Poligonów atomowych było w ZSRR aż 110, a największe to Semipałatyńsk w dzisiejszym Kazachstanie, Tockoje między Orenburgiem a Kujbyszewem (700 km od Moskwy) i Nowa Ziemia na Oceanie Arktycznym.
W przeciągu 40 lat, w latach 1949-1989, przeprowadzono w ZSRR ponad tysiąc prób jądrowych.
Na poligonie koło Semipałatyńska przeprowadzono 469 wybuchów jądrowych, z czego 87 w wysokich warstwach atmosfery, 73 na powierzchni ziemi i 309 pod ziemią, z tych ostatnich jednak, aż w połowie przypadków, substancje radioaktywne przedostały się na powierzchnię, z czego w 39 przypadkach na dużą skalę. 17 lutego 1989 roku podziemna eksplozja po prostu rozerwała górę.
Łączna liczba Kazachów, którzy zostali narażeni na promieniowanie to ponad milion ludzi. Tylko strefa katastrofy ekologicznej w obrębie terenu prób jądrowych Semipałatyńsk obejmuje ponad 300 tys. km2. Jedna dziewiąta terytorium Kazachstanu, porównywalna z terytorium Niemiec, zamieniła się w pustynię atomową. Naukowcy obliczyli, że na jej gruntowne oczyszczenie od skażenia potrzebujemy około 300 lat.
W Semipałatyńsku, w pobliżu Kurczatowa, w północno-wschodnim Kazachstanie znajduje się posowiecki poligon nuklearny strzeżony przez siły USA. Jeszcze 20 lat temu przebywały tu dziesiątki tysięcy sowieckich żołnierzy. Oficjalnie „nie istniały” miasteczka naukowców pracujących nad bronią jądrową. Na przykład miasteczko Kurczatow koło Semipałatyńska. Cały szereg takich tajnych ośrodków miało wspólny adres pocztowy: Moskwa 450.
Po wprowadzeniu zakazu prób nuklearnych na powierzchni Sowieci zdetonowali tu 295 bomb w 181 tunelach wyrytych pod górami Degelen
Departament Obrony USA zapłacił za bezzałogowe samoloty wyłapujące intruzów wkraczających na poligon oraz za wykrywacze ruchu, które zawiadamiają w razie wejścia na pilnowany teren człowieka, konia, czy samochodu.
Projekt USA ma na celu ustrzeżenie przed terrorystami tego, co Sowieci zostawili za sobą w ziemi, czy w wywierconych tunelach użytych do prób nuklearnych. Chodzi między innymi o pluton i wzbogacony uran, które mogłyby być użyte do zbudowania bomby nuklearnej.
Ochrona tego wszystkiego wymagała wpierw wydobycia z Rosji jej nuklearnych sekretów. Rosja jednak niechętnie dzieli się informacjami na temat tego, co w Semipałatyńsku wyrabiała.
USA płaci za usunięcie lub zabezpieczenie materiałów nuklearnych, zaś Kazachstan dostarcza siły roboczej. Jednak ponieważ oficjalnie Kazachstan nie jest potęgą nuklearną, nie ma prawa wiedzieć, czego pilnuje na swoim terenie.
– Ludzie mnie pytają, czy dobrze robimy zamykając dostęp do tuneli – mówi Kairat K.Kadyrzanow, główny dyrektor Kazachskiego Narodowego Centrum Nuklearnego, które nadzoruje dawny poligon. – A ja im odpowiadam, że nie mam pojęcia, co tam jest,a nawet nie mam prawa tego wiedzieć.
Granica poligonu w Semipałatyńsku znajduje sie o 2 godziny jazdy od najbliższego większego miasta, jazdy przez ciemnobrązowy, pozbawiony jakichkolwiek punktów odniesienia, step.
W 1948 roku w ramach nuklearnego wyścigu zbrojeń Związek Radziecki wybrał ten teren na poligon doświadczalny. Okoliczni wieśniacy wiedzieli tyle, że ziemia się trzęsła, a porcelana tłukła na półkach. Dopiero po latach na mapach pojawiły się dane o radioaktywnych opadach, które spadły na zamieszkałe tereny.
Po upadku ZSRR 20 000 – 30 000 sowieckich żołnierzy wycofano z tych terenów pozostawiając na straży 500 kazachskich żołnierzy.
Od tego czasu poligon, a ściśle biorąc pozostawione tu materiały rozszczepialne i produkty rozszczepialne – stały się problemem USA. Plan zabezpieczenia był ściśle tajny. Co prawda w 2003 roku kazachski przedstawiciel rządu przyznał się reporterowi Science, że na terenie Kazachstanu odbywa się „Operacja Świstak”, w ramach której skażona plutonem gleba jest pokrywana dwumetrowej grubości płytami zbrojonego betonu, tak aby zabezpieczyć ją przed terrorystami, którzy mogliby ją chcieć wywieźć celem skonstruowania brudnej bomby atomowej.
Przedstawiciele Departamentu Obrony i Departamentu Stanu nie skomentowali tej informacji. Ale zeszłoroczne wycieki z Wikileaks mówiły o telegramach, w których kwestia „zapobieżenia przed wpadnięciem pozostawionych sowieckich materiałów nuklearnych w ręce terrorystów” stanowiła absolutnie najważniejszy program na rok 2009,
Po wprowadzeniu zakazu prób jądrowych na powierzchni Sowieci zdetonowali 295 bomb w 181 tunelach wyrytych pod górami Degelen. Każda z eksplozji zużywała od 1-30% materiału rozszczepialnego, szczątki zaś bomby wraz z resztą paliwa nuklearnego oraz stopioną skałą pozostawały na miejscu.
Za prezydentury Obamy USA zażądało przyspieszenia działań zabezpieczających . Rosja, która przez lata nie chciała dzielić się dokumentacją na temat swojej działalności na poligonie, postanowiła dostarczyć nieco informacji.
Wraz z nagłym upadkiem ZSRR, panującą biedą i chaosem, poligon w Semipałatyńsku narażony był na spore ryzyko. Koniec ZSRR nastąpił tak znienacka, że jedna z bomb nuklearnych przewidzianych do odpalenia tkwiła w tunelu aż do roku 1995, kiedy to technicy zdołali ją rozbroić i zniszczyć bez wywołania wybuchu nuklearnego.
W międzyczasie ogromny teren poligonu był nie zabezpieczony i zbieracze metali kolorowych przeszukiwali tunele, aby zabierać stamtąd miedziane kable, które można było sprzedac Chińczykom. Według Jurija G.Strilczuka, szefa informacji Narodowego Centrum Nuklearnego, przynajmniej dziesięć osób zmarło na skutek napromieniowania i wdychania skażonego powietrza w tunelach.
Pierwsza sowiecka próba nuklearna z bombą wodorową o wielkości megatony miała miejsce 22 listopada 1955 roku. Ogromny teren poligonu przez całe lata był nie zabezpieczony.
W 1999 roku przedstawiciel USA ogłosił, że finansowany przez USA projekt zakończył się sukcesem i ostatni tunel został zablokowany. Jednak lokalni poszukiwacze metali kolorowych użyli buldożerów i materiałów wybuchowych, by je ponownie otworzyć, nierzadko przesuwając 50-metrowe plomby ze zbrojonego betonu.
Do 2004 roku 110 na 181 zaplombowanych tuneli zostało przez nich ponownie otworzonych.
– Zmieniła się mentalność Sowieta – mówi Kadyrzanow. – Pięćdziesiąt lat temu, jeśli Ruski zobaczył zasieki z drutu kolczastego, czy betonowy mur, odchodził. Teraz wręcz odwrotnie – specjalnie wlezie na ten mur, żeby zobaczyć, co jest w środku.
Dalsze działania były i kosztowniejsze i utrzymane w ściślejszej tajemnicy w obawie że po 11 września 2001 pozostawione na poligonie materiały rozszczepialne posłużą terrorystom do konstrukcji brudnej bomby atomowej. Putin spotkał się z prezydentem Kazachstanu w 2004, żeby omówić transfer z Rosji większej ilości archiwaliów dotyczących poligonu.
Około 2009 roku przedstawiciele USA mocno juz naciskali na kazachskich partnerów w sprawie zamknięcia tuneli w ciągu dwóch lat. Jedna z opublikowanych przez Wikileaks depesz wskazuje, że przyczyną tej nerwowości była niepewność, jak długo jeszcze ta współpraca USA, Rosji i Kazachstanu potrwa.
Analizując pozostawiony po eksplozji śmietnik można określić, jakie były składniki bomby.
Podczas ostatnich prób nuklearnych Rosjanie użyli bomb, w których eksplozja zużyła wyjątkowo duży procent zawartego w nich materiału rozszczepialnego. Teraz mogą się obawiać, że USA zbada zawartość tuneli i odkryje dzięki temu technologię produkcji tak wydajnej bomby. Tego samego można się zresztą obawiać ze strony terrorystów.
– Największą tajemnicą bomby są składniki jej ładunku – mówi Kadyrzanow. – Gdybym pobrał próbkę, mógłbym dojść do tego, z czego się składała.
Tunele zostały ponownie wypełnione betonowymi plombami, które wchłonęły pluton, tak więc obecnie łatwiej by było wyprodukować pluton od nowa, aniżeli wydobyć go stąd. A przynajmniej Kazachstan ma taką nadzieję.
===============================
Część o przeszłości wzięta z:
Krzysztof Łoziński http://www.kontrateksty.pl/files/news/20040324134336.html
a część współczesna z:
http://www.nytimes.com/2011/05/22/world/asia/22kazakhstan.html?_r=1&ref=atomicweapons