Generałowa Jadwiga Zamoyska – niezwykła, inspirująca, mężna i wybitna! 100. rocznica jej śmierci. Co zrobiła dla Polski?

Jadwiga Zamoyska – wybitna i mężna! Co zrobiła dla Polski?

Marzena Nykiel

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/669373-jadwiga-zamoyska-wybitna-i-mezna-co-zrobila-dla-polski


Generałowa Jadwiga Zamoyska – niezwykła, inspirująca, mężna i wybitna! Dziś 100. rocznica jej śmierci. Co zrobiła dla Polski?

Jadwiga Zamoyska / Zamek w Kórniku / autor: ze zbiorów PAN Biblioteki Kórnickiej / wPolityce.pl
Jadwiga Zamoyska / Zamek w Kórniku: ze zbiorów PAN Biblioteki Kórnickiej / wPolityce.pl

„Szanujmy każdą cząstkę tej ziemi po ojcach odziedziczoną. Nie puszczajmy jej w obce i wrogie ręce; ratujmy to, co zagrożone!” – apelowała Jadwiga z Działyńskich Zamoyska. Bez wahania napiszę, że była jedną z najwybitniejszych Polek! Jej życie to opowieść tak nieprawdopodobnie barwna i głęboka, że materiału wystarczy dla wielu pokoleń. Wybitna patriotka, poliglotka, gorliwa działaczka, wizjonerka, założycielka nowatorskiej szkoły dla kobiet, autorka systemu pedagogicznego, kobieta zachwycająca, mężna i wybitna.

Jedna z pierwszych osób odznaczonych Orderem Odrodzenia Polski, Służebnica Boża. Krzewiła polskość pod zaborami, działała dla Rzeczypospolitej w kręgach emigracyjnych i dyplomatycznych, tworzyła dzieła służące odzyskaniu niepodległości Polski. Jej głęboki patriotyzm, katolicyzm i wierność narodowemu dziedzictwu szły w parze z niezwykłym intelektem, ciekawością świata, przenikliwością i mądrością. Była żoną generała Władysława Zamoyskiego, z którym łączyła ją nie tylko niezwykła więź małżeńska i oddana przyjaźń, ale także wspólne działania dyplomatyczne na rzecz sprawy polskiej. Założyła pierwszą w Polsce, nowatorską Szkołę Domowej Pracy Kobiet.

Cały majątek rodu Zamoyskich i Działyńskich, zebrany przez jej syna hr. Władysława Zamoyskiego pod szyldem Fundacji Zakłady Kórnickie, przekazany został w darze narodowi polskiemu. To właśnie on – przy pełnej akceptacji i wsparciu matki – kupił Tatry, by uchronić je od niszczycielskiej działalności właścicieli żydowskich, przez 20 lat w międzynarodowych sądach walczył o wpisanie Morskiego Oka w polskie granice, zainwestował w rozbudowę Zakopanego, założył kolej i stworzył infrastrukturę. Jadwiga Zamoyska zmarła równo 100 lat temu – 4 listopada 1923 roku. Właśnie dobiega końca jej rok ogłoszony przez Sejmu RP. Od 2012 roku toczy się jej proces beatyfikacyjny. Przez całe życie wyznaczała sobie jeden cel: „Służyć Bogu – służąc Ojczyźnie, służyć Ojczyźnie – służąc Bogu”. Z efektów tej służby Polska korzysta do dziś. I pewnie wielu z nas wciąż nie ma świadomości, jak wiele zawdzięczamy ofiarności i gorącemu patriotyzmowi rodów Działyńskich i Zamoyskich.

CZYTAJ WIĘCEJ: To dzięki niemu mamy polskie Tatry, Morskie Oko i Zakopane! 134 lata temu hrabia Zamoyski kupił je, by uratować i oddać narodowi polskiemu

Patriotyczny duch domu Działyńskich

Jadwiga Zamoyska urodziła się 4 lipca 1831 roku w Warszawie, w Pałacu Błękitnym Zamoyskich. Była córką Tytusa Działyńskiego i Gryzeldy Celestyny z Zamoyskich. Ojciec Jadwigi – gorący patriota, mecenas sztuki, bibliofil, działacz polityczny, uczestnik Powstania Listopadowego. Matka angażowała się w sprawy społeczne, zajmowała się biednymi, pomagała im w zdobywaniu wykształcenia i lepszego życia. W ich bogatym, arystokratycznym domu głównym filarem wychowania była służba Bogu. ludziom i Ojczyźnie. Patriotyzm został surowo ukarany przez zaborców. Za udział w Powstaniu władze pruskie odpłaciły Działyńskim konfiskatą majątku w Poznaniu i Kórniku. Cała rodzina z sześciorgiem dzieci przez lata zmuszona była wieść wręcz tułaczy żywot. Część dzieciństwa Jadwigi Działyńscy spędzili w majątku rodziny matki w Oleszycach. Nawet te trudne warunki nie zatrzymały ich charytatywnej działalności. Jadwiga we „Wspomnieniach” pisze:

Moja Matka w szczególności zajmowała się chorymi. Sprawiła sobie maleńką chłopską klaczkę, tak małą, że bez pomocy mogła na nią wsiadać i z niej zsiadać, i codziennie, zawiesiwszy na kuli od siodła worek z rozmaitymi lekarstwami i żywnością dla chorych, tak jechała do kościoła, a z kościoła do wsi do chorych i wracała dopiero na pierwszą, na obiad. Po obiedzie przyjmowała ich u siebie; opatrywała rany, szyła bieliznę dla nich itp.

Oboje rodzice przykładali wielką wagę do wszechstronnego wykształcenia dzieci. Powrót do Kórnika i Poznania (rodowego miasta Tytusa, syna Augustyna Działyńskiego, wojewody kaliskiego) znacznie to ułatwiał. Jadwiga szybko się uczyła, uwielbiała czytać, miała niezwykłą łatwość do języków obcych. Francuski i angielski stanowiły dla niej oczywistość, zwłaszcza że jej guwernantka, Panna Birt była Brytyjką. Jeszcze w dzieciństwie Jadwiga nauczyła się perskiego. Gdy była już żoną gen. Władysława, potrzebowała zaledwie 10 dni, by opanować szwedzki. Niewiele dłużej zajęło jej nauczenie się tureckiego. Równie gorliwa była w pracy nad sobą i wykuwaniu charakteru. Zaczytywała się w „Żywotach Świętych” ks. Piotra Skargi. Przewodniczką duchową była dla niej w dzieciństwie matka, ale także brat Jan. Patriotyczny duch domu Działyńskich przejawiał się w szerokiej działalności zarówno rodziny, jak i przyjaciół.

Dr Marcinkowski i polska tradycja kupiecka

W swoich wspomnieniach Jadwiga wskazuje na kogoś, kto oprócz najbliższych, ogromnie przyczynił się do ukierunkowania jej świadomości. Był to dr Karol Marcinkowski – lekarz, społecznik, filantrop, inicjator budowy hotelu Bazar w Poznaniu, który wspólnie z Tytusem Działyńskim próbował stworzyć polską tradycję kupiecką.

Był to człowiek, jakich na świecie mało. Dla drugich dobry, współczujący, miłosierny, poświęcony, szczodry o tyle o ile dla siebie był twardy, ostry, nieugięty i niemiłosierny. Jako lekarz głównie chorymi się zajmował, ale zawsze miał gotowe posłuchanie, współczucie i mądrą radę na wszelkie innego rodzaju ludzkie utrapienia. Dniem i nocą najbiedniejszym pomoc nosił z narażeniem własnego życia, a przy tym taki Polak!

Chciał kraj dźwigać, uwalniając go ile możebne od żydowsko-pruskich wpływów i wyzyskiwań; w tym celu starał się podźwignąć narodowy przemysł i kupiectwo. Wszystkie zajezdne domy i wszelki handel były w ręku Żydów i Niemców. Pan Marcinkowski składkowymi funduszami wybudował tak zwany w Poznaniu Bazar, wielki gmach, którego wyższe piętra służyły za oberżę, a cały dół wynajmowany był samym polskim kupcom. Niestety kupców improwizować nie można. Trzeba dużo lat cierpliwości i nauki wytrwałej, żeby z jakiegokolwiek człowieka zrobić mądrego kupca; ale cóż dopiero, kiedy chodzi o to, żeby z Polaka zrobić kupca! Toteż pierwsze początki kupiectwa polskiego w Poznaniu więcej przyniosły strat, niż korzyści, nie dla samychże kupców, którzy zwykle zaczynali bez własnych kapitałów, ale za pożyczony grosz. Po ten pożyczony grosz często pan Marcinkowski przychodził do moich rodziców. Temu pożyczono 1000, tamtemu 2000, innemu 3000 i więcej talarów. Te sumy, ile wiem, zwykle nie powracały się wcale. Ale cóż było począć, moi rodzice dzielili zapatrywania pana Marcinkowskiego, pragnęli tego polskiego kupiectwa, a nie było sposobu innego na rozbudzenie go. Toteż, jeżeli ogromne pieniądze wykładane przez moich rodziców na to polskie kupiectwo, zrazu nie przyniosło pożądanych skutków, to sam fakt, że na sklepach mogły być polskie nazwiska i napisy, oswajało polskie społeczeństwo z myślą, że kupiectwo jest i dla Polaka możebnym zawodem. I jeżeli ci pierwsi pionierzy polskiego kupiectwa prawie co do jednego pobankrutowali, to jednak przechodni chłopiec niejeden zwrócił w tę stronę myśl i nauki. A tak, jak się często na wojnie zdarza, póki jakaś garstka walecznych ginie w nierównej walce i jakby bez celu, inne i regularne wojsko czas ma do boju się sformować i stanąć do zwycięstwa, straconą przez poprzedników bitwą. Więc i te datki moich rodziców, które tak często wydać się mogły próżne i stracone, niemało się przyczyniły do późniejszego rozwoju polskiego kupiectwa. 

Małżeństwo z generałem Zamoyskim

Setki książek można by napisać w oparciu o tę niezwykłą miłość Jadwigi i Władysława. Nie dość, że był od niej 28 lat starszy, to jednocześnie był jej wujem, bratem matki. Do zawarcia tego ślubu konieczna była papieska dyspensa. Jadwiga niezwykle kochała generała Zamoyskiego, którego poznała świadomie dopiero jako dorosła panienka. Jawił jej się jako wzór cnót i patriotyzmu, a jednocześnie atrakcyjny i rycerski mężczyzna. We „Wspomnieniach” pisała o nim tak:

Co tylko mężczyzna posiadać może, ażeby się kobiecie podobać, co tylko człowiek posiadać może, ażeby ująć młody umysł i młode serce, zdaje się, że wuj Władysław to posiadał. (…) Szczupły, wysoki, oczy czarne jak pochodnie rozżarzone w bladej ściągłej twarzy, włosy kędzierzawe, pięknie na czole rosnące, postać cała niezmiernie szlachetna, ręce męskie, a piękne niezmiernie. Niezmierna uprzejmość i łagodność, przy wielkiej żywości. Dziwnie powiedzieć, ale była w nim zarazem jakaś dzielność rycerska i czułość kobieca. Współczucie, na każdą boleść, na każdą troskę; zawsze dla każdego gotowe posłuchanie, gotowa uwaga i współczucie. Tak jak sprężyna, którą nagiąć można aż do ziemi, a która sama sobie zostawiona, podnosi się natychmiast w górę, tak on z niezmierną łatwością naginał się do tego, co drugich zajmować lub obchodzić mogło, ale sam sobie zostawiony, do jednego i jedynego przedmiotu miłości i myśli się zwracał natychmiast: Bóg i Ojczyzna, Ojczyzna i Bóg. O każdej chwili dnia i nocy, w podróży, na przechadzkach, wśród najrozmaitszych zajęć, rozmów, przy stole, przy zabawie, ta jedyna myśl nieustannie się zdradzała. Po kilku dniach znajomości zrobił na mnie wrażenie strzały w napiętym łuku, która za najlżejszym dotknięciem prosto do celu leci. 

Pomyślałam sobie: ten człowiek nie ma nigdy roztargnienia, zawsze ku jednej myśli ma umysł napięty: służba krajowi. A ta służba krajowi, tak związana ze służbą Bożą, że trudno było jedno od drugiego rozróżnić. Mimo woli nie mogłam o nim myśleć ani na niego spojrzeć, ażeby mi się nie nasuwały słowa Ewangelii: Ecce homo. A to słowo nie miało w umyśle moim znaczenia, że on był urzeczywistnieniem tego, czym był Chrystus, ale urzeczywistnieniem tego, czym ja rozumiałam, że człowiek być powinien. Według mnie, człowiek doskonały, ze wszechmiar zupełny.

Tak o mężczyźnie pisać może jedynie kobieta kochająca, wręcz wielbiąca. Rzecz jednak w tym, że sama instytucja małżeństwa była dla Jadwigi czymś obcym, czego nie chciała brać pod uwagę. Wydawało jej się, że to utrata wolności, odbierająca możliwość służenia Bogu, ludziom i ojczyźnie.  Że to zawężenie działalności do domowych, przybijających obowiązków. Stąd jej niemałe wahanie, gdy wreszcie padła propozycja ślubu. Życie pokazało, jak bardzo się myliła. Małżeństwo z generałem Zamoyskim było zupełnie wyjątkowe, wręcz partnerskie. Żyli ze sobą w ogromnej przyjaźni, w głębokiej więzi, w szczerym oddaniu, będąc dla siebie jednocześnie podporą, wzajemnym głosem mądrości. Wspólnie prowadzili działalność dyplomatyczną na rzecz Polski, jeździli po świecie, by pozyskiwać zagraniczne wsparcie dla sprawy polskiej. Generał Zamoyski był wówczas prawą ręką księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, przywódcy Hotelu Lambert. W imieniu księcia odpowiadał za politykę zagraniczną polskiego obozu. Jadwiga natychmiast stała się prawą ręką Generała. Nazywano ją cichym „szefem gabinetu męża”. Towarzyszyła mu podczas licznych podróży dyplomatycznych, gdzie często pełniła funkcję tłumacza. Uczestniczyła również w staraniach Generała o zorganizowanie polskich oddziałów wojskowych w Turcji, Bułgarii i Rumunii, które miałyby podjąć walkę przeciwko Rosji. Pomagała także żołnierzom, zakładając szpitale i troszcząc się o pomoc duchową dla nich. A żołnierze nosili swoją Generałową na rękach. Była szanowana i uwielbiana, choć zawsze trzymała należny dystans.

Zamoyscy mieli czworo dzieci: dwóch synów, Władysława i Witolda, oraz dwie córki o tym samym imieniu Maria – pierwsza zmarła jako roczne dziecko. Witold odszedł w wieku lat 19. Generał Zamoyski zmarł w 1868 roku. Jadwiga nigdy powtórnie nie wyszła za mąż.

Mądrość skutkiem zawierzenia Bogu

Całkowite podporządkowanie się woli Bożej – tak można by podsumować postawę generałowej Zamoyskiej, jaka niezwykle wyraźnie przebija z jej „Wspomnień”: 

Zdaje mi się, że tak jak Pan Bóg mi natchnął ślub uczyniony w Hali, tak mi natchnął modlitwę w Szumli. Ta modlitwa była mniej więcej takiej treści: „Mój Boże, niczego nie chcę i niczego nie pragnę, tylko tego czego Ty chcesz; naucz mnie, co mam czynić, a uczynię. Wskaż, gdzie mam iść i kiedy, z kim mam mówić i jak, a wszystko czynić będę, co mi każesz”. Ledwo tę modlitwę wyrzekłam, a już była wysłuchaną. Od chwili wyjazdu mego męża, aż do chwili jego powrotu coś zaszło, czego nie umiem ani wytłumaczyć, ani nazwać, ani nawet dokładnie opisać, chyba tak jak to później księdzu Mariote powiedziałam, ktoś mną kierował, ktoś mi w każdej chwili wewnętrznie szeptał, co mam mówić i czy prędko, czy wolno, czy głośno, czy cicho. Ktoś kierował moim słuchem, moim wzrokiem, każdym najmniejszym czynem. Byłam zdumiona własnym postępowaniem i coraz mówiłam sobie: to nie ja mówię, to nie ja działam, ta mądrość nie ze mnie płynie, nie ode mnie pochodzi. Tak jak ten, co pisze pod dyktowaniem czyimś, tak ja działałam i żyłam pod czyimś natchnieniem.

Tych natchnień słuchała uważnie. Wiele razy wskazywała, że to Światło wskazywało jej rozwiązania w najtrudniejszych sytuacjach. „Świętość polega na cnotach dla każdego przystępnych potrzeba tylko dobrej woli, woli wiernej, mężnej, roztropnej, cierpliwej, pokornej, wytrwałej” – pisała w swojej książce „O pracy”. Często powtarzała, że zepsucie bierze się z bezczynności, dlatego wartościowej aktywności poświęciła tak wiele czasu. Jej największą troską było wychowanie młodego pokolenia. Była przekonana, że „naród może odrodzić się tylko przez odrodzenie rodziny, a rodzina – przez odrodzenie jednostki”. 

Nowatorska Szkoła Domowej Pracy Kobiet

Od wczesnej młodości Jadwiga nosiła w sobie myśl, że zjawiskiem ogromnie pożądanym byłaby „szkoła życia”. Mimo, że wychowywana była w duchu służby innym i nie były jej obce domowe prace, których uczyły się wszystkie dobrze wychowane arystokratki, na początku swojego życia małżeńskiego boleśnie zderzała się z rzeczywistością. O wielu sprawach w prowadzeniu domu nie miała pojęcia. I choć potrafiła z trudnych sytuacji wychodzić sprytem i mądrością, nabierała przekonania, że założenie „szkoły życia” jest jej powinnością. Podpatrywała na świecie różne rozwiązania w szkołach gospodarczych i zawodowych. Rozumiała jednak, że samo kierunkowe wykształcenie to za mało. Konieczne jest formowanie, wychowywanie, tworzenie takich postaw, które przysłużą się Ojczyźnie, pozwolą na jej dobre prowadzenie po odzyskaniu niepodległości. Bo chociaż Polska wciąż rozszarpana była pazurami zaborców, Generałowa wierzyła, że wolność i suwerenność wrócą. 

Sytuacja kobiet w XIX wieku nie była łatwa, choć na przykładzie Jadwigi Zamoyskiej widać doskonale, że płeć nie ograniczała pola działania, jeśli duch był mężny i wytrwały. Zdawała sobie jednak sprawę, że trzeba młodym dziewczętom pomóc. Nie wszystkie miały możliwość edukacji. Zależało to od statusu materialnego i pochodzenia. Jadwiga chciała stworzyć szkołę, która da tę możliwość kobietom niezależnie od pochodzenia. Absolwentki zyskałyby nie tylko zawód, ale i niezależność, zdolność samodzielnego funkcjonowania. Wszystko czyniła jednak z myślą o Polsce. Uczennice miały otrzymać także szerokie wykształcenie oraz wychowanie formujące postawy patriotyczne i religijne. Pomysł stał się ciałem.

 W 1882 roku w Kórniku Jadwiga otworzyła Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Bardzo szybko zyskała ogromne zainteresowanie społeczne, co nie podobało się zaborcom. W grudniu 1885 roku rodzina Zamoyskich na mocy tzw. rugów pruskich została zmuszona do opuszczenia swojej siedziby. Szkoła w Kórniku musiała zostać zamknięta. Kilka razy zmieniała siedzibę (Stara Lubowla na Spiszu, Kalwaria Zebrzydowska, willa „Adasiówka” w Zakopanem – obecna „Księżówka”). Dopiero w czerwcu 1891 znalazła swoje docelowe miejsce w Kuźnicach, gdzie syn Jadwigi – Władysław kupił dobra zakopiańskie. Szkoła została przeniesiona do wyremontowanego i zmodernizowanego budynku dawnej administracji huty (obecnej siedziby Dyrekcji TPN), gdzie przetrwała aż do II wojny światowej pod niezmienioną nazwą: Zakłady Kórnickie.

Marzę o potrójnym godle dla naszego zakładu: krzyż, kądziel i książka, tzn. modlitwa, praca i nauka. Chciałabym, aby nasz dom był domem modlitwy, pracy, nauki”

— pisała Generałowa w jednym z listów. Traktowała to dzieło jako misję patriotyczną, wiodącą ku odrodzeniu moralnemu i organicznemu narodu. Zależało jej, by dziewczęta kształciły się w pracy fizycznej, umysłowej i duchowej, stąd też w statucie Zakładu Kórnickiego jako cel zapisano: 

Dać kobietom możność uzupełnienia wychowania w zakresie obowiązków życia domowego, wprawiając je do potrójnej pracy, ręcznej, umysłowej i duchowej, do zasadniczego przestrzegania porządku i oszczędności sił, czasu i mienia.

Miało to głębokie uzasadnienie, które Zamoyska wykłada w swojej książce „O pracy”:

Zdolności człowieka są trojakie: fizyczne, umysłowe i duchowe; praca zatem zarówno trojaka być musi, ażeby tym zdolnościom odpowiadała: ręczna, umysłowa i duchowa.

Była to szkoła absolutnie nowatorska. Wychowanki pochodziły ze wszystkich warstw społecznych i ze wszystkich trzech zaborów. Wszystkie wykonywały te same prace. Warunki przyjęcia do szkoły, jak i obowiązujące w niej zasady były bardzo ściśle sprecyzowane:

Zakład Kórnicki przyjmuje na naukę jedynie osoby, które mają zdrowie i siły niezbędne do zajęć gospodarskich, nie potrzebują wyjątkowych warunków i zobowiążą się do przestrzegania przepisów oraz szanowania porządku domowego. Nauka trwa rok – ma ona na celu uzupełnienie wykształcenia potrzebnego kobietom, ale nie może zastąpić nauk szkolnych, po ukończeniu których uczennice powinny przybywać do Zakładu.

Uczennice przechodzą teoretycznie i praktycznie: naukę prania i prasowania, porządków domowych (sprzątanie, usługa przy stole itp.), kucharstwa, piekarstwa, mleczarstwa, robienia zapasów zimowych, utrzymywania bielizny domowej, kroju, szycia i cerowania, gospodarstwa podwórzowego, prowadzenia kasy. Godziny popołudniowe przeznaczone są na czytanie, oraz lekcje religii, historii Polski, rachunków gospod., śpiewu chórowego i pogadanki pedagogiczne.

Przy nauce i pracy bierze się pod uwagę zdolności i siły uczennic. Uczennice same sobie usługują, rzeczy swoje utrzymują według udzielonych wskazówek, same do wszystkich zajęć rękę przykładają i od żadnych nauk i zajęć objętych programem nie mają prawa się uchylać. W razie potrzeby obowiązane są zastępować jedna drugą w zajęciach. Uczennice, pragnące nabyć większej wprawy i doświadczenia gospodarskiego, mogą przedłużyć pobyt w Zakładzie, o ile są zadawalniające. Po skończonej nauce uczennice otrzymują od Zakładu prywatne świadectwa.— czytamy w „Kursie Rocznym Gospodarstwa Domowego”.

Rozwój szkoły i błogosławieństwo papieża

Początkowo Szkoła służyła tylko dziewczętom wiejskim, które korzystały z nauki bezpłatnie, jednak z czasem Zakład zaczął przyjmować dziewczęta stanu średniego. Pod koniec XIX wieku „Zakład Jenerałowej Zamoyskiej” składał się z trzech Oddziałów. „Do pierwszego Oddziału trafiały dziewczęta z domów bogatych i średniozamożnych. Ziemianie i inteligencja, a nawet arystokracja. Musiały one posiadać już pewne przygotowanie teoretyczne i praktyczne. Ich nauka trwała minimum rok. W drugim Oddziale, gdzie obowiązywał co najmniej trzyletni kurs nauki, uczyły się dziewczęta stanu średniego, pracowite szlachcianki i mieszczki, które wcześniej ukończyły szkołę elementarną. Do trzeciego Oddziału, gdzie nauka trwała od trzech do pięciu lat trafiały ubogie dziewczęta wiejskie po ukończonej szkole ludowej, pragnące wyuczyć się zawodu. Uczennice zdobywały wiedzę ogólnokształcącą w zakresie nauk matematyczno-przyrodniczych i humanistycznych. Język i literatura polska, języki obce, historia Polski, a także muzyka. Opanowywały także umiejętności praktyczne potrzebne w prowadzeniu gospodarstwa domowego i wiejskiego w zakresie krawiectwa, tzw. robótek ręcznych, białego szycia haftu, cerowania, szeroko pojętej kuchni domowej, ogrodnictwa, mleczarstwa, chowu drobiu i hodowli zwierząt. Uczyły się także introligatorstwa, ponieważ Zakład wydawał własne publikacje. Zamoyska napisała wiele tekstów religijno-wychowawczych. Są wśród nich „O miłości Ojczyzny”, „O pracy”, „O wychowaniu”, a także „Zarys historii Polski w streszczeniu”.

Pod względem moralnym wszystkie oddziały równej doznają troskliwości, pod względem zdrowia jednakowej opieki, pod względem porządku, czystości, przyzwoitości wszystkie tym samym podlegają przepisom. Nauki we wszystkich oddziałach stopniują się do wykształcenia, z jakiem uczennice do Zakładu przybywają; pracy ręcznej wymaga się od wszystkich; nie ma różnicy pod względem jakości pracy, zachodzi ona tylko pod względem czasu, jaki się każdemu rodzajowi pracy poświęca, a to w zamiarze, ażeby uczennice mogły nabierać większej wprawy w kierunkach, w których jej na przyszłość więcej potrzebować będą.

Różnica między oddziałami polega na stole i mieszkaniu. Tej różnicy trzymamy się z zasady. Ona pomaga do wyrobienia roztropności, we właściwem ocenianiu stosunkowej wartości rzeczy; ona uczy niczego wbrew prawdzie i rozumowi nie lekceważyć, niczego nie przeceniać; ona pomaga do zdobycia odporności przeciw tak powszechnej skłonności do życia i używania po nad mienie.

Zakład nasz stara się być nie tylko szkołą pracy, ale i szkolą życia; stara się uczennice utrzymać nie w sztucznych, ale w rzeczywistych warunkach życia. A że rozmaitość i nierówność warunków bytu są w życiu nieuniknione, źle by się Zakład uczennicom swoim przysłużył, gdyby im dawał przywyknienia stawiające je w sprzeczności z późniejszem otoczeniem rodzinnem. O ile podobna, pragniemy, ażeby uczennice utrzymywały się u nas na stopie mniej więcej takiej, jaka je czeka za powrotem do rodzicielskich domów”.

— pisała Zamoyska w broszurze pt. „O trzech oddziałach w Zakładzie Kórnickim”. Praktyczna edukacja możliwa była dzięki zapleczu gospodarskiemu. W Kuźnicach była szkolna chlewnia, obora, mleczarnia, piekarnia, szwalnia, pralnia, prasowalnia, introligatornia, lampiarnia, mydlarnia i wydawnictwo. Zorganizowano także tkactwo, pszczelarstwo i szewstwo. Była także wozownia z powozami, stangret i woźnica oraz stajnia z końmi. Funkcjonowanie szkoły na tak dogodnych warunkach było możliwe dzięki dochodom z dobrze funkcjonujących majątków Jadwigi i Marii Zamoyskich w Wielkopolsce, stałym dotacjom Władysława Zamoyskiego, opłatom czesnego oraz systemowi przemyślanej, samowystarczalnej gospodarki, która przynosiła znaczące przychody. Ten zamysł nauczenia dziewcząt gospodarowania także był dla Jadwigi istotny. „Pragniemy, ażeby uczennice nasze wpoiły sobie w sumienie, że „rozchód powinien być z dochodem w zgodzie” – pisała, podkreślając że gospodarność ma wyrobić w nich niezależność i zdolność skutecznego kierowania własnym życiem. W prowadzeniu szkoły pomagała Generałowej córka Maria, a syn Władysław wspierał placówkę finansowo.

„Szkoła Jenerałowej” szybko zdobyła ogromne zainteresowanie społeczne oraz poparcie władz kościelnych. W 1886 roku papież Leon XIII wystosował do Zamoyskiej pismo z błogosławieństwem i gratulacjami. List do hrabiny napisał także po latach jego następca, Pius X: 

„Podoba się nam w istocie, że macie na celu uzupełnienie wychowania dziewcząt, często zaniedbywanego w najniebezpieczniejszej dla nich chwili, gdy opuszczają szkołę; że kształcicie je w pobożności i nauce, i uczycie przykładać ręce do pracy domowej. Stąd wynika, że wasza instytucja jest zarówno praktyczną szkołą życia chrześcijańskiego, jak i szkołą dobrego gospodarstwa domowego. Co jednak jeszcze milsze czyni na Nas wrażenie i bez wątpienia rozszerza zakres waszej działalności, to dążenie wasze, by przyjść z pomocą całemu społeczeństwu, a to za pośrednictwem uczennic przez was wychowywanych”.

Święta służba Ojczyźnie

„Narody są uleczalne” – zacznijmy to uleczenie od siebie samych! Niech praca nasza ścisłością i dokładnością się odznacza! Kładźmy w nauce naszych uczennic szczególny nacisk na to, co szczególnej wymaga dokładności: to właśnie dopomoże nam do wyrobienia w sobie i w drugich zalet, tak bardzo do naszego narodowego odrodzenia potrzebnych

— pisała hrabina Zamoyska. Ogromnie wierzyła, że trzeba zrobić wszystko, by wypracować w narodzie zdolność odzyskania niepodległości, a następnie utrzymania jej. Uświadamiała, jak wiele wysiłku trzeba będzie włożyć w odbudowanie Rzeczypospolitej. Podkreślała, że każdy stan jest w tej ciężkiej pracy dla ojczyzny użyteczny i konieczny, że „praca nie hańbi, lecz uszlachetnia”, „że każdy we własnym położeniu może być użytecznym członkiem społeczeństwa”, „że skromność i umiarkowanie daje równowagę umysłu i serca i zabezpiecza spokój duszy”, „a zapewniając sobie samemu zadowolenie i pewien stopień szczęścia, można przyczyniać się równocześnie do szczęścia całego narodu”.

Polska znów będzie Niepodległa

Jeżeli kraj cały staje się bogaty materialnym bogactwem swoich obywateli, to bardziej jeszcze wzbogaca się ich cnotą, mądrością, wykształceniem. Jakkolwiek materialne bogactwo jest wielką siłą, na to, ażeby ta siła materialna nie była martwą a nawet zabójczą, musi być używana na podniesienie, a nie na poniżenie społeczeństwa, a zatem znajdować się powinna w rękach ludzi mądrych i cnotliwych— pisała Generałowa.

Podkreślała, że „człowiek należy wreszcie do Ojczyzny, której stanowi cząstkę żywotną, której chwała i pomyślność od niego w części zależą”. Uczyła, że „Ojczyznę trzeba znać i kochać, ażeby móc jej wiernie służyć, królestwo Boże w niej szerząc”:

Ojczyznę zatem trzeba znać: znać jej dzieje, jej język, jej właściwe cechy, jej warunki bytu ekonomiczne, społeczne i polityczne, gdyż z obeznania się z jej sprawami ubiegłymi i bieżącymi, z jej zasobami materialnymi i moralnymi wynika możność służenia jej rozumnie i skutecznie. W rzeczy samej, ludzie najbardziej pod względem narodowym wykształceni zwykle najpożyteczniej Ojczyźnie służą.

Majątek oddany narodowi Polskiemu

Hrabina Zamoyska uczyła tej odpowiedzialnej miłości za Polskę nie tylko swoje uczennice. W tym duchu wychowała swoje dzieci. Zarówno Maria, jak i Władysław wypełnili te zadania wyjątkowo starannie. Ich szlachetność, oddanie, mądrość, pracowitość, patriotyzm, wierność sprawie polskiej, wyrażona w słowach matki: „służąc Ojczyźnie, służyć Bogu”, nie miały sobie równych. Żadne z jej dzieci nie założyło rodziny. Do ostatnich chwil z oddaniem pracowali dla Polski. Maria prowadziła Szkołę, Władysław założył w 1924 roku Fundację Zakłady Kórnickie, która to dzieło wspierała. Hrabia Władysław wiedział, że pomnaża majątek tylko po to, by oddać go narodowi polskiemu. Pomysł rodziny Zamoyskich i Działyńskich był taki, by założyć fundację i cały majątek przekazać państwu. Nad ostatecznym kształtem tego projektu Zamoyski pracował nocami, konsultując to z matką i siostrą. Ostatecznie tak określił cele Zakładów Kórnickich:

1. Rozwój Szkoły Pracy Domowej Kobiet; 2. Popieranie wychowania młodzieży męskiej w duchu polskim i katolickim; 3. Stypendia dla wyjątkowo uzdolnionych; 4. Utrzymanie muzeum i biblioteki w Kórniku jako pamiątki martyrologii narodu i dla zachowania pamięci o cudzoziemcach, którzy pomagali Polsce; 5. Założenie zakładu dendrologii w Kórniku; 6. Krzewienie w majątkach wiedzy zawodowej i ducha spółdzielczości.

Pracować na to miały dobra ziemskie, folwarki, nieruchomości, zakłady w Trzebawiu, Starym Dymaczewie, Gądkach, Dachowie, Bninie, Babinie, Bagrowie, Jarosławcu, Źrenicy, Januszewie i Pławcach; w Biernatkach, Borowcu, Czmoniu, Czmońcu, Czołowie, Dziećmierowie, Konarskiem, Kórniku, Kromolicach, Mieczewie, Pierzchnie, Prusinowie, Skrzynkach, Zwoli, Zwolińcu, Runo- wie, Szczodrzykowie, Bieganowie, Kijewie, Małej Kępie, Ziminie, Zmysłowie; w Poznaniu, Zakopanem, Brzegach, Bukowinie, Kościelisku, Zubsuchem i Dębnie. Majątki wielkopolskie obejmowały prawie 800 ha roli uprawnej i łąk, około 4500 ha lasów oraz trochę nieużytków i kilka różnej wielkości jezior. Przynajmniej drugie tyle lasów mieli Zamoyscy w Tatrach (też bez wód i nieużytków). Łącznie stanowiło to blisko 20 000 ha, w tym 19 folwarków. Razem z budynkami, pałacami w Poznaniu i Kórniku oraz muzealiami i zbiorami bibliotecznymi wartości właściwie niewymiernej, był to majątek wart przynajmniej kilkanaście milionów złotych w ustabilizowanej już walucie II Rzeczypospolitej.

O swojej decyzji, pisał Władysław Zamoyski tak:

Majątku, jaki mi Bóg w ręce oddał, nigdym nie uważał za własność moją, lecz za własność Polski, w czasowem mojem posiadaniu; własność, z której mi uronić niczego nie wolno, która Ojczyźnie jedynie, a nie mnie ma służyć. Na potrzeby moje osobiste nigdym z Kórnika centa nie wziął. Na zbytki żadne, nigdym sobie nie pozwalał. Odmawiałem sobie wszystkiego, co mi się nie wydawało wprost niezbędnem. Ale gdzie sądziłem, że sprawa tego wymaga, wysiłków nie szczędziłem. Jedno miałem pragnienie gorące, by wysiłki były skuteczne, a pomoc dana zmarnowaną nie została. Nie chodzi tu o mnie, boć mnie niewiele potrzeba, ale o krzywdę wyrządzoną sprawie publicznej, której służy i służyć ma wszystko, czem rozporządzam”.

CZYTAJ WIĘCEJ: To dzięki niemu mamy polskie Tatry, Morskie Oko i Zakopane! 134 lata temu hrabia Zamoyski kupił je, by uratować i oddać narodowi polskiemu

Maria i Władysław to postacie równie barwne i świetliste, jak ich rodzice. Każde z nich zasługuje na odrębną opowieść. Wszechstronnie utalentowana Maria, która oddała się bez reszty sprawie polskiej i już w Paryżu organizowała potężne dzieła charytatywne dla rodaków, jak i Władysław, który uratował polskie Tatry i wszelkie wysiłki podporządkował celom narodowym. Kto wie, czy i oni nie wiedli świętego żywota.

Przesłanie Generałowej

Szanujmy każdą cząstkę tej ziemi po ojcach odziedziczoną. Nie puszczajmy jej w obce i wrogie ręce; ratujmy to, co zagrożone!

— pisała generałowa Zamoyska. Ileż mocy w jednej osobie? Jak wiele można zrobić dla Polski, której de facto nie ma na mapach? Jadwiga była wizjonerką zdolną przekuwać w wizję w czyn. Widziała jasne cele i potrafiła je osiągać. Wszystko to – jak wielokrotnie powtarzała – z natchnienia Ducha Świętego. Nie była przy tym egzaltowana i nierzeczywista. Przeciwnie! Niezwykle bystra, przytomna, mądra, ale czarująca, wrażliwa, zabawna. Lektura jej „Wspomnień” to niebywała uczta. Nie sposób oderwać się od jej opowieści. Należą do tych, które na zawsze zmieniają serce czytającego. 

W 1931 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny ś. p. Jadwigi Zamoyskiej, który został przerwany przez wojnę i czasy PRL. Został wznowiony w 2012 roku decyzją Abpa Stanisława Gądeckiego, Metropolity Poznańskiego. Od tego momentu przysługuje jej miano Służebnicy Bożej.

CZYTAJ TAKŻE: Marzena Nykiel: 3 Maja – narodowa duma, zwycięstwo wolności, ale i widmo upadku. Przed czym ostrzegają prezydent Duda i generałowa Zamoyska?

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/669373-jadwiga-zamoyska-wybitna-i-mezna-co-zrobila-dla-polski