Socjalizm w akcji
Izabela BRODACKA
Stefan Kisielewski mawiał, że socjalizm z najwyższym trudem usiłuje rozwiązać problemy, które sam stwarza.
Sejm w zeszłym tygodniu szczęśliwie odrzucił w pierwszym czytaniu poselski projekt tzw. ustawy anty-flipperskiej, który miał wprowadzić zmiany w podatku od zakupu i sprzedaży mieszkań. Za przyjęciem tej ustawy była lewica (to jej posłowie byli autorami projektu) i prawie całe PiS. Zmiany miały na celu utrudnienie szybkiego obrotu nieruchomościami i przeciwdziałanie flippingowi traktowanemu jako spekulacja mieszkaniami.
Lewica ma naturalną skłonność do uważania za spekulację każdej działalności podejmowanej w celu uzyskania korzyści materialnej. W szczególności za spekulację uważa się kupowanie czegoś tanio po to żeby to sprzedać drogo.
Flipping polega właśnie na kupowaniu możliwie najtaniej mieszkań i sprzedawaniu ich możliwie najdrożej. Oczywiście za powodzeniem takiego interesu kryje się prawie zawsze czyjaś krzywda. Osoba sprzedając tanio obraz, którego wartości nie zna, czuje się poszkodowana przez nabywcę. Ma prawo uważać takiego nabywcę za oszusta, ale to tylko kategorie moralne, a nie prawne. Jak to mówią – za głupotę się płaci.
Zauważmy jednak, że aby takie interesy były w ogóle możliwe muszą zaistnieć jakieś warunki wstępne, musi istnieć jakiś błąd w systemie prawnym. Obrazów i antyków pozbywali się po wojnie spauperyzowani czy wręcz obrabowani przedstawiciele ziemiańskich i arystokratycznych rodzin albo ich potomkowie. Prześladowani jako czarna reakcja, nie mając dostępu do swoich dworów czy nawet mieszkań nie mieli możliwości skorzystania z profesjonalnej wyceny uratowanych obrazów czy przedmiotów. Szczególnie, że zatrzymanie tych przedmiotów przez prawowitego właściciela było traktowane jako przestępstwo. Wszystkie dzieła sztuki, dwory i pałace należały przecież do ludu pracującego miast i wsi, który z tych dóbr korzystał poprzez swoich przedstawicieli, na przykład przez autorów socrealistycznych gniotów, bawiących się w arystokrację w tak zwanych „domach pracy twórczej” urządzanych w tych dworach i pałacach.
Flipping czyli tanie kupowanie mieszkań nie byłby możliwy gdyby nie fakt, że w państwie polskim nie są chronione prawa własności. Najemca mieszkania, który nie tylko nie płaci właścicielowi umówionej sumy, lecz zadłuża mieszkanie nie regulując czynszu, a nawet je dewastuje, jest nie do usunięcia, nawet gdy minął termin umowy najmu. Jego eksmisję można załatwić tylko drogą sądową, sprawy o eksmisję ciągną się latami, nieuczciwy lokator zasłania się bezrobociem, niepełnosprawnością czy chorobą, a prawowity właściciel jest w sytuacji bez wyjścia. Jeżeli nie chce stracić mieszkania przez licytację komorniczą musi płacić za dzikiego lokatora czynsz, światło i gaz.
Takie mieszkania kupują dużo poniżej ceny rynkowej flipperzy, a mają oni na ogół całkowicie pozaprawne sposoby pozbywania się dzikich lokatorów. Zupełnie marginalne jest w biznesie flipperskim czerpanie zysków z taniego zakupu mieszkań zrujnowanych, których właściciele nie mają czasu ani ochoty zajmować się ich remontowaniem i korzystnym sprzedawaniem. Złe funkcjonowanie prawa jest więc podstawą dobrych interesów flipperów. Jest poza tym kryminogenne. Zmusza zdesperowanych właścicieli do podejmowania pozaprawnych metod pozbywania się dzikich lokatorów albo krzywdzącego ich taniego sprzedania tych mieszkań w pełnej świadomości, że pozaprawnymi metodami posłuży się flipper.
„ Spekulację” mieszkaniami można ukrócić wyłącznie poprzez honorowanie praw właścicieli. Po upłynięciu terminu umowy najmu albo w przypadku dewastowania mieszkania przez najemcę powinien być on usuwany przez komornika bez sprawy sądowej.
Skandalem jest przy tym, że nawet zwykłego włamywacza do mieszkania prawo chroni przed natychmiastowym wyrzuceniem. Przysługuje mu tak zwana ochrona posesoryjna. Jeżeli jest wyjątkowo bezczelny to przy próbie siłowego wyrzucenia oskarża przed wezwaną policją właściciela mieszkania o naruszenie tak zwanego „miru domowego”.
Honorowanie prawa własności uruchomiłoby poza tym całkowicie zablokowany rynek wynajmu mieszkań, ceny wynajmu przy zwiększonej podaży spadłyby i byłoby to korzystne dla osób niezamożnych, których nie stać na zakup mieszkania, a także dla studentów. Zwiększenie podatków dla ludzi zajmujących się obrotem mieszkaniami mogłoby oczywiście popsuć im interesy lecz nie załatwi żadnych problemów społecznych w tym mieszkaniowych.
Podobnie zakaz handlu walutami za czasów komuny nie rozwiązywał problemów ekonomicznych kraju ani problemów dewizowych. Było to typowe leczenie dżumy cholerą.
Podobnych inicjatyw jest obecnie sporo. Świadczy to o tym jak głęboko zakorzenione jest socjalistyczne podejście do rzeczywistości. Zarówno w naszym kraju jak i na poziomie europejskim. Otóż 9 kwietnia Parlament Europejski zaakceptował pakiet migracyjny, który określa zasady postępowania z osobami próbującymi wjechać do UE bez zezwolenia.
Nowe przepisy mają uregulować problemy migracyjne w krajach Unii Europejskiej. Przewidują one rozlokowanie w tych krajach co najmniej 30 tysięcy osób rocznie. Konsekwencje nielegalnej migracji mają ponosić wszystkie kraje członkowskie. Ma temu służyć mechanizm obowiązkowej solidarności. Państwa unijne, które chcą uniknąć przyjmowania migrantów będą mogły zapłacić 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę.
Musimy sobie uświadomić jak dalece kryminogenny jest pakt migracyjny. Dla kryminalistów zajmujących się przemycaniem ludzi do Europy jest to sygnał, że mogą praktycznie bezkarnie intensyfikować swoje działania.
Twórcy i sygnatariusze paktu migracyjnego będą odpowiadać moralnie za śmierć ludzi tonących przy przeprawie przez Morze Śródziemne, za destabilizację życia w krajach przyjmujących nielegalnych imigrantów oraz za związane z tym napięcia społeczne. Będą również odpowiedzialni za eskalację przestępczych działań związanych z przemytem ludzi i handlem ludźmi, który jest z tym procederem związany. Niektórzy imigranci nigdy nie mają szansy ujrzeć “nowej ojczyzny”.