O cudach w Czarnobylu przed i po katastrofie. Świadectwa kapłana

26 KWIETNIA – 32 ROCZNICA KATASTROFY CZARNOBYLSKIEJ. O wielkich cudach w Czarnobylu przed i po katastrofie. Świadectwa kapłana

Świadectwa protojereja Nikołaja Jakuszyna, proboszcza świątyni Świętego Eliasza w Czarnobylu.

W roku 30-tej rocznicy awarii Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej po raz pierwszy na światło dzienne wychodzą nieznane wcześniej szerokiej publiczności fakty, zwiastujące katastrofę na skalę planetarną, przepowiedzianą w Apokalipsie. Z tych wielkich mistycznych znaków staje się zrozumiałe, że ​​tragedia w Czarnobylu była częścią Boskiego planu dla ludzkości od początku czasu. To, co zostało z góry przesądzone, nieuchronnie się spełni. O tajemnicy, ujawnionej ponad 30 lat po wybuchu jądrowym, o niepojętym, obleczonym w słowa – wydarzeniu napisano w rozdziale z książki „Teraturgima lub Cuda nowego wieku” wydawnictwa „Gorlica” (Горлица“) i „Błogosławieństwo” (Благословение”), która wkrótce zostanie wydrukowana.

Pierwszy wielki znak katastrofy w Czarnobylu, która w 1986 roku wstrząsnęła całą planetą, został ujawniony w czasie bardzo szybkiego rozwoju energetyki jądrowej na długo przed wybuchem czwartego reaktora w Elektrowni Atomowej w Czarnobylu. Świadkowie wydarzenia przypomnieli sobie, że stało się to dokładnie dziesięć lat przed awarią 26 kwietnia 1976 roku – dokładnie co do dnia. To znaczy, że czterdzieści lat temu Pan Bóg ujawnił znak. O zbliżającej się tragedii ostrzegła sama Królowa Nieba. W tamtym czasie w lokalnej gazecie „Prapor Peremohy” ( „Sztandar Zwycięstwa” – red.) nawet opublikowano notatkę o tym pod nazwą „Zmyślenia duchownych”. Napisano w niej o tym, że na niebie pojawiła się chmura o niezwykłej formie, a duchowni twierdzą, że było to objawienie Bogurodzicy. Jednak to wcale nie było atmosferyczne dziwactwo.

Pod wieczór wielu miejscowych mieszkańców widziało, jak na ziemię opuszcza się chmura, na której wyraźnie był widoczny zarys postaci Matki Bożej. – Twarz i odzież były widoczne – wszystko w jaskrawych kolorach. W rękach trzymała Ona pęczki suchego zioła piołunu, które nazywamy u nas „czarnobylnikiem”. Matka Boża opuściła piołun nad miastem. Następnie jasność przesunęła się w stronę lasu i zatrzymała się nad świątynią świętego proroka Eliasza. Bogurodzica odwróciła się do naszej świątyni i dwukrotnie pobłogosławiła go dwiema rękami. Kiedy się pojawiła, deszcz natychmiast ucichł i ustaliła się ciepła, spokojna i jasna pogoda. O zjawisku tym opowiedziano lokalnemu kapłanowi, ojcu Aleksandrowi Prokopience. Wówczas on wyjaśnił, że tylko Matka Boża może błogosławić dwoma rękami, nikt inny. Również dwoma rękami błogosławią biskupi, ale to nie był męski obraz.

Zjawisko zinterpretowano w ten sposób, że należy się spodziewać nieurodzajnego, suchego lata. I dopiero po upływie lat, już po awarii, stało się jasne, co wieścił ten znak. Niektórzy ludzie znaleźli i zabrali piołun, który spadł z nieba. A dokładnie po dziesięciu latach nastąpiła awaria w Elektrowni Atomowej w Czarnobylu. Ale wtedy takie rzeczy się działy, że nikomu nie przyszło do głowy, że istnieje związek pomiędzy wydarzeniami, odległymi od siebie o dziesięć lat. Dopiero znacznie później ludzie przypomnieli i zaczęli zdawać sobie sprawę, że był to znak Boży.

W 2002 roku z błogosławieństwem Jego Świątobliwości metropolity Kijowa i całej Ukrainy Władimira, została napisana ikona, na której przedstawiono Objawienie Najświętszej Bogurodzicy nad Czarnobylem. Napisał ją sługa Boży Ioann (Jan), który wykonywał malowidła w świątyni. Jest artystą, malarzem, mieszka w Kijowie. Najważniejsze, że jest to osoba bardzo wierząca, pobożna i poważna. Do tego sierota. Przystępując po błogosławieństwu do tak ważnej pracy, jak zwykle pościł i przystępował do Komunii Św. Na ikonie jest przedstawiona nasza świątynia Św. Eliasza, nad którą w Niebie unosi się Królowa Niebios z Archaniołami Michaelem i Gabrielem po obu stronach. W jej rękach jest ziele piołun. Po prawej i lewej stronie ikony umocowane są kapsułki z piołunem, zebrane w strefie Czarnobyla. Jego Świątobliwość Władimir pobłogosławił ten obraz jako naszą czarnobylską lokalnie czczoną ikonę.

———————————

Ikonę Czarnobylski Zbawiciel na łożu śmierci zobaczył sekretarz partii Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej.

Drugą znaną ikoną w świątyni Świętego Eliasza – jest Czarnobylski Zbawiciel (Чернобыльский Спас), która również ma swoją własną historię. Ta ikona, można powiedzieć, wyszła od ludzi. Ludzie przeżyli tragedię, której nie znała historia. Potrzebowali wsparcia i współczucia. Wielu było chorych, początkowo panowała ogromna panika.

Tak wyszło, że Jurij Borysowicz Andriejew, nieżyjący już, sekretarz partii Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej, komunista i można sobie wyobrazić, jakiego światopoglądu człowiek, poważnie zachorował po otrzymaniu ogromnej dawki promieniowania. Bardzo cierpiał, leżał już na łożu śmierci. Wszyscy myśleli, że jego dni są policzone. A jemu ciągle śnił się jeden i ten sam sen – widzenie.

Sekretarz partii Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej wyraźnie widział tę ikonę. Później dokładnie opowiedział on malarzowi, jak powinna ikona wyglądać. Opowiadał też i mi, a potem ja poinformowałem o tym jego Świątobliwość Metropolitę Władimira. Będąc już jedną nogą za kresem życia, sekretarz partii cały czas prosił: „Napiszcie tę ikonę …” Patrząc na otwarty jego duchowemu wzrokowi niespotykany obraz, bardzo mocno czuł, że powinien być on zrealizowany. I Jego Świątobliwość pobłogosławił ten zamiar.

Ikona została napisana w Ławrze Św. Trójcy i Św. Sergiusza w 2003 roku. A konsekrowano ją w Ławrze Kijowsko-Pieczerskiej w Święto Zaśnięcia Matki Bożej (pol. Wniebowzięcia NMP). Kiedy Jego Świątobliwość Metropolita Władimir święcił obraz Czarnobylskiego Zbawiciela, na Niebie pojawiły się od razu trzy znaki – dokładnie nad ikoną na oczach setek ludzi przeleciał gołąb, na Niebie pojawiła się tęcza, a następnie Krzyż, w centrum którego świeciło słońce.

I co najciekawsze – sekretarz partii Jurij Borysowicz po tym wydarzeniu wyzdrowiał. Pan Bóg go wyleczył. Dziwne to, że właśnie sekretarz partii Czarnobylskiej EA, późniejszy prezes Związku „Czarnobyl – Ukraina” został wybrany do takiej misji – przez niego przyszła w świat ikona Czarnobylskiego Zbawiciela, przy której od tamtego czasu Pan Bóg wielokrotnie uzdrawiał chorych i cierpiących.

Nad ikoną pracował malarz ikon Władisław Gorieckij, mistrz wysokiej klasy. Obraz wykonany został subtelnie, wyraziście i duchowo. To wyjątkowa ikona. Wyjątkowa jest ona również dlatego, że w historii ikonografii po raz pierwszy tutaj obok Boga i Świętych przedstawiono ludzi – żywych po prawej stronie i dusze zmarłych ofiar katastrofy – po lewej stronie. Do zaakceptowania tego pomysłu, Jego Świątobliwość Władimir prosił o błogosławieństwo Patriarchę Aleksija II. I Świątobliwość błogosławił, aby napisać (namalować) żywych ludzi.

Fabuła tej ikony jest głęboko symboliczna – jest to oryginalny epizod z “Apokalipsy” św. Jana Teologa. W centrum widzimy lecącą z Nieba „gwiazdę piołun” nad złowieszczym blaskiem wybuchu i sosnę w formie krzyża – krucyfiksu. Ten fenomenalny znak tragedii, która miała przyjść, ręka Pana Boga wzniosła na ziemi Polesia na dziesięciolecia przed awarią, już w czasie II Wojny Światowej było to duże, dojrzałe drzewo. I tak się złożyło, że elektrownia została zbudowana dosłownie w odległości dwóch kilometrów od tego ogromnego żywego krzyża, który wyrósł na skraju lasu. – Kiedy likwidowano skażony promieniowaniem „rudy las” (rudy kolor las przybrał na skutek napromieniowania – A.L.) i przestrzeń została oczyszczona, otworzył się oszałamiający obraz, podobny do duchowej wizji: dwa symbole powszechnej katastrofy, połączone w jednej płaszczyźnie – eksplodowany czwarty reaktor na tle drzewa-krzyża.

Przypomina nam ono od razu krzyżopodobne drzewo ze Starego Testamentu, podlane przez Lota, na którym po dwóch tysiącleciach został ukrzyżowany Chrystus. To drzewo wyrosło z trzech lasek – kijów podróżnych – z gatunków iglastych (cedr, cyprys i sosna), pozostawionych po błogosławieństwie praojcowi Abrahamowi przez Trójcę Świętą, Która odwiedziła go pod postaciami Aniołów. I oto po czterech tysiącleciach z ziemi podniósł się czarnobylski krzyż, – znak przyszłego atomowego krucyfiksu, który przypadł na rok 1986. Po obu stronach drzewa krzyżowego, również sosny, jako trzeciego kija podróżnego Trójcy, na ikonie stoją martwi i żywi likwidatorzy.

A nad tym wszystkim Pan Jezus Chrystus ze zwojem Apokalipsy, otwartym na jej spełnionych wierszach, Najświętsza Bogurodzica i Archanioł Michael. Tak jak wszystko to zobaczył sekretarz partii CzEA. Ikona Czarnobylskiego Zbawiciela mówi z jasnością mistycznego niezmiennego znaku: w czyich rękach znajduje się zwój – do Tego należy plan tego, co w nim jest zapisane ze wszystkimi najdrobniejszymi szczegółami, życiem pokoleń urodzonych na Ziemi, czasami i okresami, wydarzeniami historycznymi i kulminacjami, łącznie z czarnobylską …

Zbawiciel co noc patrzył na kapłana, wskazując, gdzie w strefie skażenia znajduje się Jego obraz.

Jest jeszcze jedna niezwykła ikona, o której wcześniej nie opowiadałem. Jest to obraz Zbawiciela ze świątyni Archanioła Michaela we wsi Krasno w strefie zamkniętej.

Ta cudowna ikona ma naprawdę cudowną historię. Po awarii wszystkich mieszkańców ze wsi Krasno wysiedlono, gdyż chmura promieniowania przepłynęła przez nią w kierunku Białorusi i jest tam bardzo wysoki poziom promieniowania. Jeden mieszkaniec tej wioski w wyniku różnych losów trafił Sankt – Petersburga, gdzie i pozostał. Tam został wyświęcony na kapłana i od tamtego czasu służy jako w Petersburgu.

Jedenaście lat temu znalazł mój numer i pewnego dnia zadzwonił. Przedstawił się, opowiedział swoją całą historię pełną doświadczeń i mówi: “Ojcze Mikołaju, mam wielką prośbę. Nieustannie we śnie widzę oczy Zbawiciela z jednej ikony, pozostawionej w strefie skażeń. Czy nie mógłby Ojciec ją odnaleźć? To duża ikona Chrystusa na desce.” Pytam: “A jakże ją odnajdę?” Kapłan z Petersburga odpowiada: “Powiem gdzie.”

I szczegółowo opowiada, w której wiosce, w jakiej chacie i na jakim strychu jest ukryta ta ikona. W cienkim śnie on dokładnie zobaczył miejsce, w którym niezwykły obraz Zbawiciela o żywym spojrzeniu i opisał mi miejsce ukrycia ikony. Ikony tej w zasadzie nie można było znaleźć: trzeba byłoby być miejscowym i dobrze orientować się w okolicy, która stała się strefą skażoną promieniowaniem.

W świątyni Archanioła Michaela przez wiele lat służył jego dziadek. Tę niezwykłą starą ikonę kiedyś skradziono, ale Pan Bóg cudownie ją zwrócił. Po katastrofie cudowną drewnianą świątynię Św. Archanioła Michaela, zbudowaną w 1800 roku, niestety, całkowicie splądrowali rabusie. A ten obraz został ukryty przez jego dziadka, już zmarłego i nikt nie wiedział, gdzie znajduje się ta świętość (sakramentalium), która, jak można zrozumieć, jest tak droga Panu Bogu, że On Sam dał o niej znak i pouczył, jak ją znaleźć.

I oto w Petersburgu, kapłanowi przybyłemu ze strefy czarnobylskiej, zaczęła się śnić ta ikona – Zbawiciel patrzył na niego każdej nocy. W końcu dodzwonił się do mnie. Pojechałem do wioski, znalazłem opisany opuszczony dom – wszystko się zgadzało! Zdjąłem ikonę ze strychu i wyniosłem. Kiedy ją odrestaurowaliśmy i doprowadziliśmy do porządku, kapłan z Petersburga przyleciał specjalnie, by oddać cześć uratowanej świętości – aby zobaczyć ją nie we śnie, ale w rzeczywistości.

Chrystus patrzy z tej ikony jak żywy, takiego spojrzenia rzeczywiście nie można zapomnieć. Gdy się tylko jeden raz zobaczy te niezwykłe oczy, to już nigdy więcej ich nie zapomnisz, ile tylko będziesz żył.

Anielska służba w strefie radioaktywnej

Stara świątynia we wsi Krasno dawno została pozostawiona przez ludzi. Ale nie została pozostawiona przez tych, którym została poświęcona – Archanioła Michaela i bezcielesne siły niebiańskie. Mamy świadectwa na to, że tam służbę Bożą odprawiają święci Aniołowie. Kilka razy w różnych latach od począwszy od 2005 do 2009 roku przyjeżdżały do mnie ekipy z milicji czarnobylskiej z niezwykłymi wiadomościami i pytaniem: “Ojcze, jak to rozumieć? Co to wszystko znaczy?”

Po dokładnych rozmowach z milicją wyjaśniono następujące kwestie. Pewnego razu patrol, patrolujący opuszczoną strefę, jechał wąską wiejską drogą, która była gęsto otoczona drzewami i krzewami po obu stronach. Zbliżając się do miejsca, gdzie stoi świątynia, milicjanci jeszcze z daleka usłyszeli odgłosy. Najpierw zdecydowali, że tak im się wydało. Ze zdumieniem zatrzymali się i nadsłuchiwali. Ludzi nie mogło tu być: od długiego czasu nikt tu nie mieszka, wykluczeni są również ci, którzy wrócili do swych domów (ros. – caмосёлы зоны отчуждения). Wewnątrz strefy przy wjeździe do skażonych obszarów znajduje się jeszcze jeden punkt kontrolny, przez który już od dawna nikt nie jechał. A przejście przez las jest obecnie praktycznie niemożliwe – zamienił się on w dziki i niebezpieczny gąszcz.

Samochód patrolowy ruszył i zbliżył się do świątyni. Stamtąd niósł się pobożny cerkiewny śpiew o nieziemskim pięknie, widoczne były odblaski światła. Milicjanci wysiedli z samochodu i zamarli. Nagle doznali bezprecedensowego strachu, ogarnęło ich święte przerażenie. Trzeba powiedzieć, że batalion milicji w Czarnobylu – to poważni ludzie, przygotowani na różne ekstremalne sytuacje. Ale ci zdrowi mężczyźni przestraszyli się jak dzieci i wskakując do ich jeepa, dali drapaka.

Po odjechaniu kilku kilometrów uspokoili się i po dyskusji ze sobą postanowili wrócić do świątyni jeszcze raz. Kiedy znów tam pojechali, było już cicho. Ale nie odważyli się wejść do świątyni. O zaobserwowanym niezwykłym zjawisku patrol natychmiast zameldował naczelnikowi. Cały batalion milicji, strzegący strefy Czarnobyla, wiedział o tej niewiarygodnej historii. Potem przyjechali oni do mnie , do świątyni i opowiedzieli o tym, co słyszeli i widzieli. Pytali mnie, co to może znaczyć.

Wyjaśniłem im, że takie przypadki w historii Cerkwi były znane i wcześniej. Aniołowie nie odchodzą od konsekrowanego ołtarza aż do końca czasów. Sami też sprawują Służbę, gdy świątynia z jakiegoś powodu została opuszczona przez ludzi. Tym bardziej, że świątynia w Krasno wzniesiona została ku czci Wodza Wojska Niebieskiego. W tym miejscu, opalonym śmiercionośnym oddechem promieniowania, jednakże przebywa Świętość i Łaska, więc dlatego służą tam Aniołowie. Pan Bóg dopuścił, aby się ludzie o tym dowiedzieli, wybierając odpowiedzialnych świadków jako posłańców Cudu Boga. Następne przypadki, kiedy patrole słyszeli służbę Bożą w pustej świątyni, praktycznie powtórzyły pierwsze wydarzenie.

Od tego czasu jeżdżę służyć do świątyni wsi Krasno w dni świąteczne.

Po pewnym czasie znalazłem w niej ikonę Archanioła Michaela. W starych świątyniach między kopułami znajdowało się przejście na strych. Do miejsca tego ciężko było się dostać, a dodatkowo jeszcze deski tam zgniły – między innymi było tam bardzo niebezpiecznie. Wznosząc się z modlitwą na tyle, ile było to możliwe, poczułem na sobie czyjś wzrok i podniosłem głowę – patrzył na mnie Archanioł Boży z ognistym mieczem w prawej ręce z ikony, ustawionej na wątłym stopniu. Ona do tej pory tam jest. Maruderzy kiedyś wynieśli ze świątyni wszystko, co było możliwe. Ale cudownie ukrytą świątynną ikonę, nikt nie mógł wykryć. Jest tam dlatego, aby chronić świątynię. Nie wiadomo, kto ją tam umieścił – być może sami Aniołowie.

Objawienie się Świętego Serafina z Sarowa i błogosławieństwo, by co roku służyć w Czarnobylu Liturgię w nocy przed dniem 26 kwietnia

W 2001 roku zaistniało wydarzenie, które osobiście mnie głęboko wstrząsnęło. Uwierzcie mi, widziałem wiele rzeczy w moim życiu, ale ta historia miała szczególne znaczenie. Dała mi prawidłowe zrozumienie tego miejsca, które zajmuje tragedia w Czarnobylu w stosunku do Cerkwi i życia na całej Ziemi. Okazało się, że wszystko jest połączone. Eksplozja atomowa, historia Cerkwi/Kościoła Bożego i całego świata – pomiędzy tymi trzema składnikami ogólno ziemskiego misterium istnieje głęboki, wzajemnie przenikający się duchowy związek.

Rybacy, którzy siedzieli na Prypeci i łowili ryby w nocy 26 kwietnia, najpierw ujrzeli jasny błysk na niebie nad świątynią proroka Eliasza, a dopiero potem nad elektrownią. I ten znak miał swoje znaczenie – to była “gwiazda, płonącą jak lampa”. Kiedy zacząłem służyć w tej świątyni po spustoszeniu, nagromadziło się tutaj wiele różnych prac, odbudowywaliśmy podwórze świątyni, wszystko naprawialiśmy, porządkowaliśmy. Parafii wówczas praktycznie nie było. Ale Liturgię jednak nadal służyłem tak jak należy. I oto nastał dzień 26 kwietnia. To była pierwsza data tragedii, którą spotkałem w tej świątyni. Myślę sobie: cóż, pomodlę się i pójdę do łóżka. Tej nocy po Czarnobylu chodzili wartownicy i wspominali poległych po świecku, jak umieli: koncerty, wódka… Poszedłem odpoczywać i zasnąłem.

Moje okno w domku w pobliżu świątyni wychodzi akurat na urwisko nad Prypecią. Minęło trochę czasu i nagle już nie śpię, postrzegam otoczenie jak zwykle i patrzę przez okno. I widzę, jak od strony rzeki, od urwiska idzie staruszek – z białą brodą, z laską, w białej szacie – rozpoznałem go jako Serafina z Sarowa. Wygląd, postawa i figura dokładnie były takie, jak są przedstawiane na ikonie. Święty Serafin zbliżył się do domku, zatrzymał się przed moim oknem i surowo i uważnie popatrzył na mnie. Potem, patrząc mi prosto w oczy, Święty Boży uderzył laską trzykrotnie w ziemię – głośno uderzył: raz i dwa i trzy.

Następnie zwrócił się w stronę Prypeci i poszedł do rzeki przez cerkiewną bramę do elektrowni jądrowej. Wszystko to widziałem wyraźnie i na jawie. Ale nagle ze zdziwieniem patrzę, że znów jestem w łóżku. Myślę, co to jest? Włączam światło i mój wzrok pada na zegar. Pokazuje dokładnie godzinę 1.30 w nocy – czas eksplozji reaktora. Ach to tak! Pan Bóg posłał Świętego Serafina, aby obudzili mnie na modlitwę i czuwanie w tę noc.

I natychmiast przyszło olśnienie – zrozumiałem jaki jest związek między katastrofą jądrową a Cerkwią. Był to czas dokonania w istniejącym świecie przełomowego wydarzenia historii ludzkiej, zapisanej od samego początku. Moment, w którym tajemnicze i przerażające wersety Objawienia stały się rzeczywistością. Chwila, kiedy ostrze igły przeszyło membranę rozdzielającą światy i przeszło przez Boski zamiar, opisany w zewnętrznej rzeczywistości Apokalipsy. “Trzeci Anioł zatrąbił: i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak lampa, a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię tej gwiazdy – “piołun” (Obj. 8: 10-11). Tak też było – związek bezpośredni. Piołun, który obficie rośnie w tutejszych częściach kraju, jest znany u nas jako „czarnobylnik” i z nim związana jest nazwa miasta Czarnobyl.

Dokładnie taki sam jest bezpośredni związek z objawieniem Bogurodzicy nad Czarnobylem na dziesięć lat przed katastrofą. Te zjawiska postawiły wszystko na swoje miejsca. Tutaj, na tej ziemi, Pan Bóg przygotował, aby się spełniła kulminacja Pisma Świętego. Tutaj w materii bytu weszło ostrze Bożego Słowa, które podzieliło historię ludzkości na “przed” i “po” tragedii w Czarnobylu. Pomyślałem, dlaczego właśnie Świętego Serafina Pan Bóg posłał z misją odkrycia duchowego znaczenia katastrofy. Po tym wydarzeniu napisałem list do patriarchy Aleksija II.

Przez dwa lata wymienialiśmy listy. I w końcu otrzymaliśmy cząstkę relikwii Świętego Serafina z Sarowa, którą oficjalnie przekazano do naszej świątyni. Specjalnie w tym celu jeździłem do Diwiejewa. Święty Serafin, oprócz tego, że był ascetą monastycyzmu, wnikał i skuteczną modlitwą uczestniczył we wszystkich ważnych wydarzeniach swoich czasów. Dlatego też ten wielki modlitewnik objawił się i tutaj. Św. Serafin rozpoczął swoją podróż duchowego działania od oddania czci Świątyniom Kijowa i Ławry Pieczerskiej, chciał być wśród mnichów w Ławrze, w Kijowie otrzymał błogosławieństwo, aby iść do Sarowa i nie mógł on pozostać z dala od tego, co dzieje się na ziemi starożytnej Rusi.

Od tych czasów, po objawieniu się św. Serafina w tamtą pamiętną noc rocznicy katastrofy, obowiązkowo odprawiamy całonocne czuwanie i nocną Bożą Liturgię 26 kwietnia w świątyni Czarnobylskiej. W ostatnich latach na tę Bożą Służbę, na której upamiętnia się ofiary awarii, przyjeżdżali arcybiskupi, biskupi i liczni kapłani. Przede wszystkim metropolita Czarnobylski Paweł, proboszcz Ławry Kijowsko-Pieczerskiej, który kiedyś mnie wyświęcił na kapłana.

Uważam, że był on pierwszym opatrznościowym władcą czarnobylskim i w ten sposób Pan Bóg związał go z tą historią. Przybywa do nas w ten pamiętny dzień wraz z kapłaństwem mnóstwo pielgrzymów – w tym dniu wszyscy przyciągani są tutaj jak magnes. Następnie udajemy się do Czarnobylskiej EA, aby odprawić nabożeństwo żałobne przy grobach, gdzie spoczywają strażacy, pierwsi, którzy wspinali się na płonący reaktor jądrowy. W ten oto sposób, dzięki objawieniu Świętego Serafina Sarowskiego, Pan Bóg pobłogosławił nas, abyśmy czuwali i modlili się każdego roku w czasie, gdy planetą wstrząsnął wybuch jądrowy. W 2016 roku od tego dnia minęło już 30 lat.

Prawdopodobnie nie możemy w pełni objąć, umieścić i uświadomić sobie pełnię i wielkość tych znaków i zjawisk, którymi zaznaczona jest historia katastrofy w Czarnobylu. Ale związek pomiędzy wszystkimi jej epizodami z pewnością istnieje. Bezpośredni, silny, mistyczny, głęboko duchowy związek. To, co jest dla nas przydatne do poznania, Pan Bóg objawia we właściwym czasie. Trzeba cierpieć, zaufać Panu Bogu i czekać.

P. S. W czasie Postu Bożonarodzeniowego w 2015 roku ojciec Mikołaj Jakuszyn przyjął tonsurę z imieniem Siergij (pol. – Sergiusz) na cześć świętego męczennika Siergija Czarnobylskiego, zabitego w latach 30-ch XX wieku. Przez Bożą Opatrzność dzień imiennika Archimandryty Siergija (Jakuszyna) przypada w dniu 26 kwietnia.

ZapisałaWalentinaSierikowa.

На фото:

1. Отец Николай Якушин (в постриге архимандрит Сергий)  

2. Храм святого пророка Илии в Чернобыле

3. Икона Чернобыльский Спас 

4. Сосна-крест у четвертого реактора ЧАЭС 

5. Ангел с трубой в Чернобыле

6. Святой преп. Серафим Саровский

Źródło:
26 АПРЕЛЯ – 32 ГОДA ЧЕРНОБЫЛЬСКОЙ КАТАСТРОФЫ. О великих чудесах в Чернобыле до и после аварии. Свидетельства священника

http://3rim.info/10873-26-aprelya-30-let-chernobylskoy-katastrofy-o-velikih-chudesah-v-chernobyle-do-i-posle-avarii-svidetelstvo-svyaschennika.html# [Już, w 2023, nie ma tego portalu. Więc przypominam. MD

Tłumaczył Andrzej Leszczyński 16.5.2018 r.