Źle się bawimy
Stanisław Michalkiewicz • 21 lipca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5216
„Ciepło energii atomowej stopi lodowce biegunowe, bo siła, którą kryje atom, da ludziom zdrowie, ciepło, światło” – pisał przed laty poeta proletariacki. Na tamtym etapie bowiem, Partia nakazywała wierzyć w „atom”, bo Sowiety właśnie budowały swój arsenał nuklearny, toteż poeci proletariaccy uwijali się, jak w ukropie. Minęło jednak 70 lat, zmieniło się oblicze świata, między innymi w ten sposób, że coraz więcej państw albo już zbudowało, albo właśnie buduje swój arsenał nuklearny, a w tej sytuacji coraz trudniej utrzymywać, że „siła, którą kryje atom, da ludziom zdrowie”. Poza tym, perspektywa „stopienia lodowców biegunowych”, którą wtedy poeci proletariaccy tak się zachwycali, dzisiaj przez pannę Gretę Thunberg i jej licznych wyznawców, zostałaby uznana za początek apokalipsy. Toteż Partia, która pilnie wsłuchuje się w odgłosy dobiegające z czeluści demokratycznych społeczeństw, wyznaczyła inne priorytety. Teraz już nie chcemy topić biegunowych lodowców, przeciwnie; ich topnienie jest koronnym argumentem za globalnym ociepleniem, z którym trzeba walczyć w obronie „planety”.
Tedy aktyw partyjny „już z nowym wrogiem toczy walkę” – jak wspominał autor nieśmiertelnego poematu „Towarzysz Szmaciak” – a Partia nieubłaganym palcem wskazuje tego wroga. Są nim „gazy cieplarniane”, które powstają nie tylko ze spalania węgla, gazu i ropy naftowej, ale również – excusez le mot – z pierdzenia, któremu oddają się z upodobaniem zwierzęta hodowlane.
Na podstawie tych odkryć rozwinął się niebywale dynamiczny ruch społeczny i polityczny, który – w ramach długiego marszu przez instytucje, których w międzyczasie przybywa w tempie stachanowskim – wywiera coraz większy wpływ na postępowanie rządów, skorumpowanych przez rozmaite „unie”, zaczynają swoje pomysły wprowadzać w życie. Lichwiarska międzynarodówka, której przekierowanie uwagi młodych ludzi na walkę z „klimatem”, jest bardzo na rękę, bo pozwala jej utrzymać w cieniu jej własne machinacje, chętnie te przedsięwzięcia finansuje. A ponieważ coraz więcej młodych ludzi chciałoby wypić i zakąsić bez specjalnego wysilania się, to chętnie zostają „aktywistami”, nawet jak losy „planety” specjalnie ich nie obchodzą. A ponieważ polityczne gangi, które pod pretekstem demokracji, pasożytują na historycznych narodach, są zasilane z tej samej kroplówki, chętnie się do „ratowania planety” przyłączają.
W ten sposób doszło do proklamowania w Unii Europejskiej tak zwanego „zielonego ładu”, w ramach którego Europa zaczęła odchodzić od dotychczasowych źródeł energii, ku tak zwanym „źródłom odnawialnym”. Ponieważ w instytucjach Unii Europejskiej odsetek wariatów i szubrawców wydaje się większy, niż gdziekolwiek indziej, to narzuciła ona członkowskim bantustanom program „dekarbonizacji”. Początkowo wyglądało to racjonalnie w tym sensie, że jeśli bantustany wyrzekną się korzystania ze źródeł energii, którymi dysponują, to nie będą miały innego wyboru, jak kupować rosyjski gaz od Niemiec, które do spółki z Rosją, w ramach strategicznego partnerstwa, kończyły właśnie budowę gazociągu Nord Stream 2.
Naprzeciw temu przedsięwzięciu wyszły odkrycia skorumpowanych docentów, którzy zauważyli, że o ile dwutlenek węgla powstający ze spalania węgla kamiennego i brunatnego, jest silną trucizną dla „planety”, to dwutlenek węgla powstający przy spalaniu gazu ziemnego jest gazem szlachetnym, który „planecie” w zasadzie nie zagraża.
I kiedy wydawało się, że trick się udał, w sprawę wtrąciły się Stany Zjednoczone, dla których perspektywa niemieckiego monopolu w rozprowadzaniu rosyjskiego gazu na Europę była nie do przyjęcia, bo któż wtedy chciałby kupować gaz amerykański? Toteż w bantustanach znajdujących się pod amerykańską kuratelą nasiliła się propaganda „dywersyfikacji”. Dywersyfikacja jest bowiem wtedy, gdy zamiast rosyjskiego gazu bantustany kupują gaz amerykański. Toteż rządy, między innymi tubylczy rząd „dobrej zmiany”, istniejące dzięki amerykańskiemu poparciu, skwapliwie się w „dywersyfikację” zaangażowały, podejmując stosowne inwestycje.
Najwidoczniej to jednak nie było wystarczające, bo nie przełamywało niemieckiego monopolu. Ale od czego mamy wojny? Jak zauważył pruski teoretyk wojny, Karol von Clausewitz, wojna jest kontynuacją polityki, tylko prowadzonej innymi środkami. Toteż po wizycie, jaką amerykański prezydent Józio Biden złożył w czerwcu ubiegłego roku w Europie, podczas której odbył dwie długie rozmowy z zimnym ruskim czekistą Putinem, po kilkumiesięcznych przygotowaniach, rozpoczęła się wojna na Ukrainie, która wstrząsnęła całym miłującym pokój światem, a konkretnie – państwami należącymi do NATO, którego politycznym kierownikiem są Stany Zjednoczone oraz państwami zależnymi od USA, jak Tajwan, Korea Południowa, a nawet Japonia, Australia i Nowa Zelandia. Umiłowanie pokoju z kolei polega na tym, że państwa „wstrząśnięte” zostały przez USA nakłonione do zastosowania wobec Rosji całego pakietu sankcji ekonomicznych, między innymi – żeby nie kupować od Rosji surowców energetycznych.
Nasz nieszczęśliwy kraj nie dał się tutaj nikomu wyprzedzić i już z ruskiego gazu nie korzysta, to znaczy – jak wypsnęło się premierowi Morawieckiemu – korzysta, ale oficjalnie nic o tym nie wie, bo gaz kupuje „na giełdzie”. Z węgla też nie korzysta, w związku z czym cena węgla opałowego poszybowała w górę, Toteż rząd „dobrej zmiany”, bohatersko walcząc ze skutkami własnych działań, właśnie wprowadził cenę urzędową w wysokości 996 zł za tonę – ale tylko „dla odbiorców indywidualnych i spółdzielni”. Dzięki temu będzie mogła powstać nowa struktura biurokratyczna, którą będzie kontrolowała, czy nikt nie ulega pokusie łatwego zarobku na spekulowaniu węglem.
Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, że ruscy szachiści właśnie wprowadzili konserwacyjną przerwę w funkcjonowaniu gazociągu Nord Stream 1, która ma potrwać 10 dni, ale wśród odbiorców wywołała przerażenie, co by było, gdyby potrwała dłużej. Toteż Komisja Europejska w podskokach skasowała sankcje w postaci blokowania tranzytu z Rosji przez Litwę do obwodu królewieckiego, a prezydent Zełeński z ubolewaniem zauważył, że poza Stanami Zjednoczonymi i Polską, która, nawiasem mówiąc, już chyba nie ma niczego do przekazania, reszta państw NATO wykazuje coraz większą niechęć do futrowania Ukrainy.
Przede wszystkim jednak nasuwa się pytanie, co w tej sytuacji będzie z „zielonym ładem”? Dopóki bowiem w przewodach płynie tani prąd, dopóki ciepłownie dostarczają ciepłą wodę, dopóki kryzys energetyczny nie zagraża podstawom egzystencji całych krajów, to panna Greta, czy Wielce Czcigodna pani Spurek, może bezkarnie forsować swoje fantasmagorie, Teraz jednak powstała sytuacja o której pisał pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki w bajce „Dzieci i żaby”: „Chłopcy przestańcie, bo się źle bawicie; dla was to jest igraszką, nam idzie o życie!”