Ks. Wawrzyniec Scupoli
Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa, czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej (7)
Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej. Przez Księdza Scupoli, Teatyna. Przełożył z francuskiego X. S. U. W. C. (Ks. Stanisław Ulanecki), Warszawa 1858.
ROZDZIAŁ XX. O sposobie pokonania lenistwa
Wypada ci koniecznie synu, wypowiedzieć wojnę lenistwu, ten bowiem występek nie tylko sprowadza z prostej drogi do doskonałości wiodącej, ale jeszcze wydaje nas w ręce wrogów zbawienia. Jeśli zaś pragniesz dokładnie go pokonać, zachowaj następujące przestrogi: unikaj wszelkiego rodzaju ciekawości, i bezpożytecznych niewłaściwych zabaw; nie przywiązuj się z upodobaniem do rzeczy ziemskich, porzuć wszelkie zajęcie z powołaniem twoim niezgodne, staraj się następnie odpowiadać pilnie wszelkim natchnieniom, jakie niebo do serca ci podaje, wykonywaj zlecenia przełożonych twoich i wszystkie sprawy dopełniaj w czasie i sposobie jak tego wymagają. Nie odkładaj ani na chwilę spełnienie tego co ci jest zleconym. Pamiętaj, że jedna chwila spóźnienia pociąga za sobą drugą, ta trzecią i tak dalej coraz bardziej się cofamy, albowiem obawa trudności coraz bardziej wzrasta, a zamiłowanie spoczynku w miarę jak w nim sobie podobamy, coraz więcej się pomnaża. Stąd pochodzi, że do spełnienia spraw naszych z niechęcią, z odkładaniem jak tylko można najpóźniej się bierzemy, a nawet przykrząc w nich sobie zupełnie ich zaniedbujemy.
Tak z wolna krzewi się w nas nałóg lenistwa i bardzo trudno z niego się otrząsnąć, dopóki sam wstyd, iż żyjemy w gnuśności, nie pobudzi nas do czynienia postanowień abyśmy na przyszłość więcej pracowitymi, pilnymi byli. Uważ synu, że to lenistwo jest na kształt trucizny, która jadem swoim wszystkie duszy zaraża władze, ogarnia nie tylko wolę iż pracy leniwiec nienawidzi, ale nawet tak dalece zaciemnia mu rozum, iż dostrzec nie może, że wszelkie postanowienia jego są bezskuteczne, i to co powinien dopełnić natychmiast, albo zaniedbuje wcale, albo odkłada na czas inny. Uważ następnie, że nie tylko wypada wykonać nasze sprawy o ile można bez odwłoki, ule jeszcze wybrać należy czas najstosowniejszy, jakiego sama własność sprawy wymaga, a kiedy już do jej spełnienia przyłożyliśmy rękę, wykonać ją winniśmy z wszelką możliwą dokładnością. Nie jest bowiem oznaką prawdziwej pilności, ale raczej zręcznie wyszukanej i ukrytej gnuśności, kiedy kto z pośpiechem, skwapliwie wypełnia swe dzieło, nie zwracając wcale uwagi, aby było dobrze wykonanym, byle tylko uwolnić się od niego co prędzej, i potem czas spędzać na próżnowaniu. Nie zna ten wcale, jaka ważność jest sprawy, gdy ta w właściwym dokonana jest czasie, i że potrzeba przechodzić przez wiele trudności, jakie stawia lenistwo tym, co jemu wypowiadają wojnę.
Zwracaj przeto synu często uwagę, że jedno westchnienie w uniesieniach do Pana, jeden akt strzelisty, jedno przyklęknienie, jedno skłonienie głowy i najmniejszy okaz czci uszanowania Majestatu Boga, więcej waży niż wszystkie skarby, bogactwa świata; uważ że za każdą razą, ilekroć człowiek poskromi swe chuci, w drobnej nawet rzeczy, aniołowie nieba niosą mu koronę, jako nagrodę za zwycięstwo nad sobą odniesione. Uważ, że Bóg z wolna odejmuje łaskę leniwym i gnuśnym, co z niej korzystać zaniedbują, a coraz więcej onej przydaje gorliwym, wiernie z łaską pracującym, aby gdy dzień nadejdzie: sługa wierny mógł wejść do wesela Pana swego (Mt. XXV, 21.).
Jeżeli w początku nie czujesz dosyć siły i mocy do zniesienia ciężaru pracy i przykrości, na jakie na drodze doskonałości natrafić możesz, niech przynajmniej twa oziębłość nie będzie na zewnątrz wydatną, nie porzucaj przynajmniej tak jak leniwiec ujętego jarzma. Jeżeli zatem do nabycia cnoty potrzeba, abyś czynił wiele aktów, abyś w nich przez wiele dni się ćwiczył, abyś walczył przeciw mnóstwu na ciebie nacierających potężnych wrogów, co ci stają na przeszkodzie do wykonania twych dobrych zamiarów, zacznij od czynienia aktów, tak, jak gdybyś kilka ich tylko miał wykonać, jakby twe ćwiczenie krótko trwać miało, walcz pojedynczo przeciw temu, a później przeciw innemu nieprzyjacielowi, tak jak gdybyś jednego tylko miał do pokonania, a bądź pewnym, że za czasem, przy łasce Boga, będziesz zdolnym oprzeć się wszystkim, tym sposobem przyjdziesz do pozbycia się lenistwa, nabędziesz cnoty onemu przeciwnej. Toż samo czyń pod względem modlitwy, jeśli twa modła ma trwać godzinę, a czas takowy wydaje się tobie nazbyt długi, przystąp do modlitwy z takim usposobieniem, jakbyś tylko półkwadransa miał się modlić, po półkwadransie przydaj jeszcze drugą połowę, i tak dalej z łatwością ci przyjdzie całą zająć godzinę; a jeśli po pierwszym półkwadransie lub następnych, uczujesz wielką trudność w odprawianiu modlitwy, nie posuwaj już onej do zupełnego siebie zniechęcenia, lecz przerwij nieco twe ćwiczenie, ta przerwa nie będzie ci szkodzić wcale, kiedy odetchnąwszy nieco, znowu się wrócisz do modlitwy.
Tegoż samego użyć możesz sposobu, w sprawach zewnętrznych i zatrudnieniach ciała. Jeśli się tobie zdaje, że masz wiele spraw do załatwienia, albo sprawy nader trudne, i stąd z powodu lenistwa zaczynasz się smucić, lub mnogością przerażać, zaczynaj od najpierwszej sprawy nie myśląc o innych; zajmij się takową z całą pilnością; a dokonawszy jej dobrze, dokonasz za czasem i wszystkich innych, bez tylu nawet przykrości jakieś sobie na początek przedstawiał. Tak śmiało naprzeciw wszystkim idź trudnościom, nie unikaj nigdy pracy; lękaj się raczej aby lenistwo nie wzmogło się w tobie do tego stopnia, iżby ci sprawiało nieznośnymi pierwsze trudności, jakie się nastręczą przy ćwiczeniach cnoty, albo gdyby przed zaczęciem ich nawet, powodowały wstręt i odrazę. To się właśnie przydarza duszom trwożliwym i gnuśnym; lękają się one zawsze nieprzyjaciela, choć ten jest słabym i dalekim, ciągle mniemają, że im zlecają rzeczy trudne i przykre, i taka trwożliwość niewczesna miesza ich w samym spokoju. Wiedz zatem synu, że lenistwo nie tylko jest jadem ukrytym, co zatłumia pierwszy zaród cnoty, ale nawet niszczy cnotę już nabytą. Wiedz, że czym jest robak co roztacza drzewo, tym jest lenistwo które rozstraja i niszczy życie duchowe; lenistwo jest sidłem szatana, w które szczególniej chwyta ludzi, a zwłaszcza tych, co zamierzają prowadzić życie duchowe, doskonałe.
Czuwaj synu, pilno nad sobą; módl się i wykonywaj dobre uczynki, nie ociągaj się z przysposobieniem sobie szaty godowej aż do chwili, kiedy już czas będzie wynijść w ozdobie cnoty, na spotkanie Oblubieńca niebieskiego. Pamiętaj na każdy dzień, że Ten, który cię zachował do poranku, nie dał ci żadnej obietnicy, że doczekasz do wieczora; a jeśli Jego dobroć sprawi, że doczekasz wieczora, nie upewnia cię bynajmniej abyś miał dożyć jutra. Świątobliwie przeto i na przypodobaniu się Bogu, spędzaj każdą dnia godzinę, jakby była ostatnią życia twego, i lękaj się ścisłego rachunku, jaki oddać musisz z każdej życia chwili.
Jeszcze jedno nadmieniam ci synu: chociażbyś przez dzień cały trudził się i pracował wiele, załatwił dobrze twe sprawy, pamiętaj jednak, że ten dzień stracony jest dla ciebie, że twe trudy są daremne, jeśliś nie zdołał odnieść wiele zwycięstwa nad swymi skłonnościami i nad własną wolą; jeśliś zaniedbał składać podzięk Bogu za Jego dary, a szczególniej za łaskę, że Pan raczył umrzeć za ciebie; jeśliś nie przyjął niby w darze jakiego utrapienia, które Ojcu na niebiosach podobało się zesłać tobie, dla oczyszczenia win twoich.
ROZDZIAŁ XXI. Jak używać należy zmysłów zewnętrznych, jak je nakierować do rozważania rzeczy Boskich
Pilnej przykładaj baczności i ciągłego starania, abyś mógł dobrze pokierować zmysły zewnętrzne; chuć bowiem zmysłowa, z której wszystkie wzruszenia powstają, skutkiem swej zepsutej natury, z szalonym zapałem unosi nas ku rozkoszy, a ponieważ sama nie może sobie wystarczyć, używa posługi zmysłów, jakby przyciąga nimi przedmioty ku sobie i przeprowadza ich wyobrażenia aż do umysłu. Stąd powstaje owe upodobanie zmysłowe, które skutkiem styczności jaka zachodzi między duchem a ciałem, rozlewa się naprzód po zmysłach, które do tego są zdolne, zaraża potem władze umysłowe, i tak na koniec swym zabójczym jadem, całego ogarnia człowieka.
Poznajesz synu wielkie zło, poznaj teraz jakie są nań lekarstwa. Trzymaj na wodzy swe zmysły, używaj ich zawsze na cel dobry, na jaką rzecz pożyteczną lub konieczną, a broń Boże byś je miał szpecić i używać do rozkoszy niegodziwej. Jeśliby zatem przypadkowo, niespostrzeżenie wybiegły za daleko zmysły, przekroczyły granicę, jaką im rozum nakreśla, staraj się co prędzej powściągnąć one i w właściwe ująć karby. Tak je pokieruj, aby miasto zdrożnego nawyknienia przywiązania się do rzeczy próżnych i szukania w nich rozkoszy, nabyły wprawy wyprowadzania z tychże samych przedmiotów, wielkich pomocy do zbawienia i udoskonalenia duszy służących, aby dusza skupiając się sama w sobie, przez poznanie stworzonych rzeczy, wznosiła się do rozważania wielkości niestworzonego Boga. Możesz tego dokazać synu, następującym sposobem.
Kiedy przedmiot przyjemny, przedstawi się zmysłom twoim, nie zwracaj uwagi co jest w nim materialnego, ale raczej spoglądaj nań oczyma ducha, a jeśli spostrzeżesz w nim jaką własność, przymiot któryby schlebiał zmysłom twoim, wiedz że takowego nie nadał sam przedmiot sobie, ale go otrzymał od Boga; niewidzialna prawica Jego udziałała ów przedmiot, który cię zachwyca, nadała mu piękno i dobro jakie ty podziwiasz. Wesel się potem w duchu na wspomnienie, że ten wszechmocny, niezawisły od nikogo Bóg jest sam Stwórcą tylu i tak osobliwych przymiotów, które podziwiamy w stworzeniach, że wszelkie piękno i dobro w Nim, w stopniu najdoskonalszym się zawiera, że wszelka najbardziej nawet doskonała rzecz, nie ma żadnego porównania z Jego nieskończoną doskonałością.
Jeśli myśl twoja, zastanowi się nad jakim wdzięcznym tworem Boga, zauważ, że sam w sobie jest niczym; wspomnij zaraz na Stwórcę, który go udziałał, w Zbawcy twoim niech będzie wszelka radość twoja i tak możesz mówić do Pana: O Boże! jedyne pragnienie, jedyne szczęście moje, jakże rozwesela się dusza moja gdy wspomnę, że wszelka doskonałość w stworzeniach nawet słabym cieniem Twojej doskonałości nazwać się nie może, bo Ty jesteś początkiem, źródłem wszech rzeczy.
Gdy piękne drzewa, umajone błonia, zdobne kwiaty, lub inne tym podobne zoczysz przedmioty, pomyśl, że tego życia roślinnego jakim rosną, zielenieją się, nie mają z siebie, ale Duch Wszechmocny, Duch Boży, którego dowidzieć nasze oko nie może, ożywia wszystko; wznieś doń swe serce i mówić możesz: O Boże! żywocie prawdziwy, pociecho żywa serca mojego, z Ciebie, w Tobie, i przez Ciebie wszystko żyje, wszystko się krzewi, rośnie na ziemi.
Gdy spojrzysz na zwierzęta, podnieś także swój umysł i serce ku Temu, który nadał im ruch i czucie, mówiąc: Wielki Boże, który wszystkim w świecie ruch nadajesz rzeczom, a sam jesteś nieodmienny, niewzruszony, o jakże raduje się me serce, że wiecznie w jednymże szczęścia zostajesz stanie, a nic się w Tobie nie zmienia.
Kiedy piękno stworzeń cię unosi, oddziel to co widzisz, od tego, co widzieć nie możesz, powściągnij swój pogląd na ciało, a zwróć się do ducha, zważ, że wszystko co się tobie tak piękne wydaje, bierze swój początek od piękności nieskończonej, i myśl wtenczas w głębi duszy: Oto mały wypływ, kropelka nieprzebranego źródła, niezmierzonego oceanu, skąd nieskończone płyną dobra. Jakże rozwesela się duch mój, kiedy wspomnę na to piękno odwieczne, które jest przyczyną wszelkiego stworzonego piękna.
Jeżeli poznasz, ujrzysz osobę udarowaną talentami, mądrością, sprawiedliwością, dobrocią i innymi cnotami, rozróżnij zaraz to, co ta osoba ma sama z siebie od tego, co odebrała z nieba i mów do Pana: O Boże! źródło mądrości i cnót wszystkich, jakże się cieszę, gdy rozważam, że wszelkie dobro i cnota od ciebie pochodzi, że wszelkie stworzeń przymioty, niczym są w porównaniu z Tobą. Po tysiąckroć składam Tobie dzięki Panie, za to i wszelkie inne dobro, jakieś kiedykolwiek bliźniemu i mnie udzielić raczył. Ulituj się Panie nad nędzą i duchowym ubóstwem moim, wspomnij Panie, że tej właśnie (np. pokory, cierpliwości) niedostaje mi cnoty.
Kiedy wykonywasz jakie dobre dzieło, pomyśl, że Bóg jest onego pierwszą przyczyną, a ty jedynie słabym narzędziem jakiego Bóg do działania używa, a podniósłszy swe serce ku Panu, mów: O potężny wszechświata Władco, z pociechą serca wyznaję, że bez Ciebie ja niczym jestem, że Ty jesteś pierwszym i najgłówniejszym wszech rzeczy Twórcą.
Kiedy przypadającą do smaku posilasz się potrawą, lub pragnienie zaspakajasz miłym napojem, rozważ, że Stwórca sam nadał smak tak przyjemny przedmiotom, niech Pan będzie twą jedyną rozkoszą i wszedłszy w siebie tak mówić możesz: Duszo moja wesel się w Panu, ponieważ nigdzie nie masz stałego zadowolenia, prawdziwego szczęścia, tylko w Bogu samym.
Jeśli wdzięczna woń rozwesela umysł twój, nie przywiązuj doń upodobania, wznieś się duszą aż w niebo, pomyśl, że Bóg jest przyczyną wszelkiej wonności, bierz stąd pobudkę weselenia się w Panu, proś w gorących modłach, aby Bóg który jest źródłem wszelkiej słodyczy sprawił, iżby twa dusza otrząśniona z wszelkiej rozkoszy i upodobania w rzeczach zmysłowych, mogła bez przeszkody wznieść się do Pana, na kształt najwonniejszego kadzidła.
Gdy wreszcie śpiew, lub inna strojna dojdzie twych uszów melodia, zwróć swą myśl do Boga i mów: O Boże! jakąż me serce napełnia się radością, kiedy Twe boskie rozważam doskonałości, które w jedno zebrane stanowią najstrojniejszą harmonię, jaka nie tylko w Tobie samym, ale w Aniołach, we wszystkich niebianach, i w całym objawia się stworzeniu.
ROZDZIAŁ XXII. Jak rzeczy zmysłowe mogą nam posłużyć do rozważania tajemnic życia i męki Pana naszego Jezusa Chrystusa
Pokazałem ci synu, jak za pomocą rzeczy pod zmysły podpadających, możesz wznieść umysł swój do rozważania wielkości Boga, pragnę ci teraz wskazać, jak też same zmysłowe przedmioty mogą ci posłużyć do rozmyślania świętych tajemnic życia i męki Pana naszego: wszystko bowiem cokolwiek napotkasz w przyrodzie zdolne jest wzbudzić w nas takowe rozmyślanie.
I tak, pomyśl naprzód, że Bóg, jakeśmy mówili, jest początkiem wszystkich rzeczy; On najzacniejsze nawet twory udarował bytem, pięknem i wszelkimi jakie posiadają przymiotami. Następnie podziwiaj nieskończoną dobroć Boga, iż się raczył uniżyć, stać aż człowiekiem, cierpieć, śmierć haniebną dla twego ponieść zbawienia, że dozwolił aby własne Jego stworzenia sprzysięgły się, zwróciły swą zabójczą przeciw Panu rękę i ukrzyżowały Go.
Jeśli zaś zechcesz wnijść w szczegóły Jego cierpień i boleści, wszystko na cokolwiek spojrzysz, przypomina ci takowe. Jeśli na przykład ujrzysz oręże, bicze, powrozy, ciernie, trzcinę, gwoździe, młoty, słupy, już twa dusza wyobrazi sobie, że to były narzędzia męki i śmierci Pana. Skromna zaś lepianka przedstawi ci stajenkę, żłobek Betleemu, gdzie się Pan narodził; padający deszcz z nieba co zwilgotnia ziemię, rozbudzi w tobie wspomnienie potu krwawego, który na kształt rzęsistych strumieni skrapiał ziemię w ogrodzie oliwnym. Każdy kamień po drodze będzie obrazem opoki, co się rozpadła przy skonie Pana. Spoglądając na słońce, lub ziemię, już masz przedmiot do rozmyślania gotowy, że kiedy słodki Jezus zamierał: ziemia się trzęsła i słonce zaćmiło. Na widok wody wspomnisz sobie, że kiedy setnik uderzył włócznią w serce Jezusa, wtenczas krew i woda pociekła. Toż o tysiącu innych możesz pomyśleć przedmiotach.
Gdy wino lub inny do ust niesiesz napój, wystaw sobie ocet i gorycz żółci, jaką ukochanego napawano Zbawcę. Jeśli wonność ci się przedstawi wyobraź sobie trut trupów jaki Pan znosił na Kalwarii. Ubierając się, pomyśl, że Jezus przyoblekł nasze ziemskie ciało aby ciebie przyodział szatą Bóstwa swego. Rozbierając się, wyobraź sobie, że widzisz obnażonego Pana w ręku oprawców, okropnie u słupa biczowanego, albo przybitego do krzyża z miłości ku tobie. Kiedy wrzask zgiełkliwy, albo inne pomieszane posłyszysz głosy, niech ci się zdaje, że to są dzikie krzyki wściekłego motłochu wołającego: „Ukrzyżuj – ukrzyżuj!”.
Ilekroć zegar godzinę uderzy, wspomnij sobie na gwałtowne bicia serca Jezusowego, jakich doświadczał w ogrodzie, kiedy śmiertelny dreszcz i lęk Go przejmował na widok boleści, jakie dlań gotowano; albo wystaw sobie owe uderzenia młotów, jakie spadały na gwoździe, kiedy okrutni oprawcy przybijali Jezusa do krzyża. Na koniec, wszelkie cierpienie i boleść, jaką sam ponosisz albo widzisz że inni ponoszą, jakkolwiek mogą być przykre, pomyśl sobie że są niczym w porównaniu tych, jakie cierpiał Jezus nie tylko na ciele, ale szczególniej na duszy w czasie męki swojej.
ROZDZIAŁ XXIII. O innych jeszcze sposobach dobrego użycia zmysłów
Widziałeś synu, jak łatwo możemy wznosić nasz umysł od rzeczy widzialnych nas otaczających, do rzeczy niewidzialnych, do Boga, do rozmyślania tajemnic życia i śmierci Jezusa Chrystusa; pragnę ci jeszcze podać inne środki i sposoby za pomocą których łatwo ci będzie wyprowadzać coraz nowy przedmiot do rozmyślania: różne są bowiem usposobienia ludzi, każdy zatem odpowiednie sobie może tu znaleźć nabożeństwo, uwagi zaś poniżej do tego podane, nie tylko są pożyteczne maluczkim i rozpoczynającym drogę doskonałości, ale nawet i tym, którzy już wiele w duchowym postąpili życiu; nie wszyscy bowiem jednaką iść mogą drogą, nie wszyscy jednych chwytać się mogą sposobów, nie wszyscy wreszcie zarówno są uzdolnieni do wzniosłych badań i rozbioru rzeczy. Jednakże niech cię wcale nie zatrważa, ani miesza wielość przedstawianych ci do wykonania ćwiczeń, owszem wybieraj z nich, które uznasz za najstosowniejsze; zasięgaj rady roztropnego Ojca twej duszy, poświęć się mu z pokorą i ufnością, nie tylko w tym co mam mówić, ale i we wszystkim cokolwiek w następstwie wyczytasz. Kiedy spojrzysz na przedmioty, co się tobie podobać będą, za którymi świat tak bardzo się ugania, powiedz sercu swemu, że one same w sobie są nikczemne, są śmieciami i błotem; są niczym w porównaniu dóbr niebiańskich, do których ty gardząc wszystkim, jedynie wzdychać i pragnąć winieneś.
Spojrzawszy na słońce, wspomnij, że dusza twoja ozdobiona łaską, piękniejszą, świetniejszą jest nad wszystkie gwiazdy razem; a ogołocona z łaski, daleko jest czarniejsza, szpetniejsza nad piekło samo. Podniósłszy oczy ku niebu, wznieś się w duchu aż do Aniołów, niebian krainy, i pamiętaj że tam zostawać, tam królować będziesz na wieki, jeżeli świątobliwie w niewinności żyć będziesz na ziemi.
Gdy miły śpiew ptasząt obije się o twe ucho, pomyśl zaraz o wdzięcznej raju krainie, gdzie chóry Aniołów nieustannie nucą pochwalne pienia Panu: proś Boga abyś stał się godnym w orszaku niebian, na wieki także wychwalać z nimi Stwórcę swego.
Jeśli cię piękność stworzona uwodzi, pamiętaj dobrze, że wąż piekielny ukrywa się pod tym błyskotnym pięknem, i czyha aby cię ukąsił, pozbawił życia łaski. Rzeknij mu wtenczas z świętą pogardą: Ustąp precz szatanie, próżno tu ukrywasz swe żądło. Zwracając się potem do Boga, powiedz w pokorze: Bądź błogosławion Boże, żeś mi raczył wskazać wroga mego i wybawił z sideł jego. Uciekaj się potem do ran Zbawiciela, a zwłaszcza do rany otwartego serca Jego, tam bowiem twoja najbezpieczniejsza warownia; i rozmyślaj boleści niewymowne, które Pan w ciele wycierpiał, aby cię od grzechu wybawił, aby wstręt wzbudził do uciech zmysłowych.
Inny ci jeszcze synu podaję środek unikania przynęt piękności stworzonych, to jest zastanawiaj się dobrze, jak się wydawać tobie będą w chwili skonu i po śmierci te przedmioty, co cię teraz pięknem swoim zachwycają.
Kiedy idziesz, pamiętaj, że każdy krok co czynisz, zbliża cię do grobu, do wieczności. Lot ptaka, gwałtowny prąd wody, szybki przebieg parowca, ostrzega cię, że dni twoje jeszcze prędzej przeminą. Burzliwe wichry, lub trąba powietrzna, co wywraca, unosi wszystko, grom i trzask piorunu co wstrząsa wszystko, przypomina ci straszny dzień sądu, i jakby mówi: ugnij kolano przed swym Sędzią, oddaj Mu cześć i hołdy, proś w pokorze aby ci dał łaskę dobrego na śmierć się przygotowania, abyś przed Nim stanąwszy, miłosierdzia sąd znalazł.
Jeśli pragniesz synu, odnieść korzyść duchową z tysiącznych zdarzeń, jakie napotkać możesz codziennie w tym życiu doczesnym, tak ci radzę postępować; jeśli na przykład, przydarzy się tobie dolegliwość z powodu zimna, lub zbytniego gorąca, lub inna przygoda; kiedy boleść lub smutek cię dociskać będzie, wystaw sobie niezmienny porządek Opatrzności Boskiej, która przewidziała, zamierzyła, abyś ponosił obecnie tę przykrość i która zastosowała onę do sił twoich. Uznaj z wdzięcznością i weselem troskliwą i ojcowską miłość jaką Pan rozciąga nad tobą, złóż dzięki Bogu, że ci podaje z miłości swojej nową sposobność abyś okazał, że zawsze chcesz Mu służyć w sposobie, który byłby najprzyjemniejszy Bogu. I w takim położeniu mając sposobność, szczególniej podobania się Bogu, możesz mówić: Oto teraz spełnia się nade mną wola Pana, który od wieków w swoim miłosierdziu zapragnął, abym ponosił obecną dolegliwość, niechże Imię Pańskie po wszystkie będzie uwielbione wieki.
Kiedy jaka myśl dobra, natchnienie zbawienne wnijdzie do duszy, wierz mocno, że ono od Boga pochodzi, i składaj za to najgłębsze dzięki temu Ojcu wszelkiego światła.
Kiedy czytasz pobożną książkę, wystaw sobie, że Duch Święty przemawia do ciebie, że On podaje tobie dobre myśli w niej zawarte.
Kiedy spojrzysz na krzyż, uważaj w tym znaku chorągiew Chrystusa, Wodza twego, pamiętaj, że skoro opuścisz ten sztandar, wpadniesz w ręce najzaciętszych wrogów; przeciwnie, jeśli krzyża się trzymać i za Wodzem Jezusem iść będziesz, staniesz się godnym z palmą zwycięstwa w ręku, z wawrzynem tryumfu na skroniach wnijść do Królestwa niebiańskiego.
Spojrzawszy na obraz Niepokalanej Dziewicy Maryi, złóż w ofierze tej Matce miłosierdzia serce twoje, podziękuj z największym uszanowaniem i wiernością, że z postanowienia wyroków Boga, Ona nam wydała Zbawcę, wykarmiła Go swym mlekiem, podziękuj Jej wreszcie za pomoc i ratunek, z jakim Ona pospiesza dla tych, którzy Jej z ufnością w walce z szatanem wzywają. Obrazy świętych, niech ci przypominają tych walecznych rycerzy Chrystusa, którzy mężnie się potykając aż do śmierci, utorowali ci swym przykładem drogę, która prowadzi do chwały.
Kiedy usłyszysz głos dzwonu, wzywający wiernych do odmówienia trzech Pozdrowień Anielskich, możesz uczynić pewny rodzaj rozmyślania nad wyrazami, które mówisz przed każdym pozdrowieniem. Na pierwszy znak podziękuj Bogu za osobliwsze poselstwo, jakie wysłał do Maryi, które było początkiem naszego odkupienia. Na drugie uderzenie dzwonu wesel się wraz z świętą Dziewicą, że Ją Bóg na tak wysokie wynieść raczył dostojeństwo, a to w nagrodę Jej nieopisanej pokory. Na trzeci znak, złóż pokłon i cześć Wcielonemu Słowu, oddaj również powinny hołd Najświętszej Dziewicy i Archaniołowi Gabrielowi. Na każde z tych trzech uderzeń dzwonu, a zwłaszcza na trzecie, dobrze jest nachylić swą głowę, na znak uwielbienia tajemnicy Wcielenia. Rozmyślania dopiero wymienione, mogą być dokonane przy każdym odmawianiu Anioł Pański; w wieczór jednak, rano i w południe, można dodać inne jeszcze odnoszące się do tajemnic Męki Pańskiej i Najświętszej Panny, uwagi. Zwracać bowiem często mamy myśl na boleści, jakie Dziewica Najświętsza poniosła, i byłoby wielką niewdzięcznością, gdybyśmy tego zaniedbać mieli. W wieczór, wystaw sobie boleść i smutek jaki czuła święta Dziewica, z powodu krwawego potu, pojmania Jezusa w Ogrójcu i innych udręczeń, jakich słodki Jezus doznał owej nocy. Na zaraniu, współubolewaj z Niepokalaną Matką, nad Jej ciężkim utrapieniem, kiedy widziała jak jedynego Jej Syna pokrywają hańbą, wiodą jako złoczyńcę od Piłata do Heroda, na śmierć wydają, ciężki krzyż na Jego święte składają barki, pod którego brzemieniem upada. W południe, wyobraź sobie ów straszny miecz boleści, który duszę tej strapionej przeszywa Matki, kiedy w Jej oczach krzyżują Syna, kiedy na krzyżu zamiera, kiedy nawet po oddaniu ducha, jeszcze włócznią bok srodze Mu otwierają i serce ranią.
Wskazane dopiero pobożne rozmyślania boleści świętej Dziewicy, możesz szczególniej dopełniać od wieczoru we czwartek, aż do południa w sobotę; inne zaś uwagi możesz czynić w resztę dni tygodnia. Możesz jednak zająć myśl swoją jakim innym jeszcze rozważaniem i nabożeństwem, stosownie jak przez przedmioty zewnętrzne, do tego wzruszonym się uczujesz.
Abym w kilku zawarł słowach, jak masz synu, kierować swe zmysły, powiadam ci, abyś zawsze trzymał je na wodzy, nie dopuszczał nigdy przystępu do serca twego, ani zbytniemu przywiązaniu, ani wrodzonej nienawiści ku rzeczom, lecz abyś skłonność swoją na woli uzasadniał Boskiej, to jest: rzeczy dobre, dlatego przyjmuj, iż Bóg tak chce, abyś je miał i na dobre używał; a złe odrzucaj z pogardą, bo Bóg je nienawidzi, chce zatem abyś je także nienawidził.
Zresztą, zwracam twoją uwagę synu, że jakkolwiek rozliczne podaję ci tu ćwiczenia do dobrego urządzenia twych zmysłów, nie jest jednak zamiarem moim, aby one wyłącznym twoim były zajęciem. Albowiem prawie zawsze obowiązany jesteś być skupionym w sobie, i mieć myśl skierowaną ku Bogu, winieneś w głębi swej duszy pokonywać swe złe skłonności, i wzbudzać w sobie akty cnót tymże skłonnościom przeciwnych. Moim raczej jest zamiarem, abyś przy sposobności i w potrzebie podanych nie zaniedbał używać ćwiczeń. Pamiętając na to, że środkiem do postąpienia w drodze duchowego życia, nie jest ślepe przywiązanie się do pewnych ćwiczeń powierzchownych, które same w sobie są dobre, ale źle użyte mieszają umysł, podniecają miłość własną, podtrzymują niestałość i otwierają przystęp pokusom szatańskim.
ROZDZIAŁ XXIV. O poskromieniu języka
Język swój szczególniej poskramiaj synu, albowiem wrodzona skłonność nasza, podoba sobie mówić o rzeczach schlebiających zmysłom. Wielomówstwo pochodzi zwykle z pychy, która wznieca w nas mniemanie, że jesteśmy rozumniejszymi niż jest rzeczywiście, że zachwycając się w naszych pomysłach, one na zewnątrz innym z upodobaniem przedstawiamy, że panujemy w towarzystwach i rozmowach, i sądzimy, że wszyscy nas słuchają, albo słuchać winni.
Niepodobna jest w krótkości wykazać, jak wiele zła powstaje z wielomówstwa: w ogólności jednak powiedzieć można, że ono jest matką próżnowania, jest oznaką niewiadomości i nierozsądku, pociąga za sobą obmowy i kłamstwo, rozwalnia ducha pobożności; wzmacnia chuci nieporządne, nazwyczaja do mów próżnych i nieprzystojnych.
Dla uniknienia tyle zła wynikającego z nieposkromienia języka, zachowaj synu, następujące przestrogi: Nie mów wiele ani przed tymi, co radzi nadstawiają ucha, abyś w swej mowie nie wyszedł z granic przystojności i prawdy. Nie podnoś zbyt głosu, ni przybieraj rozkazującego tonu mówienia, bo tym sposobem zrazisz słuchających i okażesz wiele próżności, zarozumiałości o sobie.
Nie mów nigdy o sobie, o twych krewnych, o twych talentach i sprawach, a jeśli konieczność mówić cię o tym znagli, zamknij rzecz w niewielu wyrazach i z największym umiarkowaniem. Jeśli natrafisz na człowieka, co wiele mówi o sobie, nie gardź nim, ani gorsz się stąd, lecz tylko strzeż się pilnie go naśladować, choćby nawet mowa jego zdała się ściągać do własnego upokorzenia i oskarżenia samego siebie.
O bliźnim i sprawach jego, rozmawiaj, o ile można, najmniej, chyba że się nastręcza okoliczność mówienia o nim dobrze.
Rozmawiaj chętnie o Bogu, a nade wszystko o Jego dla ludzi miłości; z obawy jednak abyś w tak ważnym przedmiocie, nie mówił niedokładnie, dozwól raczej niech inni mówią, słuchaj ich chętnie i to co dobrego mówią, staraj się zachować w głębi duszy. Co się tyczy rozmów ziemskich, gdy te uszu twoich dochodzą, nie dopuszczaj im przystępu do serca, bo to całkowicie winno być dla Boga. Lecz jeśli będziesz w konieczności słuchać tego kto mówi, i dać mu odpowiedź, zwracaj często swe spojrzenia ku górze, ku Niebu, gdzie twój Bóg panuje, i skąd On na twą niskość spozierać nie wzgardza. Wszystko, co masz mówić, rozbierz wprzód w duszy nim językiem wyrazisz, użyj wszelkiej możliwej oględności, bo jeszcze znajduje się wiele rzeczy, które by wypadało zamilczeć, a kiedyś nad tym zastanowił się, co uważasz za konieczność do wyrażenia, jeszcze jaką cząstkę odetnij, bo zawsze w końcu przekonasz się, żeś za wiele mówił.
Milczenie jest osobliwszą pomocą w walce duchowej, i ci którzy zachowują ono, mogą być pewni zwycięstwa: albowiem ono zwykle pochodzi z nieufności w sobie, a zaufania w Bogu, mieści w sobie wiele pociągu do modlitwy, i ułatwia wszelkie ćwiczenie cnoty.
Abyś wreszcie zachęcił się synu, do zachowania milczenia, rozważ dobrze, porównaj i wielkie dobra jakie płyną z milczenia i znowu rozliczne zło jakiego powodem jest wielomówstwo. Co więcej powiem, jeśli chcesz nawyknąć mówić mało, chowaj milczenie nawet wtenczas, kiedy masz powód do mówienia, byle tylko to milczenie nie szkodziło ani tobie, ani bliźniemu. Unikaj towarzystw, a nade wszystko wielomównych, niech obcowanie twoje nie tak z ludźmi, ale raczej będzie z Aniołami, z świętymi, z Bogiem samym. Zwróć wreszcie uwagę na walkę jaką wieść winieneś, a zaledwie zbędzie ci nieco czasu do odetchnienia, a do zabaw, rozmów bezpożytecznych, zupełnie ci go braknie.
Książkę postaci papierowej można nabyć tutaj: