DARWINIZM to gruby BŁĄD! Czemu się tyle czasu trzyma?

Koljny PROFESOR – Behe DEMASKUJE: DARWINIZM TO BŁĄD!

darwinizm-to-blad

Profesor Michael Behe, amerykański biolog molekularny, wskazuje na błędy jakie szerzą darwiniści. Wystąpienie pochodzi z konferencji „Wiara i nauka w dobie sekularyzacji”, która odbyła się w 2023 roku w podkrakowskich Niepołomicach.

Film w serwisie YouTube z polskimi napisami. Pełna transkrypcja znajduje się też pod oknem filmu.

Urodziłem się w katolickiej rodzinie, jestem katolikiem od kołyski, chodziłem do szkoły parafialnej aż do liceum. Kiedy dorastałem, nikogo nie obchodziła ewolucja. Mój tata pracował w centrum miasta, w biurze pożyczkowym i była taka tradycja  w rodzinie, że w każdy czwartek wieczorem przynosił do domu piwo, po czym on i moja mama rozmawiali w kuchni do późnych godzin, a kiedy byliśmy wystarczająco dorośli, my, dzieci, też zostawaliśmy i rozmawialiśmy z nimi.

Rozmawialiśmy o polityce, rozmawialiśmy o muzyce, o sporcie i o wszystkim – to było naprawdę dobre, ale nigdy nie pojawił się w tym rozmowach temat ewolucji. Po prostu nie zarejestrowaliśmy takiej kwestii, chyba dlatego, że nie sądzę, żeby to była jakaś ważna kwestia dla katolików przynajmniej w USA.

Pamiętam, że w liceum uczono nas biologii i uczono nas o ewolucji, ale nie wydaje mi się, aby poświęcano temu dużo uwagi. Uczono nas, że Bóg stworzył wszechświat, stworzył życie i że mógł to zrobić w dowolny sposób. Zresztą kim my jesteśmy, aby oczekiwać od Niego by zrobił to inaczej. Więc na tę chwilę najbardziej przekonująca wydaje się ewolucja darwinowska i tak właśnie powstało życie. 

Dla mnie to było w porządku. W sumie co mnie to obchodziło? Byłem pobożny, pochodziłem z religijnej rodziny i nie zachwiało to moją wiarą. Przez cały college i studia podyplomowe ewolucja była po prostu traktowana jako oczywistość, a ja przyjmowałem to i można powiedzieć sam byłem pewnego rodzaju teistycznym ewolucjonistą, ale bez całej tej głębi myślenia – albo w ogóle jakiegokolwiek myślenia.  

Pamiętam, że robiąc staż post-doktorski w National Institutes of Health niedaleko Waszyngtonu dzieliłem małe laboratorium z koleżanką ze stażu, która również była praktykującą katoliczką. Jej brat był księdzem. Pewnego dnia rozmawialiśmy o tym, co jest potrzebne aby powstało życie, jak powstało życie, a ona na to: że oczywiście potrzeba DNA, potrzeba materiału genetycznego, a ja na to: no tak, ale potrzeba też białek, bo samo DNA nic nie zrobi, a ona na to: tak, tak, ale  potrzeba też błony, żeby to utrzymać w miejscu. Tak, tak, ale trzeba też mieć metabolizm… Przerwaliśmy, spojrzeliśmy na siebie i stwierdziliśmy, że nie, to niemożliwe. Ale potem się roześmialiśmy i po prostu o tym zapomnieliśmy, wróciliśmy do swojej pracy i doszliśmy do wniosku, że pewnie ktoś inny na to wpadnie – nie zastanawiałem się dalej nad tym tematem.

Nas to nie interesowało i takie było moje podejście. Po prostu nie poświęcałem uwagi tej kwestii i dopiero gdy zostałem profesorem nadzwyczajnym na Uniwersytecie Lehigh, po około pięciu latach mojej kariery akademickiej, przeczytałem książkę zatytułowaną „Kryzys teorii ewolucji” autorstwa niejakiego Michaela Dentona, który był genetykiem i lekarzem, a wówczas także agnostykiem, który nie interesował się teologią itp. Był po prostu zdenerwowany, że darwiniści przypisywali swojej teorii tak wiele,  podczas gdy on widział w niej wiele problemów. Czytając tę książkę, dowiedziałem się o zagadnieniach, o których nigdy wcześniej nie słyszałem, nad którymi się nie zastanawiałem, a przecież byłem profesorem biochemii na dobrym uniwersytecie.

Kiedy zamknąłem książkę, byłem wściekły, ponieważ pomyślałem, że wierzyłem w coś nie dlatego, że istniały na to mocne dowody, ale po prostu z przyczyn socjologicznych – „bo w to powinno się wierzyć w dzisiejszych czasach.”

Denton tak naprawdę nie podkreślał znaczenia samej biochemii, ale ja jestem biochemikiem i w biochemii bada się systemy, które są niezwykle złożone, systemy molekularne – niektóre z nich pokazywałem – a do tamtego momentu, trochę podobnie jak w tej rozmowie z koleżanką-katoliczką ze stażu, zakładałem, że ktoś inny już ich ewolucję wyjaśnił.

Po przeczytaniu książki zadałem więc sobie pytanie „kto to zrobił?” i postanowiłem zapoznać z literaturą poświęconą tym złożonym systemom. Nie spodziewałem się być może wyczerpujących wyjaśnień, ale liczyłem, że ktoś przecież  będzie nad tym pracował, robił jakieś postępy. Poszedłem więc do biblioteki naukowej zajrzeć do czasopism, w których naukowcy publikowali swoje prace, ale ze zdumieniem odkryłem, że nie ma tam nic – nic nie zostało opublikowane na temat tych złożonych układów! Wszystko opierało się na założeniu, że przeczytasz artykuł o jakimś wspaniałym systemie, a na końcu trafisz na zdanie typu: „Czy to nie cudowne, co potrafiła stworzyć ewolucja?”

Ja tego nie kupowałem. Od tego czasu powiedziałem sobie, że chcę prawdziwych dowodów. Chcę prawdziwych wyników eksperymentalnych, które naprawdę wskażą, że to mogło się wydarzyć, ale im bardziej się przyglądałem, tym bardziej stawało się jasne, że to wszystko jest fasadą, to wszystko jest potiomkinowską wioską, to wszystko zostało ustalone sto lat temu, zanim odkryto DNA, zanim odkryto wszelkiego rodzaju rzeczy.

I na tej postawie oczekiwano, że przyjmiesz takie myślenie, mimo że nie było na nie dowodów. Przynajmniej w moim przypadku było tak, że jeśli spojrzysz na wici bakteryjne, na kaskadę krzepnięcia krwi i inne złożone molekularne systemy transportu wewnątrzkomórkowego i tak dalej, to jeśli masz powody, by wątpić w darwinizm, 

potrzeba ci może pięciu lub dziesięciu minut, by zdecydować, że to nieprawda, to musiało zostać zaprojektowane, ponieważ widzisz cel, któremu to służy – wyraźny cel, wiele różnych części, które łączą się, aby ten cel osiągnąć.

A więc to był początek mojej kariery – w pewnym sensie zaangażowałem się w inteligentny projekt przypadkowo, ponieważ po przeczytaniu książki Dentona byłem naprawdę zły. Odłożyłem ją na półkę, zebrałem się w sobie i chodziłem po korytarzach wydziału w Lehigh. Jakiś Bogu ducha winny kolega spacerował tam sobie i patrzył na plakaty na ścianach. Powiedziałem mu, że właśnie przeczytałem tę książkę – on odpowiedział, że owszem, fajnie, po czym odszedł i uśmiechnął się.

Uznałem więc, że nie było to zbyt skuteczne, ale w pewnym sensie przypadek lub Opatrzność sprawiły, że wpadłem w „złe” towarzystwo ludzi takich jak Philip Johnson, William Dembski, Stephen Meyer i inni. Zaangażowałem się w ruch na rzecz inteligentnego projektu i powiem tylko, że odkąd wiele lat temu, w późnych latach 80-tych, czyli około 35 lat temu, uznałem, że darwinizm jest błędny, moje przekonanie na ten temat tylko się wzmocniło.

Gdy słyszę odpowiedzi darwinistów konfrontowanych z wątpliwościami, gdy pojawiają się nowe wyniki naukowe, gdy nauka posuwa się skokowo naprzód, nabieram przekonania, że inteligentny projekt staje się coraz solidniejszym wnioskiem. I muszę powiedzieć, że żywię takie dziwne przekonanie, że inteligentny projekt  zostanie ostatecznie uznany przez naukę – nie z powodu czegokolwiek, co my zrobiliśmy, nie z powodu czegokolwiek, co ktokolwiek tutaj napisał lub powiedział, ale dlatego, że właśnie w tym kierunku prowadzą nas dane.

Im więcej wiesz o naturze, tym silniej wskazuje ona na umysł istniejący poza naturą. Nie można wiecznie zaprzeczać danym, ale jest to coś w rodzaju upadku muru berlińskiego i Związku Radzieckiego – nie da się przewidzieć, kiedy coś takiego się wydarzy, ale wiadomo, że w końcu musi nastąpić.

PCh24TV

===========================

książka Behego „Czarna skrzynka Darwina” wyszła w r. 1996.
https://www.taniaksiazka.pl/ksiazka/pulapka-na-darwina-michael-j-behe-odpowiada-michael-j-behe