Mimo, że demograficzny zegar Polski tyka niczym bomba, a znawcy tematu od lat biją na alarm, polskie społeczeństwo nadal śpi snem sprawiedliwego, pokrywając się coraz bardziej zmarszczkami. Fakt, że w sposób nieuchronny zmierzamy ku populacyjnej katastrofie dociera powoli do świadomości rządzących. Ale zanim ktoś na poważnie zacznie krzyczeć: „Demografia, głupcze!”, warto zapoznać się z treścią raportu pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”, by lepiej móc rozeznać, dlaczego w kwestii tej jest tak źle i będzie jeszcze gorzej.
Przygotowany przez ekspertów z Copernicus Reseach Team raport powstał w ramach realizowanego przez Fundację Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii projektu „Dbam o świat i siebie – decyzje młodych ludzi o małżeństwie, rodzinie i potomstwie” i stanowić ma merytoryczną podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej prowadzonej z inicjatywy Ministra Rodziny i Polityki Społecznej. Z przeprowadzonych badań literaturowych wynika, że podjęcie decyzji o pierwszym dziecku przez osoby myślące o potomstwie zależy od pewnych, istotnych czynników. Nie sposób mówić o nich bez uprzedniego nakreślenia sytuacji demograficznej, jaką mamy Polsce.
Od czterdziestu lat w kraju nad Wisłą utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej. W 2020 roku, w porównaniu do 1980, liczba urodzeń zmniejszyła się niemal o połowę (z 702 tys. do 355 tys. dzieci). Okresowe wzrosty przypadające na lata 2003-2009 i 2015-2017 nie zatrzymały tendencji spadkowej, a proces ten dodatkowo pogłębiła pandemia. Wstępne szacunki pokazują, że w styczniu 2021 roku, czyli 9 miesięcy po pierwszym lockdownie, urodziło się o około 5 tysięcy dzieci mniej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Do tego, trudno przewidzieć, jak ostatecznie polityka sanitarna władz wpłynie na decyzje prokreacyjne Polaków. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby negatywne tendencje demograficzne miałyby ulec odwróceniu. Od lat obserwuje się w Polsce wzrost przeciętnego wieku kobiet w momencie urodzenia pierwszego dziecka, co jest zjawiskiem ogólnoeuropejskim, nie bez znaczenia dla możliwości zajścia w ciążę i urodzenia zdrowego potomka. Wyższy wiek przeciętnej pierworódki wiąże się z mniejszym współczynnikiem dzietności, który wynosi 1,37 (2020 r.). Jak wiadomo, aby zapewnić prostą zastępowalność pokoleń, współczynnik dzietności powinien utrzymywać się na poziomie ok. 2,10-2,15, a to oznacza, że każda kobieta w wieku rozrodczym powinna urodzić średnio nieco więcej niż dwójkę dzieci. Jako że w Polsce od dwóch dekad obserwuje się rosnącą liczbę zgonów w stosunku do spadku urodzeń żywych, od 2013 r. możemy mówić o ujemnym przyroście naturalnym, który w 2020 r. wyniósł -3,19.
Powagę sytuacji dodatkowo odsłania przygotowana przez Główny Urząd Statystyczny prognoza demograficzna na lata 2016-2050. Szacuje się, że od 2022 do 2050 r. liczba gospodarstw domowych z co najmniej jednym dzieckiem spadnie o 13 proc., czyli o około 58 tysięcy. W 2011 r. gospodarstwa bezdzietne stanowiły 66, 5 proc. całej struktury, natomiast – zgodnie z prognozą – w ostatnim okresie będą stanowić ponad 75 proc. Dane te należy jednak traktować jako wariant optymistyczny, ponieważ w swoich przewidywaniach GUS nie uwzględnił zmian wywołanych przez pandemię. Zatem dlaczego jest tak źle i będzie jeszcze gorzej?
W świetle przywołanych przez ekspertów z Copernicus Research Team badań widać, że wyraźnie istotnym czynnikiem mającym wpływ na decyzję o pierwszym dziecku jest osiągany dochód. Wprawdzie pozytywna ocena sytuacji materialnej do pewnego stopnia tylko zwiększa intencje rodzicielskie, gdyż brak „odpowiednio dużej pensji” został uznany też jako niewystarczający powód do rezygnacji z rodzicielstwa. Decyzja o pierwszym dziecku nie zależy od poziomu zarobków w sytuacji, gdy kobieta nie może znaleźć zatrudnienia lub gdy posiadana praca jest niesatysfakcjonująca. Wówczas alternatywą dla kariery zawodowej może być macierzyństwo.
Kolejnym ważnym powodem odwlekania planów prokreacyjnych jest niepewność co do przyszłości. Rosnące tempo życia wynikające ze zmian globalizacyjnych oraz postępu technologicznego, a także towarzyszące tym przeobrażeniom transformacje społeczne wpływają na poczucie bezpieczeństwa jednostek odnoście sytuacji ekonomicznej, zatrudnienia, warunków na rynku pracy. Istotna jest również, szczególnie w przypadku kobiet, stabilność związku. Zamężne decydują się na dziecko w krótszym czasie. Większa społeczna akceptowalność rozwodów sprawia, że ludzie częściej odraczają zamiary prokreacyjne. Opóźnianie decyzji o pierwszym dziecku ma też związek z kontynuacją nauki (studia) ze względu na zależność finansową uczącego się od rodziny i przewidywaną trudność w łączeniu obowiązków rodzicielskich ze szkołą. Zamiar posiadania potomstwa jest również silnie skorelowany z postrzeganą satysfakcją z związku oraz zbieżną orientacją obojga partnerów co do realizacji planów prokreacyjnych. Różnica zdań w tej kwestii skutkuje zwykle przesunięciem w czasie decyzji o potomku. Ponadto, wyniki badań dostarczają dowodów, że ludzie nie chcą mieć dzieci ze względu na strach przed odpowiedzialnością, przy czym obawy przyszłych matek różnią się od wątpliwości przyszłych ojców. Kobiety boją się porodu i konieczności opieki nad niemowlęciem, mężczyźni natomiast lękają się odpowiedzialności finansowej, choć strach działa na nich również motywująco.
Co prawda optymizmem napawać mogą przywołane w raporcie badania potwierdzające, że tradycyjne rozumienie rodziny wciąż dominuje w polskim społeczeństwie. Zdecydowana większość Polaków postrzega rodzinę jako wartość, są też na ogół zadowoleni z typu rodziny, w którym wyrośli i chcieliby, aby ich własna była do niego podobna. Większość deklaruje również chęć posiadania potomstwa, zwłaszcza, gdy relacje z najbliższymi, szczególnie rodzicami, układają się poprawnie. Martwić powinien jednak preferowany przez bezdzietnych model małej rodziny z dwójką dzieci. W małych rodzinach chcą też żyć bezdzietne małżeństwa, samotnie wychowujący dzieci, osoby żyjące już w takich rodzinach, osoby tworzące niesformalizowane związki partnerskie. Ponadto, niepokoić powinien systematyczny wzrost udziału procentowego osób nieposiadających potomstwa w porównaniu do gospodarstw co najmniej jednym dzieckiem w całej strukturze gospodarstw domowych, rośnie też odsetek bezdzietnych małżeństw, a ich liczba jest alarmująca.
Pesymistyczne zdają się być natomiast wnioski przedstawionego w raporcie badania jakościowego intencji prokreacyjnych dotyczących pierwszego dziecka wśród osób od 18 do 35 roku życia. Do najważniejszych przyczyn nieposiadania dzieci zaliczono uzyskanie przez ludzi młodych niezależności w związku z wejściem w dorosłość, a decyzja o potomku stanowi zagrożenie dla tego stanu. Odłożenie w czasie planów prokreacyjnych wiąże się też z rozpoczęciem kariery zawodowej, obawą dotyczącą odpowiedzialności, jaka wiąże się z posiadaniem dziecka, zwłaszcza konsekwencji nieumiejętnego wychowywania. Jako przyczyną niskiej dzietności wskazano również brak stałego partnera, brak świadomego powodu, dla którego trzeba mieć dziecko, oraz problemy zdrowotne mogące utrudnić w zajście w ciążę. Podnoszoną, szczególnie przez kobiety, kwestią były również lęki związane z okresem ciąży i porodu, co wynikać miało z kolei z braku wiedzy na ten temat.
W kontekście przywołanych badań, które stanowić mają podstawę do interwencji publicznej w postaci kampanii społecznej oraz działań mających na celu zwiększenia szansy na podjęcie decyzji prokreacyjnych przez osoby młode, zastanawia, czy sprawujący władzę kolejny raz bohatersko staną do walki z problemami, które sami stwarzają. Opodatkowanie pracy w Polsce na poziomie dóbr luksusowych generuje bezrobocie, bezrobocie generuje niepewność, niepewność generuje problemy demograficzne, co wynika też z omawianego raportu. Ponadto, każdy przychodzący w naszym kraju na świat noworodek obciążony jest długiem wynikającym z pożyczek, jakie wcześniej na jego konto zaciągały wszystkie bez wyjątku rządy. Obecnie młode pokolenie płaci już dotkliwie za powiększający się dług publiczny i tym samym zwiększane ciężary podatkowe na jego obsługę. Nic nie zmieni skupienie uwagi społeczeństwa na ulgach prorodzinnych w podatku dochodowym, które de facto finansują same sobie rodziny, płacąc rozliczne daniny. „Proludnościowych” oczekiwań nie spełnił też trwający od pięciu lat program „Rodzina 500 plus”.
Klimatu przyjaznego zakładaniu rodziny nie tworzy zapewne lawina rozwodów, które w pierwszym kwartale 2021 roku przewyższyły ilością zawierane małżeństwa, oraz kapitulacja rządzących przed forsowaną przez Unię Europejską promocją „kultury LGBT”. Dlatego z niecierpliwością oczekiwać należy rezultatu badań zawartych w raporcie pt. „Nastawienie do decyzji prokreacyjnych o pierwszym dziecku”. Nie trzeba być żadnym ekspertem, żeby wiedzieć, że wyznaczony przez aktualnie sprawującą władzę formację kierunek polityki rodzinnej nie skłoni ludzi młodych do posiadania większej liczby dzieci, a zwłaszcza tych, którzy nie widzą świadomego powodu, dla którego warto je mieć.
Anna Nowogrodzka – Patryarcha
=====================
Niby PCh – a jest to podejście laickie. Podejście katolickie można poznać tu: