Św. Wawrzyniec lub zapach skwierczącego mięsa

Św. Wawrzyniec lub zapach skwierczącego mięsa

https://wobronietradycjiiwiary.com/pl/sw-wawrzyniec-lub-zapach-skwierczacego-miesa

Obchody liturgiczne

10 sierpnia Kościół obchodził święto św. Wawrzyńca – St. Laurentius. Święto to do reform z 1910 roku miało swoją oktawę, podobnie jak święto św. Szczepana obchodzone 26 grudnia.

“Czym Szczepan dla Jerozolimy, tym Wawrzyniec dla Rzymu”, mówi św. Leon.

Św. Szczepan był diakonem i pierwszym męczennikiem chrześcijaństwa, św. Wawrzyniec był również diakonem i zdecydowanie nie pierwszym męczennikiem Rzymu, ale jednym z ważniejszych na skutek heroizmu jego męczeństwa.

Był dosłownie pieczony na ruszcie, dlatego, że zamiast wydać skarby Kościoła poganom rozdał je biednym.

Piszący te słowa corocznie na święto św. Wawrzyńca się wzrusza, pamięta o nim nierzadko wtedy, gdy smaży coś na grillu zastanawiając się, ile bólu on sam byłby wytrzymał względnie ile wytrzyma w porównywalnej sytuacji.

Jak informuje nas jego życiorys i liturgia św. Wawrzyniec był smutny zakładając, że mija go męczeństwo, którego najwyraźniej – w przeciwieństwie do prowadzonego na egzekucję papieża – nie jest godny.

Przeczytajmy responsoria matutinów opowiadające losy świętego:

℟. Gdzie idziesz ojcze bez syna? gdzie się kapłanie święty bez sługi kwapisz?
* Tyś nigdy bez sługi odprawować ofiary nie zwykł był.
℣. Cóż się tedy twej ojcowskiej miłości do mnie nie podobało? izaliżeś mię wyrodkiem doznał? Doświadcz jeśliżeś godnego ze mnie miał sługę, któremuś krwi Pańskiej szafunek polecił.
℟. Tyś nigdy bez sługi odprawować ofiary nie zwykł był.

Św. Wawrzyniec zawsze towarzyszył liturgii papieża, czemu więc nie może towarzyszyć mu w męczeństwie?

℟. Nie opuszczaj mię ojcze święty bom rozszafował już skarby twoje.
* Nie opuszczam cię, synu ani odstępuję, ale cię większe męki dla wiary Chrystusowej czekają.
℣. My jako starsi mniejszą bitwę wygramy, aby jako młody, chwalebniejszą z okrutnika zwycięstwo odniesiesz: po trzech dniach za mną kapłanem lewita pójdziesz.
℟. Nie opuszczam cię, synu ani odstępuję, ale cię większe męki dla wiary Chrystusowej czekają.

Papież zapowiada mu męczeństwo na jego własną miarę.

℟. Błogosławiony Wawrzyniec, wołał i mówił Boga mego chwalę, jemu samemu służę;
* I przeto mąk twoich nie boję się.
℣. Noc moja nic nie ma ciemnego, ale mi wszystko światłością jaśnieje.
℟. I przeto mąk twoich nie boję się.
℣. Chwała Ojcu i Synowi, * i Duchowi Świętemu.
℟. I przeto mąk twoich nie boję się.

Na mękach porównuje przypalający go ogień ze światłem wiary.

℟. Gdy mnie dręczono na ruszcie, nie wyparłem się Ciebie, Boże;
* Kiedy mnie umieszczono nad ogniem, wyznałem Ciebie, Panie Jezu Chryste.
℣. Badałeś moje serce, Panie, i nawiedziłeś mnie w nocy.
℟. Kiedy mnie umieszczono nad ogniem, wyznałem Ciebie, Panie Jezu Chryste.

“Badałeś moje serce, Panie, i nawiedziłeś mnie w nocy” to nawiązanie do psalmu 139(138) Przenikasz i znasz mnie, Panie. Najlepszym sposobem poznania kogoś jest obserwacja tego, jak znosi ból.

℟. O Hipolicie, jeśli uwierzysz w Pana Jezusa Chrystusa:
* Pokażę ci skarby i obiecuję życie wieczne.
℣. Święty Wawrzyniec rzekł do Hipolita: Jeśli wierzysz w Pana Jezusa Chrystusa.
. Pokażę ci skarby i obiecuję życie wieczne.
℣. Chwała Ojcu i Synowi, * i Duchowi Świętemu.
℟. Pokażę ci skarby i obiecuję życie wieczne.

Męczeństwo Wawrzyńca nawróciło Hipolita, którego zdołał, podobnie jak Romana, po drodze ochrzcić.

Oczywiście powstaje pytanie czy św. Wawrzyniec to wszystko przecierpiał czy też został przez Boga cudownie od bólu ocalony.

Niestety wygląda na to, że wszystko przecierpiał, gdyż jego męczeństwo było stopniowe. Najpierw sieczono go biczami zakończonymi podobiznami skorpionów, stąd nazwa “skorpiony”, rozrywającymi ciało.

Następnie tłuczony był ołowianymi kulami miażdżącymi kości, przypalany blachą, a pod koniec położony na rozżarzonej kracie. Ujrzał niebo, podobnie jak św. Szczepan, żartował i zmarł.

Z niektórych opisach męczeństw dowiadujemy się, że święci bólu nie czuli, że nie można było ich zabić aż do ścięcia mieczem. W przypadku św. Wawrzyńca tak nie było.

Ból od początku do końca. Nic dziwnego, że pogańscy żołnierze nawracali się widząc takie bohaterstwo.

Szczególnie do nich, obeznanych z bólem, musiało ono przemawiać.

Męczeństwo na wyciągnięcie ręki

Kiedy autor w roku 2012 zaczął się modlić dawnym brewiarzem opisów męczeństwa unikał. Niechętnie czytał też Martyrologium romanum podczas odmawiania primy, które jest opcjonalne.

Czytanie o rzeczach przykrych jest po prostu przykre. Człowiek się porównuje i początkowo boi. Opisy kaźni są wyraziste, chociaż krótkie i wszystkie prawdziwe.

Z biegiem lat autor się z opisem męczeństwa oswoił. Uważa, że przynależy ono do wiary będąc rodzajem ostatecznego awansu. Przydzielane jest jak stopnie oficerskie zdolnym kadetom.

Trzeba sobie na nie zasłużyć, ale przejście od wyznawcy (confessor) do męczennika (martyr) jest naturalne, chociaż oczywiście spowodowane przez łaskę, nie naturę.

Drugie nokturny przedstawiające świętego danego dnia i jego ewentualne męczeństwo autor traktuje tak jak oglądanie różnych dyscyplin sportowych.

Zastanawia się, czy już to uprawiał, czy ma predyspozycje i czy uprawiać będzie. Za męczeństwem nie tęskni ani go sobie nie życzy, ale ma nadzieje, że je przyjmie.

Wydaje mu się jednak, że umrze śmiercią naturalną, nie męczeńską, chociaż może się w tym mylić.

Perspektywa męczeństwa i znoszenia tortur została wpisana w codzienność. Nie jest niczym niespodziewanym ani niemożliwym. Autor każdorazowo przeczytany opis męczeństwa wzrusza i porusza.

Z pewnością motywuje. Zastanawia się, jak to możliwe, że na przykład kardynała Burke’a czytającego te same teksty co autor, bo zakładamy, że odmawia brewiarz z 1962 roku, do niczego nie motywują ani nie poruszają.

Ma przecież sposobność do męczeństwa light – w porównaniu ze św. Wawrzyńcem, o ile sankcje, którym mógłby zostać poddany w ogóle na miano “męczeństwa” zasługują. W najgorszym razie mógłby zostać pozbawiony kardynalatu i ekskomunikowany.

Ale przecież to nie to samo, co być przypalanym na rożnie. Czasami ktoś musi być pierwszy, czasami ktoś jedynym, kto może coś zrobić. Czy kardynał Burke nie boi się ognia piekielnego, o którym w kontekście św. Wawrzyńca pisze św. Augustyn:

Któż nie wie, że Wawrzyniec wybrał raczej spalenie w ziemskim ogniu niż wieczne męki piekielne? Przykład błogosławionego Wawrzyńca pobudza nas do głoszenia świadectwa, roznieca naszą wiarę i rozpalają naszą miłość.

Jeśli obecnie nie doświadczamy ognia prześladowań, to nie oznacza to, że płomień naszej wiary wygasł. Nie oddajemy naszych ciał na spalenie dla Chrystusa, ale nasze serca płoną Jego miłością.

Prześladowca nie rozpala wokół mnie ognia, ale ogień rozpalony jest we mnie przez tęsknotę za obecnością mojego Zbawiciela.

A czy ogień piekielny św. Wawrzyńcowi groził? Owszem. Wydanie ksiąg liturgicznych i przedmiotów kultycznych, to jest skarbów Kościoła, uchodziło za grzech śmiertelny i karane było ekskomuniką.

Podobnie jak zaparcie się wiary. Gdyby Wawrzyniec posłuchał tyrana skończyłby w piekle. I tak zamiast znosić ogień piekielny znosił ogień rożna.

Czasami nie ma wygodnego i eleganckiego wyjścia. Czasami jest albo – albo.

A czy kardynałowie Burke’owi grozi ogień piekielny?

Zdaniem autora tak, gdyż jego bierność jest grzechem ciężkim przeciwko obowiązkom stanu kardynała. Jak powiedziała ostatnio Ann Barnhardt cappa magna to ślad krwi ciągnący się za czyjąś ściętą głową.

Symbol wierności aż po męczeństwo. Skoro Burke jest takim tchórzem powinien chodzić w dresach, nie w cappa magna, bo na nią nie zasługuje.

Autor dziwi się, że na niego same dawna liturgia działa i go przemienia, bo podejmuje się obecnie rzeczy, do których niegdyś nie był zdolny, a na biskupów i kardynałów odprawiających Msze pontyfikalne nie.

Jaką strukturę osobowości mieć muszę, skoro nic nie robią? Przecież łaska daje heroizm, o czym świadczą losy męczenników.

Zaślepienie i praesumptio

Łaska istnieje i działa, dlaczego nie u wszystkich? Powód jest dosyć prosty, chociaż przerażający.

Pan Bóg na pewnym etapie trwania w grzechu śmiertelnym powoduje zaślepienie, tak iż grzesznik swojego własnego grzechu nie dostrzega. Tkwi w nim i brnie dalej.

Miłosierdzie Boga jest co prawda nieskończone jako takie, ale w odniesieniu do jednostki. Kiedyś i to się kończy i po 999 szansie już 1000 nie następuje.