Izabela Brodacka 14 maja 2022
Kilka lat temu, jak już pisałam, uczestniczyłam w seminarium poświęconym kłamstwu w mediach, zorganizowanym w Domu Dziennikarza w Kazimierzu Dolnym przez Ruch Kontroli Wyborów. Jako przykład bezsensownej wiadomości, w którą jednak chętnie będzie wierzyła publika jeden z prelegentów zaproponował powyższy tytuł. Sala szczerze się zaśmiewała, bo nikomu chyba nie przyszło do głowy, że za kilka lat będziemy odbiorcami podobnych rewelacji i to nie tylko w Internecie lecz w mediach głównego nurtu, albo jak mówią niektórzy- głównego nurtu szamba.
Otóż na jednym z portali ukazał się film na którym jakiś roześmiany człowiek opowiada, że poszedł na spacer w okolice lotniska w Hostomelu pod Kijowem, gdzie znalazł spalony rosyjski czołg z ludzkimi szczątkami i je zjadł. Dowcipniś otrzymał tysiące pozytywnych komentarzy od ukraińskich czytelników, którzy twierdzili, że rosyjscy żołnierze powinni być częściej „zjadani”.
I pewnie jego sława nadal by rosła, podobnie jak liczba zestrzeleń mitycznego „ducha Kijowa”, gdyby eksperci nie stwierdzili, że ten czołg to ukraiński T-64. co oznaczałoby, że nasz gieroj zjadł swojego rodaka Ukraińca.
Mam nadzieję, że tak naprawdę spacerowicz nikogo nie zjadł, a upiorna historia i obrzydliwy filmik służą tylko rozsławianiu jego nazwiska. podobnie jak inne idiotyczne filmiki od dawna umieszczane w Internecie, które cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Najbardziej przerażające są dla mnie jednak komentarze ukraińskich czytelników i fakt, że tworzą oni mit założycielski budując swoją tożsamość narodową wokół czegoś tak zbrodniczego i ohydnego, a w dodatku zapewne nieprawdziwego.
Ukraińcy powinni przecież dobrze pamiętać Голодомор czyli Wielki Głód wywołany w latach 32-33 na Ukrainie przez komunistów, w konsekwencji którego w potwornych cierpieniach zmarły miliony ludzi, a niektórzy z nich dopuścili się nawet kanibalizmu.
Jesteśmy bombardowani wieloma równie obrzydliwymi i zapewne równie kłamliwymi informacjami ,które nie wiedzieć czemu spotykają się z uznaniem międzynarodowej społeczności. Na przykład historia бабушки, która otruła rosyjskich żołnierzy pierożkami, albo historia obrońców z Wyspy Węży, którzy poszli na śmierć z wulgarnym okrzykiem do tego stopnia ekscytującym naszych intelektualistów, że wypisują go na koszulkach rzekomo w geście solidarności, a tak naprawdę żeby наслаждаться czyli rozkoszować się swoją prymitywną wulgarnością.
Dobrze widać jak cienka jest warstwa kulturalnej pozłoty na siermiężnym duchu naszych „elit” -nie oszukujmy się – przywiezionych po II Wojnie Światowej i zainstalowanych w Polsce na sowieckich tankach i jak bardzo te elity tęsknią do posługiwania się właściwym sobie językiem i do właściwego sobie sposobu życia i użycia.
Każda wojna jest wydarzeniem tragicznym, uciekinierom w miarę swoich możliwości należy pomagać, ale żeby cieszyć się z nawrotu kanibalizmu jakby nie rozumiejąc, że jest to powrót do przed-cywilizacyjnego stadium ludzkości?
Bartłomiej Sienkiewicz, ten nagrany przez kelnerów spec od „kamieni kupy”, tym razem w wywiadzie w Polsacie raczył ogłosić upadek moralny już nie tylko Watykanu, lecz całego Kościoła Katolickiego. Wyrazem tego upadku miałaby być wypowiedź papieża Franciszka na temat wojny na Ukrainie.
Kiedy Franciszek proponował dopuszczenie rozwodników do sakramentów, kiedy wspierał LGBT i propagował ekologię głęboką, międzynarodowe lewactwo rozpływało się nad jego przenikliwością i właściwym rozumieniem ducha czasów. Kiedy jednak, z właściwą sobie nieporadnością Papież zwrócił uwagę, że wojna jest klęską humanitarną dla obydwu stron konfliktu, nasze media zarówno rządowe jak i opozycyjne jednym głosem ogłosiły jego kompromitację i słabość intelektualną. a także upadek Kościoła.
Najbardziej dla mnie niepokojący jest ten wspólny głos to porozumienie ponad podziałami, od lewa do prawa.
Kiedy mój syn miał trzy lata oglądając ze starszymi siostrami film żądał żeby mu z góry powiedzieć kto w tym filmie jest „dobrym panem” a kto „złym panem”. Nie chciał ryzykować identyfikowania się z niewłaściwą osobą. Złośliwe siostry wpuszczały go w maliny i potem ryczał. że został oszukany bo sympatyzował ze „złym panem”.
Otóż dla PO, Tuska i całej jego ferajny Putin był „dobrym panem” gdy tokowali na sopockim molo, gdy przybijali sobie piąstki nad trumnami ofiar katastrofy smoleńskiej, był „dobrym panem” gdy odmawiał wydania Polsce wraku samolotu, był „dobrym panem” gdy polecił ten wrak niszczyć. Był „dobrym panem” gdy sprzedawał Polsce gaz po najwyższych cenach na własne zresztą życzenie jego polskich stronników. Dowodów jest wystarczająco dużo i ci co teraz jak jeden mąż potępiają Putina nie zdołają usunąć z nagrań i w ogóle z przestrzeni publicznej swoich wiernopoddańczych wypowiedzi pod jego adresem. Podobnie jak Szymborska nie zdołała wycofać z bibliotek swoich wszystkich miłosnych treli do Stalina. Teraz międzynarodowa społeczność zadecydowała, że Putin jest to „zły pan”. Bez wątpienia tak jest, zawsze to wiedzieliśmy i nikt nas nie musi do tego przekonywać tak jak nikt nas nie musi nakłaniać do pomocy potrzebującym. Nie mamy trzech lat. Nikt jednak nie może nam zabronić mylenia, stygmatyzując myślących i odsądzając ich od czci i wiary.
Unia Europejska podobnie jak kiedyś komuniści prowadzi nieustanną walkę z problemami, które sama stwarza. Wypowiadając walkę CO2 i forsując rezygnację z węgla doprowadziła do całkowitego uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu i ropy. Teraz pani komisarz UE łaskawie ogłasza kolejne sankcje dla Rosji naruszające również i nasze bezpieczeństwo energetyczne. W tak fatalnej sytuacji międzynarodowej UE nadal zajmuje się bzdurną walką z CO2 oraz walką z praworządnością w Polsce niesłusznie nazywaną walką o praworządność. Pod tym pretekstem pozbawia się nas należnych nam funduszy i to w sytuacji gdy Polska zaofiarowała pełną pomoc przeszło 3 milionom uchodźców, a dla Wielkiej Brytanii problemem okazało się ich kilkaset tysięcy.