Moda – wyzwanie rzucone Bożemu porządkowi.
Bogdan Charys Zawsze Wierni nr 5/2022 (222)
We współczesnych społeczeństwach ludzie są bardzo wrażliwi na punkcie swoich poglądów, są do nich bardzo przywiązani. Wzdrygają się na myśl, że ktoś może im cokolwiek narzucić, polecić jak mają wyglądać, co robić, czym się interesować.
A jednak bardzo często przyjmują bez zastrzeżeń sugestie, czego mają pragnąć, o co zabiegać, i jak układać sobie swoje otoczenie, a nierzadk i sposób życia. Te poglądy i opinie narzucane i przyjęte przez ogromną część współczesnych społeczeństw to nic innego jak przeróżne mody. Moda bowiem to kreowanie potrzeb i postaw. W bardzo różnych dziedzinach życia.
Moda, jak ją większość rozumie, czyli związana z wyglądem i ubiorem, nie zyskałaby swoich zwolenników bez reklamy, marketingu i innej propagandy. Gdyby nie to wsparcie, mało kto zainteresowałby się jakimiś dziwnymi ubraniami w stylu specjalnie porozdzieranych spodni albo takich, które mają krok na wysokości kolan. Uleganie modom jest po prostu głupie. I każdy normalny człowiek z pewnością by to zauważył. Kłopot w tym, że gdy zostaje on przygnieciony działaniami aparatu zmasowanej propagandy, najczęściej jej ulega. Fakt, że to lansowanie tej czy innej mody jest wykonywane bardzo starannie i profesjonalnie. Działania zwykle prowadzone są wielokanałowe, z wykorzystaniem nowoczesnych metod wywierania wpływu na ludzi, psychologicznych i socjotechnicznych, przez najsprawniejszych doświadczonych specjalistów od robienia ludziom wody z mózgu. Rzecz jasna dla dobra sprawy nikt nie ogłasza wszem i wobec, że tak się rzeczy mają. Raczej wymyślane są koncepcje alternatywne, że to lub tamto wzięło się ot tak, spontanicznie, właściwie przypadkiem, ktoś inny to podchwycił, a zauważył to jakiś dziennikarz i to opisał itd.
Jakoś tak się składa, że ludziom takie argumentacje wystarczają i że są dla nich wiarygodne. Zdarza się jednak, że prawda czasem wychodzi na jaw, zwykle dopiero po jakimś czasie, ale wtedy najczęściej nikogo ona już nie interesuje albo nikt nie odnosi jej do siebie. Bowiem tak jak wspomnieliśmy, ludzie lubią uchodzić we własnych oczach za osoby kompetentne, mające ugruntowane zdanie na większość tematów. Mało kto przyznaje się przed samym sobą, że jest naiwny i daje sobą łatwo manipulować.
Wiedzą o tym wszystkim specjaliści od kształtowania opinii i dlatego ich działania są tak bardzo skuteczne.
Zasadą mody jest zmiana
Współczesny człowiek myśli, że musi być modny. Niekoniecznie zaraz wyjątkowo mądry albo specjalnie pracowity ale przede wszystkim właśnie modny. I chce, żeby inni ludzie widzieli w nim człowieka, który jest „na czasie”, czyli modnego właśnie. Po to kupuje modne rzeczy, modnie się ubiera, modnie strzyże, bo pragnie – jak pisał Henry kard. Manning żeby świat uznał go za swego. Podkreśla wszem i wobec, że jest z tego świata, to jest jego jasna deklaracja.
Dla katolika, który wie, że królestwo Chrystusowe, do którego zdąża, nie jest z tego świata, zaobserwowanie tych mechanizmów powinno być stosunkowo łatwe. Przy czym nie chodzi tu tylko o jakieś szczególnie nieprzyzwoite mody czy programową niedbałość, ale o istotę tej mody, która kształtuje wygląd zewnętrzny. Podaje się, że wyraz moda pochodzi od łacińskiego modus, ale sądzę, że bardziej odpowiednie byłoby powiązanie tego słowa z łacińskim modificare, modulare (zmieniać). Bo zasadą mody jest zmiana, w szczególności zmiana upodobań; moda opiera się na zmienności. W myśl jej założeń człowiekowi ma się podobać co rusz coś innego.
Ta zmienność jest w opozycji do niezmienności Boga samego, Jego prawa i jego Kościoła. Już samo to powinno być dla nas wystarczającym powodem do unikania tego, co jest modne. Przynajmniej do czasu, gdy modnym być przestanie i będzie można w spokoju ocenić ewentualną wartość tej rzeczy (tu mam na myśli raczej modne książki, filmy i rzeczy użytkowe).
Trudno jest jednak w ten sposób postępować w świecie, gdzie niemal wszystko ma odbywać się szybko, bo świat i książę tego świata narzucają nam pośpiech w każdej dziedzinie, a szczególnie w ocenianiu spraw i własnych motywacji. Ileż decyzji, także tych mniej ważnych, o zakupie ubrania czy jakiejś innej rzeczy, zrobieniu fryzury, spróbowania jakiejś nowości, zapada pod wpływem impulsu. A przecież powinniśmy pamiętać, że co nagle, to po diable. Więc i tu – aby nie dać się zwieść duchowi tego świata należy postępować niespiesznie i raczej wstrzymywać się z podjęciem decyzji, niż podjąć ją nierozważnie. Owszem, krój ubrania, jaki wybieramy, nie jest tak ważny jak wyznanie wiary, ale jednak w wielu wypadkach ma z tym wyznawaniem wiele wspólnego.
Przejdźmy więc do szczegółów, naturalnie tylko w zarysie, w kilku wybranych dziedzinach, z uwagi na ograniczone ramy artykułu.
Wygoda, brzydota, kult cielesności
Modny wygląd zewnętrzny to dziś cała gama przeróżnych możliwych rozwiązań, w stylu „dla każdego coś miłego”. Od kipiących próżnością przebogatych „kolekcji”, przez odzienia prowokujące i wyzywające, a skończywszy na niechlujnych. Więc z jednej strony mody karmią pychę lub lenistwo, a z drugiej wprost wyrażają bunt przeciw Bożym prawom.
Owszem, modne bywają także klasyczne, „ponadczasowe” ubrania, ale tu muszą się często zmieniać ich kolory i odcienie, bowiem zmiana, jak powiedzieliśmy, jest tu elementem zasadniczym. Niektórzy tłumaczą się wygodą, jako najważniejszym czynnikiem doboru ubrania. Gdyby wygoda była podstawowym kryterium naszych życiowych wyborów to próżno byłoby nam myśleć o zbawieniu wiecznym. Efektem takiego wygodnego, „luzackiego” traktowania ubioru zewnętrznego jest zanik dobrego smaku, bezguście, flejtuchostwo, a czasem nawet stopniowa utrata szacunku do samego siebie. Inne znowuż mody są siłą napędową kultu ciała. Modne rozwiązania w tym zakresie są nośnikiem dodatkowych atrakcji cielesnych. Tutaj odnajdziemy wyzywające, nieprzyzwoite kreacje kobiece, które jeśli nie wyrażają już istniejącego braku zahamowań natury moralnej u tak odzianej osoby, to do niego prowadzą. Do tego trendu wpisują się również tatuaże. Przez kobiety traktowane jako modny dodatek, ale nie do ubioru, tylko do ciała. Niby mają spełniać rolę czegoś w rodzaju permanentnej biżuterii, choć trudno takie nawet wymyślne rysunki porównywać z prawdziwymi klejnotami. Są kobiety uważające tatuaż za formę sztuki i same siebie za wrażliwe artystycznie dusze, ale to tylko przykład zepsutych gustów i nieumiejętności oceny rzeczywistości. Niektóre tatuują się, wierząc, że to uczyni ich ciało bardziej atrakcyjnym, w sensie zmysłowym. Tatuaże mają więc też kontekst erotyczny.
U mężczyzn z kolei czasem bywają emanacją fascynacji światem przestępczym (bo raczej nie jest to fascynacja służbą na morzu, gdzie u marynarzy spotykało się tatuowane kotwice). Tatuowani chcą uchodzić za „mocnych facetów”, co też wiąże się z sygnalizowaniem pewnych seksualnych konotacji.
Generalnie jednak tatuaż jak wszystkie mody związane z wyglądem zewnętrznym ma przykuwać uwagę innych i zwracać ją na osobę tatuowaną. Dodatkowo jest także pewnym wyrazem sprzeciwu wobec dotychczasowych norm społecznych, choć przypuszczam, że sporo osób, które poddały się tatuowaniu, nie miało intencji buntowania się przeciw tym normom. Niestety, nieświadomość w służbie nieprawości to wW naszych czasach już rzecz niemal powszechna. Nie od dziś dostępne są też dane na temat powiązania tatuowania się z zaburzeniami psychicznymi, choć rzecz jasna rozmaici kreatorzy mód nie są zainteresowani w ich nagłaśnianiu. W różnych badaniach wykazano, że zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet z tatuażami częściej niż u osób bez tatuaży stwierdza się alkoholizm, nadużywanie narkotyków, zachowania impulsywne oraz ryzykowne, samookaleczenia, a także zaburzenia osobowości?
W propagowanie kultu cielesności silnie wpisuje się nowoczesna moda sportowa. Zwłaszcza ubiory, kobiet uprawiających sport wyczynowo to sprawa dramatyczna, szczególnie w lekkiej atletyce czy łyżwiarstwie figurowym. Nowe technologie pozwalają na transmisję obrazu w bardzo wysokiej jakości, toteż sportowe zmagania mogą być obserwowane przez wszystkich z najdrobniejszymi szczegółami (także w zwolnionym tempie). Takie telewizyjne kibicowanie nie całkiem ubranym zawodniczkom może pobudzać pożądliwość, co jak się zdaje było intencją wprowadzania nieprzyzwoitych strojów sportowych.
Można się zastanowić: czy którakolwiek skromna dziewczyna dałaby się w coś takiego ubrać i biegać potem na oczach całej masy ludzi? Aby dostąpić zaszczytu ubiegania się o laury sportowe, trzeba więc już na wstępie pozbyć się wstydu i dostosować do aktualnie obowiązujących mód, coraz bardziej wyzywających. Nie powinno zatem dziwić, że potem, już po osiągnięciu mistrzostwa sportowego, nierzadko takie sportsmenki występują w „rozbieranych” sesjach zdjęciowych W plugawych czasopismach. To już tylko pewna konsekwencja pogardy dla czystości. A przecież sportsmeni i sportsmenki to lansowane i modne gwiazdy mediów, celebryci, idole współczesnych. Tylko czy takie osoby mogą być wzorem dla katolickich dzieci? A stają się nimi, jeśli dzieci są kierowane na drogę sportową, gdzie każdy przecież chce dążyć do jakiegoś mistrzostwa i każdy chyba ma swojego „mistrza”, którego stara się naśladować. Otóż właśnie. Kiedyś umysły młodych chrześcijan kształtowały żywoty świętych, teraz w modzie są żywoty celebrytów sportowców, piosenkarzy i rockmanów, czy innych „zbuntowanych idealistów”. Warto mieć świadomość, że przeróżne subkultury (które były modne w swoim czasie) – również były kreowane według schematu sprawdzonego od dekad. Potrzebna była jakaś mętna, płytka podbudowa ideologiczna w stylu: konflikt pokoleń, sprzeciw wobec zbrojeń, komercjalizacji życia i kultury, nonkonformizm, bunt wobec ogólnie akceptowanych zasad i poglądów społecznych czy politycznych, nacisk na samodzielność, tezy o bezsensie życia… Do wyboru, do koloru, a czasem wszystko naraz.
Kolejnym nurtem w tym potoku antycywilizacyjnym, którego heroldem i narzędziem są przeróżne mody, jest dążenie do budowania społeczeństwa bezpłciowego (i nie chodzi mi o manifestacje rozmaitych zboczeńców przebierających się W stroje płci przeciwnej). Służą temu m.in. ubrania typu „unisex” (czyli dla obu płci to samo), za wąskie spodnie („rurki”) i za krótkie marynarki przeznaczone teoretycznie dla mężczyzn, W których wyglądają oni jak wyrośnięci chłopcy, zniewieściali i niedojrzali. Do tego dochodzą kolczyki w uszach, opaski na włosy i inne niemęskie dodatki. Wkrótce pewnie pojawią się szminki dla mężczyzn… Dla kobiet za to proponuje się garnitury, spodnie i inne męskie do tej pory kreacje. Wcześniej takie zabiegi podejmowano w różnych wspomnianych wcześniej subkulturach, gdzie taki sam kanon ubioru, zacierający różnice, obowiązywał obie płcie, np. W latach 70/80, wśród tzw. metalowców, hippisów, punków, czasem trudno było odróżnić mężczyznę od kobiety, gdy mieli podobny wzrost, bo wyglądali tak samo. Smutne, że większości ludzi, którzy uczestniczyli w tych ruchach i środowiskach kontestujących ówczesną rzeczywistość, wydawało się, że buntują się przeciw systemowi, gdy tymczasem nieświadomie służyli mu z gorliwością, a buntowali się jedynie przeciwko normalności. Jest jeszcze moda na zewnętrzną brzydotę, związana najczęściej z odrzuceniem Boga, który jest Pięknem doskonałym. Szpecące fryzury, ordynarne makijaże, czasem wręcz demoniczne, kolczykowanie się w różnych miejscach twarzy i inne nieciekawe rozwiązania. Konsekwencje takich demonstracji są bardzo poważne i bywają często nieodwracalne. Czytamy bowiem w Piśmie Świętym, że ci, którzy wyrzekli się prawdziwego Boga: „stali się wstrętni jako to, co kochali” (Oz 9, 10). I choć niektórym może się wydawać, że takie postawy są o znaczeniu marginalnym to jednak nie da się ukryć, że manifestacja brzydoty jest w pewnych kręgach po prostu i zwyczajnie modna
Nie tylko wygląd zewnętrzny
Moda nie tylko wiąże się z wyglądem zewnętrznym współczesnego człowieka. Ona wywiera wpływ w zasadzie na całe jego życie od wyglądu, przez mieszkanie, w którym żyje, sprzęty, których używa, miejsca, do których udaje się na wypoczynek, książki, które czyta, muzykę, jakiej słucha, słownictwo, jakiego używa, często nawet osoby, które podziwia, aż po poglądy, które wyznaje. Moda wykorzystywana jest do zmiany obyczajów w społeczeństwie ma zatem szczególne zasługi na polu rewolucji moralnej. Niemodne jest dziś np. chodzenie do kościoła albo tylko przyznawanie się do wiary katolickiej, niemodna jest wierność małżeńska, modne za to jest wegaństwo, wolontariat dla WWF czy bycie eco-friendly.
Projektowanie produktów z myślą o „rozerotyzowaniu” klientów to też domena mody. I bynajmniej nie chodzi w tym wypadku 0o kwestie ubraniowe. Samochody to rzecz jak najbardziej kształtująca modę i wyznaczająca trendy. Co roku maja powstawać nowe modele, co kilka lat mają się zmieniać linie koncepcyjne nadwozi, bo jak wiadomo: W nowoczesnym świecie w złym guście jest jeździć jednym autem dłużej niż kilka lat. Choć technika jest dziś tak rozwinięta, że auta mogłyby służyć swoim Właścicielom przez kilka dekad, to jednak produkuje się je w ten sposób, aby zużywały się znacznie szybciej żeby się psuły, korodowały, wymagały kosztownych napraw już właśnie po kilku latach od nabycia. Niektóre modele aut projektuje się często w taki sposób aby budziły konkretne skojarzenia. Jak wyjaśniał jeden z projektantów audi, tylne koła z nadkolami wystające opływowo poza obrys nadwozia (w porsche), mają przywodzić na myśl kobiece „krągłości” (na początku jego pracy w firmie pouczono go, żeby „projektując samochód, nie zapominać o tych prymitywnych odczuciach człowieka, które są w środku”). Inne popularne marki otwarcie wspierają środowiska homoseksualne przez kampanie reklamowe, używanie tęczowych logotypów itd.
Z kolei rozpowszechnione w ostatnich latach stało się projektowanie osłon chłodnic (atrap) niektórych samochodów na kształt wyszczerzonych pysków czasem wściekłych, czasem wręcz demonicznych; to także jest rodzaj mody.
Niektórym mogłoby się wydawać, że jest to odpowiedź na zapotrzebowanie rynku. Te zabiegi są podejmowane jednak głównie, aby kształtować gusta, a nie tylko im dogadzać.
Kształtując gusta odbiorców, mody wpływają na ich styl życia, a styl życia ma wpływ na wyznawane poglądy. Nowoczesna przymusowa edukacja od wczesnych lat szkolnych deformuje myślenie młodych ludzi w taki sposób, aby wykształcić w nich skłonność do konformizmu. Podręczniki pełne są odniesień do tego, co uważa większość, narzucając określone schematy myślenia, ucząc przystosowywania się do opinii obiegowych. Intensywnie wspiera ten proces także moda. Przez media społecznościowe lansowane są trendy wśród młodzieży, która jest niemal całkowicie bezbronna wobec tych zmasowanych działań, niszczycielskich dla ich charakterów i dusz. Bardzo trudno jest dziś młodemu człowiekowi przyznać się przed innymi, że czegoś, co akurat jest modne, nie ma. A przecież bez Facebooka czy innego Instagrama można żyć, choć rzeczywiście dla niektórych jest to niewyobrażalne. Mało kto wytrzyma tak silną presję płynącą niemal zewsząd. Gdy młodzi stają się dorośli, to dzięki temu urabianiu rozumu i woli, które przeszli, są już całkiem przygotowani do życia dokładnie według narzuconych opinii, narracji przekazywanych przez ośrodki opiniotwórcze, różnego rodzaju autorytety telewizyjne i media w ogóle – co można było zaobserwować chociażby w ciągu kilku ostatnich lat na całym „nowoczesnym” świecie. Im społeczeństwo modniejsze, tym bardziej jest podatne na propagandę (np. covidową).
Od końca pierwszej wojny światowej ten proces odgórnej, narzuconej przemiany społeczeństw jest coraz wyraźniejszy i przyspiesza dynamicznie z każdą następną dekadą. Jak już wspomnieliśmy, za tym procesem stoją wysoko wyspecjalizowane jednostki i ośrodki. Kłopot w tym, że te ośrodki czy osoby zwykle chcą zachować anonimowość i nie są powszechnie znane. Dla gawiedzi więc wymyśla się historie o spontaniczności różnych wydarzeń i prądów, albo też wystawia postacie, które mają firmować określone posunięcia.
Mamy tu całe masy różnych (sławnych w mediach) kreatorów mód o śmiesznie brzmiących nazwach specjalności, które już funkcjonują na polskojęzycznych stronach internetowych; są więc trendsetterzy, influencerzy, trend forecasterzy, trendwatchersi i inni agenci wpływu.
Używając nomenklatury filmowej, znamy więc jednak tylko aktorów grających wyznaczone im role, a w zasadzie w ogóle nie znamy ich mocodawców scenarzystów reżyserów i producentów.
Jednym z wyjątków jest Edward Bernays, należący do pionierów współczesnej propagandy (którą sam określał też mianem public relations), nazywany też ojcem spinu, czyli manipulowania opinią publiczną.
Mechanizmy manipulacji
Bernays był związany ściśle z Zygmuntem Freudem (jego matka była siostrą Freuda, a ojciec bratem żony Freuda), którego koncepcje starał się łączyć z tezami Gustawa Le Bona na temat psychologii tłumu. Pracował dla rządu, prezydenta, polityków, koncernów, artystów. Kształtował opinie dla uzyskania masowych efektów społecznych wykorzystywał manipulację, używał przekazów podprogowych, „kreował” rzeczywistość. Był bardzo wszechstronny i skuteczny jego prace wysoko cenił (i wykorzystywał) Józef Goebbels, naczelny propagandysta III Rzeszy.
Poniżej kilka przykładów spośród znanych działań Bernaysa (tu tylko z branży tytoniowej), ukazujących mechanizm wpływania na masy i kształtowania trendów i mód.
Kiedy zaczął pracować dla American Tobacco Company postawiono mu cel zwiększenia sprzedaży papierosów Lucky Strike wśród kobiet, które w większości wcześniej unikały palenia. Bernays wpadł na pomysł przekonania kobiet do palenia papierosów zamiast jedzenia słodyczy. Wykorzystano w tym celu tzw. autorytety medyczne i szeroką kampanię medialną, promującą szczupłe sylwetki kobiece. Kampania zakończyła się sukcesem i kobiety zaczęły masowo palić papierosy. Nie chciały jednak robić tego na ulicy (na co nalegali mocodawcy Bernaysa), co byłoby przecież łamaniem dawnych zasad i dobrych obyczajów. Bernays zaproponował wykorzystanie słynnych już ze swego oddania sprawie rewolucji sufrażystek.
Wynajęte kobiety ostentacyjnie, publicznie paliły papierosy na dorocznej paradzie Wielkanocnej deklarując uzgodnioną wcześniej tezę, że papierosy reprezentują „pochodnie wolności” dla kobiet, których dążenia były coraz bardziej tłumione we współczesnym im świecie.
Oczywiście media bardzo szybko zainteresowały się tym wydarzeniem i opublikowały zdjęcia zrobione przez „przypadkowo” znajdujących się tam fotoreporterów. Kilka lat później chęć kupowania kobiety papierosów Lucky Strike spadła, ponieważ zielono-czerwona kolorystyka ich opakowania kolidowała z ówczesną kobiecą modą.
Gdy okazało się, że zmiana opakowania na inny, modny kolor nie wchodzi w grę, Bernays postanowił sprawić, aby zielony stał się modnym kolorem. Na specjalnie zorganizowanym w tym celu „Zielonym Balu” w hotelu Waldorf Astoria znane kobiety z towarzystwa pojawiły się w zielonych sukniach. Producenci i sprzedawcy odzieży i dodatków zostali wcześniej już poinformowani o rosnącym zainteresowaniu kolorem zielonym. Ówcześni intelektualiści zostali zaproszeni do wygłoszenia specjalnych prelekcji na temat zieleni. Zanim bal się odbył, gazety i czasopisma ogłosiły, że teraz najmodniejszym kolorem jest zieleń. Notabene sam Bernays nie palił, a swoją żonę, feministkę, namawiał do rzucenia palenia.
W roku 1928 pisał: Świadome i inteligentne manipulowanie zorganizowanymi zwyczajami i opiniami mas jest ważnym elementem demokratycznego społeczeństwa. Ci, którzy manipulują tym niewidzialnym mechanizmem społeczeństwa, tworzą niewidzialny rząd, który jest prawdziwą siłą rządzącą krajem. Jesteśmy rządzeni, kształtują się nasze umysły, kształtują się nasze gusta, nasze pomysły są sugerowane, głównie przez ludzi, o których nigdy nie słyszeliśmy. […] W prawie każdym akcie naszego codziennego życia, czy to w sferze polityki czy biznesu, w naszym postępowaniu społecznym czy naszym myśleniu etycznym, jesteśmy zdominowani przez stosunkowo niewielką liczbę osób, które rozumieją procesy umysłowe i wzorce społeczne mas. To oni pociągają za sznurki, które kontrolują umysł publiczny.
Uważał, że mniejszość, która korzysta z demokratycznie objętej władzy manipulowania masami, jest coraz bardziej inteligentna i coraz bardziej działa na rzecz idei, które są społecznie konstruktywne, i że masy powinny być tak ukształtowane, aby akceptować tę demokratyczną władzę.
A jakie idee uważał za społecznie konstruktywne? Pewnie te, których sam był zwolennikiem, jak np. powszechna edukacja seksualna i socjalizm korporacyjny. Intensywnie promował także prace swojego wuja, dzięki czemu freudyzm stał się wiodącym prądem myśli społecznej w USA. Tresura, subtelna i podstępna. To było prawie sto lat temu, w Ameryce, szybko jednak zostało zaimplementowane w całym aspirującym do nowoczesności świecie.
Także i u nas. W Polsce, która po latach zaborów stawała na nogi, razem z rozwojem przemysłu, infrastruktury, intensywnie zaczęto wprowadzać najnowsze mody. Modna stawała się emancypacja, bezpruderyjność i antykoncepcja. Jak możemy przeczytać w opracowaniu o dwudziestoleciu międzywojennym (publikacja pisana z myślą o młodzieży, nauczycielach i edukatorach muzealnych): W warstwach średnich i wyższych, lepiej wyedukowanych i zamożniejszych, w których korzystano z antykoncepcji, typ rodziny wielodzietnej ustępował miejsca modelowi z jednym lub z dwójką dzieci. Kształtował się nowy stosunek do najmłodszych. Dziecko stawało się najważniejszą osobą w rodzinie. Dążono do zapewnienia pociechom jak najlepszych warunków bytowych własnego, starannie urządzonego pokoju, odpowiednich rozrywek, zabawek, atrakcyjnego wypoczynku właściwej edukacji.
Wszystkie te zmiany obyczajowe, wprowadzane jako najmodniejsze i obowiązujące w szerokim świecie, były oczywiście wspierane całą mocą aparatu propagandy, gazet, reklam, filmów i ówczesnych influencerów. I tak jest do dzisiaj. Nie da się ukryć – moda jest kreatorem postaw. Mówiąc dosadniej, jest rodzajem tresury. Jest tresurą całych mas ludzkich i pojedynczych osób, które czyni sobie powolnymi w sposób subtelny, zawoalowany, działając na uczucia, emocje, psychikę, sumienie i wolę. Działa podstępnie, bo umacnia w ludziach przekonanie, że są całkowicie samodzielni i wolni w swoich wyborach do tego jest potrzebna jej cała otoczka demokratyczności, rozpowszechniona właśnie w XX Wieku.
A kierunki, które wyznacza, są wyjątkowo ponure próżność zachłanność, samolubność, lubieżność, bezwstyd, chciwość, różne destrukcyjne ideologie, anty-sztuka, anty-kultura, okultyzm, wróżbiarstwo. W myśl tych cynicznych i perfidnych założeń ludzi należy wytresować tak, aby „skakali”, jak im zagra zespół osób trzymających faktyczną władzę. A moda jest jednym z najważniejszych instrumentów w tej orkiestrze.
Kościół nie zna mód
Wiedząc o tym wszystkim, warto z chłodną rezerwą podchodzić do lansowanych mód, zaczynając od naszego wyglądu zewnętrznego. Człowiek goniący za modą nie traktuje już swego ciała jako świątyni Ducha Świętego (o którą należy dbać nie tylko wewnątrz, ale też i na zewnątrz), ale jako coś w rodzaju zwierzęcej powłoki, którą można się bawić i okrywać w rytm zmieniających się nakazów. Rażą jeszcze niektórych współcześnie budowane pokraczne kościoły, gdy tymczasem brak jest często dbałości o wygląd świątyni, jaką jest człowiek przyjmujący święte sakramenty. A przecież podobnie jak uważamy, że tak jak się modlimy – tak wierzymy, to analogicznie można powiedzieć, że tak jak wyglądamy tak żyjemy, tacy jesteśmy. Jak sutanna jest znakiem rozpoznawczym księdza i jego świadectwem w świecie, tak samo zwykły katolik powinien być rozpoznawalny przez swój umiar, staranność, estetykę i harmonię w ubiorze.
W innych obszarach życia kierujmy się mądrą rozwagą i bądźmy wierni swemu powołaniu. Niech zmienność, którą proponują różne mody, nas nie pociąga, bo ona tylko z pozoru może wydawać się atrakcyjna i ciekawsza od „szarej” codzienności. Bóg jest doskonały i zarazem niezmienny. Przykazania Boże są zawsze te same, one w najlepszy sposób pomagają nam przeżywać życie. A Kościół nie zna mód, jak powiedziała w Fatimie nasza najlepsza Obrończyni przed zakusami złego ducha Matka Boża. Prosto i jednoznacznie.