Dlaczego we Wrocławiu nie stanął pomnik „Rzeź wołyńska”? My mamy problem nawet z Neptunem
Kiedyś nie można było o tym mówić, bo godziło to w sojusz ze Związkiem Radzieckim, teraz w sojusz z Ukrainą… A co z sojuszem z własnym narodem?
2024-07-19, Arkadiusz Franas dlaczego-we-wroclawiu-nie-stanal-pomnik-rzez-wolynska
Dolny Śląsk to region naznaczony. Tu od 1945 roku cały czas uciekano przed historią. Dosłownie i w przenośni. Tu szukali schronienia ci, których ścigano za walkę z niemieckim i sowieckim okupantem. Ale i w tym regionie często ukrywali się ich oprawcy. Przez lata nie mogliśmy mówić głośno o Armii Krajowej, Katyniu, inwazji Związku Radzieckiego na Polskę. Bo to godziło w sojusze. Nie mogliśmy też pamiętać, że Wrocław nazywał się Breslau. Teraz pojawiają się sugestie, by za głośno nie mówić o rzezi wołyńskiej. Bo też godzi w sojusz. Prawda jest taka, że dobry sojusz przetrzyma wszystko, a niegodziwym jest wmawianie naszym dziadkom i sąsiadom, że to co przeżyli oni i ich bliscy w 1943 roku to była fatamorgana.
Mija już tydzień od tej rocznicy, ale wolałem odczekać kilka dni aż skończy się ta kakofonia wokół upamiętniania tragicznych wydarzeń lipcowych na Wołyniu w 1943 roku. A także wokół odsłonięcia pomnika „Rzeź wołyńska”, autorstwa Andrzeja Pityńskiego, odlanego już w 2018 roku, którego nikt nie chciał i dopiero władze gminy Jarocin na Podkarpaciu zgodziły się postawić go na swoim terenie. Wszyscy, którzy odmawiali postawienia go swojej miejscowości, także na Dolnym Śląsku, tłumaczyli, że jego wygląd jest zbyt kontrowersyjny. W środku monumentu bowiem znajduje się wycięty krzyż, a w nim trójzębne widły, symbolizujące tryzub, na które nabite jest ciało dziecka. Jakby było to pierwsze w historii dzieło budzące emocje.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło: „Obawiamy się, że nie przysłuży się on upamiętnieniu ofiar, lecz instrumentalizacji ich tragedii przez osoby niechętne poszukiwaniu porozumienia pomiędzy oboma narodami w trudnych kwestiach historycznych”.
– Ten pomnik oddaje estetykę twórcy, dobrze że powstają pomniki ludobójstwa (…). Nie wygląda estetycznie, bo ludobójstwo wołyńskie było tak przerażające – powiedział o monumencie podczas odsłaniania Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, odpowiadając wszystkim „krytykom sztuki”.
A najlepszą odpowiedź naszym specom od polityki zagranicznej udzielił marszałek województwa Paweł Gancarz, który wziął udział w uroczystościach upamiętniających tę tragedię we Wrocławiu, gdy inni politycy woleli się na nich nie pokazywać.
– 11 lipca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Dzień, który przez długie lata nie mógł doczekać się swojego miejsca w kalendarzu państwowych uroczystości. Dzisiaj z odwagą i podniesionym czołem mówimy o tych wydarzeniach, o których przez lata było cicho – stwierdził marszałek. – Tu na Dolnym Śląsku na nas spoczywa szczególna odpowiedzialność, bo jesteśmy w dużej mierze potomkami Kresowian, którzy w ostatnim stuleciu, a szczególnie w okresie wojennym, byli doświadczani tak boleśnie i wielokrotnie. Dzisiaj, pomimo tej trudnej historii, całym sercem i z pełną odpowiedzialnością oraz wszystkimi możliwościami, pomagamy narodowi ukraińskiemu. To trudne elementy, żeby pogodzić te rany w naszej wspólnej historii z odpowiedzialnością za dalsze losy państwa polskiego i ukraińskiego, dwóch sąsiedzkich nacji, narodowości, ale to natura ludzka, żeby wybaczać, przebaczać, ale także pamiętać. W naszym przypadku nie o zemstę, a o pamięć wołają ofiary.
Przytaczam całą wypowiedź, bo ona pokazuje, że bez problemu da się pogodzić te skomplikowane wątki. Jak się tylko chce. Bo jak dobrze dojrzałem na uroczystości obecny był także konsul Ukrainy, który zapalił znicz pod Pomnikiem Pomordowanych na Kresach.
I tylko środowiska lewacko-lewicowe mogą wyszydzać ludzi, którzy wyruszyli z naszego regionu na odsłonięcie wspomnianego pomnika na Podkarpaciu. Albo w kontekście zbrodni wołyńskiej głosić teorie w stylu „trzeba skończyć z tą traumą”. Problem w tym, że oni od dawna jakoś nie mogą sobie poradzić ze swoimi.
I może czas najwyższy zrozumieć, że ludzie, którzy przyjechali tu z Kresów od kilkudziesięciu lat czekają na rzetelne mówienie o tamtej tragedii, w której wielu potraciło całe rodziny. A także poważne zajęcie się tematem, ponieważ z powodu ciągłego przemilczania Rzezi wołyńskiej nawet dokładnie nie wiadomo, ilu ludzi wtedy straciło tam życie. Może nawet 200 tysięcy.
Kiedyś nie można było o tym mówić, bo godziło to w sojusz ze Związkiem Radzieckim, teraz w sojusz z Ukrainą… A co z sojuszem z własnym narodem?
Poza tym, Dolnoślązacy nie powinni jechać na Podkarpacie na odsłonięcie pomnika „Rzeź wołyńska” na drugi koniec Polski, ponieważ choćby w kontekście tego, co mówił marszałek, ten pomnik powinien stanąć w naszym regionie. I to może we Wrocławiu, nawet jak w mieście mamy inny poświęcony tym tragicznym wydarzeniom.
Tylko Wrocław ma od zawsze problem ze swoimi pomnikami czego najlepszym przykładem jest kilkunastoletnia batalia o Pomnik Żołnierzy Niezłomnych. Dość skutecznie jego budowę blokowały środowiska polityczne związane ze spadkobiercami esbeckiej tradycji. Ostatecznie udało się. Ów odsłonięty niedawno na Hubach wygrał nawet międzynarodowy konkurs architektoniczny. A ciekawostką jest fakt, że w zajezdni przy ulicy Legnickiej stoi wcześniejsza wersja Pomnika Żołnierzy Wyklętych. I już rozpoczęto starania, by także on znalazł miejsce w przestrzeni miejskiej.
Ktoś jeszcze pamięta walkę z Chrobrym na przełomie wieków? Inicjatorzy uczczenia pierwszego polskiego król kilka lat musieli się starać, by wreszcie stanął jego pomnik tam, gdzie przed wojną prężył się monument Wilhelma I. Niemcom w Breslau jakoś nie przeszkadzał pomnik ich pierwszego nowożytnego cesarza, a Polakom we Wrocławiu Bolesław Chrobry jakoś nie pasował. Przeciwnicy, podobnie jak przy „Rzezi wołyńskiej”, odwoływali się do estetyki, ale jakoś niewielu im uwierzyło.
Może chodziło o to, co o ojcu Chrobrego w swoim jedynym słyszalnym przez trzy kadencje senatorowania wystąpieniu wypowiedziała Barbara Zdrojewska? Podczas debaty o ustanowieniu 2016 roku Rokiem Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski wyraziła wątpliwość, czy należy także uhonorować twórcę państwa polskiego Mieszka I.
– To wszystko jest dziś spowite mgłą historii i możemy się zaledwie domyślać, jak się zachowywał i kim był Mieszko I, na podstawie tego, jak się zachowywali inni władcy tego typu w tym czasie i na terenie tej części Europy – orzekła. – I możemy sobie powiedzieć, można domniemywać, że był to zabijaka i zapewne palił, gwałcił.
A jak wiadomo, palenie szkodzi.
Tylko co my tu będziemy rozważać o pomnikach postaci historycznych. We Wrocławiu nawet Neptun ma słabą opinię. Fontanna z jego wizerunkiem do 1945 roku przez 200 lat stała na placu Nowy Targ. Podczas wojny uległa zniszczeniu. Od lat pojawiały się propozycje, by ją postawić na nowo. Tylko powstał problem. Jak ma wyglądać? Nawet ogłoszono konkurs na projekt. I co z tego… Dla jednych za nowoczesny, innym przeszkadza wersja, by odtworzyć wygląd historyczny. Nie pomogło, gdy po latach fragmenty wrocławskiego Neptuna pod Sycowem odnalazł dr Tomasz Sielicki. Odnalazł to niech się cieszy i już. W tej chwili nie ma mowy, by powrócił na swoje miejsce. Brzmi niedorzecznie, ale słyszałem i takie argumenty, że Neptun to Gdańsk. Czyli boimy się o sojusz z miastem zarządzanym przez prezydent Aleksandrę Dulkiewicz?!
Zostawmy ten wątek, bo w tekście o naprawdę poważnych sprawach robi się śmiesznie.
Nasze podejście do przeszłości można by pewnie skomentować wieloma słynnymi słowami począwszy od „Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości” marszałka Józefa Piłsudskiego, po przytaczane już motto obchodów rocznicy Rzezi wołyńskiej „Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”.
Jednak wracając do pomnika „Rzeź wołyńska” nie sposób nie przywołać słów księdza Isakowicza-Zaleskiego, jednego z członków komitetu honorowego jego budowy, który niestety nie doczekał odsłonięcia monumentu. Słów, które pokazują, że pomnik ten wcale nie musi dzielić, a ma łączyć:
„Pomnik, który nosi nazwę „Rzeź wołyńska” ma upamiętnić Polaków, ale też obywateli polskich innej narodowości, którzy zginęli z rąk nacjonalistów ukraińskich, to są Żydzi, Ormianie – moi przodkowie, Czesi na Wołyniu i przedstawiciele wielu innych narodowości, ale także sprawiedliwych Ukraińców. To chcę podkreślić, ten pomnik będzie też upamiętniał tych, szlachetnych Ukraińców – polskich obywateli, którzy ratowali Polaków i Żydów, a którzy często płacili za to straszliwą cenę, ginęli z rąk banderowców”.