Z książki ZIMNE SŁOŃCE. Dlaczego katastrofa klimatyczna nie nadchodzi. F. Vahrenholt i S. Luning, str. 239 i nn.
wyd. Aletheia 2012 http://www.aletheia.com.pl
===============
[Ważna książka, bo ujawnia kłamstwa i oszustwa IPCC z pozycji ministra i to niemieckiego. Ukazuje, dokumentuje rolę zmian NATURALNYCH, szczególnie cykli słonecznych i oceanicznych. W IPCC panika.. Tylko tłumaczenie koszmarne… MD]
================
Problemy z kontrolą wiarygodności
Wiadomo, że modele klimatyczne mające prognozować klimat przyszłości (forecasts), muszą również być zdolne do odzwierciedlania klimatu przeszłości (hindcasts). Tymczasem uznane modele IPCC mają z tym kłopot. Z reguły tylko częściowo odpowiadają realnej krzywej temperatur. Nie są w stanie w zadowalający sposób odzwierciedlać ważnych naturalnych cykli, takich jak dziesięcioletnia oscylacja pacyficzna (PDO) czy wyjątkowe zjawiska w rodzaju El Ninio Żaden z istniejących modeli klimatycznych nie przewidział braku wzrostu temperatury dla ostatnich dziesięciu lat. Na podstawie aktualnych modeli nie da się również dokonać wyliczeń dla średniowiecznego optimum klimatycznego sprzed tysiąca lat.
Pozostało to jednak w znacznym stopniu niezauważone, ponieważ IPCC dla konfrontacji z rzeczywistością przez lata korzystał z błędnych danych historycznych dotyczących temperatur w postaci krzywej kija hokejowego (rys. 26 w oryg. md). To nieuniknione: porównania z fałszywymi danymi wyjściowymi muszą prowadzić w ślepą uliczkę.
Osoby modelujące klimat niekoniecznie ignorują całkowicie przeszłość. Przeciwnie. Celem zawsze jest uzyskanie możliwie dobrej zgodności z rzeczywistością. Nie jest jednak jasne, jak dalece synchroniczność modelu i rzeczywistości potwierdza metodę kalkulacji. W modelach kryją się bowiem liczne, dowolnie dobierane parametry, które można wyznaczyć w taki sposób, że będą jak ulał pasować do krzywej docelowej. Te śruby regulacyjne stanowiące przedmiot gwałtownych kontrowersji i trudno weryfikowalne określa się również chętnie i pogardliwie mianem “fudge factors“, czyli “oszukańczych parametrów“. Niektórzy krytycy zarzucają Międzyrządowemu Zespołowi ds. Zmian Klimatu, że tak opracowuje modele klimatyczne, by przesadnie podkreślić ocieplenie wywołane przez gaz cieplarniany CO2.
Enrico Fermiemu, jednemu z najważniejszych fizyków jądrowych XX wieku, któryś z kolegów zwrócił raz uwagę na dobrą zgodność teorii i przeprowadzonego eksperymentu. Fermi zapytał go wówczas o liczbę dowolnie określanych parametrów. Kolega odpowiedział, że jest ich cztery. Fermi odparł na to: “Mój przyjaciel John von Neumann zwykł mawiać, że z pomocą czterech parametrów uda mi się wpasować słonia do mysiej dziury, a jeśli będzie ich pięć, to jeszcze skłonię go, by mi zamerdał trąbą”.
Co ciekawe, w raporcie IPCC z 2001 roku znajduje się na odległej 774 stronie następujące zdanie: “W odniesieniu do badania i modelowania klimatu trzeba jednak uznać, że mamy tu do czynienia ze sprzężonym, nielineranym systemem i z tego względu niemożliwe są długoterminowe prognozy przyszłej sytuacji klimatycznej”. Dziwi, że to ważne zdanie nie znalazło się potem w skróconej wersji dla polityków ani w 2001, ani w 2007 roku.
A jednak nas wykorzystują
W związku z wyżej opisanymi, zasadniczymi ograniczeniami modele klimatyczne są w najlepszym razie niekompletną prezentacją bardzo złożonej rzeczywistości. Dlatego dzisiejsze modele klimatyczne nie mogą dostarczyć szczegółowych prognoz klimatycznych odnoszących się do przyszłych dziesięcioleci. Wynika to również stąd, że nie uwzględniają w sposób wystarczający takich czynników klimatotwórczych jak zmienna aktywność słoneczna. Mimo wszystko symulacje te mają oczywiście pewną wartość dla badania klimatu przyszłości. Modele klimatyczne pomagają mianowicie w porównaniu różnych scenariuszy. Dokonuje się przy tym obliczeń dla serii modeli, w których każdorazowo zmienia się pewne parametry. W ten sposób można uzyskać informacje o trendach znaczących z klimatycznego punktu widzenia i uwzględnić je w prognozach. Jak powiedział znany statystyk George E. Box: “Wszystkie modele są fałszywe, ale niektóre są przydatne”.
Kiedy ma się świadomość tych ograniczeń, ale także możliwości modeli, można prawidłowo kwalifikować ich wyniki. Tak z black box robi się grey box. W tym kontekście bezwarunkowa wiara w wyniki dostarczane przez komputery ewidentnie przeczyłaby zasadniczej idei modelowania klimatu. Nigdy nie dojdzie do tego, że komputer beztrosko i całodobowo będzie wypluwać kompletny pakiet klimatyczny. Zawsze potrzeba jeszcze człowieka myślącego krytycznie, który z cyfrowego strumienia danych dopiero z wysiłkiem wyfiltruje prawdziwy wpływ danego czynnika na klimat i będzie musiał wyważyć swoje twierdzenia z alternatywnymi możliwościami interpretacji.
Zmiana strategii prognozowania klimatu
Wydaje się nieprawdopodobne, by prognozy klimatyczne faworyzowane obecnie przez IPCC mogły prawidłowo odzwierciedlać rzeczywistość. Jak to bowiem omówiliśmy w poprzednich rozdziałach, IPCC po prostu ignorował lub nie doceniał Słońca ani innych cykli klimatycznych. Jednak każdemu wolno popełniać błędy, a to oczywiście dotyczy także IPCC. Ale jest możliwość, żeby w przyszłych raportach o sytuacji klimatycznej usunąć te niedomogi. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.
Jak mogłaby wyglądać poprawiona strategia prognozowania, która uwzględniałaby wszystkie istotne czynniki? Przede wszystkim odstawmy zatrważająco drogie elitarne komputery, bo potrzeba nam czasu, by jeszcze raz bardzo dokładnie przemyśleć kwestie absolutnie podstawowe. Kiedy bowiem chwieją się w posadach te dane bazowe, czyli równania stosowane w modelach, wówczas całe żmudne wyliczenia tracą wartość. Rubbish in – rubbish out [włożysz śmieci – zyskasz śmieci].
Wróćmy więc do punktu wyjścia i zadajmy sobie pytanie, traktowane dotąd o wiele za mało poważnie: jak właściwie kształtował się klimat w przeszłości, zanim człowiek wkroczył do akcji? Czy uda się może zidentyfikować pewne wzory zmian, które powtarzały się cyklicznie? Trzeźwe, oparte na danych spojrzenie w przeszłość jest tu lepsze niż wszelkie super-matematyczne modelowania z zastosowaniem high tech. Jeśli jakieś zjawiska nastąpiły już x razy w epoce przedindustrialnej, jakie jest prawdopodobieństwo, że znikną akurat za naszego życia? Czy naprawdę możemy oczekiwać, że naturalne procesy wokół nas nagle się zatrzymały i świat będzie od tej pory posłuszny wyłącznie ludzkiemu wpływowi na klimat, który to wpływ oczywiście bez wątpienia również istnieje?
Wszyscy badacze klimatu powinni odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznym nie, ponieważ tak nakazuje rozsądek. Naturalne elementarne wzory klimatyczne przeszłości istnieją również dzisiaj i trzeba je uwzględniać w prognozach na przyszłość, nawet jeśli nie znamy jeszcze we wszystkich szczegółach tej naturalnej dynamiki klimatu. Dla potrzeb naszej prognozy klimatu musimy następnie do tej podstawowej dynamiki dodać wpływ czynników antropogenicznych. Możliwe są pewne wzajemne oddziaływania, które trzeba dokładniej zbadać.