Obejdzie się bez kawioru i wódki
Stanisław Michalkiewicz, 28 listopada 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5726
A to ci dopiero się rozdokazywał Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze („Gaga, samyj skucznyj gorod w mirie; praszu Wasze Wieliczestwo prisłat’ ikru, wodku i trojku łoszadiej” – pisał do centrali w Petersburgu rosyjski poseł w Hadze, co się wykłada, że Haga jest najnudniejszym miastem na świecie; proszę Waszą Wysokość o przysłanie kawioru, wódki i trójki koni).
Czy w tej sytuacji można się dziwić, że i sędziom, zasiadającym we wspomnianym Trybunale z tych nudów w końcu zaczęła odbijać szajba i nakazali aresztowanie nie byle kogo, tylko samego izraelskiego premiera Beniamina Netanjahu? Tego samego Beniamina Netanjahu, który dopiero co, podczas wizyty w Kongresie Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie, został przez tamtejszych kongresmanów – jeden w drugiego – samych twardzieli – uczczony owacją na stojąco? Z drugiej strony Trybunał mógł się tak rozdokazywać, bo skoro my to wiemy, to deputaci jeszcze lepiej wiedzą, że jeszcze się taki nie urodził, co by Beniamina Netanjahu aresztował – więc śmiało można taki nakaz wydać, tak samo, jak na przykład dekret przeciwko trzęsieniom ziemi, czy przeciwko lodowcom.
Już bardziej powściągliwie zachował się był papież Franciszek, który nikogo aresztować też nie może, jako, że – co przenikliwie zauważył w swoim czasie Ojciec Narodów, Chorąży Pokoju Józef Stalin – nie ma on przecież ani jednej dywizji. Toteż Ojciec Święty, chociaż tylko ograniczył się do uwagi, że warto byłoby zbadać oskarżenia o izraelskim ludobójstwie w Strefie Gazy, gdzie „siły obronne” bezcennego Izraela prowadzą operację ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej, której miłujący prawa człowieków i pokój świat już nawet się specjalnie nie przygląda – bo cóż takiego przyjdzie mu z tego, jeśli będzie się przyglądał? – a mimo to zaraz został obsztorcowany przez „rabinów”? Warto przypomnieć, że żadne rabiny nigdy by się nie odważyły obsztorcować w ten sposób papieża Pusa XII, a wątpliwe jest, by taki pomysł w ogóle przyszedł im do głowy – no ale teraz sytuacja jest inna. Pius XII nie prowadził żadnego „dialogu z judaizmem”, a tymczasem Jan XXIII już od początku swego pontyfikatu, w ramach tego „dialogu”, zaczął zadawać się z rabinami, więc nic dziwnego, że w końcu musiało dojść do tego, że rabiny obsztorcowały papieża Franciszka, że wpycha nos między drzwi.
Kto z chłopem pije, ten z nim pod płotem leży – mówi przysłowie – więc co tu dużo gadać; sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało! Inna sprawa, że Komitet Centralny Kościoła Katolickiego, a zwłaszcza – jego Biuro Polityczne ma teraz większe zmartwienia, jako że w ramach sławnej „synodalności” już nie wie, kogo ma „słuchać” i kogo zaprosić „pod swój namiot” – no a jak nie wie, to niby dlaczego nie miałby słuchać choćby rabinów? W takiej sytuacji czekamy, co rabiny nakażą papieżowi Franciszkowi w tej sprawie zrobić; czy przypadkiem nie zalecą mu powściągnięcia ciekawości, która, jak wiadomo, jest pierwszym stopniem do piekła?
Wróćmy jednak do haskiego Trybunału i jego dekretu o aresztowaniu premiera Beniamina Netanjahu. Żyją jeszcze ludzie pamiętający, jak to Trybunał wydał nakaz aresztowania rosyjskiego prezydenta Putina za to, że jako zbrodniarz wojenny, napadł na miłującą pokój Ukrainę. A skąd Trybunał wiedział, że rosyjski prezydent Putin jest zbrodniarzem wojennym? A skądże by, jak nie na podstawie deklaracji amerykańskiego Senatu – tego samego, co to w towarzystwie Izby Reprezentantów Kongresu USA premiera Beniamina Netanjahu uczcił niedawno owacją na stojąco – i to jeszcze zanim zdążył on otworzyć usta, żeby oznajmić światu w jaki sposób będzie przychylał mu Nieba? Toteż od razu widać, że o ile zadekretowanie, iż rosyjski prezydent Putin jest zbrodniarzem wojennym miało jakąś podstawę, o tyle nakaz aresztowania premiera Beniamina Netanjahu żadnej takiej podstawy chyba nie miał. No a skoro nie miał – to czy nie mamy tu do czynienia ze zdradzieckim zamachem na niemiec… – ach co ja plotę; na jakie znowu „niemieckie dzieło odbudowy?” Nie na żadne „niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie”, tylko na „demokrację” i to nawet nie tę „walczącą”, tylko na tę zwyczajną, którą miłujący pokój świat uznaje posłusznie i bez zastrzeżeń za źrenicę oka?
A ponieważ – w czym utwierdza nas ostatnie pozwolenie prezydenta Józia Bidena, by Ukraina atakowała amerykańskimi dalekonośnymi kartaczami cele w głębi Rosji – nie ma takich poświęceń, których nie można by ponieść dla demokracji, to czy przypadkiem Stany Zjednoczone nie przeprowadzą jakiejś operacji pokojowej przeciwko haskiemu Trybunałowi? On też nie ma ani jednej dywizji, więc ryzyko nie jest duże, zwłaszcza dla amerykańskich twardzieli, a poza tym, który twardziel pierwszy rzuciłby hasło rozprawienia się ze zuchwałym Trybunałem, ten niewątpliwie zostanie zauważony przez rabinów i kto wie – może nawet zostanie uznany przez nich za najukochańszą duszeńkę? Byłoby to tym łatwiejsze, że zarówno Stany Zjednoczone, podobnie zresztą, jak Rosja, czy Chiny, tego całego Trybunału nie uznają, a poza tym, jeszcze w 2018 roku, za poprzedniej kadencji prezydenta Donalda Trumpa, ówczesny jego doradca John Bolton przestrzegł nudzących się tamtejszych sędziów, że jeśli tylko „spróbują ścigać nas, Izrael lub jakiegoś innego z naszych sojuszników, niech wiedzą, że nie będziemy przyglądać się temu z założonymi rękami.” Co to konkretnie znaczy – tego dokładnie nie wiemy, podobnie jak nie wiemy, jakie konsekwencje dla świata, a zwłaszcza – dla Europy Środkowej, będzie miała korekta rosyjskiej doktryny nuklearnej, według której Rosja przyznaje sobie prawo uderzenia jądrowego również na państwo, które broni jądrowej nie posiada, czy deklaracji prezydenta Putina, że wojna na Ukrainie stała się „konfliktem globalnym” – ale niewątpliwie ta przestroga dowodzi, że tak czy owak na haski Trybunał spadnie karząca ręka sprawiedliwości ludowej.
„Z władzą radziecką nie będziesz się nudził” – twierdził w „Archipelagu GUŁ-ag” Aleksander Sołżenicyn. Wygląda na to, że niekoniecznie tylko z radziecką. Również demokratyczna, miłująca pokój władza może sprawić, że nuda zniknie, jak ręką odjął i to nawet bez kawioru, wódki i trójki koni, zaś Haga stanie się miastem dostarczającym wszystkim jego mieszkańcom niezapomnianych przeżyć. Skoro prezydent Józio Biden postanowił na zakończenie swojej kariery politycznej podpalić świat, to trudno, żeby akurat Hagę miały ominąć związane z tym atrakcje. Zatem, skoro już świat ma zapłonąć, a potem zginąć, to niech się to stanie z miłości do demokracji, a nie z jakiegoś innego powodu – żeby nie było nam przykro.
Stanisław Michalkiewicz