej przez niego spuściźnie mówi wymownie memento inspirowane Mszą na wspomnienie św. Dominika:
Przepełniony miłością i mężny syn św. Dominika,
Gorliwy uczeń św. Tomasza z Akwinu,
Pełen odwagi i mądrości swojego Zakonu,
Niestrudzony szerzyciel kultu Niepokalanego Serca Maryi,
Wierny i niezachwiany świadek Mszy św.,
Ojciec i kierownik duchowy wszystkich zwracających się do niego o pomoc,
Novus Athleta Domini – jak śpiewają jego współbracia o św. Dominiku.
Niech swymi żarliwymi modlitwami wstawia się nieustannie przed tronem Najwyższego Króla za osieroconą przez siebie owczarnią.
Za „The Angelus”, lipiec 2017, tłumaczył Tomasz Maszczyk5.
Przypisy
- ↑tinyurl.com/Roger-Calmel [dostęp: 15.07.2025].
- ↑Listę tych książek prezentujemy po angielsku, gdyż w tym języku artykuł został napisany – przyp. red.
- ↑Mt 5, 37.
- ↑Oryginał tego artykułu w tym miejscu zawiera termin means of formation, czyli ‘środki formacji’ – przyp. red.
- ↑cum permissu superiorum (łac.) ‘za pozwoleniem przełożonego’ przyp. red.