Wojujemy po Bożemu
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 28 kwietnia 2024 michalkiewicz
Druga tura wyborów do samorządu terytorialnego została przyćmiona zamorską wyprawą pana prezydenta Andrzeja Dudy, który najpierw złożył był prywatną wizytę byłemu prezydentowi USA i zarazem kandydatowi Partii Republikańskiej w tegorocznych, amerykańskich wyborach prezydenckich, Donaldowi Trumpowi. Donald Trump przeżywa obecnie trudne chwile, bo tamtejsza Partia Komunisty…, to znaczy – pardon – nie żadna „komunistyczna”, tylko zwyczajnie – Partia Demokratyczna – robi wszystko, żeby wpakować go do kryminału jeszcze przed wyborami, oczywiście przy pomocy tamtejszych niezawisłych sądów, które – podobnie jak te u nas – „powinność swojej służby rozumieją” – ale sprawa nie jest prosta, przede wszystkim ze względu na tamtejsze prawo, które prowadzi przy takich okazjach do niezamierzonych sytuacji komicznych.
Chodzi mi oczywiście o sąd przysięgłych, czyli 12 gniewnych ludzi, którzy uprzednio przysięgliby na wszystkie świętości, że nigdy nic nie słyszeli o żadnym Donaldzie Trumpie, ani o jego bezeceństwach i nie wyrobili sobie na ten temat żadnej opinii. Wprawdzie Rejent Milczek twierdził, że „nie brak świadków na tym świecie”, ale – po pierwsze – chodziło o świadków, a nie żadnych sędziów przysięgłych, a po drugie – okazuje się, że nie tak łatwo w Ameryce znaleźć jakichś ćwoków, co to nigdy nie słyszeli o Donaldzie Trumpie. Ale żeby iustitia mogła odprawować swoje liturgie, w następstwie których Trump trafi za kraty, to coś tam jurysprudensi uradzą i może jakichś ćwoków, to to przysięgną na wszystkie świętości, że – i tak dalej – znajdą.
Ale nie wybiegajmy zanadto w przyszłość, bo przecież chodzi o prywatną wizytę pana prezydenta Dudy. Jak zwykle wystąpił on w roli rzecznika rządu ukraińskiego, a nawet – izraelskiego, bo namawiał się z Donaldem Trumpem na temat Ukrainy i Bliskiego Wschodu. W ten sposób pan prezydent Duda zaspokaja swoje pragnienie kształtowania polityki światowej – ale podobno w rozmowie poruszone zostały też „inne sprawy” – kto wie, czy nie jakieś tubylcze, polskie? Coś może być na rzeczy, bo pan prezydent zaczął coś przebąkiwać o możliwości rozlokowania w Polsce broni jądrowej – oczywiście amerykańskiej, bo jakiejż by innej? W ten sposób Polska zostałaby mocarstwem światowym, jakim była już za pierwszej komuny, kiedy to na swoim terytorium też miała broń jądrową, tyle, że sowiecką. Historia lubi się powtarzać, więc co nam szkodzi zostać światową potęgą po raz drugi?
Sukces ma wielu ojców, a klęska – jak wiadomo – jest sierotą. Skoro pan prezydent Duda odniósł taki sukces towarzyski i polityczny, że jak równy z równym rozmawiał z Donaldem Trumpem w dodatku w jego prywatnym mieszkaniu, a potem, w Kanadzie, również z Justinem Trudeau, to zaraz jeden przez drugiego zaczęli zgłaszać się ojcowie tego sukcesu. Wprawdzie Judenrat „Gazety Wyborczej” był tej wizycie przeciwny, bo na tym etapie „my wszyscy za Józiem Bidenem”, podobnie jak wcześniej „my wszyscy za Józiem Stalinem”, w związku z czym Księciu-Małżonkowi nie podobał się wystrój mieszkania Trumpa – ale taki np. pan Pawło Kowal przymilnie przypisał ojcostwo amerykańskiego sukcesu Donaldu Tusku. Co prawda chodziło nie tyle o samą rozmowę z Trumpem, bo patrioci ukraińscy traktują tego całego Trumpa jak trupa, co o decyzję Izby Reprezentantów, która wreszcie poskromiła węża w kieszeni i przyznała Ukrainie, podobnie jak bezcennemu Izraelowi i Tajwanowi stosowny szmalec. Dla Ukrainy przypadło 61 mld dolarów, co pozwoli kontynuować wojnę jeszcze przez pewien czas. Nie dlatego, by dzięki temu ukraińscy żołnierze mogli strzelać do ruskich sołdatów złotymi, czy też brylantowymi kulami. O tym nie ma mowy, bo znaczna część tej forsy trafi do Ameryki, a na Ukrainę druga część – żeby tamtejsi oligarchowie też nie stracili smaku do wojny i nadal popierali prezydenta Zełeńskiego.
W Ameryce będzie tak, jak to pisał Maurycy Rothbard w książce „Złoto, banki, ludzie – krótka historia pieniądza” – że najpierw Rezerwa Federalna wykreuje z niczego, dajmy na to, 150 mld dolarów, które pożyczy amerykańskiemu rządowi. Ten za tę forsę złoży zamówienia w amerykańskim przemyśle zbrojeniowym na rozmaite bronie i amunicje. Przemysł wszystko to wyprodukuje, a od zysków zapłaci rządowi podatki, które on z kolei przekaże Rezerwie Federalnej tytułem zwrotu pożyczki. Jak widzimy, wszyscy będą zadowoleni, a zwłaszcza – Rezerwa Federalna – która tylko dlatego może kreować pieniądze z niczego, że dolar jest walutą światową i dlatego właśnie militaryści nawołują, by korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny. Toteż potężna armia amerykańska pilnuje, by wszędzie zwyciężała demokracja to znaczy – by dolar nadal był walutą światową. Ukraińscy oligarchowie i prezydent Zełeński świetnie to rozumieją, w związku z tym jedynym problemem jest okoliczność, że ukraińskiego mięsa armatniego zaczyna powoli brakować – ale myślę, że do listopadowych wyborów prezydenckich w USA jeszcze go wystarczy – a potem się zobaczy.
Na razie dla Ukrainy na osłodę prawdopodobnych goryczy, przygotowywane jest makagigi w postaci obietnicy przyłączenia jej do Unii Europejskiej. Warto odnotować, że to makagigi całkiem niedawno otrzymało nawet pozór sankcji nadprzyrodzonej. Oto 19 kwietnia w Łomży zakończyło się trzydniowe plenum Komitetu Cent… to znaczy pardon – jakiego tam znowu „Komitetu Centralnego”? Teraz już żadnego „Komitetu Cenralnego” nie ma, a na to miejsce jest Profsojuz, czyli Związek Zawodowy Biskupów Rzeszy, zwany w skrócie COMECE. Jego przewodniczący, biskup Mariano Crociata wyraził pogląd, że „delegitymizowanie Unii Europejskiej jako takiej, ponieważ nie respektuje całkowicie naszej chrześcijańskiej wizji, byłoby wielkim błędem”. A dlaczego? A dlatego, że „koniec Unii byłby jeszcze większą zdradą”.
Ale to były raczej ogólniki, bo wizję, jak ma być, przedstawił czeski ksiądz Tomasz Halik. Ma być tak, że w imię miłości nieprzyjaciół, trzeba wytrącić Putinowi broń z ręki – i to jest jedyna realistyczna droga do pokoju na Ukrainie. Jak widzimy, wizja przewielebnego księdza Halika jest kompatybilna z wizją Izby Reprezentantów Konkresu USA Zresztą nie tylko z tą – bo w jeszcze większym stopniu z wizją pielęgnowaną przez europejsów, w szczególności – przez Judenrat „Gazety Wyborczej”, który – podobnie jak inne Judenraty europejskie – najwyraźniej przejmuje rząd dusz nie tylko w naszym bantustanie, ale w skali całej Rzeszy, do której Kościół będzie się dostosowywał w ramach sławnej „synodalności”. Początek został już zrobiony właśnie w Niemczech, gdzie jeden z tamtejszych biskupów wyświęcił 13 dam na „diakonisy w duchu”.
Co tu ukrywać; będzie się działo!
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).