https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/007—pozdrowienia-z-rosji,p1878168658
007 – POZDROWIENIA Z ROSJI
Sławomir M. Kozak 2023-07-21
Zbliża się 40 rocznica jednej z najbardziej zagadkowych katastrof lotniczych XX wieku. Jak podaje Wikipedia, „1 września 1983 roku, samolot Boeing 747-200A (lot KAL 007 z Anchorage na Alasce do Seulu, stolicy Korei Południowej) z nieznanych przyczyn zboczył z kursu i wleciał na kilkadziesiąt kilometrów w głąb przestrzeni powietrznej Związku Radzieckiego, po czym został zestrzelony przez radzieckie myśliwce, co doprowadziło do śmierci wszystkich pasażerów znajdujących się na pokładzie – łącznie 269 osób. (…) Ponieważ w okolicy, w rejonie na wschód od wybrzeży Kamczatki, znajdował się w tym czasie inny samolot – amerykański wojskowy samolot rozpoznawczo-szpiegowski Boeing RC-135 (także czterosilnikowy odrzutowiec) – siły powietrzne Związku Radzieckiego uznały, iż punkt na radarze jest w rzeczywistości echem radiolokacyjnym właśnie odrzutowca RC-135.
Taką też relację przedstawił 6 września 1983 roku dowódca sił powietrznych Związku Radzieckiego gen. Siemion Romanow podczas konferencji prasowej, podczas której oficjalnie przyznał to, że Związek Radziecki poczuwa się do odpowiedzialności strony radzieckiej za zestrzelenie samolotu, wyjaśniając to, iż była to pomyłka. Według niego samolot ten był podobny właśnie do amerykańskiego RC 135, który rzeczywiście w tym czasie operował w pobliżu kursu objętego przez Boeinga 747”.
Mimo, że od tych wydarzeń minęły 4 dekady, pamiętam jak szerokim echem odbiła się informacja o tej tragedii na całym świecie, w tym również w Polsce. Zaledwie 5 tygodni wcześniej zniesiono u nas stan wojenny, opinia społeczna pomstowała na „Ruskich”, a jedyne, co „ulicę” dziwiło, to fakt, że tak szybko się przyznali do zestrzelenia cywilnej maszyny, informując o pomyłce.
Przeczytajmy zatem, co o wspomnianym wcześniej samolocie RC 135, który rzekomo został wzięty za KAL 007, pisze ta sama Wikipedia. „(…) Do czasu pojawienia się Boeinga, w czasach kiedy nie słyszano jeszcze o rozpoznaniu satelitarnym, Strategic Air Command (Strategiczne Siły Powietrzne) w swoich misjach zwiadowczych wykorzystywało głównie samoloty będące przystosowanymi do lotów rozpoznawczych bombowcami Boeing RB-29 i jego wersję rozwojową RB-50, a następnie odrzutowe Boeing RB-47. Samoloty wykonywały w ramach swoich zadań niebezpieczne misje zwiadowcze nad terytorium Związku Radzieckiego. Były one o tyle niebezpieczne, że nawet przebywanie w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nie chroniło samolotu przed atakiem sowieckich myśliwców o ile zdarzenie miało miejsce w pobliżu radzieckich granic. W celu zmieszczenia urządzeń zwiadu radioelektronicznego na pokładzie samolotu, monitorujących transmisje radiowe i sygnały elektromagnetyczne stacji radiolokacyjnych, przerabiano komory bombowe. Operatorzy tych urządzeń zwani byli potocznie ‘Crows’ lub ‘Ravens’ (wronami lub krukami). Przydomek wziął się stąd, iż obydwa ptaki są czarne, tak jak zadania, które wykonywali lotnicy, ‘black ops’, czyli czarne operacje, tajne (…)”.
Z tego, co podają źródła oficjalne, RC 135 był w chwili omyłkowego rozpoznania oddalony od samolotu pasażerskiego o ponad 1,5 tys. km. Formuła felietonu jest bezlitosna, zatem ograniczę się do stwierdzenia, że w mojej opinii tego typu „pomyłki” nie mógł popełnić żaden operator radaru, natomiast faktem bezspornym pozostaje zejście B747 z planowanej trasy. Komisja ICAO odpowiedzialnością za błędną nawigację obarczyła załogę, która według niej pozostawiła ustawienie autopilota w modzie lotu po zadanym wcześniej kursie lub uruchomiła tryb tzw. nawigacji inercyjnej (INS), gdy samolot znajdował się poza rejonem umożliwiającym jej aktywację. Łączności, na częstotliwości alarmowej, nie udało się z załogą nawiązać.
Szczegóły opisuję w książce „Łzy Anioła”, która ukaże się tej jesieni, tymczasem przejdę do wątku, który do dziś spędza sen z powiek miłośnikom tzw. teorii spiskowych. Otóż, na pokładzie samolotu znajdował się m.in. kongresman Larry McDonald, znienawidzony przez rozpędzających się już wówczas do Wielkiego Resetu globalistów, nie tylko dlatego, że był kuzynem człowieka, który próbował zmienić bieg historii w czasie ostatnich tygodni II Wojny Światowej – zamordowanego przez nich generała Pattona. Przede wszystkim, był prezesem zaciekle antykomunistycznego i antyglobalistycznego (co jest w zasadzie tożsame) John Birch Society (JBS), zwalczanego po dziś dzień, i dlatego podałem tu odnośnik opisujący to stowarzyszenie, który prowadzi bezpośrednio do źródła. Założyciel JBS, Robert Welch, któremu w USA przyprawiono łatkę prawicowego ekstremisty, ostrzegał świat mówiąc, że „zarówno rząd amerykański, jak i radziecki są kontrolowane przez tę samą konspiracyjną kabałę internacjonalistów, chciwych bankierów i skorumpowanych polityków. Jeśli nie zostanie to ujawnione, zdrajcy wewnątrz rządu USA sprzeniewierzą suwerenność kraju na rzecz Organizacji Narodów Zjednoczonych, w celu wprowadzenia kolektywistycznego Nowego Porządku Świata…” (tłum. smk). Jego dwa wystąpienia, z lat 1958 i 1974, które zachowały się w sieci, muszą być dla dzisiejszego pokolenia Amerykanów i Europejczyków, porażające swą aktualnością.
W r. 1973 Zbigniew Brzeziński zebrał 300 osób – finansistów, biznesmenów, polityków i ludzi mediów – i powołał, zgodnie z wcześniejszą o rok zapowiedzią, przedstawioną na zjeździe Klubu Bilderberg przez Davida Rockefellera, Komisję Trójstronną. Senator Barry Goldwater, uważany za ojca chrzestnego amerykańskiego konserwatyzmu, protestował wówczas mówiąc, że „Komisja Trójstronna to zręczna, skoordynowana próba przejęcia kontroli i konsolidację ośrodków władzy… Intencją jej jest stworzenie światowej potęgi gospodarczej, przewyższającej rządy zaangażowanych w nią państw narodowych. Jako menedżerowie systemu będą rządzić przyszłością” (tłum. smk). To wtedy Lawrence Patton McDonald wezwał do wszczęcia w tej sprawie śledztwa. Nie poprawiło to jego notowań w środowisku ówczesnej „elity”. Podobnie, jak jego słowa, że „celem Rockefellerów jest rząd światowy, łączący kapitalizm i komunizm pod jednym dachem. Czy mam na myśli spisek? Tak. Jestem przekonany o takim spisku, o zasięgu międzynarodowym, planowanym od pokoleń i niewiarygodnie złym w intencjach” (tłum. smk).
Jako następca Welcha na stanowisku szefa JBS przetrwał zaledwie kilka miesięcy, by zginąć w zestrzelonym nad daleką Syberią samolocie.
McDonald był senatorem z ramienia Demokratów. Nawiasem mówiąc, tej feralnej nocy na konferencję w stolicy Korei Płd. leciało też dwóch jego senackich kolegów, równie antykomunistycznie nastawionych, z tą różnicą, że obaj byli Republikanami. Według oficjalnych informacji Steve Symms i Jesse Helms spóźnili się na lot, co pozwoliło im przeżyć. W rzeczywistości, w Anchorage lądowały wtedy w celu tankowania dwa samoloty koreańskich linii lotniczych, lecące do Seulu. Obaj republikanie znajdowali się na pokładzie maszyny o numerze rejsu KAL 015. Symms pozostał w samolocie, a Helms wysiadł, by rozprostować nogi i udał się do terminalu, gdzie spotkał kilkoro pasażerów rejsu 007, stąd po wypadku rozpowszechniano pogłoskę, jakoby spóźnił się na odlot. Pierwszy zasiadał w ławach senatu do r. 1993, drugi aż do 2003.
W książce przedstawię niezwykły, równoległy ciąg tej historii, niemal żywcem wyjętej z kinowych przebojów o agencie 007, według której samolot nie rozbił się mimo trafienia, a pasażerowie…
Sławomir M. Kozak
www.oficyna-aurora.pl