Je ne zipe q’à peine. [nie bój się, po polsku]

Je ne zipe q’à peine

Mirosław Dakowski

===============

622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobietaopowieść autobiograficzna Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego). Napisana w 1910 roku, a wydana w …1972, pod pseudonimem Genezyp Kapen. Dopiero trzy dekady po swej śmierci zgodził się na wydanie…

Opisał głównie swoje erotyczne fikołki z Akne Montecalfi [to Irena Solska, zm. 1958]. Była wtedy chyba jeszcze żoną Ludwika Solskiego[1855 1954 aktor]. Prawie stuletniego Ludwika Solskiego widziałem po II wojnie na scenie teatru w Olsztynie. Przeżył tak długo, bo chyba na czas uwolnił się od tej “demonicznej kobiety”.

======================

Powyższe jest tylko oprawą dla mojej opowieści. Lubię określenie „je ne zipe q’à peine” – w sytuacji kiedy rzeczywiście ledwo zipię.

A ledwo zipię mniej więcej od pół roku. Konieczna jest szybka interwencja kardiologiczna.

Za czasów komuny po takiej diagnozie kardiologa dostałbym się oficjalnie na oddział pewnie po tygodniu, może 10 dniach. To mi się wtedy zdarzało.

W sytuacji nagłej – zdarzyło mi się kiedyś znaleźć na OIOM na Kardiologii po dwóch godzinach od otrzymania ostrzeżenia z Mostowa [to jest Pałac Mostowskich, wtedy główna siedziba milicji], że „interesuje się mną wojskówka”.

Parę zdań o niej.

Miałem w latach osiemdziesiątch bliskiego człowieka, prawie współpracownika, który był dyrektorem wMinisterstwie Spraw Zagranicznych. Bywał u nas w domu. Kiedyś dostałem zaszyfrowaną wiadomość, z której wynikało że musimy się nagle w z góry ustalonym miejscu spotkać. Dość roztrzęsiony powiedział mi, że ich ministerialny ubek ostrzegł go: „Boguś, ty się nie zadawaj z tym Dakowskim. My o tym oczywiście wiemy, ale teraz zajęła się nim wojskówka. A ty wiesz Boguś, że oni się nie opierdalają. Więc lepiej uważaj”.

Ten alarm z Mostowa był drugim.

Po powrocie do domu natychmiast uruchomiłem kontakty. I już po dwóch godzinach leżałem na OIOM, z maską tlenową na twarzy i podłączony wieloma kabelkami do mrugających instrumentów. Gdy przyszli tam spodziewani oficerowie, najpierw lekarz dyżurny, a potem dostojny ordynator, powiedzieli im, że w tym stanie nie mogą pozwolić na dostęp do pacjenta. Po paru dniach wieczorkiem poszedłem sobie do domu, i prawie natychmiast pojechałem na spływ kajakowy na mało uczęszczaną rzekę. Oczywiście dom cały czas był zupełnie czysty. A na stoliku leżał dla nich album „Gastronomie erotique”, z pięknymi malunkami. Świetne przepisy.

Po pewnym czasie sytuacja z wojskówką się uspokoiła.

======================

Teraz, jak wspomniałem na początku, mam kłopoty sercowe co najmniej od pół roku. Pogarsza się z tygodnia na tydzień. Lekarz prowadzący, kardiolog o tym wie. Obowiązują ich jednak procedury, kolejka. Po paru miesiącach milczenia, sekretarka oddziału powiedziała moim, że „kolejka wynosi ponad 500 osób, a tymczasem na oddziale jest 20 miejsc. Kolejka dojdzie może w lipcu…” Na to mój znajomy prawnik przesłał im ksero, że jestem kombatantem. A kombatantów powinno się brać natychmiast. Ucieszyli się. Miało to miejsce gdzieś przed miesiącem.

Jeśli więc mój portal nagle zamilknie, proszę mnie mieć za wytłumaczonego.

Oczywiście ci, którzy słuchają radia lub oglądają telewizor, wiedzą, że sytuacja jest opanowana, postęp ogromny, a już zwłaszcza w medycynie, i że wszystko idzie w najlepszym kierunku.

Pa pa…