System partyjniacki gnije i kruszy się. Co po nim? Jest SPOSÓB !

System partyjniacki gnije i kruszy się. Co po nim? Jest SPOSÓB !

Mirosław Dakowski

Czy wiecie, jakie ważne decyzje ustrojowe zostały podjęte na samym początku, przy upadku komuny?

Młodym przypominam, że to co stało się w 1989 w Polsce, to rezultat uboczny dłuższych walk globalistów i negocjacji geopolitycznych. System sowiecki ukazał już w połowie lat 80-tych swą ideową, gospodarczą polityczną i wojskową katastrofę.

Jego planiści [byli już przecież w kolejnym pokoleniu „władców świata”] zwani popularnie „starszymi i mądrzejszymi” postanowili go zamienić na następny wariant.

Można tu wspomnieć o rozmowach Gorbaczow Reagan w Reykjaviku, by zostać przy powierzchni tych zjawisk.

W „nowej” Polsce pozwolono więc na przywrócenie wielopartyjności, poluzowanie cenzury itp fidrygałki.

Przypominam zapominalskim, że do Sejmu po stronie Solidarności realnie mogli startować tylko ci, co mieli fotografię [niedźwiedzia] z Wałęsą. Inni, a znam kilku świetnych, rozumnych kandydatów na prawdziwych mężów stanu, których odrzucono, skasowano, oczywiście po stronie Solidarności [„nie nasz!”- pisano]. Ale formalnej cenzury przecież „nie ma”, nie było również wtedy.

Ledwo, dla porządku, wspomnę o tajnym sednie umów. Co światlejsi i czujniejsi zorientowali się w tym dość szybko:

Majątek Polski przejmują [to jest sobie prywatyzują] komuchy, to jest bonzowie partyjni i tajne służby. Oczywiście – tajne służby pozostają nienaruszone i sterują tym procesem zza kulis.

Kulisy co prawda były już dziurawe, więc co dociekliwsi widzieli, co się tam wyrabia [na przykład FOZZ]. Ale kto ośmielił się o tym pisać i przeciwdziałać [na przykład Michał Falzmann] to go w łeb. Inni zaś kucali.

Do sejmu kontraktowego weszło jednak trochę rzutkich, ale nieuczonych patriotów. Gdy ludzie, wyborcy, odrzucili w całości listę 50 komuchów to zarządzono [wbrew ówczesnemu prawu, oczywiście] …powtórne głosowanie. Ogromne protesty stłumiono.

Ale sterujący procesem [dla widzów byli to na przykład Geremek i Kiszczak] mieli kłopot, jak w dłuższej perspektywie zawsze wybierać do sejmu usłużne i sterowalne drużyny. Bo musiało ich już być kilka a nie jak dotąd „ukochana, jedyna Partia”.

Co światlejsi Polacy zaproponowali jednak wtedy: Wybierzmy tak jak przodkowie nasi [„daj kreskę Doweyce” u Adama Mickiewicza].

Zawsze, u wszystkich ludów, stosowano ten sposób naturalny dla jeszcze nie ustalonych rządów: Wybierzmy tego, kto według nas w danej okolicy jest znany z uczciwości, męstwa, rozumu. To się opłaci.

To w ten sposób szybko powstałyby grupy interesów, które zamieniły by się niedługo w partie.

– Skąd to wiedzieliście? pytano.

– Bo tak dzieje się, zawsze, może zwykle, tak rządziła się przez wieki, na przykład Wielka Brytania.

Ta propozycja, mająca silne umocowanie wśród posłów pół-wolnego sejmu, wywołała furię i panikę w „obozie zmian”. Widzieliśmy to. Widziałem to na własne oczy, bo wtedy jeszcze przyjaźniłem się z Heniem Wujcem, który już był jednak sekretarzem Geremka.

Odrzucono, silnie wtedy proponowaną, ordynację w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych [JOW], a wcisnęli tak zwaną „ordynację proporcjonalną”.

Uczciwi, ale niezbyt rozgarnięci w polityce nowi posłowie nie zdawali sobie sprawy z wagi tego zagadnienia.

Jest to ordynacja wymyślona w XIX wieku przez [już wtedy czynnych i bezczelnych] socjalistów w Holandii. Oni nie mogli dostać się do parlamentu, więc „żeby było sprawiedliwie” wymyślono ordynację proporcjonalną „dającą szansę wszystkim”.

Argumentowaliśmy wtedy [bo wstęp do Sejmu był jeszcze w miarę łatwy]: To będzie i proporcjonalność dla głupich i mądrych czy łysych i owłosionych? Tak silna i posłuszna Szefowi grupa Geremka, jak i ta, której później przewodzili Kaczyńscy, oburzyła się.

Zdrowo rozsądkowi w sejmie przegrali.

Wprowadzono „ordynację proporcjonalną” według zasady d’Hondta, ze skomplikowanymi zasadami i przelicznikami niezrozumiałymi dla większości, a szczególnie dla ówczesnych posłów.

Powstało więc na początku mnóstwo partyj i partyjek, z których szybko wyłoniły się cztery trwałe: Unia Demokratyczna [prowadząca obecnie do Platformy Obywatelskiej], Porozumienie Centrum [teraz to PiS], komuchy [SLD, obecnie wreszcie już w rozsypce i upadku], oraz PSL [to przemianowany ZSL z lat 70 i 80]. On od początku zadziwiał stuprocentową zdolnością koalicyjną do wszystkich i wszystkiego, a szczególnie do władzy i szmalu.

JKM nazwał słusznie te formacje “Bandą Czworga”.

Ponieważ ta pseudo-proporcjonalność nie dawała tym grupom [bandom] stu-procentowej pewności pozostania [przy korycie oczywiście], widzieliśmy na przykład Kaczorów pochylających się nad kalkulatorkami i kombinujących, jak wykosić mniejsze partie. A to proponowali próg 8%, a może 5%?

A tymczasem zapomnieliście, że niedawno jeszcze robiliście przepychanie tej ordynacji oficjalnie po to by „było sprawiedliwie”.

Odpowiedź ich obecnie, jak z Pawlaka i Kargula:ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie!”

I tak, najpierw we czwórkę, teraz we dwójkę, wiedli owieczki do większej biurokracji, do lawiny przepisów coraz bardziej absurdalnych i drobiazgowych. I dowiedli nas do Unii Europejskiej, do euro-kołchozu i zielonego komunizmu.

Teraz dopiero coraz więcej światłych ludzi zaczyna widzieć gruzy partyjniactwa, ale poprzez gruzy Polski.

Gruzy moralne, gospodarcze, uzależnienie od obcych, najazd nachodźców.

Widzą to teraz głównie ludzie młodzi.

Rośnie więc, doszło do wyborów pokolenie Polaków chcących mieć jaśniejszą perspektywę.

W partyjniactwie jej nie znajdują. Więc szukają. Dotąd, by dorwać się do władzy, apanaży – należało wleźć do którejś bandy i „krakać jako one” czyli jak dany prezes nakazuje.

Ludzie już widzą, może zaczynają widzieć absurd sytuacji.

Nie chcą być trybikiem [może nawet dobrze naoliwionym] w machinie zniszczenia Polski. Rozglądają się czujnie.

Czują się zdolni do poprawy sytuacji w swojej okolicy, a może i poprawy dla całego kraju. Nie wiedzą jednak, jak to zrobić.

Już pierwsza tura wyborów prezydenckich 2025 jawnie ukazała te tendencje, które mogą przerodzić się w lawinę. Ważne, by poszła ona w korzystnym dla Polski i Polaków kierunku.

Otóż jest SPOSÓB.

Znany od dawna, chyba od zawsze, a używany obecnie w około 60-ciu państwach świata.

Na początku lat 90 na widok oszustw, kręcenia i bezczelnego knocenia przy ordynacji w sejmie, pojawił się w polityce polskiej Ruch JOW. Zapoczątkował go profesor Jerzy Przystawa, bardzo szybko znaleźli się liczni współpracownicy, sympatycy, woJOWnicy, jak lawina ruszyła przez Polskę ogromna ilość spotkań, licznie uczęszczanych konferencji. Ukonstytuował się Ruch JOW https://jow.pl/ .

W dziesiątkach artykułów tłumaczyliśmy zasadniczą różnicę między JOW, a różnymi odmianami ordynacji proporcjonalnych. Było to bardzo proste, bo przecież naturalne zasady wybierania najlepszego z danego grona nie wymagają dywagacji ani argumentacji ideolo.

Wydaliśmy kilka książek. Są one ciągle dostępne w Stowarzyszeniu JOW, mającym swą siedzibę we Wrocławiu, bo tam mieszkał i działał Jerzy Przystawa.

Zapraszaliśmy na nasze konferencje politologów przy-rządowych czy celebrytów naukowych i medialnych broniących „proporcjonalności”.

Najpierw ze zdziwieniem, później zaś z rozbawieniem widzieliśmy, że od dysputy, czy publicznej wymiany argumentów panicznie oni uciekają.

Nasze argumenty, jak któryś z nich prywatnie westchnął, są tak powalające, oczywiste.

Około roku 2000 szefowie Platformy Obywatelskiej zauważyli wagę ruchu JOW.

Donald Tusk uruchomił zbieranie podpisów pod petycją do sejmu, w której jedną z czterech podstawowych spraw do załatwienia było zmiana ordynacji na JOW.

Zebrali ponad 700 tysięcy podpisów, widzę jeszcze, jak dźwigają do sejmu te paki pod okiem kamer wszystkich telewizji.

No cóż… To ucichło. Nie nadali w sejmie tej sprawie żadnego biegu – i po roku czy dwóch sejmowe niszczarki wszystko to przemieliły.

My tymczasem dostaliśmy się z tą sprawą do Radia Maryja, do Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka. Z Zainteresowaniem wysłuchał, zrozumiał, pozwolił nam na wiele audycji Rozmów Niedokończonych na ten temat. Pamiętam jedną, w której zainteresowanie i odzew słuchaczy były tak wielkie, że Ojciec Dyrektor przedłużył tę audycję parę godzin poza północ, wchodząc na czas zarezerwowany dla Polonii w Ameryce. Oni też dużo i konkretnie komentowali i popierali. Byliśmy wtedy często w Radiu Maryja z Izabelą Brodacką Falzmann i Jerzym Przystawą. Ojciec Dyrektor zasugerował nam, by w czasie wakacji zrobić u niego w Toruniu kilkutygodniowe szkolenie w sprawach ordynacji, ustalił jakie tygodnie będą dla Polski południowej, a jakie dla Polski północnej.

I nagle – wszystko zastopowano. Dotarły do nas jedynie aluzję, że dostał nie tyle „propozycję”, co radę nie do odrzucenia.

Dodam jeszcze anegdotkę.

Kiedyś w Zakładzie Socjologii profesor Jadwigi Staniszkis studenckie Koło Naukowe Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz asystenci zorganizowali na Karowej debatę na temat ordynacji. Prelegenci to znany z TV uczony celebryta profesor Andrzej Rychard oraz drugi utytułowany celebryta, nazwiska nie pamiętam.

My woJOWnicy, siedzieliśmy skromnie wśród słuchaczy.

Uczeni dywagowali, przedstawiali skomplikowane warianty i możliwości, schematy i dylematy. Nawet po pytaniu: „No to co z tego wynika? Czy Pan profesor jest za JOW czy za d’Hondtem?”

Odpowiedź była długa i uczona. Mnie coś wtedy ogarnęło, może krew mnie zalała. Poprosiłem o głos, ale wyszedłem naprzód na miejsca profesorskie.

Powiedziałem:

Pozwolą państwo, że zacznę od anegdotki:

Spotkały się dwie prostytutki, dawno się nie widziały. Jedna pyta – no i jak ci leci, Viola?

Druga:

– No wiesz, świetnie. Zmieniłam klientelę. Pracuję wśród intelektualistów.

– no i co?

– Bardzo miło. Przyćmione światło, leci mocart, w kielichu kurwuazje. Potem delikatnie biorę penisa do ręki.

– A co to penis?

– To też taki ch…, tylko że miękki.

Sala [ze 200 młodych uczonych] zabrzmiała najpierw stłumionym chichotem, a potem ryknęła śmiechem. Uczona debata na tym się zakończyła.

Ruch JOW jednak rozwijał się burzliwie dalej.

Profesor Andrzej Czachor z zespołem opracował mapę Polski z podziałem na 460 okręgów JOW. Po drobnych korektach można to wykorzystać.

Profesor Jerzy Przystawa, już bliski śmierci, szukał następcy na przywódcę ruchu. Przyplątał się wtedy Paweł Kukiz, to jakiś celebryta i chyba piosenkarz. Przyznam się, że ani przedtem ani potem nie słyszałem ani nie widziałem jego występów. Prowadzący go specjaliści [bo sam Paweł orłem intelektu nie był] wykorzystali chęć ludzi JOW do formalnego wejścia do polityki.

Od lat zwalczaliśmy chęć stworzenia partii JOW i startu w wyborach pseudo-proporcjonalnych.

Wtedy jednak Paweł Kukiz przemógł. Ale jak to zwykle szef w ordynacji proporcjonalnej, na swą listę kandydatów do Sejmu wciągnął różnych ludzi, a wszystkich rzutkich działaczy JOW wyciął.

Jedyny wyjątek to były burmistrz Nysy Janusz Sanocki z JOW.

Dostali się do sejmu, ale Janusza natychmiast Kukiz wyrzucił z Klubu. Był więc w sejmie niezależnym posłem i ciekawie tam walczył. Oczywiście jedną kadencję. Zabiła go dopiero afera covid, gdy [chyba] złapał tego kowidka, błagał mnie telefonicznie o amantadynę. Nie zdążyłem. Wzięli go do szpitala, gdzie lekarz zakazał leczenia amantadyną, a Janusz po paru dniach zginął w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu pod respiratorem. Nie była to jedyna z moich znajomych ofiar śmiertelnych stosowania respiratora.

==========================

Sama zasada ordynacji JOW jest tak jasna i prosta, że można jej cechy charakterystyczne opisać bardzo krótko.

Wybieramy jednego posła w okręgu. Okręgów w Polsce jest 460. Powstają i konkurują dwa ugrupowania, dwie partie najbliżej realnej władzy. Inne ugrupowania czy partie, a może przecież ich być sporo, robią dużo, by stać się jedną z tych dwóch wiodących. To po paru latach się zwykle udaje. Ułatwiają to naturalne zmiany uwarunkowań politycznych gospodarczych a również zagranicznych. Zawsze wchodzą do parlamentu pojedynczy posłowie, naprawdę niezależni.

Ten prosty mechanizm opisuje socjologiczne prawo Duvergera, oraz praktyka w wielu krajach zawsze to potwierdza. [zob. np. Prawo Duvergera, czyli dlaczego Jarosław Kaczyński musiał przegrać te wybory]

U nas w obecnym czasie, i w najbliższych latach, po wprowadzeniu JOW byłyby to konkurujące o realną władzę partie: pro-unijne [UE] ksenofilska, i pro-imigracyjna, a ta druga, to pro-polska, głównie elektoratu katolickiego.

Sądzę, że ten podział, obecnie sztucznie wywoływany z zewnątrz, po 8 do 10 latach ulegnie rozmyciu, i korzystnej dla wszystkich zmianie.

=================================

Wyborcy w większości nie zdają sobie sprawy z tego, że kiedy głosują, dają głos na konkretnego człowieka, to naprawdę głosują na listę partyjną, którą ten człowiek tylko zasila swą liczbą głosów. Przecież to prezes danej partii ustala w ordynacji partyjniackiej kolejność na listach kandydatów. Tych kandydatów musi być zwykle w obecnym okręgu kilkunastu z każdej partyjnej listy. Wyborca dostaje więc sporą książeczkę „do decyzji”.

A już wiadomo, że tylko pierwszy lub pierwszych trzech ma szansę wejść do Sejmu. To są tak zwane „miejsca mandatowe”. Zależność w ordynacji pseudo-proporcjonalnej od wielkich finansów i wielkich mediów jest oczywista. Wystarczy im wpłynąć na przywódców partyj. A w przypadku ordynacji jednomandatowej należałoby rozdzielać beneficja czy nagrody, aż na 460 kandydatów. A to jest przecież ewidentnie droższe i trudniejsze.

W JOW okrąg liczy w Polsce około 60 000 wyborców. Będąc na swoim terenie kandydat może ten okrąg objechać samochodem, a nawet rowerem. Taka akcja przedwyborcza nie wymaga specjalnych pieniędzy. Przeciwnicy krzyczą: ale przecież w senacie obowiązuje JOW – nie widzicie że znów są podziały jedynie partyjne.

Odpowiadaliśmy że okrąg wyborczy w senacie jest na tyle wielki, że kandydat nie może go objechać na rowerku, więc cała propaganda musi się opierać o wielkie media czyli media związane z partiami.

Innym okrzykiem przeciwników JOW jest: to nie Panaceum! Ale tylko oni o tym mówią, bo wszyscy rozsądni ludzie wiedzą, że nigdzie, w żadnej sprawie nie ma Panaceum. Zwolennicy ordynacji jednomandatowej udowadniają tylko, że w niej jest mniej oszustw, krętactwa i niezdecydowania. Nie potrzeba żadnych koalicji, nie ma żadnych kompromisów czy przesileń gabinetowych. Sprawdzasz się – to rządzisz, a nie sprawdzasz się, to przy następnych wyborach wchodzi ten drugi lub nawet ten trzeci.

Podstawowe zasady ordynacji jednomandatowych okręgów wyborczych to:

Jeden poseł w okręgu,

Oraz

Jedna tura wyborów.

Te dwie zasady zapewniają czystość i skuteczność działania ordynacji.

=====================================

Ogromna większość argumentów i artykułów woJOWników skupiała się jednak na sztuczności, anty-konstytucyjności i szkodliwości znanych wariantów proporcjonalnych d’Hondta i Sainte-Laguë.

Dla przykładu: Stosowane w Neo-Polsce warianty ordynacji były, a również są nierówne, nieproporcjonalne i nie bezpośrednie. W związku z tym są sprzeczne z obowiązującą konstytucją. Wykazywaliśmy to tak językiem potocznym, dla wyborców, jak i językiem współpracujących z nami prawników konstytucyjnych dla władz i Sądu Najwyższego [p. np.: Wybory do Sejmu: Ani równe, ani bezpośrednie, ani proporcjonalne, ani powszechne. Jak wybrnąć. ]

Po którychś wyborach w latach 90-tych wysłaliśmy do Sądu Najwyższego protest z argumentami jednoznacznie wskazującymi na sprzeczność ordynacji z konstytucją.

Odpowiedź nie na temat, ale oczywiście odmowną, odrzucającą skargę zawartą w piśmie z 15 października… otrzymaliśmy z datą 29 września !! Taka pętla Czasu.

Zbierało się wtedy na Politechnice Warszawskiej uroczyste seminarium profesorów, rektorów wyższych uczelni i tym podobnych uczonych, na które zaproszono z wykładem Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, profesora Adama Strzembosza, by mówił właśnie o wyborach.

Po jego wystąpieniu opisałem powyższą sytuację i spytałem, jak on może przewodniczyć zespołowi tak głupio i bezczelnie kłamiącemu.

Widzę jeszcze jego policzki zaczerwienione na kolor buraka i słyszę chwiejne argumenty, że „w obecnych warunkach nie jest możliwe” itp.

Sala zamarła. Ze wstydu. Bo wtedy jeszcze większość z nas wierzyła w jego uczciwość i nieprzekupność. Zobaczyliśmy ze smutkiem, że jest to człowiek do głębi zeszmacony, pozbawiony odwagi i uczciwości, na usługach zakłamanej i cynicznej władzy.

Z cech charakterystycznych odróżniających ordynację i JOW od mętnych, zmienianych ad hoc wariantów ordynacji proporcjonalnych najważniejsze to prostota JOW.

Wybieramy jedną osobę w okręgu. Koniec.

Na przykład w Wielkiej Brytanii wyborcy w okręgu mogą obserwować liczenie głosów, już w dwie godziny po końcu głosowania przekazuje się wynik do centrali, i następnego dnia przewodniczący zwycięskiej partii udaje się do królowej, która mianuje go premierem. Koniec!

Tymczasem na przykład w Belgii, gdzie panuje ordynacja proporcjonalna, zwykle następują po wyborach przepychanki, poszukiwanie koalicjanta czy koalicjantów itp, co skutkuje okresem bezrządu 200 czy 400 dni. Pisaliśmy, że stabilnemu państwu, jak Belgia, może to mało szkodzi, ale Polsce bardzo szkodzi

Pułapki

Istnieją dwie najważniejsze pułapki zastawiane na zwolenników JOW albo dzialaczy szukających kompromisu.

Pierwsza. Dwie tury

We Francji jest od pewnego czasu ordynacja niby-JOW, ale w dwóch turach:

W pierwszej wchodzą do parlamentu jako wybrani ci kandydaci, którzy przekroczyli 50% głosów.

W drugiej jednak … tworzą się nieformalne [ale masońskie] koalicje republikanów, różnej lewicy, komunistów, przeciw w latach 90-tych niezależnemu Front National. Dlatego to za czasów Le Pena Front National nigdy nie mógł wejść do parlamentu mimo kilkunasto- czy kilkudziesięcio- procentowej ilości głosów w pierwszej turze. Dopiero za czasów przewodnictwa jego córki, która z różnymi tendencjami poszła na kompromisy, to się odrobinę zmieniło.

Druga pułapka to ordynacja mieszana,

na przykład 50% wybranych z JOW, druga połowa z list partyjnych. Taką mieli czy mają Niemcy. I w tej sytuacji znów decydują prezesi partyj a nimi kierują oczywiście tajne siły, a nie lud, nie wyborcy. We Włoszech, znanych z bardzo częstej zmiany rządów, w połowie lat 90-tych wywalczono zmianę ordynacji na 75% JOW. Za mało, więc po paru latach to zniszczono.

Tu zaleta JOW:

Przecież trudniej i drożej jest przekonać [przekupić] 460-ciu u nas posłów, niż dwóch czy trzech prezesów, prawda?

Tyle można uzyskać czy naprawić w obecnej, demokracji. Przecież ona z klarowną demokracją ateńską nie ma już nic wspólnego, nawet nic bliskiego.

Ruch JOW nie jest stronniczy, to znaczy nie jest zdeterminowany przez konkretną ideologię. Ale daje szansę przedstawicielom każdej z tych ideologii, każdemu z nurtów do przekonywania większości lub choćby do wejścia do parlamentu.

O głębokiej racjonalności świadczy reguła Wielkiej Brytanii, że jeśli obaj kandydaci uzyskali tę samą liczbę głosów, to nie przeprowadza się drugiej tury wyborów, lecz… losuje. Bo przecież wiadomo, że zwycięzca będzie chciał zaspokoić wszystkich ludzi w okręgu, a nie tylko swoich wyborców. Inaczej na pewno przegra przyszłe wybory.

Przejdźmy do przyszłych losów ruchu JOW.

Dziesiątki artykułów o cechach tej ordynacji są dostępne u mnie w dziale JOW.

W obecnym, 2025 roku coraz mocniej widać nacisk młodych, których system partyjniacki, wiszenie u klamek „ważniejszych” mierzi, odrzuca.

Nic nowego, żadnych nowych argumentów nie potrzeba wymyślać. Ta ordynacja jest tak jasna i prosta.

Należy się tylko zastanowić, kto, jakie siły, jakim sposobem mogą to przewalczyć, urzeczywistnić.

Z oczywistością narzuca się Polska powiatowa. Przez te dwa 10-lecia Ruchu JOW zobaczyliśmy, że najaktywniejsi i twórczy wojownicy pochodzą z samorządów. Byli to starostowie, wójtowie i rzutcy radni. Dla tych ludzi dyktat z Warszawy był męką. Oni wiedzą, co i jak zrobić, co zmienić, a tu przychodzą dyrektywy polecenia, głównie ideologiczne, z Warszawy! No i z Brukseli.

Obecnie również – to rada dla przyszłych woJOWników o przywrócenie sensowności decyzjach politycznych: W żadnym wypadku nie tworzyć partii do obecnego, partyjniackiego sejmu.

Taka partia musi człowieka zgorszyć, nawet kandydatów do świętości.

Ruch, oparty o samorządy, o prowincję, powinien, musi się stać na tyle masowym, by wymusić zmianę ordynacji.

Jak – to już sprawa dla obecnych 20 i 30 latków. Ale tylko w ten sposób możecie zrzucić obecne partyjniackie kajdany.

W Narodzie jest jednak rozumna wola przeżycia. Może się tli, to musimy rozdmuchać. A prawda, to tlen dla tego ogniska.Samego paliwa jest dużo!

===================================================

Pójdźmy dalej w czasie, może w marzeniach o „sprawiedliwym władcy”.

A może Król, monarchia ?

Oczywiście chodzi o Króla namaszczonego świętymi olejami, to jest z Bożej łaski. Tu uczestniczących we władzy, np. Senatorów, nie wybiera „lud”, lecz naznaczani są od góry, przez Króla.

On zbiera wokół siebie najlepszych, najrozumniejszych, według niego najuczciwszych, najodważniejszych. Aha – i najbogatszych. Oni tworzą [tworzyli? będą tworzyli?] senat. Kraść, kłamać nie potrzebują, bo są bogaci a uczciwi.

Tu wybór rządu, doradców zależy od Króla, który jest Suwerenem. [Nieszczęśni socjaliści usiłowali suwerenem uczynić lud, czyli niestety tłum. Ochlokracja. Stery przejęły więc z zadowoleniem mafie, tajne związki, które doskonale potrafią manipulować tłumem. ]

Tak bywało. Czy jeszcze to wróci? Konfederacja Korony Polskiej ma takie, słuszne, marzenia, ale na razie tylko w nazwie.

Zostańmy więc na razie przy walce o JOWy!

To ogromny krok do rządów rozsądku w porównaniu z partiokracją.