NIE PATRZMY NA ŚWIAT OCZAMI INNYCH – zawsze pytajmy: Gdzie tu Polska?
Krzysztof Baliński
Gdy pytaliśmy, kto będzie lepszy dla Polski, odezwały się głosy: „Donald Trump to przyjaciel Izraela”; „Uznał izraelską władzę nad Wzgórzami Golan”; „Kazał przenieść ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy”; „Zlecił morderstwo generała Solejmaniego”. Tymczasem, najważniejsze powinno być podejście Trumpa do Polaków, a nie do innych nacji. Frasować powinna w pierwszym rzędzie nie izraelska suwerenność nad Wzgórzami Golan, ale żydowska suwerenność nad Polską. Niepokoić przenoszenie stolicy Polski do Kijowa, a nie z Tel Awiwu do Jerozolimy. I nie to, kto wydał wyrok na irańskiego generała, ale kto wydał wyrok na Grzegorza Brauna.
Nie nam też rozliczać Trumpa z podejścia do muzułmanów, bo my jesteśmy chrześcijanami, bo to, co z perspektywy USA jest antyislamskie nie musi być antypolskie. A jeśli w ogóle wypowiadać się w tym temacie, to w kontekście i po uwzględnieniu podejścia muzułmanów do chrześcijan w Lewancie. Bo Hamas to oddział skrajnie islamistycznego Bractwa Muzułmańskie, ponoszącego w znacznym stopniu odpowiedzialność za rzeź chrześcijan w Syrii i Iraku. Z muzułmanami z Hamasu różni nas także podejście do imigrantów, nie tylko muzułmańskich, ale i żydowskim. Bo mało nas urządza perspektywa przesiedlenia Żydów z Palestyny do Polski i zrobienia z naszego kraju drugiej Palestyny.
I w tym miejscu kilka konkluzji:
– Przyjmijmy na stałe filozofię postępowania: Nie zajmujmy się dobrostanem Ukraińców, Żydów, Palestyńczyków, ale Polaków i tylko Polaków.
– Weźmy sobie do serca słowa kardynała Wyszyńskiego: „Każdy naród pracuje przede wszystkim dla siebie, a nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej ojczyzny”.
– Zawsze zadajmy pytanie (sobie i innym):
Gdzie tu Polska? Gdzie tu Polak? Gdzie Polski Interes Narodowy. Co na w tym Polska zyskuje a co traci?
– Gdy gdzieś wybucha wojna, zawsze reagujmy: To nie nasza wojna, trzymajmy się od niej z daleka! Bo nie naszą wojną jest wojna w Palestynie (tak, jak wojna na Ukrainie i przyszła wojna Trumpa z Chińczykami).
I w tym miejscu pytanie: Czy znasz, chociaż jednego Palestyńczyka mieszkającego w Polsce, który wsparł Polaków w starciu z Żydami? Takiej solidarności nie widzimy także wtedy, gdy Polacy sprzeciwiają się napływowi milionów ukraińskich przesiedleńców. A wprost przeciwnie – wraz z ukraińskimi banderowcami okupują na zmianę pomnik Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku, a należąca do Kataru, głównego sponsora Hamasu telewizja Al-Dżazira, którą śmiało można nazwać „arabską telewizją dla Arabów”, głównego interlokutora i źródło informacji o Polakach znajduje sobie w żydowskiej gazecie dla Polaków, z którą biadolą i leją łzy nad rasizmem Polaków, którzy nie chcą imigrantów.
Ale to nie wszystko – samozwańczy wódz Palestyńczyków w naszym kraju (i delegat Hamasu na Polskę) „odwdzięczył się” niedawno Polakom (zwłaszcza tym, dla których najważniejsze jest to, że „Donald Trump to przyjaciel Izraela, gdyż zlecił morderstwo irańskiego generała”) wypowiedzią na łamach żydowskiego portalu dla Polaków: Chcę jeszcze powiedzieć, że dzwonią do mnie różni ludzie, którzy mówią, że są ze mną, bo nie lubią Żydów. Chcę to jasno powiedzieć, że ja z takimi ludźmi wspólnego języka nie znajdę. Ten, kto nie lubi Żyda, nie będzie lubił też Araba. A w życiu liczy się to, by w przyjaźni wypić herbatę z każdym dobrym człowiekiem. Krótko mówiąc: nie tylko nie broni Polaków przed oskarżeniami, że wyssali antysemityzm z mlekiem matki, ale przyłącza się do żydowskiej nagonki na Polaków. I zastanawia tu, dlaczego nasi palestyńscy przyjaciele, którzy się z nim nie zgadzają, nie zalali mu jeszcze gęby gipsem?!
Jeszcze inne pytanie: Czy znają, chociaż jednego Palestyńczyka mieszkającego w Polsce, który stanął po stronie Polakami w sporze z Izraelem o mienie pożydowskie? A dziwi to tym bardziej, że Palestyńczyków, po utworzeniu państwa Izrael i po wypędzeniu z zajętych ziem, z mienia wyzuli bez odszkodowań Żydzi. Solidarność taka była szczególnie pomocna (i dla Polaków, i dla Palestyńczyków, i dla katarskiej telewizji) po tym, gdy, tuż po brawurowej akcji Hamasu, Stuart Eisenstat, specjalny doradca Departamentu Stanu do spraw Holokaustu pogroził Polakom: „Wysiłki i starania na rzecz restytucji mienia potomków tych, którzy przeżyli Holokaust i ofiar, których mienie zostało skradzione zyskały nowe momentum po masakrach, których dokonał Hamas. […] Tym, którzy mówią, że restytucja ‘to już przeszłość’, wydarzenia kilku ubiegłych tygodni uświadomiły, że to nie tak”. I gdy sekundowała mu Ellena Germain, specjalny wysłannik Departamentu Stanu ds. Holokaustu: „Zbrodnie Hamasu popełnione 7 października oraz egzekwowanie restytucji, kilkadziesiąt lat po tym, kiedy rabunek mienia miał miejsce, będą rozliczane, nieważne, ile to zajmie czasu. […] Podtrzymywanie wartości naszych liberalnych demokracji, tak spostponowanych wydarzeniami ostatnich tygodni, oraz oddanie sprawiedliwości tym, którzy przeżyli Holokaust. Nawet po upływie 80 latach. Nie będzie przedawnienia w rozliczaniu sprawców tych niegodziwych czynów.
Czy to znaczy, że wojna w Palestynie jest nam obojętna? Nie, bo możemy wyciągnąć z niej pożyteczne konkluzje: Można odnieść zwycięstwo nad jedną z najsprawniejszych armii świata. Można obalić mit wszechpotęgi Izraela, że „z Żydami jeszcze nikt nie wygrał”. Można wykiwać Mosad. Można wywołać wzrost nastrojów antyżydowskich w świecie i doprowadzić do tego, że krytyka Izraela stała się wiodącym tematem debat politycznych. Można wykazać, że dla Izrael i lobby żydowskiego nadchodzą ciężkie czasy. No i, wreszcie można wykorzystać, jako argument w zwalczaniu antypolonizmu i kontrowaniu antypolskiej polityki historycznej Żydów i Niemców.
Okazuje się, że Żydzi, mający w opinii światowej status ofiary, to brutalni okupanci, faszyści, rasiści, którzy Palestyńczyków nazywają „ludzkimi zwierzętami”, którzy są za zagłodzeniem palestyńskich dzieci (bo „to przyszli terroryści”), którzy z Gazy zrobili ogrodzone drutem kolczastym olbrzymie więzienie dla dwóch milionów ludzi, swego rodzaju getto przypominające to warszawskie z czasów II wojny (z jedną różnicą, że nie ma w nim kolaborantów z Judenpolizei), w którym wybuchło powstanie i które tłumią tak, jak Niemcy likwidowali getto warszawskie. Krótko mówiąc: Było getto w Warszawie, było powstanie w getcie, była likwidacja getta przez Niemców (i Ukraińców). Jest getto w Gazie, jest powstanie w getcie i jest likwidacja getta. Dlaczego takie zestawienie jest ważne? Także dlatego, że Żydzi za współwinnych śmierci swych pobratymców w getcie uznają Polaków.
„Terroryści z Hamasu zaatakowali Izrael” – tak wyglądały paski w telewizyjnych serwisach informacyjnych i nagłówki gazet. Tymczasem to palestyński ruch oporu zaatakował najeźdźcę, który usuwa Palestyńczyków z okupowanych ziem i kolonizuje je, budując osiedla żydowskie. W tym miejscu przypomnijmy, że w 1942 roku miała miejsce brutalna i ludobójcza akcja kolonizacji Zamojszczyzny, polegająca na wysiedlaniu przez niemieckiego okupanta Polaków oraz osiedlaniu Niemców i Ukraińców. Część wysiedlonych wywieziono do przymusowej pracy w Rzeszy. Część trafiła do obozu koncentracyjnego w Majdanku, a pozostali zginęli. Niemiecka akcja spotkała się z oporem miejscowej ludności, i po tym jak polski ruch oporu przeprowadził zbrojne akcje odwetowe, Niemcy wysiedleń zaniechali. Przykładem – chroniona przez żandarmerię SS wieś Cieszyn, gdzie oddziały AK i BCh, nazywane przez Niemców terrorystami i bandytami zabiły 160 niemieckich kolonistów.
Taką „Zamojszczyzną” jest dziś, w jakimś sensie, Palestyna, gdzie wysiedlane są tysiące ludzi, a ich domostwa równane z ziemią. Przy tej okazji przypomnieć można Izraelczykom (i uzgadniającymi z nimi politykę historyczną Niemcom), że Hitler zadekretował politykę „Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej” (Endlösung der Judenfrage) a dziś Żydzi w Gazie prowadzą politykę „ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej”.
Adam Michnik i jego żydowska gazeta dla Polaków oraz Agnieszka Holland i jej żydowskie filmy dla Polaków kolportują w świecie opinie o rasizmie Polaków. Tymczasem Izrael zbudował państwo o charakterze rasistowskim, jedyny tego rodzaju twór na świecie. Czy, zatem Polacy nie powinni przyłączyć się do głosów nawołujących do interwencji zbrojnej wobec izraelskiego reżimu, pod pretekstem „naruszania praw człowieka” i, po nakazie aresztowania Netanjahu wydanym przez MTS, dostarczyć go do Hagi? Zwłaszcza, że pod takim pretekstem, czyli „zbrodni” na dużo mniejszą skalę, USA i kilka państw UE, w tym Polska przeprowadziły „operację pokojową” w Iraku i powiesiły Saddama Husajna.
Piętnujmy też słowa antypolskiego rabina z Chabad-Lubawicz: „Nie ma bardziej humanistycznego wojska i bardziej humanistycznej polityki niż izraelska”. Demaskujmy „Gazetę Wyborczą” za apel: Jesteśmy świadkami największej od czasów Holokaustu masakry Żydów. Poparcie dla Izraela jest dziś więc przejawem człowieczeństwa. Zamiast rozliczać Trumpa, przypomnijmy słowa Jarosława Kaczyńskiego: „Państwo Izrael jest można powiedzieć przyczółkiem naszej kultury w tamtym świecie, świecie, z którym musimy współpracować i powinniśmy dążyć do tego, aby nasze sposoby myślenia i nasze ideały się zbliżały”. No i wredne słowa doradcy Dudy: „Tajne służby Izraela uchodzą za jedne z najlepszych na świecie, a dyplomacja za jedną z najbardziej stanowczych i nonszalanckich. Żydzi mogą sobie na to pozwolić, dzięki swojemu wyjątkowemu położeniu, jako enklawa cywilizowanego Zachodu, jego przyczółek na Bliskim Wschodzie”.
Czy ma to coś wspólnego z polską polityką historyczną? Ma! Bo narasta negatywna międzynarodowa kampania przeciwko Polsce. Bo ma miejsce zmasowany atak na polską pamięć historyczną. Bo Żydzi, Niemcy, nawet Ukraińcy biją nas raz po raz po twarzy (a my się tylko oblizujemy). Bo wszystkie państwa mają własną narrację historyczną, tylko nie my (my przyjęliśmy narrację naszych wrogów, a o swojej boimy się nawet myśleć). Bo została nam tylko polityka historyczna, ale i tej karty się wyzbywamy. Przykłady demolowania takiej polityki z ostatnich miesięcy: W oknie Pałacu Prezydenckiego zapłonęła świeca, „jako znak pamięci o cierpieniu i tragedii ofiar Wielkiego Głodu w Ukrainie”. Ale świeca taka nie zapłonęła z okazji rocznicy Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Odkrycie kilku grobów w ukraińskim chutorze komentowali: „Przerażające. I nie da się nie porównać tego do Katynia”. A powinni byli pokazać podobieństwo pomiędzy mordami w Katyniu a mordami UPA w Hucie Pieniackiej (no i zaakcentować, że po „wyzwoleniu” tej mieściny, Ukraińcy natychmiast przystąpili do „derusyfikacji ulic” i już tam mamy aleję Bandery i ulicę Szuchewycza, czyli sprawców nie jednego, ale pięćdziesięciu Katyniów).
Dlaczego to takie ważne? Bo przypominanie zbrodni na Polakach to nasz główny oręż w zwalczaniu obowiązującego na świecie paradygmatu: Ofiarami wojny byli wyłącznie Żydzi, a prześladowcami anonimowi Naziści oraz Polacy. To także narzędzie w odpieraniu żydowski roszczeń majątkowych, w staraniach o reparacje od Niemiec, w walce z antypolską polityką historyczną Izraela i Niemców (zbieżną i koordynowaną). Weźmy przykład Izraela, który skutecznie narzucił światu dogmat o „wyjątkowości żydowskiego cierpienia” i nie dopuszcza do zrównywania innych ofiar z Holokaustem, bowiem status największej ofiary w dziejach ludzkości wiąże się z namacalnymi korzyściami politycznymi i materialnymi (co odczuwamy na własnej skórze). My (a raczej „Nasi”) nie tylko godzimy się na wykorzystywanie polskiej martyrologii przez naszych oprawców, ale sami ich wspomagamy, a nawet wyręczamy i podsuwamy pomysły. Przykład pierwszy z brzegu: Państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego wynajął za trzy miliony dolarów dwie żydowsko-amerykańskie firmy PR, dla wsparcia… propagandy ukraińskiej na terenie USA. I czy nie mają racji ci, którzy twierdzą, że rządzący Polską na promowanie katów wydają tyle, że na ofiary już im nie starcza?
Na koniec, poza wyrazami potępienia barbarzyństwa Izraela i poza wyrazami solidarności z mieszkańcami Gazy, wykrzyczmy stanowczo: To nie nasza wojna! Z całego serca życzmy Palestyńczykom żyjącym w Polsce: Polski wolnej od Żydów, Ukraińców i wszelkiej maści imigrantów. A zamiast „Chwała Ukrainie” czy „Chwała Palestynie” śpiewajmy: „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Krzysztof Baliński