Kiedy zdołamy wybrać władze by były propolskie, uczciwe, mądre, odważne i zwycięskie.

mądre, odważne i zwycięskie.

Z Turbacza 2.

Mirosław Dakowski, październik 2023

Sądzę, po kilkunastu już latach istnienia mojej strony, że czytują ją elity. Oczywiście nie te samozwańcze, internacjonalne i pełne pychy, lecz takie, który na serio i życzliwie przyjmują powyższy tytuł.

Istnieją przecież od tysiącleci naturalne sposoby wyboru przywódców, gdy dotychczasowy król, jarl czy książę zostaje zabity, a nie ma synów, lub nie zostawił synów godnych wyboru.

Wtedy woje polańscy, wikingowie, pewnie też Galowie, i indianie czy murzyni zbierają się wokół ogniska, podnoszą swego ducha pół garncem dobrego piwa i zastanawiają się, który z widocznych przecież kandydatów na przywódcę najlepiej spełnia warunki podobne do wymienionych w tytule.

Ci wyborcy mniej cenią wygadywane przez kandydatów obietnice i slogany, a bardziej to, co już dokonali i czego dokonać mogą.

Potem – każdy oddaje głos na swego wybranego kandydata. Oczywiście, przed tym przywódcy czy mówcy grup, stronnictw itp. wygłaszają mowy chwalące zalety swego kandydata. Taka mowa, jeśli rozsądna, a nie demagogiczna, liczy się przecież jak ekwiwalent paru głosów.

Wybrany przy ognisku przywódca zwykle ma sporo cech od niego oczekiwanych. A jeśli niektórych mu brakuje, na przykład chciałby sobie nadliczbowe coś zrabować, to się strzeże, bo przy następnych wyborach takie ewidentne świństwo może mu władzę odebrać. Racjonalni Brytyjczycy, Anglicy zachowali ten sposób wyboru posła do parlamentu. Wybierają posła, nie kogoś z listy partyjnej. W okręgach wyborczych wysypują więc kupę kart z głosami na stół, wszyscy chętni to obserwują, jak tu więc oszukać?

Już po paru godzinach wiadomo, kto ma większość i on zostaje posłem. Gdy zdarza się, że dwaj kandydaci mają tyle samo głosów, to rzucają monetą. Żadnych „kolejnych wyborów”. Przecież każdy z nich ma, powinien mieć interes oraz chęć reprezentowania interesu ludzi, dla wszystkich ludzi z okręgu.

Różni pajace, czciciele i obrońcy Gai czy zboczeńcy są eliminowani przez zdrowy rozsądek wyborców. Tak było do czasów agresji radia, TV, internetu. Czy potrafimy tę zarazę, pandemię zneutralizować?

A jeśli są już skrystalizowane grupy, partie, to kró→l tego samego dnia wyznacza przywódcę zwycięskiej grupy na premiera. Żadnych koalicji, targów, przepychanek.

W ten sposób wybory przeprowadza się obecnie w około 60 państwach. Nie wiedzieliście o tym? To wyłącznie powyżej wymieniona zaraza jest winna.

Wracam do wyboru w okręgu, w którym dwóch kandydatów zyskało podobną liczbę głosów.. Ten, który wygrał, zrobi bardzo wiele, by spełnić oczekiwania, nie tylko swoich wyborców, lecz wszystkich rodzin w swoim okręgu, prawda? Ten drugi też będzie się starał o to samo!

Demagodzy, politolodzy w obecnej Polsce [nie użyję tu narzucającego się określenia neo-PRL by nie wyglądać na oszołoma [ale jednak w nawiasie uczciwie piszę, że to obecne koryto uważam między innymi za neo-PRL]. Politolodzy Markowski, Rychard i im podobni mówią, że w takim razie będzie 460 partii. Ci politolodzy [nie wymienię jednak wszystkich nazwisk] wiedzą, że to kłamstwo. Ale dobrze płatne, stanowiskiem czy ciągłym byciem celebrytą.

Tymczasem obserwacje w wielu państwach wskazują, że ci nowi posłani od swych wyborców, rozglądają się po nowym parlamencie i łączą się zwykle w dwie grupy, z których powstają partie. W systemie brytyjskim [zwanym westminsterskim] to ludzie tworzą partie, nie zaś prezesi wyznaczają swoich posłów, jak w ordynacji pseudo-proporcjonalnej.

Jakiś socjolog, chyba francuski, Duverger, dorobił do faktu doświadczalnego powstawania dwóch głównych partii, A i B, mądrą interpretację i powstało prawo Duverger’a.

Zwykle jest w parlamencie jeszcze trzecia, mniejsza partia. Gdy ludzie zmęczą się czy znudzą konkurencją, walką tych dwóch grup, następuje nagłe cięcie preferencji i w parlamencie są już na przykład A i C, a B, już w mniejszości, walczy o swoją przyszłość. W Wielkiej Brytanii jest też zawsze kilkunastu posłów nie związanych z partiami, popularnych, bo rąbiących niepopularne prawdy, takich jak u nas Grzegorz Braun. Istotne jest, że posłowie są żywotnie związani ze swoimi wyborcami, a nie z poleceniami czy nakazami prezesa partii. To on, posłany przecież, musi uważać, by zadowolić gusta wyborców. Czyni go to o wiele bardziej niezależnym od nacisków sił, molochów finansowych czy tajnych związków. Oczywiście nigdy do końca, więc jak zwykle prawdą jest, że taka ordynacja „nie jest panaceum “. Wiesz przecież politologu, a i wyborco, że panaceum nigdzie i w żadnej dziedzinie nie istnieje. I chyba nigdy istnieć nie będzie. Nie powtarzajcie więc bredni.

Już ze 20 lat temu mówiłem, pisałem, przekonywałem, że gdy wymusimy w Polsce wybory w okręgach jednomandatowych, to szybko posłowie skupią się, będą zmuszeni skupić się w dwóch grupach, więc partiach.

Pierwsza będzie zapewne proeuropejska, postępowa, może laicka, wierząca w ekologizm, synkretyzm, ewolucjonizm, ewolucjonizm wszystkiego rodzaju, wymieszanie ras i religii, planowe, odgórne sterowanie gospodarką i życiem rodzinnym. Czyli coś co popularnie nazywaliśmy czerwonym komunizmem, a teraz nazywamy zielonym komunizmem.

Druga partia będzie propolska, konserwatywna, minimalizująca nakazy i zakazy w gospodarce, trzymająca obcych na dystans, głównie jako gości czy turystów, kierująca się zasadami i dogmatami katolickimi, a nie ich postępowym rozmyciem.

Będzie w niej na pewno skrzydło monarchistyczne. Przecież w 1918 roku Rada Regencyjna Królestwa Polskiego miała szansę przywrócić monarchię, gdyby nie przemożny atak nurtów socjalistycznych i komunistycznych, masońskich trąbiących głośno o konieczności „demokracji “.

Przez 10-lecia 1990 do 2010 robiono wiele sondaży z pytaniem: Czy wolisz głosować na osobę, czy na listę partyjną? Wtedy zawsze odpowiedź brzmiała: Na osobę – z prawdopodobieństwem od 75% do 87% pytanych tak odpowiadało. Później takich wywrotowych pytań zabroniono.

Na ulicach wielu miast i Warszawy szły pochody, w tym na przykład zakończenie Marszu Gwiaździstego JOW, z ponad 1000 osób, około roku 2005 [już google „zapomniały” !!] . Zauważył nas prezydent Lech Kaczyński, wysłał do nas ważnego urzędnika. Szliśmy z Placu Zamkowego pod sejm. Ale to nie wystarczyło, by zmienić ordynację. Nawet PO kiedyś zebrało ponad 650 000 podpisów pod żądaniem jednomandatowych okręgów wyborczych i pod okiem kamer wszystkich telewizji zanieśli pudła do sejmu. Oczywiście, do zamrażarki, potem i one zostały w odpowiednim czasie przemielone [już google też „zapomniały” !!]

Nam pozostaje więc: Pamiętać że Ordynacja Jednomandatowych Okręgów Wyborczych da nam wielokrotnie większe możliwości wpływania na przyszłą drogę Polski, więc i na nasz los.

Powinniśmy obalić obecne zakłamanie masowym protestem, żądaniem.

Gdy na ulicę miast wyjdą dziesiątki i setki tysięcy żądających „posła, a nie osła”, to decydenci się ugną. Przypomnijmy sobie, jak Austria i Austriacy w latach 1949 do 54 wywalczyli sobie wolność od sowietów, komunistów.

My jakoś dryfujemy w bierności, w niemożności.

Zawsze jest wyjście z sytuacji bez wyjścia, ale oczywiście tylko z Panem Bogiem.

Widocznie musimy jeszcze boleśniej dostać w d…, by to zauważyć i zdecydować się na walkę.

Wymusić ordynację JOW można będzie, gdy zmurszała UE zacznie się realnie walić.

Przy załamywaniu się komuny, jakiś dupodajny poeta – noblista tłumaczył siebie i sobie, że to było „heglowskie ukąszenie”, a dupy dawał – to już dosłownie – jeszcze przed drugą wojną światową na przykład Iwaszkiewiczowi w celi Konrada, słowiki im śpiewały… Brr.. Inny tłumaczył, że to było „zauroczenie perspektywą sprawiedliwości”.

Teraz żadnych zauroczeń usprawiedliwieniem nie przyjmować, a do wyrzucania gnoju takich zagnać!

Gdy UE będzie się katastrofalnie kruszyć, jej samozwańczy „mędrcy” będą głównie myśleli o ratowaniu własnej d… Wcześniej powinni pojawić się młodzi, dalekowzroczni, odważni Polacy, bym przygotować naród na zrozumienie, wymuszenie i przyjęcie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych jako ratunku, uzdrowienia polityki a za nią i i gospodarki.

Jak oni pokonają przytłaczającą, potępiającą propagandę mediów, telewizorów? Na początku trzeba przygruchać, przekonać dostatniego, lepiej bogatego Polaka, lepiej dwóch, którzy by włożyli spore kwoty w ten interes. Muszą zrozumieć że to się im opłaci, bo po zerwaniu hamulców ideologii, procedur i tym podobnych bzdur, gospodarka ruszy z kopyta. Pierwsza fala JOW zwiędła i uschła właśnie z braku takiego… Kluski.

Gdy druga fala JOW będzie wzrastała, to i służalcze media zaczną ją zauważać, a później się łasić. Obecni „politycy” – też.

Tylko nie brać ich do wewnętrznego kręgu, mają jedynie służyć na zadnich łapach! I otrzymywać ochłapy „sławy i popularności”.

Sądzę, że w trakcie katastrofy UE duża część obecnych dyktatorów mediów otrzeźwieje, i może przejść na stronę naprawdę nowego.

Chroń nas, chroń was, Panie Boże ! Uważajcie, byście im nie pozwolili „stanąć na czele”, bo znów poprowadzą jak owieczki do rzeźni, ale niech służą dobrej sprawie, gnojki.

===========================

Piszę w dniu „dawania głosu” przez wielu poczciwych, ziomków, to jest 15 października 2023. Ludzie ci wiążą jakieś nadzieję z tą czynnością. Ja siedzę w ciepłej bacówce na stokach Turbacza, podziwiam żółciejąca buki oraz grań Tatr. Nie wiem, czy zechce mi się jutro poprosić bliskich, byś zajrzeli do komórki o wyniki głosowania. Chyba nie, bo jestem pewien, że żadnej dającej nadzieją zmiany nie możecie wywalczyć. Same pozory.