Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/ataki-na-koscioly-w-kanadzie-w-tle-spor-indian-z-rzadem/
Kanadyjskie władze, organizacje pozarządowe i media wypowiedziały wojnę Kościołowi katolickiemu, przypisując – bezpodstawnie – największą winę za działania władz, które ponad 100 lat temu podjęły nieudaną próbę asymilacji i integracji ludności tubylczej. Postuluje się odebranie (bądź opodatkowanie) majątku Kościoła, a także wypłatę rekompensat za krzywdy kolonializmu.
Czy ktoś w ogóle zadaje sobie pytanie, dlaczego indiańskie dzieci umierały? I czy skupienie się przez media na szkołach to nie próba odwrócenia uwagi opinii publicznej od prób uzyskania przez rdzennych mieszkańców Kanady rządowych reparacji za grabież ziemi?
Jeszcze przed obchodzonym 1 lipca Dniem Kanady tamtejszy przywódca konserwatystów Erin O’Toole mówił, że jest prawdopodobnie jedyną osobą kandydująca na stanowisko premiera, która jest dumna ze swego kraju. Jego komentarz pojawił się w związku z odwołaniem obchodów Dnia Kanady i opuszczenia flag narodowych wskutek odkrycia na terenie dawnej szkoły w Saskatchewan szczątków 751 osób. Odkrycie nastąpiło zaledwie kilka tygodni po odnalezieniu w Kamloops kości 215 dzieci. Wkrótce potem wezwano do wstrzymania się od fajerwerków z okazji Dnia Kanady. „Niedawne odkrycie w szkole Kamloops przypomniało nam, że Kanada pozostaje krajem, który zbudował swoje fundamenty na anihilacji i ludobójstwie rdzennych narodów, w tym dzieci” – podkreśliła grupa Idle No More, dodając, że „nie chcemy siedzieć bezczynnie podczas celebrowania brutalnej historii Kanady”. Lider konserwatystów wskazywał, że nie widzi podstaw, by zrezygnować ze wspominania 1 lipca weteranów, tubylczych wojowników, którzy brali udział w II wojnie światowej.
Na początku czerwca premier Justin Trudeau przypisał Kościołowi katolickiemu niemal całkowitą odpowiedzialność za politykę kanadyjskich władz, w tym i za politykę swego ojca, Pierre’a, który dwukrotnie pełnił stanowisko szefa rządu. Niecały miesiąc wcześniej ludność tubylcza zaprezentowała raport, domagając się od państwa odszkodowania za grabież ziem i wykorzystanie surowców naturalnych. Rząd podkreśla, że w katolickich szkołach szerzyła się przemoc fizyczna i seksualna.
Wcześniejszej na terenach dwóch innych szkół odkryto mogiły, w których odnaleziono szczątki należące odpowiednio do 600 i 215 nieletnich Indian. Należą one najprawdopodobniej do Indian Ktunaxa, w tym Lower Kootenay Band i sąsiednich społeczności. Jason Louie, przywódca Lower Kootenay Band, nazwał te odkrycia „głęboko osobistymi”, ponieważ jego krewni mieli uczęszczać do takiej placówki. Nie wahał się stwierdzić, że groby świadczą o „masowym morderstwie ludności rdzennej” i domagał się pociągnięcia duchownych do odpowiedzialności. – Naziści zostali pociągnięci do odpowiedzialności za swoje zbrodnie wojenne. Nie widzę różnicy we wskazaniu księży i zakonnic, braci, którzy są odpowiedzialni za to masowe morderstwo, pociągnięcia ich do odpowiedzialności za udział w tej próbie ludobójstwa ludności rdzennej – sugerował.
Z podobną narracją można spotkać się w mediach głównego nurtu, które praktycznie codziennie donoszą o szkołach mających asymilować rdzenną ludność i „holokauście kulturowym” w Kanadzie. Takie placówki powstały w wieku XIX i funkcjonowały do lat 70-tych XX wieku, funkcjonowały w ramach współpracy państwa ze związkami wyznaniowymi. Miało do nich uczęszczać ponad 150 tys. indiańskich dzieci, które chciano zasymilować z ludnością napływową, zwłaszcza z Brytyjczykami. Sugeruje się, że wskutek złych warunków i maltretowania zmarły tysiące dzieci.
Jak jednak wynika z badań naukowych – np. Eric Taylor Woods, „The Anglican Church of Canada and the Indian Residential Schools: A Meaning Centred-Analysis od The Long Road To Apology” – większa śmiertelność w tych szkołach niż w reszcie populacji wynikała m.in. z powodu złych warunków sanitarnych i przepełnienia z braku dofinansowania. Szerzyła się w nich ospa, gruźlica i grypa, dzieci karmiono zanieczyszczonym mlekiem, niezdatną do picia wodą itd. Dziś natomiast kwestie celowego niedofinansowania tych placówek i panujące w nich złe warunki sanitarne są pomijane w narracji medialnej, a szczególnie akcentuje się kwestie domniemanego maltretowania fizycznego oraz wykorzystywania seksualnego.
Agencja Reutera podaje, że prawie trzy czwarte ze 130 szkół rezydencjalnych było prowadzonych przez rzymsko-katolickie zgromadzenia misyjne (w praktyce 60 proc.). Pozostałe prowadzili prezbiterianie, anglikanie i członkowie Zjednoczonego Kościoła Kanady, największej dziś denominacji protestanckiej w tym kraju. Wraz z nagonką na Kościół katolicki, któremu przypisuje się największą winę za „rasizm” i całe zło, jakie jest obecnie w Kanadzie, ogłoszono, że grupa rdzennych przywódców odwiedzi Watykan jeszcze w tym roku, by domagać się od papieża oficjalnych przeprosin. Po odnalezieniu grobów w Kamloops papież Franciszek wyraził swój ból i wezwał władze religijne oraz polityczne, by rzuciły światło na „tę smutną sprawę”. Nie przepraszał jednak, czego domagali się nie tylko rdzenni mieszkańcy, ale także rząd na czele z Trudeau. Przeprosin oczekuje także – jest to jedno z 94 zaleceń – kanadyjska Komisja Prawdy i Pojednania.
Wskutek nagonki na Kościół katolicki w całym kraju płoną katolickie świątynie. Doszło również do licznych aktów wandalizmu. Podobnie jak ruch Black Lives Matter w Stanach Zjednoczonych, tak teraz aktywiści walczący z rasizmem i kolonializmem w Kanadzie obalają albo dewastują posągi świętych i wpływowych postaci Kościoła katolickiego. Premier Alberty, premier Kanady, który wcześniej swoimi wypowiedziami mógł zachęcić do ataków, potępili te akty wandalizmu. Szef Zgromadzenia Pierwszych Narodów (pan-indiańska organizacja ludów tubylczych Kanady, oficjalny partner rozmów z władzami federalnymi w kwestiach dotyczących statusu Indian i Inuitów) Perry Bellegarde również potępił wandalizm i palenie świątyń.
Bezpardonowy atak premiera na Kościół
Na początku czerwca Justin Trudeau praktycznie całą odpowiedzialnością za nadużycia, jakie miały miejsce w szkołach dla tubylców, oskarżył Kościół katolicki. – Jako katolik jestem głęboko rozczarowany stanowiskiem, jakie Kościół katolicki zajmuje teraz i w ciągu ostatnich wielu lat – podkreślił Trudeau w nagraniu video. – Oczekujemy, że Kościół wzniesie się i przyjmie odpowiedzialność rolę, jaką odegrał – dodał, grożąc „zaciągnięciem” duchownych przed sąd i domagając się, by jednostki kościelne wypłaciły odszkodowanie za domniemane przestępstwa. Gabinet premiera Trudeau przeznaczył 27 milionów dolarów na prowadzenie dalszych poszukiwań możliwych miejsc pochówku.
Odkrycie szczątków dzieci z Kamloops Indian Residential School w Kolumbii Brytyjskiej, która została zamknięta w 1978 roku, otworzyło stare rany. Od 1893 do 1969 r. szkołę Kamloops, niegdyś największą w Kanadzie, prowadziło zgromadzenie katolickie zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Szefowa Tk̓emlúps te Secwépemc, Rosanne Casimir, na której terenie nadal stoi szkoła, powiedziała dziennikarzom, że naród nie otrzymał żadnych danych od Oblatów, które pomogłyby zidentyfikować dzieci. Jest to jednak nieprawda, bo zakonnicy przekazali już tysiące danych archiwalnych.
W 2008 roku rząd Kanady formalnie przeprosił za system szkół opłacanych przez państwo i prowadzonych przez związki wyznaniowe. Trudeau powiedział, że „zanim będziemy musieli postawić Kościół katolicki przed sądem, ma wielką nadzieję, iż przywódcy religijni zrozumieją, iż jest to coś, w czym muszą uczestniczyć, a nie ukrywać się”. Od czasu objęcia urzędu w roku 2015 kanadyjski polityk nie prezentował jeszcze tak ostrych komentarzy pod adresem Kościoła katolickiego.
Również arcybiskup Vancouver J. Michael Miller zasugerował, że Kościół powinien otworzyć swoje archiwa. Episkopat podkreśla, że każda diecezja posiada odrębny status i jest odpowiedzialna za swoje działania. Dodano, że „Kościół katolicki jako taki nie był związany ze szkołami rezydencjalnymi, podobnie jak kanadyjska Konferencja Biskupów Katolickich”. Presja na Kościół płynie także ze strony ONZ, która wezwała Kanadę i Watykan do zbadania przyczyn śmierci dzieci, których szczątki znaleziono w Kamloops. Kardynał Thomas Collins, arcybiskup archidiecezji Toronto, uznał presję na Kościół, a w szczególności naciski premiera Trudeau za „nieuprawnione”, a oskarżenia za „niesprawiedliwe”. Hierarcha zauważył, że poszczególne diecezje i archidiecezje zaangażowane w system szkół dla Indian przeprosiły za nadużycia. Wskazał ponadto na prywatne spotkanie, jakie papież Benedykt XVI odbył z rdzennymi przywódcami w 2009 roku, podczas którego wyraził swój „smutek”.
Społeczność rdzennych ludów walczy o dostęp do metryk szkół z internatem prowadzonych przez struktury katolickie, by móc występować z pozwami o odszkodowania. Tymczasem kanadyjski Sąd Najwyższy nakazał zniszczenie takich danych archiwalnych, które mogłyby obciążać władze państwowe. 6 października 2017 r. Sąd ten orzekł, że tysiące poufnych danych dotyczących nadużyć w szkołach, w których uczyły się dzieci ludów tubylczych „są poufne i powinny zostać zniszczone”. W jednomyślnej decyzji skład sędziowski orzekł, że zbieranie dowodów w celu niezależnej oceny podstaw do odszkodowania zbiorowego miało być „procesem poufnym i prywatnym” oraz że „powodowie i domniemani sprawcy polegali na zapewnieniu poufności”. W związku z tym należy zniszczyć dowody w państwowych archiwach.
Ottawa obiecała w ramach ugody z 2006 r. 800 milionów dolarów na wypłatę odszkodowań dla osób, które uczyły się w szkołach rezydencjalnych, opierając kwotę zadośćuczynienia na ilości czasu spędzonego w placówce (10 tys. dol. za 1 rok i 3 tys. dol. za każdy następny rok). Oprócz tego rekompensaty miały być udzielane za „przemoc”, która skutkowała poważnymi konsekwencjami psychicznymi, zgłoszonymi w ramach niezależnego procesu oceny. Żyjący uczniowie musieli wyjawić „najbardziej prywatne i najbardziej intymne informacje osobiste” i każdy był zobowiązany do podpisania umowy o zachowaniu poufności. Ry Moran, dyrektor Narodowego Centrum Prawdy i Pojednania na Uniwersytecie w Manitobie, przyznał, że decyzja pozostawia „znaczną lukę” w zrozumieniu skali nadużyć w kraju. – Utraciliśmy całą integralność zapisów najgorszych okrucieństw wyrządzonych rdzennej ludności w historii tego kraju – komentował.
Sprawa ta podzieliła także rdzennych mieszkańców. Niektórzy uważają, że dowody powinny być zachowane jako zapis mrocznego rozdziału w historii Kanady, podczas gdy inni uważają, że kwestię tą należy odesłać do historii by „uniknąć dalszych szkód w przypadku potomków ofiar”. W mediach kanadyjskich coraz częściej pojawiają się sugestie, że papież musi oficjalnie przeprosić, co miałoby umożliwić dochodzenie odszkodowań od instytucji kościelnych. Pojawiają się żądania – zresztą nie po raz pierwszy – aby zbadać kwestię pozbawienia kanadyjskiego Kościoła katolickiego statusu organizacji charytatywnej, a także by opodatkować „ogromne sumy bogactwa, które organizacje te mogły gromadzić przez lata”. Sugeruje się, by pozbawić dotacji szkoły katolickie w Ontario i Albercie oraz przekierować je do systemu publicznego. Mówi się także o „bezpośrednich wypłatach” dla potomków rdzennej ludności, którzy mieli paść ofiarą katolickich księży, zakonnic i innych urzędników.
W 2007 r. w ramach porozumienia o ugodzie – Indian Residential Schools Settlement Agreement – katolickie jednostki kościelne zostały zobowiązane do przeznaczenia 25 milionów dolarów na programy pojednania dla „ocalałych”. Ale, jak donosiła gazeta „The Globe and Mail,” reprezentujące ich struktury miały uzyskać zaledwie 3,7 miliona dolarów. Kościół katolicki atakują także anglikańscy duchowni, tacy jak np. Michael Coren – wielebny, który wcześniej był katolikiem i chce doprowadzić Kościół katolicki do bankructwa za „uwikłanie w sprawy dotyczące wykorzystywania seksualnego i fizycznego na całym świecie, w tym w Kanadzie”.
Wprost pojawiają się zarzuty o mordowanie dzieci, w związku z tym sugeruje się, że Kościół powinien utracić wszystkie ulgi podatkowe i należy „skonfiskować znaczną część jego majątku (jako dochody pochodzące z przestępstwa). .Mówi się, ze „w tym momencie przeprosiny już nie wystarczą”. Sugeruje się, że jeśli władze wyższego szczebla boją się przejąć dobra kościelne, powinny to uczynić władze lokalne.
„Mroczna historia Kanady”
Na początku lat 90-tych ub. wieku Królewska Komisja ds. Ludności Tubylczej (RCAP) przeprowadziła badania dot. szkół dla Indian, których kulminacją był raport końcowy z 1996 roku. Większość badań komisji prowadzona została przez przedstawicieli ludów tubylczych. Ostateczny raport musiał zostać zatwierdzony przez kanadyjskich komisarzy.
Raven Kanatakta Polson-Lahache, popularny kanadyjski muzyk wywodzący się spośród rdzennej ludności, w swoim liście otwartym do Kanadyjczyków zamieszczonym na stronie straight.com wskazuje na kontynuację „kolonialnej” polityki rządu. Muzyk, który uważa, że chrześcijaństwo zostało mu narzucone siłą, nie przebiera w słowach potępiając obecne skandaliczne działania władz cywilnych, które podjęły „kolonialną decyzję o trwałym zatajeniu dokumentów”, potwierdzających rządowe zbrodnie przeciwko ludności tubylczej. Obecne nawoływania do pojednania uznaje za hipokryzję. Sugeruje, że to, co działo się w szkołach z internatem, to jedynie wycinek „mrocznej historii Kanady”, która się jeszcze nie zakończyła. Przypomina, że obecnie w ramach systemu edukacji czy opieki zastępczej jest trzy razy więcej rdzennych dzieci niż w latach czterdziestych XX wieku. I kiedy „pod tą opieką co trzy dni umiera dziecko tubylcze, jest to kontynuacja mrocznej historii Kanady”. „To ciągła spuścizna ludobójczej polityki Kanady” – podkreśla muzyk.
Mężczyzna przypomina chociażby własne doświadczenia z lat 90-tych ub. wieku, gdy policja wraz z wojskiem wpadła na teren rezerwatu, przystawiła lufy karabinów do skroni mężczyzn, dzieci i kobiet Mohawk, by odebrać im kawałek ziemi potrzebny… na powiększenie pola golfowego. „Ponad 4 500 żołnierzy i 2 tys. funkcjonariuszy policji, finansowanych przez kanadyjskich podatników, zostało rozmieszczonych w rezerwacie ponieważ Club de Golf d’Oka chciał zburzyć cmentarzysko Mohawk by powiększyć swoje dziewięciodołkowe pole golfowe do 18 dołków. Jako nastolatek doświadczyłem tego głębokiego uczucia bycia otoczonym przez kanadyjskich żołnierzy i oficerów z Sûreté du Québec i trzymania półautomatycznej broni przy prawej skroni. Byłem z rodziną. Cała nasza szóstka miała broń wycelowaną w głowy z powodu tego, kim byliśmy. Moje najmłodsze rodzeństwo miało zaledwie sześć lat. Byłem całkowicie zdruzgotany” – wspomina.
Muzyk pisze o celowym przejmowaniu i niszczeniu przez rząd żywności przeznaczonej dla ludności tubylczej żywności. „Te wspomnienia o kolonializmie Kanady trwają do dziś i nie zostały uciszone” – dodał. Mężczyzna podkreśla, że przymusowego odbierania dzieci w przeszłości i umieszczania ich w szkołach dokonywały władze kanadyjskie. Było to bardzo bolesne doświadczenie i obce rodzimej kulturze. Dodaje, że odkrycie nowych grobów w finansowanej przez rząd Kamloops Indian Residential School przywołuje traumę. Muzyk sugeruje, że jest żywym dowodem na to, iż nienawiść wciąż pojawia się na kanadyjskiej ziemi, a jej wyrazem jest zachowanie policji, kopanie, jakiego doświadczył w rezerwacie, w którym żyje itp. „Ten kraj jest źle poinformowany (…), żyje w nieświadomości mając niewielką wiedzę na temat problemów, które nadal dotykają ludy rdzenne” – konkluduje, wskazując na regulacje prawne, zgodnie z którymi nawet nie jest Kanadyjczykiem, ponieważ wybrał życie w rezerwacie. Raven Kanatakta Polson-Lahache uderza w cały kanadyjski system edukacji, który „wyhodował rasistowskie i bigoteryjne nastawienie wobec ludów tubylczych”. Przypomniał, że twierdzenia byłego premiera z przemówienia na szczycie G20 w Pittsburghu w 2009 roku, jakoby Kanada „nie miała historii kolonializmu”, to kłamstwo.
Niektórzy kanadyjscy politycy ubolewają, że liberałowie od czasu dojścia do władzy w r. 2015 regularnie zwiększają finansowanie programów dla ludności tubylczej, ale żadna kwota nie rozwiąże tego, co nieżyjący już kanadyjski audytor generalny Michael Ferguson określił w serii raportów z lat 2016-2018 jako „niezrozumiałą porażkę” w zlikwidowaniu społeczno-ekonomicznej przepaści między rdzenną ludnością Kanady a innymi Kanadyjczykami.
Ojciec Raymond Marquis, oblat, który od 2015 roku jako wolontariusz pomaga Komisji Pojednania (NCTR), mówi, że od 2011 roku dostarczył centrum w Winnipeg tysiące dokumentów dotyczących szkół rezydencjalnych. Przeciwko misjonarzom złożono pozew zbiorowy związany z 190 domniemanymi ofiarami z Quebecu. Rząd tymczasem blokuje dostęp do swojego archiwum. Władze federalne przerzucają winę na prowincje, twierdząc, że akta zgonów sprzed 1986 r. są przechowywane w archiwach prowincji.
Kanadyjskie problemy nie dotyczą tylko szkół z internatem dla Indian, ale także i szkół stacjonarnych. To kontekst, w którym władze blokują dostęp do archiwów, przekierowując uwagę na placówki prowadzone wraz ze związkami wyznaniowymi. Obecnie za opóźnienia w zakresie ujawniania archiwów obwinia się pandemię.
Komisja Prawdy i Pojednania: ponad 4 tys. nieletnich ofiar
Komisja Prawdy i Pojednania, działająca w latach 2008-2015, szacuje, że w szkołach rezydencjalnych – do których od XIX wieku do lat 70-tych minionego stulecia wieku uczęszczało około 150 tys. dzieci – zmarło co najmniej 4100 dzieci. Jako przyczyny zgonów wskazano „choroby lub wypadki”. W szkołach dochodziło także do przestępstw seksualnych, przemocy fizycznej i psychicznej. Zgodnie z wizją władz kolonialnych, szkoły z internatem miały prowadzić politykę wykorzeniania i asymilacji ludów tubylczych z osadnikami. Gdy ta się nie powiodła, naciskano na utrwalenie systemu segregacji, pozbawiając statusu obywatelstwa rdzenną ludność chcącą pozostać w rezerwatach.
Dobrze opisano sytuację dzieci w szkołach anglikańskich, gdzie kładziono szczególny nacisk na ukształtowanie nowego obywatela w duchu brytyjskim. W placówkach tych stosowano kary fizyczne za nieposłuszeństwo i zakazywano używania rdzennych języków. Część dzieci była wykorzystywana homoseksualnie i heteroseksualnie. Istnieją dowody, że wiele dzieci zmarło w szkole z internatem lub w domu – po powrocie ze szkoły – z powodu chorób nabytych podczas pobytu w placówce edukacyjno-wychowawczej. W latach 70-tych rząd zaczął zamykać takie szkoły w całej Kanadzie. Ostatnia z nich, Gordona w Saskatchewan, działała do roku 1996. 1 czerwca 2008 r. rząd federalny ustanowił pięcioletnią Komisję Prawdy i Pojednania, aby umożliwić Indianom dzielenie się swoimi historiami.
Początkowo wielu rdzennych przywódców wspierało wysiłki na rzecz edukacji swoich dzieci, pomimo programów nauczania narzuconych przez związki wyznaniowe i rząd. Do I wojny światowej rząd opracował standardy dla budynków szkolnych i ustanowił harmonogram dotacji na mieszkańca. Po 1928 r., gdy rdzenna populacja Kanady rosła, zmniejszono dotacje, przerzucając jednak na organizacje religijne obowiązek edukacji i zajmowania się sierotami. Po II wojnie światowej Ottawa zaczęła kwestionować panującą praktykę kościelno-państwowej edukacji. W 1952 r. władze cywilne przejęły pełną kontrolę nad programem kształcenia nauczycieli i nauczania. Na początku lat sześćdziesiątych związki wyznaniowe wraz z rządem doszły do wniosku, że system szkół z internatem zawiódł. 1 kwietnia 1969 r. pozostałe przykościelne schroniska i szkoły zostały przejęte przez rząd, który planował ich jak najszybsze zamknięcie lub przekazanie w ręce grup rdzennych.
W ciągu dwóch dekad, od późnych lat osiemdziesiątych, wielu ocalałych ze szkół z internatem przedstawiło swoje historie, w tym dotyczące przemocy fizycznej i seksualnej oraz doświadczenia utraty własnej kultury. Takie sprawy nagłaśniali hollywoodzcy aktorzy. W 1991 r. zwołano Królewską Komisję ds. Ludów Tubylczych, której zadaniem było zbadanie nadużyć. Również w 1991 r. anglikanie powołali fundusz mający wspierać pojednanie z grupami tubylczymi. W 1993 roku, anglikański prymas „arcybiskup” Michael Peers przeprosił za rolę, jaką odegrała jego wspólnota religijna. W 1998 r. powołano specjalną fundację mającą świadczyć pomoc dla tubylców.
Przedstawiciele Indian, Inuitów i Metysów rozpoczęli także wieloletnie batalie o odszkodowania za doznane krzywdy. W 2005 r. rząd wynegocjował częścią ugodę. W 2007 r. byli uczniowie otrzymali możliwość rezygnacji z pomocy i prowadzenia niezależnych sporów sądowych albo uzyskania symbolicznej rekompensaty. Zdecydowana większość zaakceptowała odszkodowania i dodatkowe kwoty za każdy rok pobytu w szkołach rezydencjalnych . Szacuje się, że w 2005 r. żyło 80 tys. osób, które uczęszczały do takich właśnie instytucji.
Porozumienie ugodowe określało powołanie Komisji Prawdy i Pojednania oraz krajowego centrum badawczego. Rząd formalnie przeprosił za politykę i nadużycia w roku 2008. Struktury protestanckie również przeprosiły za rolę odegraną w nadużyciach. Równocześnie dd 2020 r. rząd federalny próbował zablokować uchwalenie raportu statystycznego przedstawiającego roszczenia dotyczące nadużyć w szkołach. W maju tego roku ukazał się kolejny raport ludności tubylczej, w którym szczegółowo wyceniono krzywdy uczniów, jednocześnie prowadzone są spory sądowe. Ludy tubylcze występują wobec rządu z nowymi roszczeniami, w tym także tymi dotyczącymi odszkodowania za zagrabioną ziemię i korzystanie z jej bogactwa.
Odnajdywane nieoznakowane groby dzieci mogą obejmować ofiary epidemii. Raporty medyków np. z 1907 r. donosiły o nieproporcjonalnie dużej liczbie dzieci umierających z powodu gruźlicy szerzącej się w niedofinansowanych placówkach. Duncan Campbell Scott, zastępca nadinspektora generalnego do spraw Indian, przyznał, że około połowa dzieci, które uczęszczały do instytucji z internatem, nie dożyje wieku w którym mogłaby korzystać z efektów odebranej edukacji. Do 1999 roku wszczęto 2,5 tys. spraw dotyczących nadużyć mających miejsce w takich szkołach. Nie wiadomo dokładnie, ilu uczniów doświadczyło wykorzystywania seksualnego. W latach 80-tych szerokim echem odbiły się incydenty wykorzystywania seksualnego, które liberałowie łączyli z „kulturą asymilacji”, tworząc obraz szkół dla Indian jako symboli degradacji i kulturowego ludobójstwa.
W zachowanych dokumentach dot. zeznań osób, które uczęszczały do takich placówek, nie odnajdziemy wyłącznie negatywnych opinii i sugestii, że dochodziło do nadużyć, a doznana trauma przyczyniła się do powszechnego alkoholizmu wśród rdzennej ludności i innych patologii ją dręczących. Wielu byłych uczniów jest zbulwersowanych demonizacją ich szkół.
Rod Lorenz, obecnie katolicki misjonarz świecki pośród Metysów w Lloydminster wskazuje, że w tych szkołach tubylcy mogli się uczyć nowych rzeczy, których potrzebowali do przetrwania. Wspomina, że jego matka uczęszczała do katolickiej szkoły w Lebret od 1909 do 1916 r. i wielokrotnie opowiadała mu, jak zakonnice nauczyły ją wszystkiego: jak szyć, gotować, czytać i pisać. Dodał, że europejski styl dyscypliny różnił się od rodzimej kultury. Oddzielanie dzieci od rodzin było trudne. „Pewnie, popełniono błędy, ale istnieją dwie strony tej historii i trzeba spojrzeć na pozytywy” – podkreślał.
Tubylca Stanley Cuthand, obecnie emerytowany kapłan anglikański, dorastał w Saskatchewan Reserve, zakwaterowany w szkole rezydencjalnej La Ronge w 1944 roku, był kapelanem La Saskatchewan Ronge and Gordon Residential Schools oraz St. Paul’s School przy Blood Reserve w latach 60-tych XX wieku. „Szkoły wcale nie były okropnymi miejscami” – wspomina. „Z pewnością nie były to więzienia, chociaż dyrektorzy byli trochę surowi” – dodał Cuthand. Duchowny wspomina tylko jeden przypadek seksualnego wykorzystywania ucznia w Gordon Reserve, gdzie jeden z pracowników został później skazany na kilka lat więzienia. Wskazuje, że dzieci tęskniły za domem, a czasem dochodziło do prób ucieczki. „Było też mnóstwo jedzenia; rodzynki, ryby, ziemniaki, pieczywo smalec, gulasz” – mówił.
Mężczyzna zauważa, że do uczęszczania do szkół z internatem zmuszano jedynie sieroty i dzieci pochodzące z ubogich rodzin. „Twierdzenie, że wszystkie dzieci były zmuszane do uczęszczania do szkół, jest przesadą” – podkreśla Cuthand. Dodaje, że jednak pomysł oddzielanie uczniów od rodziców i krewnych pochodził z Anglii. Praktycznie wszyscy Anglicy należący do klasy wyższej odbierali edukację w szkołach z internatem. W Kanadzie główną ideą w tamtym czasie była cywilizacja i edukacja dzieci, a tego nie dałoby się osiągnąć, gdyby pozostały w domu. Cuthand dodaje, że plemiona miały wpływ na edukację swoich dzieci. „Rezerwat Little Pine chciał mieć własną szkołę dzienną, a w 1910 roku po złożeniu petycji do Ottawy dostaliśmy własna szkołę dzienną. Rodzice nigdy wcześniej nie mieli szkół, ale chcieli, żebyśmy uczyli się angielskiego. Gdy szkoła powstała, współpraca była tak dobra, że wszyscy w rezerwacie wysyłali tam swoje dzieci”. Mężczyzna wyjaśnia, że dzieciom zabraniano mówić w ich własnym języku, bo przeklinały i nadawały swoim przełożonym pseudonimy. „Dzieciaki nie były świętymi. Ale generalnie język nie był problemem” – wskazuje.
Ojciec Antonio Duhaime (oblat) był od 1962 do 1968 dyrektorem Duck Lake Residential School, a następnie, w latach 1968-1980, dyrektorem St. Mary’s Residential School on the Blood. Relacjonował, że rodzice sami przywozili dzieci we wrześniu i mówili: „Ojcze, chcę, by moje dziecko uczyło się angielskiego”. Teraz jednak oskarżają o zabieranie dzieci i zakazywanie im mówienia w językach ojczystych. „Jeśli niektórzy tubylcy odnoszą dziś sukcesy, mogą podziękować szkołom. Nikt inny nie był wtedy zainteresowany Indianami”- puentuje. Dzieciom stwarzano warunki do rozwoju, np. w sporcie. Działały sekcje koszykówki, a zespoły tubylców podróżowały po całym świecie.
Dora Cardinal przypomina sobie jeden przypadek kary fizycznej w szkole św. Antoniego w Onion Lake. „Pewnego razu jedna ze starszych dziewczynek została przypięta pasami, ponieważ uciekła. Ale zakonnice ogólnie były bardzo opiekuńcze i mieliśmy dużo zabawy” – wspomina. „Zwłaszcza moja nauczycielka z pierwszej klasy zawsze starała się mnie pocieszyć. Ona nigdy na nas nie krzyczała. Z mojego punktu widzenia dzieciom było lepiej niż dzisiaj” – stwierdza stanowczo. „Dzieciom dziś wszystko uchodzi na sucho. Ja w szkole nauczyłam się dużo cierpliwości, samodyscypliny oraz wytrwałości” – dodaje Cardinal.
Powszechnie przyznaje się, że dzisiejsze rezerwaty dotykają liczne problemy społeczne. Według Statistics Canada, wskaźnik samobójstw wśród tubylców jest od pięciu do ośmiu razy wyższy niż średnia krajowa. Śmiertelność niemowląt jest prawie dwukrotnie wyższa, ubóstwo jest trzy do pięciu razy bardziej powszechne i aż 60 proc. mieszkańców rezerwatów zależy od świadczeń opieki społecznej. W latach 1995-96 22 proc. wszystkich osadzonych stanowili tubylcy. „Ale czy można winić szkoły rezydencjalne za tę straszliwą nędzę?” – pyta Rita Galloway, która dorastała w rezerwacie Pelican Lake Cree w Saskatchewan. Dziś jest nauczycielką. „Miałam wielu przyjaciół i krewnych, którzy uczęszczali do szkół z internatem” – podkreśla. „Oczywiście były elementy dobre i złe, ale ogólnie ich doświadczenia były pozytywne. Dziś ci ludzie są teraz (…) specjalistami, konsultantami, ludźmi biznesu. Nauczyli się etyki ciężkiej pracy” – dodała.
Rita Galloway uważa, że obwinianie placówek edukacyjno-wychowawczych za warunki panujące w nich jest niesprawiedliwe. „Wskaźniki samobójstw są bardzo wysokie. W rezerwacie jest wiele nadużyć seksualnych; niektórzy z moich krewnych byli wykorzystywani seksualnie w szkołach. Ale moi rodzice nigdy nie chodzili do szkoły z internatem i nadal mieli problemy; mój ojciec stracił interes z wyrębem z powodu picia. Wiele z tych problemów było obecnych jeszcze przed szkołami. Kiedy umieszczasz grupę ludzi na małym obszarze, jak w rezerwacie, to z pewnością będą problemy. Jednak zawsze łatwiej jest obwiniać innych” – wskazuje.
Zdaniem Galloway każdego roku środki przekazywane dla mieszkańców rezerwatu rozchodzą się i nie wiadomo kto tak naprawdę z nich korzysta. Kolejne kwoty nie rozwiążą problemów. „Za 10 lat znów będziemy toczyć tę samą dyskusję i będą te same wymówki dla przyznania większych pieniędzy. Ale więcej pieniędzy niczego nie rozwiązuje. Ktoś musi mieć odwagę powiedzieć, że potrzebujemy odpowiedzialności; tylko wtedy zobaczysz prawdziwe zmiany i rozwój” – komentuje. Jej zdaniem obwinianie szkół za problemy, z jakimi mierzą się ludy tubylcze, jest „nadmiernym uproszczeniem”. Galloway jest zdania, że szkoły posiadają ogromną rolę do odegrania, zwłaszcza dziś, gdy tak wiele dzieci jest porzucanych przez rodziny, gdy nie otrzymują one wsparcia w domu, którego potrzebują i gdy zbyt duży nacisk kładzie się w rezerwatach na rozrywkę.
Emerytowany zakonnik, o. Duhaime, uważa, że oczernianie szkół rezydencjalnych pomniejsza ofiarę wielu świeckich pracowników i księży misjonarzy, którzy oddali swoje życie w służbie dzieci z indiańskich plemion. „To bardzo rozczarowujące” – podkreśla. „Przez te wszystkie lata pracowaliśmy w tych szkołach, a dziś słyszysz, że to wszystko było złe. Bardzo trudno to znieść” – dodaje. Ale nawet i dziś rząd nie rozwiązał problemu odbierania dzieci rdzennym Kanadyjczykom. Według danych ze spisu powszechnego w 2016 r. ponad 52 procent dzieci w pieczy zastępczej pochodziło spośród rdzennej ludności, a stanowią one zaledwie 7,7 procent w całej populacji kraju.
Skupienie się na szkołach rezydencjalnych to próba odwrócenia uwagi opinii publicznej od raportu Yellowhead Institute, opracowanego przez ośrodek badawczy rdzennej ludności, w którym domaga się ona różnych form reparacji za grabież ziemi. Z roszczeniami względem kanadyjskiego rządu występują już plemiona indiańskie, które zmuszone zostały do przeniesienia się na teren Stanów Zjednoczonych. – Systemowe niedofinansowanie rdzennych narodów jest jedną z najbardziej centralnych i brutalnych form kolonizacji w dzisiejszej Kanadzie(…). To niedofinansowanie ma miejsce w kontekście ciągłego wzbogacania się firm i Kanadyjczyków dzięki ziemiom rdzennych mieszkańców i zasobom, które kryje – komentuje Shiri Pasternak, dyrektor ds. badań w Yellowhead Institute i współautor raportu. Poza przykładami tego, jak kanadyjska gospodarka korzystała i korzysta na grabieży, raport prezentuje cztery sposoby, dzięki którym Kanada nadal podtrzymuje kolonialny charakter relacji między Koroną a Pierwszymi Narodami. Autorzy raportu wskazują równocześnie 10 konkretnych podstaw, na których opiera się kampania na rzecz odszkodowań.