Dla młodzieży – Byście się nie dziwili karierom “nowych miliarderów” oraz poziomowi różnych TV.
Historia największego rabunku, oczywiście bezkarnego – FOZZ. [Skrócona].
[Przypominam drobne wyjaśnienia sprzed czterech lat [2018] , bo „rękopisy nie płoną”, ale widzę, że filmy, analizy, relacje znikają z internetu bardzo szybko i bezgłośnie. Dokumentacja tego rabunku jest już w 90% nie do odnalezienia. „Ministerstwo prawdy” działa, niezależnie od ”koloru” rządzących. Mirosław Dakowski ]
========================
Prof. Dakowski, współpracownik śp. M. Falzmanna: Za rabunkiem finansów Polski, w tym poprzez FOZZ, stały tajne służby Rosji i Zachodu
Prof. Mirosław Dakowski wspólnie z prof. Jerzym Przystawą napisali pierwszą książkę o aferze FOZZ: „Via bank! I FOZZ. O rabunku finansów Polski”. Książka ukazała się w 1992 r.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Żona Michała Falzmanna opowiada: „Mąż od początku uważał, że sprawa FOZZ jest niebezpieczna”
wPolityce.pl: Panie Profesorze, o co tak naprawdę chodziło w aferze FOZZ? Do kogo trafiły pieniądze z FOZZ? Gdzie ich należy szukać?
Prof. Mirosław Dakowski: Dyscyplina eliminacji. Jak z opisanej już tak dawno dżungli RABUNKU, zrobić sto jasnych, zrozumiałych zdań? Dla 30-latka, nawet jeśli jest publicystą, historia rabunku Polski z przełomu lat 80/90 jest równie odległa, jak bunt Masława za Mieszka II. Ale te lata przełomu są niezabliźnioną raną na ciele (gospodarczym poprzez brak uwłaszczenia Polaków, a uwłaszczenie jedynie „nomenklatury”) i na duszy narodu. W połowie lat 80-tych organy tajne rządzące imperium sowietów dogadały się , współpracując ciągle ze swymi kolegami „na zachodzie”, że projekt komunizmu w dotychczasowej postaci należy bez rozlewu krwi zawiesić na kołku.
GRU i KGB oraz analogiczne do nich służby specjalne czy ich filie w państwach „demokracji ludowej” uwłaszczenie na dogorywającym cielsku sowieckiego Imperium. W PRL-u rozbudowano uwłaszczenie nomenklatury i służb tajnych, tak cywilnych jak wojskowych. W Informacji Wojskowej zbudowano Grupę Y, która szybko stworzyła pierwszy Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który jest ciągle zatajany, dla przejmowania potrzebnych im dewiz z handlu międzynarodowego. Zaraz później w 1988 r. zaczął działać drugi FOZZ.
Czym miał się zajmować FOZZ?
Miał on m.in. tajnie wykupywać długi PRL-u wobec państw i banków prywatnych Zachodu.
Jaką rolę w aferze FOZZ aferze odegrała „Grupa Y”?
Ponieważ na Zachodzie wiedziano, że PRL jest bankrutem -zobowiązania te na rynkach wtórnych – czy trzecich – chodziły po 26 centów, a nawet po 11 centów za 1 dolara [sic!!]. Może więc je wykupić??- pomyśleli „tutejsi”. Ale państwu nie wolno wykupywać swych długów na rynkach lewych. Więc oficerowie Grupy Y, np. Janusz Sawicki, Żemek, Przywieczerski przez pośredników, m.in. przez Weinfelda i Tkaczika po cichu je wykupywali. Michał Falzmann odkrył z przerażeniem, że bezczelność i poczucie bezkarności Grupy Y były tak wielkie, że FOZZ… nie prowadził Księgi Należności i Zobowiązań Państwa. Taką księgę musiała prowadzić nawet każda kioskarka. Wszelkie transakcje prowadzili „na gębę”, a Janina Chim, główna księgowa najpierw FOZZ-u, a po jego zamknięciu – analogicznej firmy prywatnej TRAST, z oburzeniem odpowiadała Michałowi, że „ona nie jest buchalterem, lecz finansistką”.
Kibicowałem, pracując w Centralnym Urzędzie Planowania [„mincówka”], gdy mój minister Eysymont negocjował z młodym „finansistą z Mossadu” Majmanem koszt „brasilian swap”. Majman wykombinował, że jeśli oba te zbankrutowane państwa wymienią się długami [ cztery miliardy dolarów], to będą mogły spokojnie spekulować na rynkach ciemnych – bo już nie swoim długiem. Majman wynegocjował sobie i swojej firmie, oczywiście 2,3% od tej sumy. Niestety, jakiś żółtodziób w Urzędzie Ochrony Państwa (UOP) był na tyle niedelikatny, że aresztował i to w obecności kamer TV na Dworcu Centralnym viceministra finansów Janusza Sawickiego. I „sprawa się rypła”. Gdy okazało się, że Janusz Sawicki ma wysokie umocowania” właśnie w grupie Y, wypuszczono go i przeproszono. Ale Majman płakał w marynarkę ministra – jakiego interesu go ten żółtodziób z UOP pozbawił. Proszę sobie przeliczyć ten „zawód” na miliony dolarów. Mówię o tym teraz, bo wreszcie 8. września minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro złamał tabu obowiązujące w mediach od trzech prawie dekad, a ustalone w procesach karnych ludzi FOZZ przed dwunastu laty, że „straty Polski wyniosły kilkaset milionów dolarów”. Teraz mówił już o 8-10 miliardach dolarów! Różnica jest taka, jak między 10 tysiącami a trzema setkami złociszów.
Jesienią chyba w 1991 r. przez znajomych z podziemia dostałem się do wiceministra finansów Stefana Kawalca. Poufnie go poinformowałem, w którym banku w Londynie FOZZ i jego pośrednicy schowali kilkaset milionów dolarów. W ministerstwie nie podjęto żadnych akcji, prób odzyskania, ale po tygodniu „warszawka” dostała ostrzeżenie, że Dakowski to gaduła i należy go się strzec.
To prawda, że śp. Michał Falzmann najpierw do Pana przyszedł z informacjami na temat FOZZ? Jak się Pan zorientował, że chodzi o ogromną aferę?
Z Michałem Falzmannem poznałem się bliżej przy okazji „Sapos-gate”. Jestem fizykiem jądrowym, pracowałem w Agencji Atomistyki. Przedsiębiorstwo POLON, w trakcie prywatyzacji, sprzedawało do Iranu i krajów arabskich systemy anty-radiacyjne i detekcyjne Sapos, które istniały tylko w planach, oraz w żałośnie przestarzałych i nie działających prototypach.
Gdy Michał natknął się przy sprawdzaniu bilansów Universalu, w czasie, gdy uwłaszczał się na nim Przywieczerski, na dokumenty świadczące o „wyparowaniu” miliarda dolarów, próbował poinformować o tym władze państwa. Gdy się nie udało – opisał cała sprawę w pół-podziemnym piśmie „CDN- Głos Wolnego Robotnika”. Po tym artykule zaproponowano mu pracę w UOP.
Zgodził się?
Gdy zapytał sześciu panów „kto z panów jest z tych nowych?” – usłyszał oburzone „ależ panie, my wszyscy to starzy fachowcy”. Wtedy im podziękował. Zaangażowano go jednak do Najwyższej Izby Kontroli (NIK). Tam przez pozostałe trzy miesiące życia szedł jak burza przez tajne archiwa m.in. Banku Handlowego, NBP. Codziennie służyłem Michałowi Falzmannowi jako krytyczny tester jego odkryć i hipotez. Bardzo pilnował się, żeby w tych archiwach nie korzystać z barów, nic w nich nie jeść ani nie pić. Miał własna grzałkę, wodę w butelce i kanapki. Ostatni raz jego głos usłyszała moja żona przez telefon, 16 lipca 1991 r. gdy z ponurym śmiechem powiedział: „Dzwonię z podziemi Banku Handlowego. Odkryłem rewelacje! Zawieszają mnie w pracy”. Następnego dnia zginął.
Jakie działania podejmował Pan w sprawie FOZZ?
Z Jerzym Przystawą złożyliśmy osobiście na ręce ministra sprawiedliwości Wiesława Chrzanowskiego już 2 czerwca 1991 r. komplet dokumentów. Odpowiedzią była panika i brak reakcji. Potem okazał się że te dokumenty „zaginęły.” Podobnie jak i i sprawozdania Michała w tajnych archiwach NIK. Powiadomił nas o tym, bezradnie rozkładając ręce, prezes NIK, Lech Kaczyński.
Naszą wiedzę z prof. Jerzym Przystawą, zdobytą głównie od Michała Falzmanna, ujawniliśmy w książce „Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski” wydaną przez Antyk w 1992 r. Miała – słuchajcie, młodzieży – ponad 50 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Aktualna, potwornie, boleśnie aktualna. To nie jest jej zaletą, a wadą naszej rzeczywistości. Chyba jeszcze jest dostępna w internetowej księgarni ANTYKu.
„Za FOZZ stoją KGB/GRU” – zanotował w swoich zapiskach z 20 czerwca 1991 r. śp. Michał Falzmann. Co za tym przemawia, że rosyjskie/sowieckie służby stały za FOZZ?
Za rabunkiem finansów Polski, w tym poprzez FOZZ, stały oczywiście tajne służby Rosji. Potwierdzili to oficjalnie w sądzie obaj panowie Kaczyńscy [Leszek – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego], świadkowie w najdłuższym procesie w Polsce, bo trwającym 14 lat, jakim nękali nas, autorów powyższej książki, Dariusz Tytus Przywieczerski i Universal. Adwokat pana Przywieczerskiego i Universalu pan Andrzej Siciński tak się zapalił, że atakował nas w sadzie jeszcze w parę lat po bankructwie Universalu, o czym zawiadomił go oraz sąd likwidator tej firmy.
KGB jak i GRU współpracowały w tym czasie już półjawnie z analogicznymi służbami w Europie zachodniej i w USA. Wybuchła wtedy transnarodowa afera banku BCCI – dziesiątki miliardów dolarów – „znikło”. Prokuratorzy amerykańscy byli w Warszawie badając powiązania BCCI z b. FOZZ. Ale … u nas badało wtedy „rabunek poprzez FOZZ” – pół prokuratora: Bo główny prokurator poszedł sobie na dłuuugi urlop, a zostawił – półetatowca z Radomia.
Sądzi pan, że Przywieczerski naprawdę był „mózgiem” FOZZ? Jaka była rola Dariusza Rosatiego, który zasiadał w Radzie Nadzorczej?
O tym kto był mózgiem w Grupie Y powinni zeznać Dariusz Rosati czy Janusz Sawicki, wtedy major WSI. Sądzę, że z czasem na pewno awansował. Wiedzieli to ich ludzie z Rady Nadzorczej FOZZ G. Wójtowicz – wtedy prezes NBP, czy inni, wymienieni przed prawie 30 laty w naszej książce „Via Bank i FOZZ”. O ile wiem żaden prokurator ich o to, pod odpowiedzialnością karną, nie zapytał. Podobno dużo informacji na temat jest w zbiorze zastrzeżonym IPN.
Zbiór zastrzeżony IPN nie był jednak taki nieprzemakalny i tajny. W czasie, gdy z prof. Przystawą walczyliśmy w procesie, wytoczonym nam przez Dariusza Tytusa Przywieczerskiego, prezesa, zaraz potem właściciela Universalu, udało mi się „dotrzeć” do tego zupełnie tajnego „zbioru”.
I co pan znalazł w zbiorze zastrzeżonym?
Był tam przed kilkunastu laty taki zapis:
Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985. Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW. Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89. IPN nie ma danych o rezydentach/agentach KGB.
=================================================================
Dlaczego Przywieczerski otrzymał tak niski wyrok – 2,5 roku więzienia? Kasjer FOZZ Grzegorz Żemek został skazany na 8 lat więzienia.
Sądzę, że Grzegorz Żemek, Dariusz Tytus Przywieczerski jako „zic-priedsiedatieli” („зицпредседатель”, tj. odsiadujący za głównych macherów, to ze „Złotego Cielca” Ilfa i Pietrowa), czyli łebkowie przeznaczeni do ewentualnej niewielkiej odsiadki w razie, gdyby „sprawa się rypła” – mówiąc ich żargonem.
Kolejni likwidatorzy FOZZ robili przez kilkanaście lat wszystko, by sprawa się przedawniła. To samo robili „niezależni” prokuratorzy i sędziowie, Specjalnie też zmieniono przepisy prawne, by np. za dwa niezależne a udowodnione przestępstwa skazywano jak za jedno. Np. dano „wspólny” wyrok Przywieczerskiemu: 2,5 + 2,5 = 2.5 roku. Prawda, jakie to logiczne?
Gdy przez lata dzielne służby „nie mogły znaleźć” DTP, pozwalaliśmy sobie na takie dowcipy:
Dariusz Tytus Przywieczerski, 5709 Sea Turtle Place Apollo Beach, Fl 33572 USA (z Sheriff Office, Pinellas County).
Podaję tę informację, bo ani UOP, ani siedem „służb” teraz węszących, przez dziesięciolecia już, nie potrafili go znaleźć.
Pan Przywieczerski pomoże wyjaśnić aferę FOZZ czy beneficjenci FOZZ-u mogą już spać spokojnie?
Oczywiście – nic nie wyjaśni, nie ujawni. Po co? Pewnie po „przedawnieniu” i „umorzeniu” lub będzie na miejscu pilnował swych rozległych interesów – bo przy golfie na Florydzie narzekał, że na odległość to trochę trudne. Beneficjentów fali rabunków jest tylu, są już tak powiązani i zakorzenieni biznesowo i politycznie, że (chyba) niczego się już nie obawiają. Stworzyli nowe „stare rodziny”, a dziatwa za „lekkomyślność” tatusiów przecież nie powinna odpowiadać.
Dlaczego Amerykanie właśnie teraz zdecydowali się wydać Polsce pana Przywieczerskiego Polsce?
To jakaś farsa na proscenium teatrzyku medialnego, może mająca ukazać „coraz lepsze stosunki z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi”? Testem mych, może zbyt pesymistycznych uwag będzie to, czy powyższe się spełni oraz czy teraz CIA odda też Edwarda Mazura, podejrzanego o zlecenie morderstwa w 1998 roku Komendanta Głównego Policji Marka Papały, mocno chronionego dotąd przez CIA.
Kto może się bać przyjazdu pana Przywieczerskiego do Polski?
Może ktoś – za odważny – z rządu??
Rozmawiał Tomasz Plaskota