Niemcy w II Wojnie Światowej zrujnowały pół Europy i wymordowały wiele milinów ludzi. Aktualna koalicja trzech partii przejmujących władzę w Niemczech jasno i bez ogródek ogłasza swój program. Jest nim przede wszystkim federalizacja Europy czyli utworzenie jednego europejskiego państwa pod przywództwem Niemiec. Można powiedzieć, że to czego nie udało się osiągnąć Hitlerowi zbrojnie udaje się wywalczyć pokojowo a raczej ekonomicznie obecnym niemieckim rządom , bo Niemcy mają w ręku potężny aparat ekonomicznych represji. Charakterystyczna jest specyficzna hipokryzja Niemiec. Niemcy poczuwają się (podobnie jak Mały Książę do odpowiedzialności za oswojonego lisa) do odpowiedzialności za morale narodów Europy.
Powinni raczej poczuwać się do odpowiedzialności za jej zniszczenie. Gdyby naprawdę chcieli podjąć taką odpowiedzialność mogliby wypłacić Polsce zaległe reparacje wojenne oraz oddać przetrzymywane nadal, a skradzione w czasie wojny, skarby kultury. Mogliby również spróbować z szacunkiem odnosić się do Polaków uważanych kiedyś przez nich przecież za podludzi i przeznaczonych jak pasożyty do wytępienia. Tymczasem zamiast faktycznego odkupienia swoich win Niemcy w swojej teutońskiej bucie chcą pilnować żeby nikt nie poszedł ich drogą, żeby nie odrodził się faszyzm. Przecież najlepiej na tym faszyzmie się znają najlepiej wiedzą jak się faszyzm rodzi.
Realizowana prze Niemców zasada: „kto zepsuł ten naprawia” jest właściwa wyłącznie przy wychowywaniu dzieci ( zepsułeś zabawkę to ją teraz napraw) i zawiodła choćby przy rozrachunkach z komunizmem. Kontraktowa opozycja wyłoniona spośród progenitury stalinowskich aparatczyków wzbogacona osobistym udziałem samych byłych aparatczyków a także udziałem małowiernych (termin Putramenta) wobec komunistycznej partii a przedtem sprzedajnych literatów i filozofów usiłowała zachować monopol na naprawianie kraju po zapaści wynikłej z komunistycznych rządów. Do głosu dopuszczono niektórych ludzi innego niż „kontraktowi” rodowodu. Na przykład wybitniejszych robotników. Wybitniejszych nie w sensie intelektualnym czy moralnym lecz z wybitnym parciem do władzy a przede wszystkim do awansu społecznego i finansowego.
Niektórzy twierdzą, że wręcz przeciwnie, to zwycięska Solidarność dopuściła do udziału w konstytuującej się władzy byłych aparatczyków i ich progeniturę. To zupełnie nieistotne, jedni i drudzy dogadali się po prostu w Magdalence przy wódce. Z punktu widzenia logiki relacja opozycja- komuna jest zwrotna i symetryczna. Jak wygląda tak naprawiona Polska każdy widzi (jak tego przysłowiowego konia z sarmackiej encyklopedii Nowe Ateny Benedykta Chmielowskiego). Szkoda ze większość obywateli ogarnięta euforią wyzwolenia była całkowicie impregnowana na znaki i głosy rozsądku z trudem przebijające się przez medialną watę pobożnych życzeń i złudnych nadziei niesłusznie branych za fakty.
Wracając do Niemców. Przez całe lata transformacji ustrojowej która sprowadziła się do utraty naszych najlepszych przemysłów (miedzy innymi na rzecz Niemiec, na przykład cukrownictwa celowo wykupywanego w celu zlikwidowania polskich cukrowni) utrzymywano nas w przeświadczeniu, że świat czeka już tylko pokój . Koniec historii za Fukuyamą głosili różni nasi domorośli politolodzy i historycy idei. Twierdzili, że Rosja rzucona na kolana przez upadek komunistycznego mocarstwa, oraz Niemcy łaskawie nas futrujący w stanie wojennym paczkami nigdy i nikomu nie będą już zagrażać. Ci którzy widzieli niebezpieczeństwo odrodzenia się mocarstwowości rosyjskiej i niemieckiej traktowani byli w dyskursie politycznym jako idioci kultywujący odwieczne „strachy na lachy” i przeszkadzający Polsce czerpać garściami dobrodziejstw wynikających z przynależności do Unii Europejskiej. Jednych do Unii miały przekonać rowerowe ścieżki i drogi zbudowane za unijne pieniądze. Nie zastanawiali nad tym, że UE rozdziela pieniądze uzyskane z obowiązkowej składki do jej kasy a każda inwestycja, potrzebna lub zbędna, jest w dużej części finansowana przez lokalny samorząd. Bardziej świadomych przekonywano, że dzięki UE raz na zawsze skończyły się w Europie wojny.
Konsekwentnie likwidowano naszą armię argumentując: „a któżby dzisiaj chciał na nas napadać?” Unia Europejska miała być gwarantem pokoju, sprawiedliwości w rozdzielaniu zebranych od członków funduszy, oraz racjonalnego bo centralnego planowania. Skąd my o znamy? Przecież centralizm był jedną z podstawowych przyczyn zawalenia się systemu komunistycznego. W czym unijny centralizm miałaby być lepszy od komunistycznego? Gwarancje pokoju w czasach komunizmu też mieliśmy. A nawet czynną walkę o pokój na świecie realizowaną przez dławienie wszelkich tendencji do wyzwolenia się, choćby częściowego, spod omnipotencji Kremla. Tak jak zdławiona została „Praska Wiosna” w czym braliśmy zresztą niechlubny udział.
Próby wyzwolenia się Polski spod dyktatu UE choćby w takiej sprawie jak idiotyczne i zupełnie nierealistyczne likwidowanie sprawdzonych paliw kopalnych na rzecz unijnych niesprawdzonych fantasmagorii takich jak energetyka wodorowa (fantasmagorii porównywalnych z zawracaniem przez sowietów biegu rzek i wdrażaniem w życie rojeń Łysenki ) spotykają się z równie drastycznym użyciem przez dominujące w UE Niemcy starej broni nowej generacji jaką jest zagładzanie i zamrażanie sąsiedniego kraju. ( patrz blokada Leningradu) Tym razem przez odcięcie go od należnych wypłat przy skrupulatnym pobieraniu od niego unijnej składki i zamykaniu jego kopalni. Swoich kopalni węglowych jakoś Niemcy nie mają zamiaru zamykać. W retoryce unijnej Polska nie przestała być „pokracznym bękartem traktatu wersalskiego” choć tego historycznego terminu nikt expressis verbis już nie używa. Powraca również odwieczny sojusz Niemiecko -Rosyjski.
Czerwone barwy socjaldemokracji i zielone partii Zielonych przesłaniają brunatny kolor rodzącej się Czwartej Rzeszy. Jak w dziecięcej zagadce: Co to jest? Czarna jagoda. A dlaczego czerwona? Bo jeszcze zielona.
Izabela Brodacka