Lewicki: Kryzys ochrony zdrowia w Niemczech. Polska idzie w tym samym kierunku konserwatyzm/kryzys-ochrony-zdrowia-w-niemczech
Niedawno w mediach niemieckich natrafiłem na tekst o sytuacji w tamtejszej służbie zdrowia zarządzanej przez ministra Karla Lauterbacha z SPD.
Okazuje się, że system ochrony zdrowia, pod zarządem socjalistycznego ministra, przeżywa widoczny kryzys objawiający się tym, że nie tylko brakuje około 500 ważnych leków, przez co prawie co druga recepta nie może być zrealizowana bez poszukiwania zamienników, ale niedobory obejmują nawet sól fizjologiczną co już jest absolutnym skandalem, gdyż jest to produkt łatwy do wytwarzania, a jednocześnie niezbędny i jego brak faktycznie uniemożliwia nie tylko przeprowadzanie operacji, ale też wielu prostych zabiegów, faktycznie paraliżując działanie służby zdrowia.
Te niedobory, które pojawiły się już wiele miesięcy temu, obecny minister nie jest w stanie załagodzić, zaś kryzys przybiera charakter stanu chronicznego.
Poszukiwanie, gdziekolwiek się da, brakujących leków doprowadziło do tego, że specyfiki dla leczenia chorób wenerycznych, które to choroby także ostatnio znowu pojawiły się w Niemczech, sprowadzono aż z Kamerunu i wprowadzono do obiegu pomimo tego, że miały one dołączone ulotki tylko w języku francuskim.
Pikanterii dodaje tu fakt, że Kamerun był kiedyś niemiecką kolonią, która przeszła, po pierwszej wojnie światowej, pod zarząd francuski, i stąd dziś niemiecki użytkownik musi się trudzić próbą zrozumienia francuskiego tekstu, choć i tak pewnie wystarczającym powodem irytacji jest dla niego to, że jego własny kraj nie jest w stanie wyprodukować leków do leczenia kiły i syfilisu, a musi je ściągać z Afryki, gdzie według pokutujących przekonań, to właśnie Niemcy wysyłają wielką pomoc medyczną.
Cóż, wszystko się zmienia i okazuje się, że Niemcy, ongiś światowa potęga w przemyśle farmaceutycznym, musi dziś poszukiwać leków w Kamerunie.
Dlaczego Niemcy doszły do takiego stanu? Według autora tekstu, doktora Lothara Krimmela, który przez wiele lat pełnił ważne funkcje w instytucjach związanych z ochroną zdrowia w Niemczech, powodem jest socjalizm i przy okazji przypomina powiedzenie byłego przewodniczącego CSU Franza Josefa Straussa: „Co się stanie, jeśli na Saharze zostanie wprowadzony socjalizm? Dziesięć lat nic się nie będzie działo, a potem skończy się piasek”.
Okazuje się, że był to wcale inteligentny człowiek i niewielu wie, że to właśnie on był autorem tego dość powszechnie znanego w kręgach wolnościowych powiedzenia o działaniu socjalistycznych metod w gospodarce.
Ten alarmujący stan niemieckiej ochrony zdrowia potwierdza też prof. Ulrike Holzgrabe, która zwraca uwagę na uzależnienie od importu antybiotyków z Chin. Gdyby nagle Chiny wstrzymały dostawy to efekt tego mógłby być porównywalny z użyciem broni jądrowej.
Nie piszę o tym wszystkim aby się napawać marną sytuacją w ochronie zdrowia u naszych zachodnich sąsiadów.
Niestety, sytuacja u nas wcale nie jest lepsza i nie stało się tak, jak zapowiadała przed wyborami obecna minister zdrowia, że wszystkie „problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”, gdy tylko jej formacja obejmie władzę.
Problemy, taka ich złośliwa natura, nie tylko nie znikły, ale narastają, mnożą się w błyskawicznym tempie i atakują całymi batalionami. Wiceminister zdrowia oświadczył niedawno w Sejmie, że w NFZ skończyły się pieniądze na świadczenia medyczne realizowane ponad limit. W drugim półroczu 2022 r. i w 2023 r., czyli za poprzedniego rządu, NFZ płacił za wykonane ponad limit świadczenia z Funduszu Zapasowego. Obecnie tego funduszu już nie ma co powoduje, że trzeba będzie likwidować szpitalne oddziały, ograniczać przyjęcia i wykonywane zabiegi, odsyłać pacjentów i odmawiać im leczenia, a kolejki do specjalisty znowu się wydłużą.
To zresztą już się dzieje: według informacji PAP tylko szpital w Lubaczowie o połowę zmniejszył liczbę wszczepianych endoprotez.
A to dopiero początek problemów, gdyż luka finansowa w NFZ ma się, z roku na rok, powiększać i, według „Rzeczpospolitej”, w 2025 r. ma zabraknąć 27,5 mld zł, a w 2026 aż 42 mld zł
Także i w naszych szpitalach, podobnie jak w Niemczech, pojawiły się braki soli fizjologicznej. Według informacji pochodzących od Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych coraz więcej szpitali zgłasza problemy z dostępnością soli fizjologicznej, której ma brakować w hurtowniach.
Ciekawe, czy te braki w hurtowniach mają związek z sytuacją w Niemczech? Jest to możliwe, gdyż jednym z głównych producentów soli fizjologicznej był niemiecki koncern B.Braun, który ma także swoje zakłady w Polsce.
Stanisław Lewicki