Dupochron

Dupochron

Redakcja Konserwatyzm.pl Andrzej Szlęzak

Uwielbiam patrzeć, jak coś dobrze działa. Szczególnie zachwyca mnie sprawnie działające państwo. Niestety Polacy nie mają tradycji sprawnie działającego państwa. Chyba po raz kolejny potwierdza to powódź, która spustoszyła nadrzeczne obszary Dolnego Śląska.

Pan Jacek Żakowski, bardzo wpływowy publicysta środowisk określanych jako liberalno – lewicowe, skrytykował premiera Donalda Tuska za sposób zarządzania akcją przeciwpowodziową na Dolnym Śląsku. Żakowski zarzucił Tuskowi putinowskie metody, czyli prowadzenie działań na pokaz, ręczne sterowanie pracą administracji i służb z czego wynikać ma autorytaryzm na wzór rządów w Rosji Włodzimierza Putina.

Nie mam zamiaru bronić premiera Tuska, ale motywy jego zachowania chyba rozumiem. Jednak bardziej mnie interesuje czy z tej katastrofy struktury państwa wyszły obronną ręką, czy też tradycji stało się zadość i górę wziął bałagan i niekompetencja. Zapewne, żeby to rzetelnie ocenić trzeba być na terenie objętym powodzią. Takich możliwości nie mam. Mam jednak w tym pewne doświadczenie, ponieważ będąc prezydentem Stalowej Woli zetknąłem się z powodzią poprzez organizowanie zakwaterowania dla setek powodzian, a przygotowany byłem na ich kilka tysięcy. Pamiętam, że odniosłem zdecydowanie złe wrażenie z organizacji wszystkich służb oraz administracji państwowej i samorządowej. Zarówno w służbach, jak i administracji największy problem sprowadzał się do odpowiedzialności, a w zasadzie strachu wzięcia jej na siebie.

I tu dochodzimy do fundamentalnej wady administracji w państwie polskim. Otóż mamy w Polsce, kształtowany już przez sto lat, od II Rzeczpospolitej poprzez PRL do dzisiaj, model działania urzędników, w którym najważniejsze jest mieć tzw. dupochron, czyli robić tak, żeby się żaden zwierzchnik nie czepił i w razie jakichś problemów nie mógł winy zwalić na podwładnego. Cała struktura administracji w praktyce nie jest nastawiona na rozwiązywanie problemów, co nieuchronnie wiąże się z braniem odpowiedzialności na siebie, ale właśnie z załatwianiem sobie owego dupochronu, czego istotą jest uciekanie od odpowiedzialności. Obawiam się, że ta patologia opanowuje – jeśli już nie opanowała – służby mundurowe i nie mundurowe. Biada każdej organizacji, w której przywódcy uciekają przed braniem odpowiedzialności za swoje decyzje, ale i po części nie swoje. Dla kontrastu można wskazać administrację w krajach skandynawskich, gdzie również zdarzają się przerosty biurokracji, ale tam urzędnicy zdecydowanie nastawieni są na rozwiązywanie problemów, a nie zapewnianie sobie dupochronu.

Czego krytycznego nie powiedzieć by teraz o zarządzaniu poprzez ręczne sterowanie przez premiera Tuska, to jedno z tego wynika bezsprzecznie; czy robi to świadomie, czy nie, to Donald Tusk wziął osobistą odpowiedzialność za prowadzenie akcji przeciwpowodziowej. Z kolei istotne jest czy zrobił to dlatego, że jest świadomy słabości struktur państwa i skali nieprzygotowania na klęskę żywiołową o rozmiarach tej na Dolnym Śląsku? Albo czy kierowały nim motywy czysto polityczne? W tym regionie Platforma Obywatelska ma tradycyjnie bardzo duże poparcie, więc być może Tusk uznał, że musi osobiście dopilnować tych spraw, by wyborcy nie odwrócili się od PO. Nie wykluczony jest jest również zbieg tych motywów. Jednak po braku kompetencji kilku ministrów, bezradności części samorządowców i pewnej nieporadności służb, dochodzę do wniosku, że ręczne sterowanie prze premiera Tuska wzięło się przede wszystkim z obawy, że struktury państwa się skompromitują, a o taką kompromitację szczególnie łatwo biorąc pod uwagę ogromną skalę klęski żywiołowej, jaką okazała się wspomniana powódź.

Zapewne na ostateczne oceny jeszcze za wcześnie, ale już teraz można powiedzieć, że struktury państwa cały czas są słabo przygotowane na mierzenie się z takimi klęskami żywiołowymi. Niezmiennie niezawodna jest solidarność, a co za tym idzie poczucie odpowiedzialności za państwo, ogółu Polaków. Szkoda tylko, że do cementowania więzi narodowych potrzeba klęsk żywiołowych. Oczywiście największe partie ani myślą o cementowaniu tych więzi. Klęska żywiołowa, to dla nich idealna okazja, żeby się wściekle atakować i przerzucać odpowiedzialnością, czyli w zasadzie brakiem odpowiedzialności za powódź, a zwłaszcza jej skutki.

.

Uznam, że w Polsce jest normalnie, gdy reakcja struktur państwa na klęski żywiołowe będzie taka, jak działanie pralki automatycznej, czyli w wypadku zagrożenia premier nastawia program, a poszczególne urzędy i służby zaczynają działać wedle dużo wcześniej przygotowanych i przećwiczonych procedur. Wiadomo kto, kiedy i co ma robić, jakimi środkami dysponuje i za co odpowiada, a ta odpowiedzialność jest egzekwowana tak, że nikt od odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny nie ucieka, bo uciec nie może. Na razie strukturom państwa do sprawności pralki automatycznej dużo brakuje, więc pewnie po premierze Tusku będą następni politycy urządzający pokazówki, jak to dzielnie walczą z problemami, które w normalnych państwach już dawno rozwiązano.

A Państwo sądzicie, że doczekam czasów, w których będę się zachwycał sprawnie funkcjonującym państwem polskim?

Andrzej Szlęzak