Zamilczeć - czy ujawnić? |
![]() |
![]() |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
27.02.2012. | |
Zamilczeć - czy ujawnić?
Sprawy na tyle drażliwe, że „lepiej o nich zamilczeć” ?
Niedawno przekonywał mnie przyjaciel, że „podłożyłem się” przez umieszczenie na mej stronie artykułu o pederastii Lenina z jego wspólnikami w zbrodni, bolszewizmie i komunizmie. Argumentował, że na pewno to wymyślili sami zboczeńcy – i jest to „woda na ich młyn”, bo podnosi, zapewne sztucznie, ich „rangę”. Przemyślałem to. Uznałem jednak, że choć po stu latach, należy nam się prawda o „legendarnym Wodzu Rewolucji”, jak go jeszcze teraz nazywają zwolennicy. Jeśli artykuły o pederastii byłyby skłamane, a w szczególności książka i dokumenty w nich cytowane byłyby fałszywe - to obowiązkiem historyków byłoby szybkie ich sprostowanie. Tak się jednak nie dzieje. Po drugie: Historycy idei i niektórzy pisarze rosyjscy są przekonani (np. Władimir Wołkow, a z francuska Volkoff ) por. Wiara a wiedza - a CzK i Lenin czyli http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1471&Itemid=46 , że gang Lenina to nie tylko zbrodniarze, ale zorganizowani sataniści. Ponieważ jednak sataniści „muszą” czynić zbrodnie i świństwa również w dziedzinie seksualności, to odkrycie i ujawnienie ich zboczeń dobrze wpisuje się w całokształt ich działań. Sprawę należy więc koniecznie poddać pod ocenę historyków.
Od dziesięciu chyba lat szeptem rozważana jest w Kościele w Polsce sprawa, kto był (jest??) wieloletnim (podobno dziesiątki lat!) agentem w Watykanie o wdzięcznej ksywie PROROK. Wydawał najtajniejsze sekrety „służbom” sowieckim, a to GRU, a to Stasi. Przez jego donosy ginęli w kazamatach KGB i GRU najlepsi, ideowi bojownicy Kościoła. Oczywiście nie wie o tym płk. Kotowski, który kogoś przez lata w Watykanie prowadził - ale „tego to na pewno nie..”. Nawet mnie, pchełkę, goniła niedawno policja z żądania Kotowskiego (podać dokładne daty, z dokładnością do sekundy, sic!!) , kiedy pojawił się na mej stronie wpis o PROROK-u i Kotowskim). A ja po prostu skopiowałem artykuły na ten temat red. Gmyza i ks. Isakowicza. Niewinny Kotowski ich więc goni teraz po niezależnych sądach. Historycy zajmujący się sprawą PROROKa i znający archiwa szepcą tajemniczo, że „to nazwisko zaczyna się na drugą lub czwartą literę alfabetu”. Z polskich prałatów te kryteria spełniają tylko: ks. Bolonek (obecnie arcybiskup) i ks. Dziwisz (obecnie kardynał). Jakie siły blokują ujawnienie autentycznych dokumentów? Można się domyślać, że służbom chodzi o to, by jeszcze przez jakiś czas trzymać delikwenta „na krótkiej smyczy”. Potem, gdy przestanie być użyteczny, i tak wydadzą go na pożarcie. Ale - jaką ulgą będzie dla tego drugiego - i dla Polaków, gdy to nazwisko wreszcie będzie ujawnione, a sprawa udokumentowana i zakończona. A badacze mówią: „Sławek, opisz to, ja się boję”.
O przygodzie pewnego prałata, zwanego pieszczotliwie „Narcy-biskupem”, w klubie pederastów w Pradze czeskiej (bójka o wybranka - i niespodziany pobyt na policyjnym „dołku”) powszechnie szeptało się przed dziesiątkiem lat. Seminarzyści mówili: „Nasza droga Józia”. Ujawnienie sprawy wtedy - pozbawiło by Polaków wielu namaszczonych i napuszonych utworów, na pewno i wielu zgorszeń. Ale przeważył pogląd „ciiicho... dla dobra Kościoła...”. A jeszcze w Kościele: Męskie, zdecydowane odsunięcie od eksponowanych stanowisk (biskupi!) osób splamionych donosicielstwem do Informacji czy UB- SB uchroniłoby nas, katolików i Polaków, od wielu nieszczęść, który przeżywamy w ostatnim dwudziestoleciu. Pamiętam ogromne wzburzenie ministra Macierewicza, gdy po obaleniu rządu Olszewskiego publicznie zadałem mu pytanie, czy prymas Glemp, a może ktoś jeszcze w episkopacie, otrzymał informacje o agenturze w Kościele, szczególnie w episkopacie. Odpowiedział, że tego nie wolno, że byłoby to jak wybuch bomby atomowej. Był przy tej rozmowie (w Krakowie) premier Olszewski i parę osób z ich najbliższego otoczenia. Dotyczy to też ukrywania pedofilskich orgii Znanego Artysty i jego bliskich - ku frustracji oficerów policji mających, jak twierdzą, jednoznaczne dowody. Ale - Autorytetów nie wolno ruszać... Podobnie, jak w przypadku Krollopa z Poznania, nawet rodzice gorszonych i marnowanych dzieciaków protestują przeciw „insynuacjom”. Tam sąd się ośmielił. Tu – nie. Tak wtedy, jak i teraz- takie zatajanie oceniam jako szkodliwe, a może nie które z nich nawet jako zbrodnicze.
Ostatnio co jakiś czas przebija się przez pajęczynę strachu, lizusostwa i tchórzostwa opowieść o „wysoko w PIS uplasowanym krecie”. Z mocnymi argumentami. Co ktoś poinformowany a zrozpaczony wypuści na ten temat kolejną, nową informację, rozlega się zgorszone „ciiicho... dla dobra Polski.. - to z poduszczenia Urbana”. Jak oczyściłaby się t. zw. „scena polityczna”, gdyby to wyjaśniono. A oto wypowiedz pani dr Fedyszak-Radziejowskiej. "Po bardzo wnikliwym i wielokrotnym obejrzeniu filmu (z 2001 roku) jestem przekonana, że nie pozostawiono J. Kaczyńskiego samemu sobie. Sądzę, że miał i nadal ma w swoim otoczeniu dobrze schowanego kreta, do którego ma pełne zaufanie"." Fakt, że te sprawy, razem z setkami podobnych w sprawie smoleńskiej zostały zatuszowane i przemilczane, nie znajduje racjonalnego wytłumaczenia. Taki TERROR? Czy coś gorszego ?
Pod dywan! Sza!!
Czy długo jeszcze makabryczno-komiczne szczegóły z Ostatniego Wypadku Geremka będą szeptane, oglądane czy czytane ukradkiem? Bo co do oporów jasnogrodu wobec ujawnienia jego agenturalnej przeszłości - jest to bardziej zrozumiałe; za duże byłyby konsekwencje dla nurtów, w których Jego wielbienie jest obowiązkiem. A te nurty dzierżą u nas ster, również mediów. Trójkąty seksualne, czy może gwiazdy lub rozgwiazdy np. Kołakowskiego z jego znajomymi nie interesowałyby nikogo poważnego, gdyby nie chodziło o osobę publiczną, o której jej czciciele mówią, że „wyznacza standardy moralne”. Dowodził na przykład, że można być konserwatywno-liberalnym socjalistą. Nie powinna nas obchodzić przeszłość emerytowanej burdel-mamy. Pod warunkiem, że nie jest powoływana przez opinię oświeconych na przeoryszę w zakonie kontemplacyjnym, a później - beatyfikowana. Jednym z bardziej przewrotnych haseł post-modernistów jest slogan „Drogowskaz nie biegnie w kierunku, który wskazuje”. A wrzeszczący i plujący (tak śliną, jak inwektywami) staruszek, bezczelnie nazywający się i tytułowany ”profesorem”? W przyzwoitym towarzystwie nie ośmielono by się go czcić jako „przyzwoitego”.
Rozumiem, że „strona Postępu” czyli jasnogród, muszą se stworzyć i pielęgnować bożyszcza czy autorytety. Ale dlaczego ludzie uczciwi, zwykli ludzie, Polacy wzdrygają się i nie chcą na przykład nawet czytać donosów Mazowieckiego na umęczonego Biskupa Kaczmarka, lub panegiryków Szymborskiej na cześć Stalina? „ciiicho... nie wypadaa..”
O ileż organizm Narodu będzie zdrowszy i silniejszy, gdy takie wrzody zostaną wycięte, a rany oczyszczone i zabliźnione! Poznać prawdy - ...” nie wypada..” , a robić świństwa i zbrodnie - wypada? Czy na ukrywaniu prawdy może wyrosnąć Dobro?
|
|
Zmieniony ( 28.02.2012. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|