27 października 2025
KACPER KITA:
Upadek Sarkozy’ego i Merkel
– Zachód przestał być wzorem dla Polski
https://pch24.pl/kacepr-kita-upadek-sarkozyego-i-merkel-zachod-przestal-byc-wzorem-dla-polski

(Fot: Jose Manuel Ribeiro / Reuters / Forum)
Od powstania III RP wmawiano nam, że podstawowym zadaniem Polski jest kopiowanie wzorców z Europy Zachodniej – dostatniej, stabilnej, odpowiedzialnej i postępowej. Paradygmat kserokopiarki jest krytykowany od lat, ale ostatnie tygodnie przyniosły nam wyjątkowo widowiskową kompromitację dwojga polityków z samego szczytu europejskiej śmietanki. Angela Merkel i Nicolas Sarkozy razem trzęśli Europą. To oni przeprowadzili traktat lizboński, odbierający liczne kompetencje państwom narodowym. To oni firmowali kolejne zdrady “prawicy” bezobjawowej. Dziś Merkel musi tłumaczyć się z lawiny szkodliwych decyzji, desperacko próbując zrzucać odpowiedzialność na innych, a Sarkozy skończył w więzieniu. To koniec bezkarności polityków i ważny symbol ukaranej pychy.
Duet “Merkozy” w niemałej mierze ukształtował współczesną Europę. Ich rządy to czas szczytu potęgi europejskiego establishmentu. Nikt bardziej od Angeli Merkel nie uosabia całkowitego zlania się “chrześcijańskich demokratów” z liberałami i lewicą. Przed jej dojściem do władzy “wielka koalicja” chadeków i socjaldemokratów była ewenementem – miała miejsce w historii Niemiec tylko raz i na krótko, w latach 1966-69. Merkel uczyniła ją normą – trzy z jej czterech kadencji to właśnie “wielka koalicja”. To ta córka protestanckiego pastora pozwoliła na wprowadzenie w największym kraju europejskim “małżeństw homoseksualnych” i w pełni akceptowała hegemonię kulturową lewicy.
Sarkozy dochodził do władzy jako stosujący najbardziej konserwatywną retorykę prezydent w najnowszych dziejach Francji. Wcześniej będąc ministrem spraw wewnętrznych zbudował sobie popularność jako “szeryf” obiecujący ostrą rozprawę z imigranckimi gangami. Obiecał nawet powołanie specjalnego Ministerstwa Imigracji i Tożsamości. Między I a II turą wyborów, które dały mu Pałac Elizejski, potrafił perorować: „Słuchajcie tego, dziedzice maja 1968 r., którzy pielęgnujecie przepraszanie [za Francję], którzy usprawiedliwiacie tworzenie się odrębnych społeczności, którzy poniżacie tożsamość narodową, którzy podsycacie nienawiść do rodziny, społeczeństwa, państwa, narodu, Republiki. W tych wyborach chodzi o to, by rozstrzygnąć, czy dziedzictwo maja 1968 r. ma być podtrzymywane czy ma być zlikwidowane raz na zawsze. Ja chcę zakończyć epokę maja 1968 r.”.
Sarkozy miał złoty róg – w 2007 r. był młodym (49-letnim), popularnym prezydentem, który mógł rządzić parę kadencji i reprezentował dla wielu Francuzów nadzieję na prawicową zmianę. Dostali jednak zdradę na wielu poziomach. Sarkozy nie przeprowadził nawet poważnej korekty liberalno-lewicowego status quo, nie mówiąc o “zakończeniu epoki maja 1968 r.” – wprost przeciwnie. Choć dopiero co w 2005 r. Francuzi zagłosowali w referendum wyraźną większością przeciw tzw. traktatowi konstytucyjnemu dla Europy, Sarkozy wprowadził w życie ten sam dokument jako traktat lizboński, tym razem dla bezpieczeństwa nie poddając go pod głosowanie narodu, tylko przeprowadzając go przez parlament. Wspólnie z Merkel naciskali na ratyfikację traktatu we wszystkich innych krajach UE – także w Polsce, gdzie wahał się prezydent Lech Kaczyński. Ludzi o zdanie zapytano w dosłownie jednym kraju członkowskim – Irlandii. Bezczelni Irlandczycy zagłosowali jednak przeciw. Referendum zatem powtórzono – do skutku. Jakby tego było mało, Sarkozy wpisał nawet członkostwo Francji w UE do konstytucji, przy okazji nowelizując ją w kierunku liberalnym (m. in. wprowadził limit kadencji prezydenta).
Oboje razem z Merkel i brytyjskim premierem Davidem Cameronem ogłosili w 2011 r., że “multikulturalizm zawiódł” i “nie działa”. Wszyscy ci politycy reprezentujący “umiarkowaną centroprawicę” ograniczyli się jednak do słów mających zwodzić społeczeństwo – konsekwentnie importowali setki tysięcy imigrantów, w tym muzułmanów, niszcząc spójność społeczną i pozostałości chrześcijańskiej tożsamości swoich narodów. Dlatego we wszystkich tych krajach dzisiaj ich “chadeckie” partie są dużo słabsze, a na przestrzeni tych kilkunastu lat zostały prześcignięte przez alternatywne, “populistyczne” ugrupowania patriotyczne (choć im też oczywiście daleko do ideału).
To także Sarkozy w 2011 r. był inicjatorem interwencji militarnej w Libii oraz obalenia w imię demokracji i praw człowieka wieloletniego dyktatora Muammara Kaddafiego. Zawdzięczamy tej decyzji wieloletnią wojnę domową, dramat humanitarny, wzmocnienie się dżihadystów mordujących chrześcijan oraz intensyfikację napływu imigrantów do Europy przez ten kraj. Prawdopodobnie Sarkozy miał na celu zatarcie śladów po swoim układzie z tymże Kaddafim. Jego obecny wyrok więzienia to kara właśnie za porozumienie mające na celu sfinansowanie kampanii prezydenckiej Sarkozy’ego w 2007 r. przez Libię.
Sarkozy najpierw fetował długo izolowanego watażkę, zapraszając kontrowersyjnego Kaddafiego do Pałacu Elizejskiego, a dopiero po kilku latach zdecydował się go pozbyć. To tylko jedna z wielu jego spraw sądowych – uznano go winnym próby korupcji sędziego, ma proces o przyjmowanie łapówek. Jego prezydentura była pełna pretensjonalnego blichtru i demonstracyjnego okazywania związków z wielkimi świata finansów w rodzaju wypoczynku na jachcie zaprzyjaźnionego miliardera. Władza ewidentnie służyła mu do załatwiania rozmaitych osobistych interesików. Po jej stracie działał zaś jako lobbysta m. in. na rzecz państw arabskich.
Więzienie dla Sarkozy’ego jest mocnym precedensem – w żadnym dużym państwie zachodnim po II wojnie światowej była głowa państwa nie trafiła za kraty.
Wydaje się to cenne przełamanie bezkarności czołowych polityków establishmentu. Żałosny kres Sarkozy’ego realizuje archetypiczną opowieść, którą znajdziemy od starożytności w wielu dramatach, powieściach czy filmach. Zdolny człowiek, który swoje talenty i powierzoną sobie władzę wykorzystał nie dla służby Bogu i innym ludziom, tylko dla własnej chwały, w końcu kończy marnie. Jak biblijny Nabuchodonozor z księgi Daniela – zgrzeszył pychą, więc Bóg pokarał go. „Wzrosłeś i stałeś się potężny, a wielkość twoja wzrastała i sięgała aż do nieba, panowanie zaś twoje aż po krańce świata”, ale „Wypędzą cię spośród ludzi i będziesz przebywał wśród lądowych zwierząt. Tak jak wołom będą ci dawać trawę do jedzenia, a rosa z nieba będzie cię zwilżała. Siedem okresów czasu upłynie nad tobą, aż uznasz, że Najwyższy jest władcą nad królestwem ludzkim i powierza je, komu zechce”.
Nabuchodonozor po siedmiu latach kary się nawrócił. Sarkozy dostał tylko pięć lat, ale na razie daleko mu do pokuty – przedstawia się jako męczennik i to w sposób wyjątkowo niesmaczny – mówi o swojej “drodze krzyżowej” i demonstracyjnie wziął do więzienia biografię Pana Jezusa, chcąc się do Niego porównać. Oby za kratami naprawdę zainteresował się naszym Zbawicielem – najlepiej czytając w pierwszej kolejności Biblię, dostępną w więziennej bibliotece, a nie współczesne opracowania świeckiego politologa.
Jego koleżance Merkel oczywiście [?] daleko do więzienia, ale także jej dziedzictwo jest dzisiaj w zgliszczach. Gdy kanclerz odchodziła na emeryturę, media liberalno-lewicowe przedstawiały ją jako niesłychanie wybitną przywódczynię, która prowadziła naprzód całą Europę. Te iluzje pękły bardzo szybko – już kilka miesięcy później Rosja zaatakowała Ukrainę, kładąc w gruzach politykę Merkel w naszym regionie. Głęboka zależność od rosyjskich surowców, absurdalne zamknięcie elektrowni atomowych, radykalna zielona transformacja, naiwność w podejściu do Chin traktowanych jako rynek zbytu dla towarów przemysłowych – wszystko to przełożyło się na wzrost cen energii i kosztów życia Niemców. Potężna gospodarka naszych sąsiadów jest od kilku lat w recesji. Do tego dochodzi ogrom kosztów masowej imigracji – kolejne zamachy i codzienna przestępczość. Trudno znaleźć obszar, na którym dorobek “żelaznej kanclerz” by się z perspektywy czasu bronił.
Merkel ostatnio przypomniała o sobie przez wywiad, w którym konsekwentnie odmawiała przyznania się do błędu. Posunęła się nawet do kuriozalnych sugestii, że na wojnę na Ukrainie miał wpływ koronawirus – gdyby mogła spotykać się z Putinem na żywo, a nie wirtualnie, to może udałoby się go przekonać, by zadowolił się relacjami handlowymi zamiast próbą zdobycia terytorium.
Pokazuje to albo niesłychane oderwanie od rzeczywistości polityk, która kilkanaście lat rządziła Europą, albo posiadanie odbiorców uznanych za wyjątkowo ograniczonych intelektualnie. Podobnie jak sugestie, że kłopotem był brak “wspólnej europejskiej polityki zagranicznej” przez Polskę i państwa bałtyckie, które śmiały nie chcieć się podporządkować Berlinowi, rzekomo reprezentującemu całą Europę.
Warto pamiętać, że Merkel i Sarkozy to nie są wyjątki. Cała “umiarkowana i odpowiedzialna” centroprawica, stawiana nam latami za wzór, na wielu poziomach zdradziła swoje narody, odchodząc od wartości prawdziwej Europy, kapitulując przed niebezpiecznymi ideologiami i wykorzystując władzę dla własnych celów.
Musimy dziś jasno odrzucić ich dziedzictwo i pozostałości myślenia w ten skompromitowany, przestarzały sposób. Francja i Niemcy bardzo wiele osiągnęły w historii, ale ostatnie kilkadziesiąt lat to ciąg błędów ich elit politycznych, których trzeba się wystrzegać. Polska zasługuje na własną drogę zamiast kopiowania innych, a sukces może nam dać tylko oparcie się na wiecznej Prawdzie.
Kacper Kita