Mit zielonej rewolucji. W rzeczywistości „ekologiczna” transformacja niszczy Ziemię

Mit zielonej rewolucji. W rzeczywistości „ekologiczna” transformacja niszczy Ziemię

pch/-ekologiczna-transformacja-niszczy-ziemie

(Zdjęcie ilustracyjne pixabay.com)

Podczas lipcowych „Trzech Międzynarodowych Dni Przeciw Technonauce” w piemonckim mieście Acqui Terme dwóch działaczy społecznych z francuskiego Grenoble przedstawiło problem tak zwanej transformacji ekologicznej ze słabo dotychczas znanego punktu widzenia. Ich referat streścił na swym blogu NoGeoingegneria.com („Nie dla Geoinżynierii”) Miguel Martinez. „Pamiętajmy, że to, co nazywa się transformacją ekologiczną, nie ma nic wspólnego z ekologią” – zaznaczył na wstępie. W tekście odnajdujemy kolejne dowody na tę „politycznie niepoprawną” tezę.

Francuskie miasto Grenoble dzięki działalności potężnego koncernu Capgemini Engineering stanowi zalążek czegoś w rodzaju „francuskiej Doliny Krzemowej”, rzucającej ponoć wyzwanie azjatyckim gigantom. W obszarze działalności firmy znajdują się tak odległe od siebie dziedziny jak wojskowość, turystyka, ubezpieczenia, energia, media, rozrywka… Sama określa się jako „lider zrównoważonej mobilności”.

Firma produkuje mikrochipy, czyli półprzewodniki używane przez przemysł już niemal powszechnie. Bez nich niemożliwe byłoby też tworzenie tak zwanych inteligentnych urządzeń, domów, miast.

„W rzeczywistości to, co nazywane jest ekologiczną transformacją, zależy z pewnością nie od biosfery, ale od półprzewodników, które umożliwiają umieszczanie wszędzie mikroczipów, zwanych po francusku puce (pchła). Capgemini odegrać ma decydującą rolę w reindustrializacji, w ramach której spodziewane są inwestycje na poziomie 3,4 biliona dolarów” – czytamy w materiale. Docelowo czujniki mają znajdować się w każdym produkcie – począwszy od samochodów po produkty, które znajdą się na sklepowych półkach – a nawet w powietrzu.

Grenoble, ogłoszonym w 2012 roku „Europejską Zieloną Stolicą” współrządzi Partia Ekologów. Miasto jest przy tym największym na kontynencie centrum nanotechnologii. Trafia tam rzeka pieniędzy przeznaczonych na badania i innowacje. W ubiegłym roku prezydent Macron obiecał przekazać 2,3 miliarda euro ze środków publicznych dla firm produkujących tam półprzewodniki: STMicroelectronics, którego współwłaścicielem jest bank Bpifrance i włoskie Ministerstwo Gospodarki i Finansów; Soitec oraz GlobalFoundries, koncernu kontrolowanego przez rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

STMicroelectronics powstała w 1987 roku z połączenia działalności w dziedzinie półprzewodników firmy SGS Microelettronica oraz Thomson Semiconducteurs, czyli francuskiego oddziału międzynarodowego koncernu zajmującego się projektowaniem i konstrukcją mikrochipów.

STM działa również we Włoszech – ma centrum badawczo-rozwojowe w Castelletto oraz 2 duże centra produkcyjne – w Agrate Brianza i Katanii. Jednymi z największych klientów zakładu położonego na Sycylii są Tesla i Apple. Chipy zaprojektowane i wyprodukowane przez firmę od kilkudziesięciu lat umieszczane są w kasetach z tuszami do drukarek Hewlett-Packard. Fabryka pracuje non-stop, 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Niedawno otrzymała z funduszy unijnych 2 miliardy euro.

Zachłanne mikrochipy

Jak podali podczas włoskiej konferencji działacze społeczni z Grenoble, do wyprodukowania każdego mikrochipu potrzeba 32 litrów wody. A znaczną jej część musi stanowić tzw. woda ultraczysta, lepszej jakości niż pitna.

Inteligentny samochód zawiera około 1 500 mikroczipów, poruszany prądem – dwukrotnie więcej. A więc zapewnienie półprzewodników do jednego tylko „elektryka” wymaga około 100 tysięcy litrów wody, czyli tyle, ile przeciętny Włoch zużywa w ciągu półtora roku.

„Proekologiczne” Soitec i STM po osiągnięciu pełnej mocy produkcyjnej w ciągu dnia zużywać będą tyle wody, co mieszkańcy korzystający z… 700 tysięcy pryszniców. Czy ma to związek z wysychaniem rzeki Isère przepływającej przez teren, na którym znajduje się fabryka w Grenoble? We wrześniu 2023 roku ogłoszono tam między innymi z tego powodu (drugim było topnienie tamtejszych lodowców) „stan katastrofy naturalnej”. Susza wpłynęła na poruszanie się gleby, co spowodowało uszkodzenie niektórych domów w tej miejscowości.

O dziwo, z podobnym zjawiskiem – brakiem wody – zmagają się również mieszkańcy Sycylii. Hodowcy namawiani są do uboju bydła, aby przybywający na wyspę turyści nie zostali pozbawieni kąpieli. Wielkość opadów deszczu porównywalna była niedawno z poziomem występującym na suchych obszarach Libii i Maroka.

Pochłanianie gigantycznych ilości wody nie jest jedynym „ekologicznym” problemem związanym z obecnością producentów półprzewodników. Francuski oddział STMicroelectronics zużywa co roku 20 tysięcy ton chemikaliów, które następnie, po oczyszczeniu wlewa do rzeki Isère. Z fabryk STMicroelectronics i Soitec wpada do rzeki Isère tyle azotu co z odpadów wytwarzanych przez 53 tysiące mieszkańców miasta.

Wśród odpadów znajdują się jednak na przykład również niepodlegające pełnemu rozkładowi związki per- i polifluoroalkilowe (PFAS), nieodzowne przy wytwarzaniu mikrochipów. Obecne w tych związkach wiązania węgla i fluoru należą do najsilniejszych znanych w chemii organicznej.  

Gigantyczny drenaż w imię nowoczesności

Cyfryzacja obejmująca stopniowo wszystkie dziedziny naszego życia nie obywa się bez półprzewodników. W lutym obecnego roku na łamach portalu The Dial reporter Jessica Traynor opisała konsekwencje wyboru, jakiego dokonały władze Irlandii ściągając do tego kraju międzynarodowe korporacje wznoszące tam gigantyczne centra danych. Dają one wprawdzie pracę mieszkańcom Zielonej Wyspy, lecz nie płacą podatków, przyczyniając się do upadku firm krajowych. Martinez opisuje to zjawisko na obrazowym przykładzie. „(…) mały sklepik obok zostanie zamknięty, bo Amazon jest tak wygodny, i jeśli rodzinę, która tam mieszkała, zastępuje imigrant, który jedzie na rowerze pod prąd, aby dostarczyć przesyłkę, ponieważ boi się, że kontrolujący go mikrochip spowoduje, iż zostanie wyrzucony jeśli zrobi to ułamek sekundy za późno (…)”.

Jessica Traynor napisała m.in., że w 2023 roku należące do światowych gigantów a położone w Irlandii  82 centra danych zużyły więcej energii elektrycznej niż wszyscy mieszkańcy miast tego kraju. Przy czym aż 70 procent zużywanej przez Irlandczyków energii pochodzi z importu.

Planowane jest zbudowanie kolejnych 40 centrów danych. Jeśli tak się stanie, do 2030 roku wszystkie centra zużywać będą wtedy aż 70 procent krajowej energii. „Perspektywa cyklicznych przerw w dostawie prądu staje się coraz bardziej prawdopodobna” – ubolewa Traynor.

Technologicznej rewolucji, ponoć nieuchronnej i mającej przynieść nam poprawę warunków życia, chyba jednak nie do końca po drodze jest z ekologią. Zwraca na to uwagę ruch społeczny, który wykształcił się wokół sprzeciwu względem działalności fabryk półprzewodników we Francji czy Włoszech.

W Grenoble środowiska skupione wokół bloga stopmicro38, grupy Pièces et Mains d’Oeuvres oraz pisma Postillon wiosną wyprowadziły na ulicę kilka tysięcy osób. Protesty doprowadziły do – przynajmniej czasowego – zawieszenia rozbudowy fabryk STMicroelectronics i Soitec.

W kwietniu 2023 tysiąc osób demonstrowało we francuskim Crolles przeciwko monopolizacji zasobów naturalnych oraz energii przez przemysł elektroniczny i ekspansję STM oraz Soitec.

„Sektor mikroelektroniki szczególnie zachłanny jest na wodę. Do płukania pojedynczej płytki krzemowej potrzeba jej 1 700 litrów. Latem w okresach suszy, kiedy nie wolno już podlewać ogrodów, ST i Soitec w dalszym ciągu pobierają wodę pitną z francuskiej sieci publicznej. Jej zużycie przez nie stale rośnie i oczekuje się dalszej ich ekspansji. ST planuje pochłaniać 21,5 tysiąca metrów sześciennych wody pitnej dziennie, czyli 250 litrów na sekundę, co oznacza wzrost o 190 procent w porównaniu do roku 2021” – alarmują ekolodzy (ci autentyczni). Piętnują fabryki mikrochipów także za zanieczyszczanie rzek amoniakiem, chlorem, sześciofluorkiem, fosforem, azotem czy miedzią. Skażona woda po opuszczeniu oczyszczalni ścieków trafia do rzeki Isère.

Protestujący sprzeciwiają się finansowaniu fabryk półprzewodników publicznymi pieniędzmi, oskarżają ich władze o przyczynianie się do eskalacji wojny poprzez udział produktów w sprzęcie używanym podczas działań zbrojnych.

Jak wskazują działacze społeczni, każdego roku poziom użycia chipów zwiększa się o 15 procent. Z kolei aż 95 procent światowej produkcji metali rzadkich stosowanych w produkcji półprzewodników pochodzi z Chin. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek emancypacji pod tym względem od Pekinu.

„Najlepszym sposobem na uniknięcie uzależnienia od azjatyckich fabryk jest używanie mniej elektroniki. To oznacza odzyskanie autonomii wobec przemysłowego i złączonego stylu życia narzucanego nam przez potęgę korporacji międzynarodowych” – podkreślają francuscy ekolodzy.

W ich ocenie cyfryzacja ma wymierny wpływ na środowisko poprzez funkcjonowanie kopalń metali rzadkich, zużycie energii elektrycznej i wody, składowiska odpadów, zanieczyszczenie rzek. „Wzrost produkcji chipów konsoliduje logikę globalnej zagłady. Czy chipy elektroniczne są niezbędne do życia w społeczeństwie? W przeciwieństwie do wody, której używanie to konieczność, półprzewodniki nie są konieczne ani nie jesteśmy na nie skazani. Jest to polityczny wybór życia w łączności z siecią” – trzeźwo apelują francuscy działacze z ruchu StopMicro38.

Źródła: NoGeoingegneria.com, defenceiq.com, francebleu.fr, dday.it, thedial/world, stopmicro38.noblogs.org

RoM