Markowski: W Krupińskim głupota goniła głupotę, aż do końca. Rząd mógł zarobić miliard. I miliard… wydał

Ruszyła likwidacja, ale po pół roku ceny węgla wzrosły i rosły nadal, ale już nikt nie pomyślał, że może warto przemyśleć decyzję o zamknięciu Krupińskiego. Co więcej, proces likwidacji kopalni przyspieszył wtedy na skalę niespotykaną w naszym górnictwie. W wielu kopalniach, które dawno skończyły wydobycie do dziś istnieją obiekty powierzchniowe. Krupińskiego zaorano w ekspresowym tempie, w dwa lata, wydając na to miliard złotych – mówi Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, ekspert górniczy.

Śląski węgiel jest słabej jakości?
Co pan opowiada? Mamy węgiel najlepszej jakości w Europie: bardzo niska siarka, popiół…

Nie ja. Jarosław Kaczyński w Radomiu. „Węgiel ze Śląska na ogół jest średniej jakości, często nawet słabszej”.
Ktoś źle poinformował pana prezesa. Zastrzeżenia wobec jakości węgla ze Śląska to jakaś absurdalna fikcja. Wystarczy porównać z surowcem, który przychodzi do nas z importu: z płytkich złóż, fedrowanych spychaczami, gdzie węgiel jest słabo uwęglony, występuje wysokie zasiarczenie i zapopielenie. To naprawdę trzeba wyjaśniać? Ale ze słów Kaczyńskiego wynikają też słuszne wnioski.

Na przykład?
Państwo nie powinno inwestować w wydobycie węgla. Niech państwo się zajmie kwestiami ekonomicznymi, a nie techniczno-geologicznymi. Zamiast sprowadzać węgiel z drugiego końca świata, pozwólmy wydobywać go w Polsce inwestorom zagranicznym. Będzie taniej, zaręczam. I węgiel będzie lepszej jakości niż ten importowany.

Jaki zagraniczny inwestor, jak tu chodzi – przypominam panu – o „bezpieczeństwo energetyczne”.
Proszę pomyśleć, co jest groźniejsze: zagraniczny dostawca węgla czy zagraniczny producent węgla, który ten węgiel zostawia w Polsce? Możliwości mamy trzy: importować, budować własne kopalnie albo pozwolić innym pod takim właśnie warunkiem: że wyfedrowany węgiel zostanie u nas. Trzecia opcja nie wymaga żadnych pieniędzy, jedynie zgody. Inwestycje w górnictwie mają tę zaletę, że nie da się ich wywieźć zagranicę. Najlepszy dowód jest taki, że ponad połowa kopalń w Polsce nie została wybudowana przez polską administrację, tylko niemiecką.

Ta zapowiedź Kaczyńskiego o zwijaniu górnictwa i słabym węglu ze Śląska. Bolesna?
Ja bym się nawet nie obraził, gdyby odpuścił Śląskowi. Damy sobie radę. Do centrów politycznych w Polsce nie dociera, że Śląsk bez węgla sobie poradzi, a Polska nie.

Długa i kręta ta droga prezesa PiS: od „obronimy górnictwo” i „to przyszłość polskiej gospodarki” po „wnioski radomskie”.
Gdy w górnictwie pracowało 430 tys. ludzi jak jeszcze w latach 90., był to ważny politycznie sektor. Dziś? 80 tys., pięć razy mniej. Niewątpliwie stracił na wartości wyborczej.

Ci zagraniczni inwestorzy w górnictwie. Tacy jak Niemcy w kopalni Krupiński?
Nie tylko. Kupić Krupińskiego chciała australijska Balamara i brytyjski Tamar. Kupić i kontynuować wydobycie. Tamar, o ile pamiętam był rekomendowany przez śląsko-dąbrowską Solidarność, zamierzał zainwestować 600 mln zł, ale nikt nie chciał słuchać. A ci Niemcy to Silesian Coal, spółka amerykańsko-niemiecko-szwajcarska. Kopalni nie chciała kupować, ale wykorzystać infrastrukturę należącego do JSW Krupińskiego do eksploatowania złoża Orzesze.

Za ile?
150 mln euro na inwestycje, modernizację kopalni. Czyli ponad 600 mln zł. Do tego 120 mln zł za używanie infrastruktury Krupińskiego do fedrowaniu w Orzeszu. Rocznie! Zagranicznych inwestorów chętnych do budowy kopalń w Polsce było wielu. Wszystkie procedury koncesyjne, po kilkunastu latach wydawania ogromnych pieniędzy, zostały po prostu przerwane, bez uzasadnienia. Dziś oni wszyscy, zamiast dawać Polsce z 10 mln ton węgla rocznie, skarżą nasz kraj do arbitrażu międzynarodowego.

Jarosław Zagórowski, były prezes JSW, w rozmowie z portalem ŚLĄZAG, mówi: „Krupiński to był gospodarczy sabotaż”.
Absolutnie podzielam tę opinię. Kopalnię zamknięto 31 marca 2017 roku decyzją ministrów Krzysztofa Tchórzewskiego i Grzegorza Tobiszowskiego. W kuriozalnych okolicznościach. Jako pretekst posłużył list wicedyrektora z banku obsługującego JSW, który uznał, że przy ówczesnych cenach węgla, kopalnia nie ma żadnych szans na rentowność. Ruszyła likwidacja, ale po pół roku ceny węgla wzrosły i rosły nadal, ale już nikt nie pomyślał, że może warto przemyśleć tamtą decyzję. Co więcej, proces likwidacji Krupińskiego przyspieszył wtedy na skalę niespotykaną w naszym górnictwie. W wielu kopalniach, które dawno skończyły wydobycie do dziś istnieją obiekty powierzchniowe. Krupińskiego zaorano w ekspresowym tempie, w dwa lata, wydając na to miliard złotych.

Skąd ten pośpiech?
Chodziło o to, żeby trwale uniemożliwić wznowienie wydobycia w rejonie Krupińskiego i w złożu Orzesze.

Ale dlaczego?
Nie znam motywu. Dostrzegam tu tylko skrajną głupotę. Jakieś fobie narodowościowe w biznesie? Nonsens. Podobno był o to bitwa w Prawie i Sprawiedliwości, jedna z wielu w tej partii. Posłanka Izabela Kloc chciała bronić, ministrowie Tchórzewski i Tobiszowski zamykać. O ile pamiętam, jednym parlamentarzystą, który na komisji nie podpisał się pod protokołem w sprawie likwidacji Krupińskiego był senator Krystian Probierz. Cała reszta nie miała wątpliwości, w tym kierujący komisją poseł PiS, Grzegorz Matusiak z Jastrzębia. Widocznie poszedł rozkaz z góry. Trudno zrozumieć. Jako parlamentarzysta zaangażowany w śląskie górnictwo nigdy bym nie pozwolił, żeby mi jakaś komisja kopalnię zamknęła.

Ta kopalnia, przypomnijmy, wygenerowała 10 miliardów złotych strat.
W czasach, gdy węgiel kosztował 40-50 dol. Po pół roku cena wzrosła do 90 dol. Dziś wynosi 340 dol. A co dalej? Mówimy ledwie o kilkuletnim przedziale czasowym. W Krupińskim pod ziemią zostało prawie 600 mln ton węgla energetycznego. W czwartej najnowszej kopalni w Polsce, dość nowoczesnej, na której budowę wydano 380 mln dolarów. Nie da się tego nazwać inaczej, jak tylko sabotażem.

Nowoczesnej i nierentownej.
Bo w tej kopalni głupota goniła głupotę. Jeszcze pół roku przed likwidacją, zakładano, że Krupiński zostanie połączony z KWK Pniówek. W związku z zagrożeniem metanowym, zmodernizowano tam stację wentylatorową. Wszystko szlag trafił. W kopalni zainwestowano w najnowocześniejszy system wzbogacania węgla koksowego, którego w Krupińskim nie wydobywano. Dlaczego? Bo JSW sama pozbyła się złoża węgla koksowego, zmniejszając obszar górniczy w 1998 roku. Sam jako minister się na to nie zgodziłem. A potem po prostu odcięto te zasoby. Głupota za głupotą, aż do końca. I tak to bywa z tą „trwałą nierentownością”.

Wydobycie pod Orzeszem. Co na to mieszkańcy?
W tym miejscu nie ma mieszkańców, to tereny niezabudowane. Z tego Orzesza Polska miałaby dziś 2 mln ton węgla energetycznego rocznie. Nie wydając ani grosza. Nie wydalibyśmy miliarda na likwidację. Zyskalibyśmy miliard, zliczając zainwestowane pieniądze oraz opłaty za korzystanie z infrastruktury kopalni i to tylko do dziś, bo koncesja była wnioskowana na 30 lat. Polski rząd mógł dostać miliard, a wolał wydać miliard. Kolejna skrajna głupota. Ale może ktoś sądzi, że rozwiązaniem kryzysu węglowego są dopłaty dla kupujących surowiec, a nie wzrost wydobycia.

Ile czasu zajęłoby przygotowanie tego złoża?
Jakieś trzy lata, na poziomie 600 i 800. Przekopy, rozcięcie pokładów i fedrowanie. Ten projekt zaczął się w 2013 roku: od koncesji, dwóch odwiertów za 2 mln zł każdy, dokumentacji geologicznej, projektu zagospodarowania, raportu środowiskowego, który został zresztą zatwierdzony. Była nawet umowa z JSW, rozwiązana po trzech miesiącach.

Powód?
Nie, bo nie. Nie było wyjaśnienia. Ze strony JSW było zapewnienie, że „wrócimy do tematu”, ale nikt nigdy nie wrócił. Ministrowie Tchórzewski i Tobiszowski wiedzieli, że Silesian Coal nie chce kupić kopalni, a Tobiszowski napisał nawet, że bardzo go to cieszy. Udziałowiec spółki, Heinz Schernikau w 2016 roku spotkał się w tej sprawie z Tchórzewskim. Usłyszał, że Orzesze nie wypali, bo trzeba by zwracać pomoc publiczną, co oczywiście było nieprawdą. I że „Polska nie potrzebuje nowych kopalń”.

To ciekawe, bo w tym samym czasie minister Tchórzewski apelował do samorządów o tereny pod budowę nowych kopalń.
Mówił, że powstaną dwie nowe kopalnie w Polsce. Schernikau pisał do wszystkich: u Szydło, Morawieckiego, Sasina i Kaczyńskiego. Nikt nie usiadł z nim do rozmowy. A jedno umówione spotkanie w SRK zostało odwołane w nocy. Poważni ludzie przyjechali rano z ofertą i pocałowali klamkę. Takie zabawy. Swoją role odegrali w tej sprawie związkowcy w JSW – przeciwni, by do Krupińskiego wszedł inwestor zagraniczny.

Niby dlaczego?
Pojawienie się inwestora prywatnego to nowe standardy. JSW to spółka związkowa, prezes Zagórowski, z którym rozmawialiście, mógłby coś o tym powiedzieć. Widzi pan jak działa kopalnia Silesia? Można pracować 6 dni w tygodniu bez domagania się dodatkowych świadczeń? Taki przykład działa na zewnątrz. Więc związkowcy tez powiedzieli: „nie”.

Trudno mi jednak uwierzyć, że głównym powodem zakopania Krupińskiego było niedopuszczenie, by pojawił się tam Niemiec.
Ale ta inwestycyjna układanka przekraczała wyobrażenie urzędnika, który dostawał dokumenty na biurko. Jeśli ludzie nie rozróżniają, co to znaczy korzystać z infrastruktury kopalni, a czym jest posiadanie kopalni, to o czym my mówimy. W Krupińskim bez złotówki ze Skarbu Państwa można było zarabiać pieniądze. I dostarczać węgiel, który dziś musimy sprowadzać.

Jeszcze rok temu nikt nie myślał o wojnie.
Ale deficyt węgla przecież był. Rósł import węgla z Rosji. Inwestor w Krupińskim oferował węgiel do dyspozycji polskiego rządu. Polski rząd wolał nie mieć kopalni w Polsce, tylko sprowadzać węgiel z Rosji. Przecież my w ten sposób, co roku, utrzymywaliśmy 30 tys. miejsc pracy w rosyjskim górnictwie!

Krupińskiego dało się uratować?
Nawet gdy zasypano pierwszy szyb, jeszcze pół roku temu, można było uratować kopalnię. Za rok, może odrobinę dłużej byłby węgiel. Najważniejsze: szyby są zasypywane teraz, w czasie wojny i kryzysu. Nie wiem, jak nierozsądnym trzeba być, żeby robić coś takiego. To samo zresztą dotyczy KWK Makoszowy, drugiej czynnej kopalni zlikwidowanej przez rząd Beaty Szydło.

To tej kopalni późniejsza premier broniła w trakcie kampanii wyborczej w 2015 roku.
I to, co wydarzyło się potem jest chyba jeszcze bardziej niezrozumiałe niż Krupiński. 170 mln ton węgla udostępnionych wyrobiskami. Poniżej najniższego poziomu udokumentowane 200 mln ton węgla koksowego. Jedyna w Polsce kopalnia niemetanowa. Węgiel niezwykłej jakości, czysty z zanieczyszczeniem na poziomie 7 proc. Co z tego? Makoszowy poszły do likwidacji tego samego dnia, co Krupiński.

Dlaczego?
Nie wiem. Ktoś postanowił sobie strzelić w kolano. Ktoś chciał zrobić na złość premier Szydło? Logiki nie ma.

Kopalnia Makoszowy też przynosiła straty. Przez lata.
Gwarantuję panu, że pół roku później Makoszowy byłyby rentowne. Kopalnię chciał kupić polski inwestor (spółka KWK Siersza). Reakcji nie było żadnej. Gdy przedstawiciele spółki pojechali na spotkanie do SRK, odmówiono im wglądu do dokumentów. Związkowcy też mieli świadomość co się działo i prawdopodobnie mieli swój pomysł na przetrwanie zakładu. Potem okazało się, że nic nie mieli, może poza marzeniami.

Politycy PiS lubią powtarzać, że to Unia Europejska niszczyła nasze górnictwo.
Komisja Europejska zawsze miała jedno narzędzie nacisku: brak subwencji z budżetu państwa na wydobycie. Jeśli kopalnia broniła się ekonomicznie, mogła fedrować. O posłach PiS wiele mówi ostatnia heroiczna obrona nieszczęsnego pomysłu „betonowania” spółek Skarbu Państwa. Politycy dwoją się i troją, by pokazać lojalność wobec partii, a partia potem wycofuje się ze swojej koncepcji i polityk wychodzi na idiotę.

„Będziemy bronić górnictwa jak niepodległości” – mówili nie tylko śląscy posłowie PiS. Chyba nie mówili prawdy.
Każdy z tych polityków coś powtarza po kimś. Nieszczęście polega na tym, że trafi, a szansa jest duża – na doradcę-idiotę. Mamy w Polsce bezwładność systemu, który nie jest oparty o kompetencje, choć – zwłaszcza teraz – to one powinny być szczególnie istotne. Oszustwo, o którym pan mówi, popełniali wszyscy, na różną skalę. Donald Tusk i Elżbieta Bieńkowska też „huśtali się” podczas Barbórki na kopalni Krupiński, a potem skazywali ją na likwidację. Rząd się zmienił, obiecywał chronić górnictwo, a de facto zrealizował plan PO. Prawda jest niestety smutna.

?
Wszystkie partie w polskim parlamencie łączy jedno: nienawiść do węgla. A właściwie, dwie rzeczy: nienawiść do węgla i niechęć do Śląska. Satysfakcję mam tylko z tego, że gdy zabrakło węgla w Polsce, nie cierpi Śląsk, tylko Polska.

Co pan radzi śląskim posłom PiS, którzy pozowali w mundurach górniczych, a po słowach Kaczyńskiego zapadli się pod ziemię?
Może lepiej, że już nic nie mówią. A czyny rządu mówią same za siebie: dopłaty do węgla zamiast węgla to największy absurd, jaki można było wymyślić.

***

Za zdjęcie rozbieranego szybu KWK Krupiński dziękujemy Silesian Kingdom of Mines.

https://www.slazag.pl/markowski-w-krupinskim-glupota-gonila-glupote-az-do-konca-rzad-mogl-zarobic-miliard-i-miliard-wydal?utm_source=wykop.pl&utm_medium=link-6878609&utm_campaign=wykop-poleca