Judasz
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 13 lutego 2024 judasz
Zbliża się Popielec, a to znakomita okazja, by przyjrzeć się bliżej jednej z osób dramatu, jaki towarzyszył aresztowaniu, procesowi, egzekucji i śmierci Jezusa, a mianowicie – Judaszowi. Zajmowali się nim twórcy tej miary, co Karol Hubert Rostworowski, który zresztą napisał znakomity dramat, grywany nawet teraz. W okresie, gdy dopiero miał taki zamiar, rozmawiał na ten temat z Ludwikiem Hieronimem Morstinem, a ten próbował mu to wyperswadować. Ale oddajmy mu głos: „Gdy mi Rostworowski pierwszy raz zwierzał się ze swego pomysłu napisania w ten sposób tragedii o Judaszu, przyznaję, że przerażony śmiałością pomysłu usiłowałem odwieść go od tego zamiaru. Rozumiałem bowiem, że taki utwór będzie uznany za największą herezję, że żadna cenzura nie puści go na scenę, a nawet gdyby puściła – że wywoła oburzenie wszystkich wierzących. Bo jeżeli Judasz, pozbawiony wszelkiego demonizmu, postawiony przed alternatywą męczeństwa i śmierci, wybierze zbrodnię z lęku, działając pod przymusem moralnym, to co mamy myśleć o Bogu, który go w taką sytuację wprowadził? Będziemy odczuwać potworność tego, co zrobił, ale też potworność tego, co z nim zrobiono. Mówiłem mu dalej: Boga chrześcijańskiego, Chrystusa, Zbawiciela świata, sprowadzasz do roli tego fatum, tej mojry, która prześladowała Edypa. Gdy raz nam każesz współczuć z Judaszem, jak współczujemy z Edypem, który był bez winy, będziesz musiał potępić Chrystusa. Tak rozumowałem przed przeczytaniem utworu. Gdy go przeczytałem, choć obawy moje nie zniknęły, musiałem przyznać autorowi, że osłabił to wrażenie kilku bardzo zasadniczymi wstawkami. Jest kilka ustępów, w których Judasz daje do zrozumienia, że w jego piersi miota się duch potępieńczy. Spośród tej trójcy: Bóg, szatan, człowiek – on jest jednak szatanem.”
Skoro tedy postać Judasza budzi takie potężne wątpliwości, to czyż nie wypada przyjrzeć się tej postaci bliżej? Co prawda dzisiaj postać Judasz spowszedniała do tego stopnia, że nawet w kręgach pretendujących do moralnego przewodnictwa, jego czyn jest bagatelizowany i banalizowany. Na przykład jeden z takich pretendentów stawiał warunek, by piętnując kogokolwiek za judaszowe przewinienia, najpierw przedstawić twarde dowody w postaci pisemnego zobowiązania do współpracy, pokwitowań pieniężnych i własnoręcznych donosów. Skoro jednak Kukuniek nawet w obliczu istnienia wszystkich tych elementów, nadal zaliczany jest do grona autorytetów moralnych, to cóż dopiero mówić o Judaszu? Przecież nie wiemy nawet, czy umiał pisać, a skoro tak, to czy mógł zostawić pisemne zobowiązanie do współpracy, pokwitowania, czy donosy? Jeśli wierzyć ewangelicznemu zapisowi, nie pokwitował nawet 30 srebrników, a zresztą arcykapłani, jak się wydaje, wcale tego od niego nie żądali. Inna sprawa, że Judasz nie mógłby chyba tłumaczyć się, że swojego czynu dokonał „bez swojej wiedzy i zgody” – jak ekskuzowali się liczni pretendenci do sprawowania przywództwa moralnego.
A dlaczego nie mógłby się tak tłumaczyć? Oddajmy głos św. Janowi Ewangeliście, który jest w tej sprawie spośród wszystkich ewangelistów chyba najlepiej poinformowany: „To powiedziawszy Jezus doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego, niepewni o kim mówi. Jeden z uczniów Jego – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest? Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu. Umoczywszy więc kawałek chleba wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: Co chcesz uczynić, czyń prędzej. (…) A on po spożyciu chleba zaraz wyszedł. A była noc.”
Jak widzimy na podstawie tego fragmentu, w Judasza rzeczywiście wszedł szatan. Ale i bez tego możemy się domyślać, że Judasz i wcześniej nosić się musiał z takim zamiarem – o czym świadczą słowa Jezusa, który wskazał na Judasza zanim jeszcze podał mu kawałek chleba. Jeśli zatem wtedy jeszcze szatan w niego nie „wszedł”, to musiał już być bardzo blisko. No dobrze – ale co to za szatan? W jakim kierunku skutecznie kusił Judasza? Tego nie wiemy, ale możemy się tego domyślać na podstawie innego fragmentu Ewangelii, opowiadającego o spotkaniu dwóch uczniów: Łukasza i Kleofasa z Jezusem już po Jego śmierci na krzyżu, podczas wędrówki do Emaus. Na zapytanie Jezusa, cóż takiego wydarzyło się w Jerozolimie, wyjaśniają, że arcykapłani wydali Go na śmierć i ukrzyżowali, dodając zarazem: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”. Wtedy – jak pamiętamy, Jezus ich zgromił i nazwał „głupcami”. Dlaczego, skąd ta irytacja?
Otóż w warunkach rzymskiej okupacji wśród Żydów pojawiło się oczekiwanie na Mesjasza, to znaczy – męża bożego, bo potęga Rzymu wskazywała, że byle kto Izraela spod tej okupacji wyzwolić nie może – który poprowadzi Żydów do zwycięskiej walki przeciwko Rzymowi. Tacy mesjaszowie co pewien czas się pojawiali, ale nie tylko nie zwyciężali, ale sami padali ofiarą własnych pragnień. Mesjasz przegrany był uważany za fałszywego. Co ciekawe, w tym samym czasie oczekiwanie na pojawienie się wybitnego człowieka, syna Nieba, występuje w całym basenie Morza Śródziemnego, czego świadectwem są utwory Wergilisza i Horacego. Pisze Wergiliusz: „Oto ostatni już czas przepowiedni kumańskiej nastąpił. Wieków olbrzymi ordynek z nowego się rodzi początku. Oto powraca i Panna, powraca królestwo Saturna (wiek złoty – SM). Oto i nowe stworzenie z wyżyny niebieskiej zstępuje. Dziecię się rodzi – i kres pokolenie otrzyma żelaza. Świat na swym całym obszarze ze złotym zapozna się wiekiem. Sprzyjaj mu czysta Lucyno! Już brat twój Apollo panuje.” I dalej poeta zwraca się do Dziecięcia: „Drogi ty niebian potomku, Jowisza ty synu wszechmocny! Patrz, jak się wszystko raduje na wieku przyszłego spotkanie!”
Już na pierwszy rzut oka, obok podobieństwa tego oczekiwania, widać różnicę. Żydowskie oczekiwanie Mesjasza jest – używając obecnej nomenklatury – szowinistyczne i ciasne, podczas gdy to rzymskie nosi cechy uniwersalne. Chociaż Rzym był imperium, to wizja Wergiliusza przekracza jego granice, obejmując cały świat i wszystkie epoki, podczas gdy żydowska wizja mesjańska ogranicza się do królestwa Judy i do doraźnej operacji wyzwolenia spod rzymskiej okupacji. Jak możemy się domyślać, zarówno Judasz, jak i uczniowie zdążający do Emaus wiązali z Mesjaszem oczekiwania charakterystyczne dla Żydów – do czego zresztą sami się przyznali. Skoro tedy Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy, chociaż i wcześniej o tym napomykał – ostatecznie dał do zrozumienia, że żadnym wyzwolicielem Królestwa Judy spod rzymskiej okupacji to On nie będzie, Judasz poczuł się zawiedziony do tego stopnia, że postanowił wydać Go na śmierć. Tak blisko dopuścił do siebie szatana szowinistycznego, że aż ten w końcu „wszedł w niego”, to znaczy – opanował jego umysł uczuciem zemsty na Jezusie za doznany zawód.
Inni uczniowie – jak wiemy – aż tak emocjonalnie na to nie zareagowali i podczas aresztowania zwyczajnie pouciekali. Zatem zastrzeżenia Ludwika Hieronima Morstina, które przekazywał Karolowi Hubertowi Rostworowskiemu nie bardzo przemawiają mi do przekonania. Skoro domyślamy się imienia szatana, który wszedł był w Judasza, to wysuwanie jakichś pretensji do Stwórcy Wszechświata nie jest uzasadnione, może poza jedną wątpliwością, jaką znajdujemy u św. Mateusza. Oto Jezus mówiąc o Judaszu rzuca taką uwagę: „Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. No ale Judasz się narodził i to przecież nie z własnej woli. Zatem coś z tragedii Edypa tutaj też mamy – ale tylko „coś” – bo przecież szowinizmem mesjańskim Judasz nie zaraził się przy urodzeniu, tylko pod wpływem faryzeuszów, któremu mógł się poddać, albo nie.
Że możliwa była odmowa poddania się wpływom faryzeuszów, świadczy o tym przypadek św. Pawła, który, mówiąc nawiasem – też był faryzeuszem i „synem faryzeusza”. Ale kiedy oślepiła go Prawda, porzucił faryzejską pychę bez wahania i tak oto w „Liście do Galatów” przezwycięża ciasny, żydowski szowinizm pisząc: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika, ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny, ani kobiety.” Krótko mówiąc, św. Paweł głosi odtąd chrześcijański uniwersalizm, stając się w ten sposób bliższy Wergiliuszowi, niż swoim faryzejskim antenatom.
Dlatego ze zdumieniem i ubolewaniem postrzegamy dzisiaj recydywę żydowskiego szowinizmu i to w ustach dostojników Kościoła katolickiego, którzy – wbrew temu, co napisał w „Liście do Galatów” św. Paweł – nadal stawiają nam przez oczy „Żyda”, jako faworyta Stwórcy Wszechświata i pragnąc podlizać się awangardowemu oddziałowi komunistycznej rewolucji w postaci feministek, deliberują na sympozjonach o „roli kobiety” w Kościele – chociaż św. Paweł pouczał Galatów, że nie ma „mężczyzny”, ani „kobiety” tylko są ludzie. To, że żydowscy szowiniści zwalczają chrześcijaństwo – zarówno pod czerwonym, jak i białym sztandarem z Gwiazdą Dawida – właśnie dlatego, że chrześcijański uniwersalizm podważa, a nawet ośmiesza żydowski szowinizm, to rzecz zrozumiała. Judasz nie chciał zmienić swoich zapatrywań, więc nie widział dla siebie innego wyjścia, jak pójść i powiesić się.
Dlaczego jednak na tę samą ścieżkę wstępują niektórzy, wysocy rangą chrześcijanie?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.