Marzenia Szpota. Bania w Paryżu.

[Całość jest tu: https://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm ]

Wstęp:

Jak większości Polaków, marzeniem mym — Paryż.

Jakże chętnie bym prysnął kiedyś na wagary

nad Sekwanę! Lecz sroga socjalizmu szkoła

zawsze niewczesny zamiar udaremnić zdoła.

Już przeszło lat trzydzieści surowy pedagog

znaczy me krnąbrne plecy swą sękatą lagą.

To mnie wsadza do kozy, to znowu wypuszcza,

ale nie za daleko. I słusznie, bo cóż tam

czeka mnie ciekawego dzisiaj na Zachodzie,

gdzie — jak wszyscy mi mówią — socjalizm też w modzie.

To prawda. Lecz ja skrycie myśl przewrotną pieszczę,

że choć w modzie, to jednak nie u władzy jeszcze.

Być może, gdy po latach wreszcie tam wyjadę,

przez głupotę Zachodu lub przez zwykłą zdradę

będą tam w każdym kraju identyczne gnomy

wybijały Carycy poddańcze pokłony.

Zanim jednak we Francji kolejki po sery

będą się ustawiały, zanim buldożery

rozwalą Luwr, by nową tam wytyczyć trasę —

a takich innowacji będzie jeszcze masę —

nim winnice Szampanii przewierci rurociąg,

Francuzom z głów wybiją do wolności pociąg,

zaś kursokonferencje będą na Riwierze,

można by tam odsapnąć kapkę, mówiąc szczerze.

Niestety, mnie już pewnie to nie będzie dane

i całe moje życie, średnie i zasrane,

spędzę w ojczystym kraju, tuż nad brzegiem Wisły,

szaleńcze rojąc plany i głupie pomysły.

Posmutniałem … Lecz wnet mi się zrobiło raźniej —

bo od czegóż potęga twórczej wyobraźni!

Chociaż wziął mnie tu w kraju gnom na krótki łańcuch,

nie przeszkodzi fantazji mojej w dzikim tańcu.

Gdy mi z kraju nie dają wyjechać legalnie,

ja znajdę się w Paryżu, by tak rzec, mentalnie,

jak Prus, który nie ruszał się nawet na Pragę,

a opisał wszak Paryż — bo mnie stać na blagę!