Andrzej Juliusz Sarwa
Tuman krwawej mgły (3)
(fragment powieści)
Książkę można nabyć tutaj: https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html
Korespondencja
Najdrożsi Rodzice moi! Z panem markizem de
La Fayette, amerykańskim generałem i bohaterem, na dobre wróciłem do Europy dosłużywszy się w
Nowym Świecie pułkownikowskich epoletów.
– Popatrz ty duszko! – zawołał przepełnionym dumą głosem hrabia Białecki. – Nasz Staś dosłużył się pułkownikowskiej rangi, a takie było z niego ladaco!
– Czytajże dalej, czytaj! – hrabina, usłyszawszy pierwsze zdanie, z wrażenia aż dostała wypieków na twarzy.
– Dobrze już, dobrze – pan Białecki odchrząknął i kontynuował lekturę:
Wróciwszy tedy, zamieszkałem za namową pana markiza, w Paryżu, gdzie nas fetowano niebywale. Trochę chwały pana markizowej spłynęło i na mnie, bo wszystkim
opowiadał, jaki to byłem dzielny i jakem się zasłużył dla amerykańskiej wojny wyzwoleńczej, którą to złośliwcy zowią rewolucją, albo li też i buntem przeciw od Boga
danemu monarsze. Ale mniejsza o to.
Cały dwór podziwiał markiza, a i mnie, jakom już rzekł wcześniej, niejako przy okazji. Nawet sama królowa Maria Austriaczka[1] zaszczyciła mnie łaskawym słowem!
Tak więc – jakem wyżej nadmienił – mieszkam w Paryżu i zgodnie z zapewnieniami mojego protektora pana de La Fayette, zrobię wojskową karierę. Oczywiście,
jeśli się sprawdzą jego słowa, odniosę zapewne i sukces towarzyszki, a dzięki zasobności sakiewki nie będę się musiał przed nikim zginać, ani też nikogo o jakieś
szczególne względy prosić. Ergo – rysuje mi się raczej dobra przyszłość.
Byłbym szczęśliwy mieć Was, Najdrożsi Rodzice moi tutaj, przy sobie, abyście Wy się mogli cieszyć mną, a ja Wami. Czy zechcecie? Wasza wola. Na wszelki,
jednakowoż wypadek, zleciłem gruntowny remont twojego Ojcze starego domu przy rue de la Tannerie. Potrwa to około trzech-czterech miesięcy, bo po tylu latach,
gdy stał opustoszały, popadł w lekką ruinę, ale jak zapewniają renowatorzy nie jest jednak najgorzej i odzyska on dawny blask jak też i świetność.
Będą więc czekać na was wygodne apartamenta i kochający syn, który wdzięcznym Wam będzie za rychłą odpowiedź.
Pozostawajcie w zdrowiu!
Wasz zawsze
Staś.
W Paryżu dnia 9 Decembra, A.D. 1786
Hrabia skończył i spojrzał pytająco na żonę.
– Serce mi się rwie, do tego światła moich oczu, ale i obawiam się cokolwiek…
– I czegóż to, moja duszko? Wszak twój prześladowca, Ludwik XV już dawno zamknął oczy. Zresztą, gdyby nawet i nie, to gdzieżby cię tam pamiętał. Na tyle
panien, które się przez jego łoże przewinęło!
– Ale przecie nie brak innych, którzy mogą mnie pamiętać, mieć o mnie tę niedobrą wiedzę, a przecie za nic w świecie nie chciałabym zaszkodzić naszemu
Stasiowi!
– Napiszmy zatem do twego wuja, kawaleraVincenta de Bonald, aby zasięgnął języka w sprawie owych osób, na które byśmy nie chcieli się natknąć. – Kogo konkretnie masz na myśli? Wymieńże te nazwiska panie mężu. Ciekawam, czy to te same, które i mnie na myśl przychodzą.
– Hrabia de Saint-Germain, pan Casanova, pani Angélique de Grollée, markiz de Thibouville, markiza d’Urfé, markiza de Valbelle, hrabina d’Adhémar no wreszcie i pokojowa Adrienn. To chyba wszyscy? Czy tak?
Pani Białecka skinęła głową.
– Tak, to chyba rzeczywiście wszyscy.
– Zatem nie ma na co czekać! Zabieram się za pisanie listów! – zadzwonił na lokaja. – A dawaj tu papier, pióro, inkaust!
Gdy skończył pisać, poskładał listy, nakapał laku i odcisnął w nim sygnet ze swoim herbem.
Panie Hrabio!
Z największą skrupulatnością spełniłem prośbę, którą skierował Pan wraz z moją siostrzenicą, a Pańską Małżonką, ażeby się wywiedzieć jak najwięcej o osobach, które Pan Hrabia raczył wymienić w swoim do mnie liście. Zatem śpieszę donieść, iż hrabia de Saint-Germain po wyjeździe z Paryża, zagrożony aresztowaniem w roku 1760, gdzieś przepadł, później zaś pojawiły się pogłoski, iż zmarło mu się w lutym 1784 roku w którymś z
niemieckich krajów, chociaż nie brak takich, którzy gotowi są przysiąc, iż widzieli go po tym terminie i że hrabia żyje – tego jednak nie nie udało mi się zgłębić. Pan Casanova znowuż przez wiele lat mieszkał w Polsce, jako i Pan, Panie Hrabio mieszkasz (lecz z zapytania o niego wynika, żeście się nie spotkali), teraz natomiast podobno przebywa w Czechach. Markiz de Thibouville także w roku 1784, wyniszczony rozpustą, również oddał ducha, bodajże w miesiącu czerwcu, w Rouen. Pani Angélique de Grollée jakiś czas temu (jeśli mnie dobrze poinformowano), minionego lata zmarła na syfilis w domu dla obłąkanych w l’Hôtel-Dieu w Lyonie. Markiza d’Urfé zasię opuściła ten padół nader dawno temu, bo w roku 1775. Markiza de Valbelle, hrabina d’Adhémar jako jedyna żyje i to w dobrym zdrowiu i jest damą dworu królowej. Wreszcie pokojowa Adrienn – o niej niczego pewnego się nie dowiedziałem. Ktoś mi tylko napomknął, że najprawdopodobniej wyjechała do Nowego Świata, wyszedłszy wprzódy za mąż za jakiegoś kastylijskiego szlachetkę, ale za tę wiadomość głowy nie dam.
To już by było wszystko w kwestii zleconej mi przez Pana Hrabiego. Miło by mi było ujrzeć Państwa w Paryżu, lecz to przecie ani ode mnie nie zależy, ani też od nikogo innego, jeno od woli Państwa samych.
Pozostaję z wyrazami głębokiego szacunku i należnego poważania ―
Vincent de Bonald
W Paryżu dnia 5 Iuniusa, A.D. 1787
Hrabia skończył i spojrzał pytająco na żonę.
Przez jakiś czas milczała, ale wreszcie rzekła:
– Skoro tak, to nie należy spodziewać się jakowegoś niebezpieczeństwa, chociaż… może być rozmaicie.
– Zatem?
– Zatem… może pojedźmy do Paryża… Ja tak strasznie tęsknię za naszym synkiem…
– I ja także, ja także.
Wicehrabio! Synu!
Rozważyliśmy z Twoją Matką, coś nam zaproponował i chociaż serce nie ciągnie nas do Paryża, to przecie ciągnie do ciebie. Przeto gdy nas tylko uwiadomisz, iż dom przy rue de la Tannerie nadaje się znów do zamieszkania, przybędziemy tam.
Pamiętaj, żeś naszym jedynym szczęściem na tym smutnym świecie, zatem dbaj o siebie i bezmyślnie nie narażaj się na niebezpieczeństwa czy to utraty życia, czy to utraty duszy.
Bywaj zatem i do zobaczenia wrychle!
Ojciec
W Sendomirzu dnia 5 Augustusa, A.D. 1787
Hrabia, odczytawszy małżonce to, co napisał, złożył kartę i zapieczętował.
Hrabina westchnęła głęboko, bo chociaż często nocami jawił się jej Paryż w sennych marzeniach, to przecie przez te wszystkie długie lata głęboko wrosła w sandomierską ziemię i smutno się jej zrobiło na myśl, że trzeba ją będzie opuścić. Czy na zawsze? Czy na jakiś czas? Któż to mógł zawczasu odgadnąć?
Ruszyli w drogę…
=-====================
Książkę w wersji papierowej można, klikając w poniższy link, kupić tu:
https://ksiegarnia-armoryka.pl/Tuman_krwawej_mgly_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html
[1]Marie-Antoinette de Habsbourg-Lorraine, czyli Maria Antonia Josepha Johanna de Lorraine (1755-1793), żona Ludwika XVI,
królowa Francji.