Bankructwo stręczycieli

Bankructwo stręczycieli

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    2 lipca 2024

1 maja br. minęło 20 lat od Anschlussu, to znaczy – od przyłączenia Polski do Wspólnot Europejskich – jako, że Unia Europejska, jako odrębny podmiot prawa międzynarodowego, proklamowana została dopiero 1 grudnia 2009 roku, po, ratyfikowaniu przez wszystkie członkowskie bantustany traktatu lizbońskiego, który teraz ma być właśnie nowelizowany. Jak pamiętamy, w imieniu Polski traktat ten ratyfikował 10 października 2009 roku prezydent Lech Kaczyński na podstawie ustawowego upoważnienia, którego udzielił mu Sejm ustawą z dnia 1 kwietnia 2008 roku. Ustawę tę poparł zarówno klub poselski PiS – chociaż nie w całości, bo część posłów się zbuntowała przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu – jak i klub poselski Platformy Obywatelskiej, oraz Lewica i Demokraci, no i naturalnie – PSL. Wcześniej jednak, to znaczy – w czerwcu 2003 roku – odbyło się w Polsce referendum w sprawie Anschlussu, to znaczy – ratyfikacji „traktatu ateńskiego”, który liczył 5000 stron, a dotyczył przyjęcia 10 bantustanów z Europy Środkowej. Frekwencja w tym referendum wyniosła 58 procent, a więc była zaledwie o 8 proc, wyższa od wymaganej do jego ważności. Za Anschlussem wypowiedziało się 77,45 proc. głosujących, a przeciwko – 22,55 procent.

Zanim jednak do tego doszło, przeprowadzona została kampania propagandowa za Anschlussem, w którą zaangażowane zostały wszystkie Moce, to znaczy – piekielne, ziemskie i niebieskie. Mówiąc o Mocach piekielnych mam oczywiście na myśli konfidentów, zarówno tajnie współpracujących ze starymi kiejkutami, jak i innymi bezpieczniackimi watahami oraz wszystkich tajnie współpracujących z zagranicznymi centralami bezpieczniackimi, do których zaliczała się przynajmniej część, jeśli nie całość starych kiejkutów.

Mówiąc o Mocach ziemskich mam na myśli przede wszystkim Judenrat „Gazety Wyborczej” („A my wszyscy za Anschlussem!”) oraz mikrocefali, chlipiących intelektualną zupę z michnikowszczyny, a mówiąc o Mocach niebieskich mam na myśli Przewielebne Duchowieństwo. Jeśli chodzi o tę ostatnią grupę, to w jej stosunku do Anschlussu można wyodrębnić dwa etapy. Na pierwszym etapie Przewielebne było Anschlussowi niechętne. Jednak po pielgrzymce delegacji Episkopatu do Brukseli w listopadzie 1997 roku, sytuacja zmieniła się o 180 stopni i Przewielebne w zasadzie już nic nie miało przeciwko Anschlussowi, a jeśli nawet ktoś tam i miał, to dostrajał się do mądrości nowego etapu.

A wyrazicielem tych mądrości był m.in. mój faworyt, Ekscelencja Józef Życiński. Skupiał on w sobie – o czym wtedy jeszcze prawie nikt nie wiedział – zarówno Moce piekielne, jak i Moce niebieskie i z tego tytułu przemawiał „jak ktoś, kto ma władzę”. Oto próbka argumentacji z „Rzeczypospolitej” z roku 2002: „Jedyną alternatywę dla obecności Polski w Unii Europejskiej stanowi przekształcenie Polski w drugą Białoruś.” „Euroentuzjastom” i „eurosceptykom” przeciwstawił „eurorealistów”, zdaniem których „dla zjednoczonej Europy nie ma alternatywy” – to po pierwsze – a po drugie, to w dodatku „katolickie narody Europy czekają, aby polscy katolicy wnieśli do Europy nowego ducha”.

Słowem – wobec Anschlussu nie ma alternatywy, bo „Białoruś” czyli obciach i jak tu się potem pokazać na oczy w Paryżu, a poza tym to chrześcijański obowiązek, żeby Polska nawróciła zlaicyzowaną Europę. Zwracałem co prawda uwagę, zresztą również na forum, że tak powiem – wojskowym – kiedy w pewnym, dość wysokim kręgu, odpowiadałem na pytanie, jak widzę „wschodnią politykę Watykanu” – że polski Kościół wykonuje wielką pracę nad rechrystianizacją Europy Wschodniej, a szczególnie owocne wydaje się to na terenach należących ongiś do Rzeczypospolitej – gdzie pojawia się ksiądz, tam – jak spod ziemi – odnajdują się Polacy. – I teraz ja was pytam, panowie oficerowie – czy Polska jest przygotowana by przyjąć to, co dostaje prawie za darmo, podczas gdy inne państwa czynią w tym kierunku wielkie wysiłki i nieraz – daremnie?

Odpowiadając zaś na argument o „chrześcijańskim obowiązku” zwracałem uwagę, że chociaż ewangelizacja spustoszonej religijnie Europy Wschodniej daje namacalne rezultaty, to nigdy nie słyszałem, byśmy gwoli sprawniejszemu ewangelizowaniu, przystąpili do Wspólnoty Niepodległych Państw – podczas gdy ewangelizowanie zlaicyzowanej Europy bez Anschlussu okazuje się niemożliwe.

Oczywiście głuche milczenie było mi odpowiedzią, no bo skoro jest rozkaz, że „nie ma alternatywy” – no to nie ma i Schluss. Czy mój faworyt Ekscelencja naprawdę tak myślał, czy też dostrajał się do tonu przyjętego przez Judenrat, bo nie był pewien, podobnie jak wielu innych – co właściwie pan red. Michnik znalazł w archiwach MSW w roku 1989 – tego już nigdy się nie dowiemy, jako że Ekscelencja nas osierocił, chociaż wcześniej mleko niestety zdążyło się rozlać, bo wiadomo, że co jeden człowiek pragnie zakryć, to drugi odkryje: „każdy grzech palcem wytknie, zademonstruje, święte pieczęcie złamie, powyskrobuje…

Minęło 20 lat od Anschlussu – i cóż widzimy? Z ambicji ewangelizowania zlaicyzowanej Europy nie pozostało nawet wspomnienie. Odkąd bowiem Judenrat, zorientowawszy się, że na Zachodzie już nie potrzebują certyfikatów przyzwoitości żyrowanych przez Kościół, natychmiast wznowił odwieczną wojnę przeciwko „ajatollahom”, którzy – jako się rzekło – niepewni, co tam pan red. Michnik zdybał w archiwach MSW – natychmiast podkulili pod siebie ogony, ciesząc się, że żywi-zdrowi, mogą oddawać się kultowi Świętego Spokoju, którego najważniejszym przykazaniem jest, by nikogo nie urazić, a już zwłaszcza – Judenratu. Poza tym sprawdziło się w całej rozciągłości spostrzeżenie starożytnych Rzymian, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem – nawet gdy tego złota wcale tak dużo nie ma, bo tylko niecałe 2 procent europejskiego PKB – ale na łapówki dla biurokratycznych gangów, okupujących poszczególne bantustany przecież go wystarczy – a czyż nie na ich korumpowaniu nie polega przypadkiem „pokojowe jednoczenie Europy”?

W ten oto sposób Niemcy, po dwóch nieudanych próbach podbicia Europy, wreszcie zbliżają się do celu, jakim będzie proklamowanie IV Rzeszy, po przeprowadzeniu udanej nowelizacji traktatu lizbońskiego. Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego nie przyniosły przełomu, więc po wygaśnięciu przedśmiertnych drgawek historycznych europejskich narodów, ot takich, jak np. we Francji, zapadną one w letarg, a potem zostaną przez promotorów komunistycznej rewolucji – bo Rzesza – jak to Rzesza – musi spełnić swoje rewolucyjne przeznaczenie – przerobione na nawóz historii, która będzie już pisał zupełnie ktoś inny.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

======================

mail:

Autor w swoim artykule przypomina opinie Ks. Arcybiskupa Józefa Życińskiego.

Nie wspomina jednak, że ów Hierarcha realizował tylko wskazania swego Przełożonego.

19 maja 2003

Wejście w struktury Unii Europejskiej jest dla naszego Narodu wyrazem dziejowej sprawiedliwości – powiedział Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym do Polaków uczestniczących w pielgrzymce narodowej do Rzymu. (..)

Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje Świadectwa wiary Polaków. Polska potrzebuje Europy. 

[Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej! To jest wielki skrót, ale bardzo wiele się w tym skrócie mieści wielorakiej treści. Polska potrzebuje Europy.] 

Jest to wyzwanie, które współczesność stawia przed nami i przed wszystkimi krajami, które na fali przemian politycznych w regionie tak zwanej Europy Środkowowschodniej wyszły z kręgu wpływów ateistycznego komunizmu.Przemówienie to skwitował obecny tam prezydent Kwaśniewski z właściwym sobie taktem:
słyszeliście, co wam powiedziano.