Dno piekła 

Dno piekła 

Izabela BRODACKA

Ludowe przysłowie  mówi, że dobrymi intencjami jest wybrukowane dno piekła. Kryje ono w sobie, jak zwykle ludowe przysłowia, głęboką mądrość.

Każdy ze zbrodniczych systemów totalitarnych zaczynał się od utopii, a każda utopia ma w sobie na pozór pewne racjonalne jądro. Na przykład marksizm opierał się na stwierdzeniu wyzysku klasy robotniczej  przez kapitalistów. Był to bezsporny fakt. Między bajki włóżmy brednie na temat tworzenia przez kapitalistę i jego robotników kochającej się rodziny. Podobną brednią są opisy niewolnictwa jako systemu rodzinnego, gdzie biali i czarni żyją we wzajemnej miłości i harmonii, oraz podobne opisy systemu pańszczyźnianego. Oczywiście mogło się zdarzyć, że dzieci kochały czarną nianię, albo, że panicz nadmiernie spoufalił się z jakąś dziewczyną folwarczną. Prawdą jest również że kapitalista, właściciel majątku, czy właściciel plantacji dając i organizując pracę, zapewniał swoim pracownikom minimum egzystencji. Pozycję społeczną  dziedzica i pańszczyźnianego chłopa dzieliła jednak przepaść. Choć szlachetne wydaje się marzenie szlacheckich rewolucjonistów o zrównaniu praw wszystkich ludzi na Ziemi, jednak jak pokazały kolejne rewolucje chłop pańszczyźniany na ogół chciał zająć miejsce dziedzica, a nie zrównać się w prawach i stanie posiadania z nim i ze wszystkimi innymi ludźmi na świecie.

Niektórym nawet się to udawało. Dowodem były spasione oblicza członków KC. Nie wystarczały im cudze mieszkania przy Szucha, w Alei Róż i Alei Przyjaciół meblowane zrabowanymi po dworach i pałacach antykami. KC zapewniał im opłacaną przez państwo służącą  oraz samochód służbowy z szoferem, a ich żony brylowały w pałacach Nieborowa i Obór. Była to raczej elita spożycia i użycia, bo przecież nie elita intelektualna i nie prawdziwa elita władzy. Pozostając na usługach sowietów instalowali w Polsce komunizm i za to właśnie dostawali mieszkania i przywileje. System, który po zwycięstwie proletariatu miał zapewnić ludzkości powszechny dobrostan jako warunek konieczny tego dobrostanu zakładał zlikwidowanie czy wręcz wymordowanie arystokracji i burżuazji. Był to warunek konieczny lecz nie wystarczający, bo w miarę postępu komunizmu walka klasowa miała się zaostrzać. Mgliste, szlachetne, trochę naiwne marzenie o powszechnej równości prowadziło zatem na samo dno piekła jakim był terror, masowe mordy i niewola społeczeństw. Było mgliste, naiwne  a przede wszystkim nieuczciwe intelektualnie, bo całkowicie sprzeczne z powszechnie znaną ludzką skłonnością do stratyfikacji, do pozycjonowania się. Hierarchie społeczne rodzą się jak wiadomo spontanicznie.  W przedszkolu, w szkole, w Akademii Nauk i w więzieniu. Poza tym ludzie różnią się urodą, stanem zdrowia i uzdolnieniami. Czy aby beznogi nie czuł się  gorszy i wykluczony należy wszystkim zdrowym obciąć nogę?

Podobnie szlachetna lecz niewątpliwie naiwna jest chęć zlikwidowania raz i na zawsze cierpienia zwierząt na naszej planecie. Aby przerwać łańcuch pokarmowy, który rządzi światem  należałoby wymordować wszystkie zwierzęta mięsożerne, a ludzi terrorem zmusić do wegetarianizmu. [Iiii. Oni widzą dalej, Autorko: Wolą nas wymordować, choć w ¾… md]

Pomijam tu  realny problem jakim byłby wówczas nadmierny rozrost populacji zwierząt roślinożernych dla których regulatorem liczebności w danym ekosystemie i naturalnym selekcjonerem są zwierzęta mięsożerne. Rolę selekcjonerów musieliby wówczas podjąć szlachetni i litościwi obrońcy zwierząt. Musieliby zabijać w ramach wyrzeczenia się zabijania. Musieliby zabijać „dla własnego dobra zabijanych zwierząt”. Ta pokrętna logika podszyta zwykłą hipokryzją bywa dla słabych intelektualnie uzasadnieniem czy usprawiedliwieniem aborcji i eutanazji.

To bardzo charakterystyczne, że realizacja utopii zawsze stwarza prawdziwe problemy z którymi ta utopia nie jest w stanie się uporać. W imię utopijnej walki o uwolnienie powietrza od CO2 zamierza zmusić się obywateli do rezygnacji z samochodów spalinowych na rzecz samochodów elektrycznych, które uszkodzone potrafią palić się przez 24 godziny wydzielając ogromne ilości spalin, a ich gaszenie odbywa się przez zanurzenie samochodu w całości w specjalnym, odpowiednich rozmiarów, kontenerze zużywającym wiele ton wody. (Dla niedowiarków:  pozar-elektrycznego-samochodu)

Poza tym szlachetne pomysły, nawet niegroźne, często są sprzeczne albo się nawzajem wykluczają. W trosce o czystość trawników nakazuje się na przykład zbierać psie kupki, które pozostawione w spokoju rozłożyłyby się w dwa tygodnie. Zbiera się je do plastikowych woreczków, które jak wiadomo rozkładają się 400 lat.

Pod pocztą przy Nowogrodzkiej w Warszawie od lat rdzewieje nigdy nieużywana platforma, która w założeniu miała służyć podnoszeniu inwalidy w wózku na schody. Podobne platformy niszczeją w wielu innych punktach miasta. Inwalidka, dla której na jej prośbę wysyłałam list na poczcie wyjaśniła mi, że sensacja związana z uruchamianiem platformy i z podróżowaniem na takiej platformie jest dla niej tak upokarzająca, że woli poprosić przypadkową osobę o pomoc, niż być rozrywką dla gapiów. Szlachetne intencje jeżeli nawet są szlachetne, a nie służą terroryzowaniu ludzi pod ich pretekstem, są kompletnie nielogiczne, wewnętrznie sprzeczne i asymetryczne. Dziecko z zespołem Downa można zgodnie z postulatami lewactwa swobodnie zabić w łonie matki, natomiast nie można mu w szkole zwrócić uwagi na niewłaściwe zachowanie.

Zauważmy, że rodzący się totalitaryzm zawsze posługuje się znakami niewerbalnymi i stygmatyzacją związaną z tymi znakami. W czasie pandemii maseczka na twarzy wcale nie miała chronić od wirusów lecz była znakiem przynależności. Zdaniem ministra zdrowia – do ludzi z poczuciem odpowiedzialności za innych. Faktycznie – do ludzi słabych, skłonnych podporządkować się każdemu absurdowi. Naznaczała uległych. Tak jak kiedyś opaska z żółtą gwiazdą. stygmatyzowała Żydów.

Każda próba naznaczania jakiejś grupy ludzi powinna być dla nas sygnałem alarmowym, bo prowadzi na dno piekła.