„Protokół terapii daremnej” czyli doktor Mengele wiecznie żywy

„Protokół terapii daremnej” czyli doktor Mengele wiecznie żywy

Izabela Brodacka

Jak już pisałam w szpitalu w Oleśnicy został zabity zastrzykiem w serce mały Filip, całkowicie zdolny do życia, na miesiąc przed swoim porodem.

Zastrzykiem z fenolu w serce został jak pamiętamy uśmiercony w Oświęcimiu Maksymilian Maria Kolbe.

Zastrzykiem z fenolu w serce dobijali więźniów niemieccy lekarze. Tak Niemcy zabijali również dzieci Zamojszczyzny. Do historii przeszła Czesława Kwoka, dziewczynka z Wólki Złojeckiej, zamordowana w Auschwitz wbitym w klatkę piersiową właśnie zastrzykiem z fenolu. W podobny sposób na terenie okupowanej Polski uśmiercono tysiące dzieci. Część chłopców z Zamojszczyzny została natomiast dołączona do grupy dzieci, które poddano pseudomedycznym eksperymentom. Większość z nich zginęła w potwornych męczarniach. Dzieciom wstrzykiwano różne zarazki, a następnie porzucano je bez opieki w barakach.

Część dorosłych więźniów była również przeznaczona do eksperymentów medycznych. Takie badania organizowało miedzy innymi Luftwaffe. Skonstruowano specjalne kabiny ciśnieniowe, w których zamykano po kilkunastu więźniów, gdzie następnie zagęszczano lub rozrzedzano powietrze. W czasie gwałtownego obniżania ciśnienia więźniowie odchodzili od zmysłów. Badano w ten sposób jak zachowuje się ludzkie ciało na dużych wysokościach, na przykład 20 kilometrów nad ziemią, podczas zestrzelenia samolotu. Osobą odpowiedzialną za przeprowadzanie tych badań był Georg August Weltz, radiolog, szef instytutu medycyny lotniczej.

Na terenie obozów zagłady prowadzono również eksperymenty nad hipotermią, czyli wyziębieniem organizmu i opracowywano sposoby ratowania ofiar wyziębienia. Z kolei w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie przeprowadzono doświadczenia nad leczeniem oparzeń fosforem. Więźniowie, których próbowano potem leczyć różnymi maściami stawali się żywymi pochodniami. Na masową skalę prowadzono na dorosłych więźniach również eksperymenty związane z leczeniem tyfusu (duru plamistego).

Przez pewien czas po wojnie nie wolno było powoływać się w badaniach naukowych na wyniki doświadczeń niemieckich lekarzy, przeprowadzanych w obozach koncentracyjnych. Okazało się jednak, że wyniki badań nad hipotermią okazały się tak bardzo przydatne w ratownictwie morskim, że ten bezwzględny zakaz został poluzowany.

Zdumiewający fakt, że tylu zwykłych ludzi było zdolnych w Niemczech do tak skrajnych okrucieństw skłonił psychologa amerykańskiego Stanleya Miligrama do przeprowadzenia w latach 1961- 1962 badań nad posłuszeństwem wobec autorytetów. Każdy początkujący socjolog czy psycholog i każdy maturzysta zna opis tego eksperymentu i ponure wnioski które z niego płyną. Eksperyment dowodzi, że zwykli, losowo wybrani ludzie, są skłonni razić swego bliźniego prądem o wzrastającym napięciu wierząc, że uczestniczą w naukowym eksperymencie autoryzowanym przez jakiś poważnego naukowca. Co do protokołu terapii daremnej – pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź ordynatora jednego z warszawskich szpitali.

„Terapia daremna, to od 2 lat stosowana polityka wewnątrzszpitalna, narzucona przez NFZ.

Po diagnostyce przychodzi lekarz prowadzący, oraz ordynator, rodzina jest też zaproszona na tę rozmowę i wtedy pan ordynator (dodaje to powagę sytuacji) zaczyna taką przemowę:

Proszę pana/ pani po wykonaniu badan diagnostycznych i analizie ich wyników doszliśmy  do wniosku, że dalsze leczenie pana/pani jest daremne.

Wypisujemy pana do domu. Nie będzie leczenia. Ma pan może 6 miesięcy może maksymalnie rok życia, proszę się zająć sprawami domowymi, spadki, testamenty i te sprawy ..bo dłużej jak 6-12 miesięcy pan nie pożyje.
Pacjent robi wielkie oczy, rodzina w szoku mało nie zemdleją. A lekarze chcą odejść…

Tu padają  gorączkowe pytania, ale ja przecież  płacę składki zdrowotne w ZUS, musicie mnie leczyć!  a wy składaliście przysięgę Hipokratesa,  wiec jak to?  tak mnie  wywalacie z tego szpitala??. Tak się to mniej więcej odbywa. Problem tej „wymuszanej eutanazji”  jest  szeroko dyskutowany przez prawników i lekarzy”.

===============================

Mamy zwykle do czynienia z argumentem, że koncepcje eugeniczne były w XX wieku szeroko dyskutowane w różnych naukowych gronach, że zwolennikami selekcjonowania ludzi pod kątem ich przydatności społecznej byli intelektualiści uważani powszechnie za wielkich humanistów jak na przykład Bernard Shaw.

Czym innym jest jednak dopuszczenie eutanazji a czym innym „wymuszana eutanazja” jaką jest stosowany obecnie w Polsce „protokół terapii daremnej”. Dopuszczalność eutanazji niesie ze sobą oczywiście niebezpieczeństwo, że będzie to furtka przez którą wprowadzi się mordowanie nieuleczalnie chorych pacjentów wbrew ich woli tak jak to się obecnie odbywa w wielu krajach Europy Zachodniej gdzie starsi ludzie boją się zwrócić do lekarza z banalną dolegliwością.

Polska była uważana dotąd za kraj bezpieczny dla starych, schorowanych ludzi i wielu z nich przenosiło się do Polski na emeryturę. Teraz jak widać doganiamy Europę w reaktywacji faszyzmu. Bo nie ma się co oszukiwać -zabijanie niepełnosprawnych dzieci oraz nieuleczalnie chorych ludzi to faszyzm w stanie czystym. Faszyzmem nie jest wbrew obiegowym poglądom brak sympatii do jakiejś mniejszości seksualnej jeżeli nie idzie za tym jej prześladowanie. Faszyzmem jest każda forma selekcjonowania ludzi i wykluczania ich z ludzkiej wspólnoty. Jest traktowanie ludzi jak materiału, tak jak byli traktowani więźniowie obozów koncentracyjnych.

„Protokół terapii daremnej” a przede wszystkim zakaz leczenia beznadziejnie chorych stawia polskich lekarzy w sytuacji moralnej ich nazistowskich kolegów. Idee eugeniczne musiały być pociągające jeżeli tak wielu humanistów poświęcało im uwagę i było co gorsza ich rzecznikami. Hitleryzm bywał w ogóle dla niektórych pociągający. Był na przykład pociągający dla Wacława Krzeptowskiego ujętego ideą narodu góralskiego (goralenvolk). Dlatego jego pobratymcy, górale mu śpiewali : „Uwazaj se Wacuś, bedzies wisioł za cóś”.

Niech zwolennicy „protokołu terapii daremnej” potraktują to jako przestrogę.

==================================

Mirosław Dakowski:

Istnienie takiego “protokołu’ powoduję, że niektórzy lekarze, którym amputowano [na studiach?] sumienie, nawet bez formalnego zastosowania tego “protokołu” – czują się uprawnieni [??] do jego stosowania W PRAKTYCE. Sam byłem obiektem takiej akcji niedawno.