Papież ogłasza: Będziecie różnorodni. Interpretujcie doktrynę „wedle potrzeb”
Paweł Chmielewski https://pch24.pl/papiez-oglasza-bedziecie-roznorodni-interpretujcie-doktryne-wedle-potrzeb/
(PCh24.pl)
Dokument Finalny Synodu o Synodalności wyraża wolę Franciszka i trzeba go wdrażać w życie. Najważniejszym tego elementem jest różnorodność: Kościół ma mieć wprawdzie tę samą doktrynę, ale jej „interpretacja” będzie różna.
25 listopada Stolica Apostolska opublikowała „Notę” papieża Franciszka w sprawie Dokumentu Finalnego Synodu o Synodalności. Dokument, o którym mowa, został przyjęty 26 października 2024 roku przez zgromadzenie synodalne w Rzymie, a papież Franciszek uznał go za swój: złożył pod nim podpis i polecił tekst w całości opublikować. Portal PCh24.pl analizował treść dokumentu TUTAJ.
W „Nocie” papież napisał, że przedkłada teraz całemu Kościołowi „wskazania” zawarte w dokumencie finalnym. Wskazania te, jak się wyraził, mają stanowić „autorytatywny przewodnik dla życia i misji” Kościoła.
Wdrażanie synodalności to obowiązek
Franciszek zaznaczył, że Dokument Finalny – z racji na to, że złożył pod nim swój podpis – stanowi wyraz zwykłego nauczania następcy św. Piotra i powinien zostać jako taki zaakceptowany. Zgodnie z Katechizmem (par. 892) nie chodzi tu o nieomylne nauczanie, ale tak czy inaczej wierni powinni okazać mu „religijną uległość ich ducha”, która nie jest „uległością wiary”, ale stanowi „jej przedłużenie”. Nie mówimy zatem o nieomylnej woli Ojca Świętego, niemniej jednak biskupi i wierni na całym świecie są w zwykłym kościelnym porządku zobowiązani do wdrażania postanowień tekstu w życie.
Nie ma zatem wątpliwości, że papież Franciszek oczekuje realizacji postanowień Dokumentu Finalnego. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nastręczy to biskupom bardzo poważnych problemów, jako że dokument ten rzadko jest konkretny. Owszem, mówi wiele o „synodalności” czy „synodalnym nawróceniu”, ale jeżeli ktoś chciałby wydobyć z niego twarde zalecenia, może mieć z tym znaczący problem. Tekst – dotykając rzeczywistości Kościoła powszechnego – w gruncie rzeczy tonie w ogólnikach, a różne szczegółowe kwestie pozostawia do dalszego omówienia przez specjalne grupy eksperckie, które powołał do życia Franciszek. Dokument jest raczej „podłożem”, na którym mają zostać przeprowadzone gruntowne reformy wypracowane przez tamte grupy.
Kto tu będzie decydować?
Nie oznacza to jednak, że nic się nie zmieni już teraz. Jak każdy doskonale rozumie, teksty ogólnikowe są bardzo wadliwe z perspektywy człowieka, który chce je samodzielnie interpretować i musi zastanawiać się, czy na pewno o to chodzi. Z drugiej strony są niezwykle wygodne z perspektywy tych, którzy mają władzę ich dookreślenia. Taka władza w tym wypadku istnieje.
W swojej nocie Franciszek napisał:
„W raporcie przewidzianym dla wizyty ad limina każdy biskup powinien zatroszczyć się o wskazanie decyzji, jakie podjęto w powierzonym mu Kościele lokalnym w odniesieniu do tego, co zaleca Dokument Finalny, a także jakie napotkał trudności i jakie osiągnął rezultaty”.
Kuria Rzymska, jako podmiot odpowiedzialny za rozmowy z biskupami w trakcie wizyt ad limina, będzie przyglądać się postępom synodalności w każdej z diecezji; dla wygody w większości przypadków będzie się pewnie oczekiwać postępów w danym kraju.
Franciszek wskazał też konkretnych nadzorców w ramach samej Kurii Rzymskiej:
„Zadanie towarzyszenia fazie implementacji podróży synodalnej, na bazie wytycznych przedstawionych przez Dokument Finalny, zostało powierzone Sekretariatowi Generalnemu Synodu razem z Dykasteriami Kurii Rzymskiej” – napisał.
Innymi słowy, jeżeli jakiś biskup czy też w ogóle biskupi w danym kraju chcą się dowiedzieć, co tak naprawdę powinni przedsięwziąć, żeby ich raport składany przy okazji wizyty ad limina został uznany za satysfakcjonujący, powinni zasięgnąć języka nade wszystko w Sekretariacie Synodu. Tym sekretariatem kieruje maltański kardynał Mario Grech; jego wiceszefem jest luksemburski kardynał Jean-Claude Hollerich. Ich poglądy są czytelnikom PCh24.pl dobrze znane: obaj są zwolennikami diakonatu kobiet, a Hollerich jest otwarty również na żeńskie kapłaństwo, zmiany w celibacie oraz zmianę Katechizmu odnośnie homoseksualistów. W przypadku Kościoła katolickiego w Polsce opinia Hollericha może być bardziej istotna, jako że to jego pieczy Franciszek powierzył kształtowanie procesu synodalnego w Europie. Nie musi to jednak działać automatycznie: jako że Franciszek powierzył zadanie towarzyszenia implementacji synodalności Sekretariatowi razem z Dykasteriami Kurii Rzymskiej, w praktyce realnym nadzorcą synodalnych zmian w Kościele w Polsce może być ktoś inny, w zależności od stosunku sił w całym tym układzie.
Na konferencjach prasowych po rzymskim synodzie w październiku tego roku polscy biskupi wskazywali zasadniczo na jeden kierunek zmian synodalnych: odnowienie funkcjonowania rad diecezjalnych oraz rad parafialnych, zarówno ekonomicznych jak i duszpasterskich. Dodatkowo abp Józef Górzyński wskazywał na możliwość rozbudowy szkół dla katechistów – posługa katechisty to nowa instytucja stworzona przez Franciszka w 2021 roku w motu proprio Antiquum ministerum, otwarta zarówno dla mężczyzn jak i kobiet. Sprawę budowania w Polsce synodalności biskupi omawiali podczas listopadowego zebrania plenarnego Episkopatu na Jasnej Górze. Nie podano publicznie żadnych szczegółów. Być może proces ożywiania rad diecezjalnych i parafialnych oraz rozbudowa sieci szkół dla katechistów będą tymi zmianami, które zadowolą watykańskiego nadzorcę.
Różnorodność jako podstawa Kościoła
Synodalna przebudowa Kościoła może wyglądać w różnych krajach bardzo odmiennie. W dokumencie finalnym Synodu o Synodalności mówi się wiele o różnorodności, kontekście kultury lokalnej, specyficznej kontekstowo implementacji ogólnych prawd doktrynalnych i moralnych, wreszcie nawet o różnym tempie Kościołów lokalnych na świecie. Papież Franciszek ze wszystkich zaleceń Dokumentu Finalnego wydobył na wierzch właśnie ten motyw, wskazując, że bardzo mocno zależy mu na umacnianiu różnorodności w Kościele. W nocie zacytował samego siebie, pisząc:
„Z przekonaniem przytaczam tutaj to, na co wskazałem na końcu drogi synodalnej, która doprowadziła do ogłoszenia Amoris laetitia (19 marca 2016): Nie wszystkie dyskusje doktrynalne, moralne czy duszpasterskie powinny być rozstrzygnięte interwencjami Magisterium. Oczywiście, w Kościele konieczna jest jedność doktryny i działania, ale to nie przeszkadza, by istniały różne sposoby interpretowania pewnych aspektów nauczania lub niektórych wynikających z niego konsekwencji. Będzie się tak działo, aż Duch nie doprowadzi nas do całej prawdy (por. J 16, 13), to znaczy, kiedy wprowadzi nas w pełni w tajemnicę Chrystusa i będziemy mogli widzieć wszystko Jego spojrzeniem. Poza tym, w każdym kraju lub regionie można szukać rozwiązań bardziej związanych z inkulturacją, wrażliwych na tradycje i na wyzwania lokalne (AL 3)”.
Decentralizacja pełną parą
Co ma to oznaczać w praktyce, teoretycznie nie wiadomo. Sam Dokument Finalny postuluje powołanie specjalnej grupy eksperckiej, która zbada zakres kompetencji episkopatów, tak, żeby rozstrzygnąć, jakie konkretne decyzje mogą podejmować biskupi, a jakie są zarezerwowane dla papieża. Wydaje się jednak, że Franciszkowi wcale nie chodzi o jakieś odgórne teoretyczne ustalenia; stawia na praktykę. Zwracam uwagę na przywołanie przez papieża cytatu z Ewangelii św. Jana 16, 13. Sugeruje to następujące przekonanie: Boskie tajemnice są wielkie, a ludzki rozum ograniczony, stąd możemy mieć tylko ogólne pojęcie na temat obiektywnej prawdy i rzeczywistych oczekiwań Bożych wobec ludzi; w związku z tym należy postawić na dowolność interpretacyjną w bardzo wielu obszarach, uznając, że trzeba zgadać się tylko w kilku punktach. To wizja pełnej anglikanizacji Kościoła katolickiego, gdzie zależnie od kraju i kultury lokalnej wiara jest inaczej rozumiana i przeżywana.
Za pontyfikatu Franciszka anglikanizacja stała się faktem: w praktyce istnieje w Kościele wielka różnorodność w podejściu do takich zagadnień jak rola świeckich, rozwód, antykoncepcja, homoseksualizm, ekumenizm czy dialog międzyreligijny. Dotąd można było powoływać się na różne dokumenty kościelne i twierdzić, że taka różnorodność jest wypaczeniem albo patologią i pojawia się tylko tam, gdzie mamy do czynienia z buntem wobec Stolicy Apostolskiej. Pontyfikat Franciszka pokazał, że – przynajmniej w jego ocenie – sytuacja różnorodności nie jest patologią, ale stanem pożądanym. Głoszenie kazań przez świeckich, w tym kobiety; przystępowanie do Komunii świętej przez rozwodników i protestantów; błogosławienie par LGBT i akceptowanie homoseksualizmu; zgoda na uznawanie innych religii za ścieżki prowadzące do Boga – to wszystko występuje już w różnych miejscach w Kościele i według Franciszka tak po prostu ma być. Przypomnienie o „różnorodności” doktrynalnej i moralnej przez papieża w jego „Nocie” jest mocnym głosem wsparcia dla tych, którzy biorą sprawy w swoje ręce i nie czekają na decyzje Watykanu, na przykład dla Niemców, ale przecież nie tylko dla nich.
Warto też podkreślić zasadniczą kwestię. Wielu konserwatystów wyjechało z październikowej sesji Synodu o Synodalności z uczuciem zadowolenia, bo udało im się zablokować wpisanie do Dokumentu Finalnego słów o „decentralizacji doktrynalnej”. Franciszek w „Nocie” pokazał, co o tym myśli: doktryna będzie wprawdzie jedna, ale interpretujcie ją sobie, jak chcecie. I tyle by było gdy idzie o „zwycięstwo”.
Nasza perspektywa
Co mogą zrobić zwykli wierni? Możliwości są w sposób naturalny bardzo ograniczone. Dokument Finalny został przyjęty, papież kolejny raz ogłosił decentralizację. Jeżeli jego pontyfikat jeszcze potrwa, a następca nie będzie miał radykalnie innej wizji przyszłości, atomizacja Kościoła powszechnego będzie rzeczą absolutnie nieuchronną. Nawet gdyby nowy papież postanowił zaprowadzać szerszą jedność w Kościele, wszystkiego już nie uratuje: wydarzyło się zbyt wiele. W tej sytuacji w przypadku Kościoła powszechnego pozostaje nam modlitwa i ufność w Bożą Opatrzność. Mamy natomiast realne możliwości oddziaływania na płaszczyźnie naszego własnego kraju. To także od nas, zwykłych wiernych, zależy, czy wiara katolicka będzie w Polsce nauczana w sposób zgodny z Tradycją, czy też raczej zostanie poddana Rewolucji. Nie sądzę, by dało się „uratować” wszystko: niewątpliwie ten czy inny biskup, zachęcony Franciszkowym pędem naprzód, będzie bardziej skłonny do liberalizowania katolicyzmu w swojej diecezji. W skali ogólnokrajowej, jak myślę, możliwe jest jednak zachowanie ortodoksji. Wszyscy musimy się zaangażować na rzecz realizacji tego celu, zaczynając od własnej parafii. Bez tego zaangażowania – katolicyzm w Polsce zaniknie. Do dzieła zatem!
Paweł Chmielewski