Izabela Brodacka 4 czerwiec 2022
Po wielkich dramatycznych światowych wydarzeniach pytamy zdumieni „jak to się stało?”. Prawie nigdy nie zadajemy sobie w odpowiednim momencie pytania „jak to się dzieje?”.
Zastanawiamy się na przykład jak to możliwe że w Niemczech kraju, który wydał Kanta, Bacha I Beethovena doszedł do władzy Hitler, zakompleksiony kurdupel który w trakcie przemówień łapał się w kroku jak zsikany przedszkolak. Jak to możliwe, że niemieckie Putzfrau doznawały w trakcie tych przemówień ekstatycznych uniesień zamiast pokładać się ze śmiechu. Dowodzą tego filmy Leni Riefenstahl świetnej reżyserki i fotografki, która mając powyżej siedemdziesiątki ukończyła kurs nurkowania i zajęła się fotografią podwodną. Zmarła w wieku 101 lat co nie jest wprawdzie jej zasługą ale świadczy o silnej woli życia. Jak taka osoba mogła z przekonaniem popierać Hitlera i hitleryzm?. Jak to możliwe, że skazywani kolejno na śmierć akolici Stalina składali w ostatnim słowie samokrytykę i domagali się surowego wyroku?. Komu chcieli się w ostatnich chwilach życia przypodobać, towarzyszom partyjnym, zbrodniarzowi który bawił się ich przerażeniem? W stosunku do kogo czy czego chcieli być lojalni?
Obecnie pokutuje przeświadczenie, że jeżeli ktoś popierał hitleryzm czy stalinizm musiał być idiotą albo świnią. Tertium non datur. (trzeciej możliwości nie ma).
Widzę to inaczej. Nie potrafimy jako społeczeństwo rozpoznawać wczesnych stadiów niebezpiecznych chorób ludzkości. Takich choćby jak totalitaryzm. Nie dostrzegamy nielogiczności i sprzeczności propagandy. Usuwamy niewygodne fakty ze świadomości. Zaczynamy bronić naszych prześladowców. Czy jest to coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego w skali całego społeczeństwa?
Podobnie jak trudno zrozumieć dlaczego (zanim stało się za późno) zwykli ludzie nie dostrzegli w Hitlerze groźnego popaprańca, psychopaty i socjopaty trudno również zrozumieć jak zwykli rozsądni na pozór ludzie mogli uwierzyć, że noszenie na twarzy wilgotnej szmaty zwanej maseczką może uchronić ich przed zarażeniem . Dlaczego nie widzą idiotyzmu w fakcie odwołania pandemii po wpuszczeniu do kraju kilku milionów uciekinierów z kraju dotkniętego wojną, których nikt nie testował ani nie badał, podczas gdy kilka dni wcześniej nie można było dostać się bez testu do szpitala ani podróżować za granicę?.
Dlaczego po doświadczeniu skutków terapii szokowej Balcerowicza nadal istnieją ludzie którzy twierdzą, że „Balcerowicz uratował nas przed losem Białorusi”. Dodajmy, że nigdy na Białorusi nie byli?.
Dlaczego wierzą w globalne ocieplenie gdy w maju pad śnieg i zamarzają im kwiatki w ogródku?.
Zauważmy, że ideologiczne zaślepienie w oczach większości traktowane jest jako zaleta, a nie wada osobowości. Powszechnie uważa się, że usprawiedliwione są czyny popełniane z pobudek ideowych natomiast człowieka kompromituje zwykły oportunizm.
Przyznam, że wręcz przeciwnie, najbardziej boję się ideologów. Nie ma moim zdaniem nic gorszego niż ideowy komunista. Pamiętam pewnego komunistycznego prominenta, który przechwalał się, że otrzymane w czasie podróży zagranicznych reklamowe długopisy odnosi do KC bo jest uczciwym komunistą. Wprawdzie w tamtych czasach długopis zwany „piórem kulkowym” był w Polsce cenną nowością, ale odnoszenie reklamówek do KC nawet wtedy było idiotyzmem. Temu samemu uczciwemu komuniście, przewodniczącemu PKPG ( Państwowa Komisja Planowania Gospodarczego) nie przeszkadzała rabunkowa komunistyczna gospodarka, nie przeszkadzały transporty wszelkich dóbr jadące przez całą dobę pociągami do ZSRR, nie przeszkadzała nędza społeczeństwa, cenzura i morderstwa bezpieki. Ideologia usprawiedliwiała to wszystko jako przewidziane przez Lenina zaostrzenie walki klasowej. Lenin zapomniał jednak napisać w swych dziełach o długopisach więc nasz uczciwy komunista sam musiał podjąć w tej kwestii tak ważną i odpowiedzialną decyzję.
Każdy nawet słuszny pogląd staje się moim zdaniem niebezpieczny gdy staje się ideologią. Większość z nas lubi zwierzęta i przyrodę, a w każdym razie wolałaby żyć w czystym środowisku, chodzić na wycieczki po niezaśmieconych górach i zbierać grzyby w lasach gdzie nie poniewierają się butelki i zużyte pampersy. Wolelibyśmy nie zatruwać się pestycydami i antybiotykami zawartymi w żywności i fekaliami trafiającymi do sieci wodociągowej z rzek. Do ekologii rozumianej jako troska o środowisko człowieka opartej o rzetelne badania naukowe można było społeczeństwo przekonać ,a wielu z nas podejmowało proekologiczne działania bez przymusu i zachęcania przez specjalne organizacje. W Tatrach do dziś dnia funkcjonuje instytucja wolontariuszy którzy w zamian za lokum w jednej z tatrzańskich leśniczówek sprzątają góry, malują szlaki i naprawiają drogowskazy. Wśród nich jest wielu emerytów. Proponuję wpisać hasło: „Tatrzański Park Narodowy, wolontariat” żeby się wszystkiego dowiedzieć i z tej możliwości skorzystać. W Tatrach Słowackich gdy mieszkaliśmy po kolebach ( całkowicie nielegalnie ale nie było nas stać na schronisko) schodząc po zakupy na przykład do Smokowca braliśmy od tolerującego naszą obecność chatara ogromne plastikowe wory i wypełnialiśmy je zebranymi na szlaku papierkami i butelkami. Obecnie gdy zbieram śmiecie w podwarszawskich lasach czuję się niekomfortowo gdyż ludzie patrzą na mnie jak na ormowca. Jak na kogoś kto zupełnie dobrowolnie i dla czystej satysfakcji dołączył do grona ich prześladowców.
Trosce o środowisko początkowo najbardziej zaszkodzili ekolodzy głębocy, którzy propagowali ochronę „wszystkich istot żywych” w tym zapewne pasożytów i bakterii. W następnej kolejności do wrogości wobec ekologii przyczynili się cwaniacy, którzy z ekologii uczynili sobie sposób na życie. Beneficjenci wszelkich grantów, konsumenci darmowych cateringów podczas konferencji i spotkań. Wreszcie terroryści ekologiczni szantażujący przedsiębiorców wstrzymaniem ich inwestycji. Kamieniem do trumny ochrony środowiska stała się lewacka ekologiczna ideologia UE równie dla nas groźna jak socjalizm.