O „orwellowskim koszmarze Anglii”: Brytyjczycy mają dość, państwo ich nie broni. O-orwellowskim-koszmarze-anglii
(Londyn, 31 lipca 2024 r., protest pod hasłem „Dosyć znaczy dosyć!”. Fot. Jordan Pettitt / PA Images / Forum)
Autor portalu Voice od The Family („Głos Rodziny”) Liam Gibson opisuje drastyczny kontrast pomiędzy pobłażliwością, z jaką brytyjskie państwo traktuje brutalną przestępczość kryminalną, a determinacją i bezwzględnością w zwalczaniu pokojowych akcji obrońców życia bądź nieprzychylnych komentarzy w internecie.
„Po zamordowaniu trzech małych dziewczynek w Southport i zamieszaniu wywołanym ich morderstwem dokonanym przez imigranta z Rwandy w drugim pokoleniu, premier z Partii Pracy, sir Keir Starmer nie tracił czasu, nazywając zarówno uczestników zamieszek, jak i pokojowo protestujących przeciwko niekontrolowanej imigracji skrajnie prawicowymi ekstremistami. Jak na ironię, chociaż przemoc wybuchła w tradycyjnych bastionach Partii Pracy, to reakcja Starmera na niepokoje prawdopodobnie popchnie Wielką Brytanię dalej w stronę autorytaryzmu” – ocenił autor komentarza.
Gibson opisuje rozmach tak zwanego wymiaru sprawiedliwości w zwalczaniu osób sprzeciwiających się samobójczej polityce otwarcia na masowych przybyszów wrogich cywilizacji europejskiej. Postępowaniami objęte zostały nawet osoby będące na peryferiach ulicznych demonstracji bądź internauci a wyroki skazujące zapadały w ciągu kilku dni.
„Było to tym bardziej zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę rutynowe niepowodzenia angielskiej policji w radzeniu sobie z przestępczością jako taką” – czytamy. Według bowiem raportów dotyczących efektywności funkcjonariuszy z Anglii i Walii, w latach 2021 – 2022 przed wymiarem sprawiedliwości stawali sprawcy zaledwie 8,3 procent tzw. victim-based offences, obejmujących m.in. handel ludźmi, wykorzystywanie seksualne dzieci oraz posiadanie, dystrybucję i produkcję materiałów przedstawiających wykorzystywanie dzieci i przestępstwa internetowe. Zaledwie rok wcześniej było to jeszcze 22,7 procent. Wskaźnik wykrywalności wszystkich przestępstw spadł z 27,8 procent do około 11 proc., co stanowi katastrofalny spadek w porównaniu z 75 procentami notowanymi w roku 2015.
Takie wyniki nie przeszkodziły szefowi Prokuratury Generalnej Stephenowi Parkinsonowi zadeklarować gotowość do objęcia priorytetem… wykroczeń popełnianych w internecie.
– Możesz popełniać przestępstwo, jeśli podajesz dalej, powtarzasz lub wzmacniasz wiadomość, która jest fałszywa, groźna lub podsyca nienawiść rasową [lub] religijną – powiedział reporterom, dodając: – Mamy oddanych policjantów, których jedynym zadaniem jest przeszukiwanie internetu, przeszukiwanie mediów społecznościowych. Na tym się skupiają – przyznał.
„Również druzgocący raport o niepowodzeniach londyńskiej policji nie powstrzymał komisarza metropolitalnego, sir Marka Rowleya, przed stawianiem znaku równości pomiędzy aktywnością w mediach społecznościowych z przemocą fizyczną. Zagroził on nawet aresztowaniem osób spoza Wielkiej Brytanii, ostrzegając, że rząd będzie ekstradował obywateli innych krajów za to, co zamieścili w mediach społecznościowych” – zauważył komentator VoF. – Wykorzystamy całą siłę prawa i niezależnie od tego, czy znajdujesz się w tym kraju i popełniasz przestępstwa na ulicach, czy popełniasz przestępstwa w bardziej odległych miejscach w Internecie, będziemy cię ścigać – groził Rowley.
Liam Gibson przypomniał, że zupełnie inaczej rzecz się miała ze ściganiem uczestników rozruchów wywołanych przez ruch Black Lives Matter.
„Dla wielu osób dodało to wiarygodności twierdzeniu, że brytyjska policja stosuje dwustopniowy system sprawiedliwości, w którym pochodzenie etniczne lub polityczne przekonania domniemanego sprawcy dyktują poziom reakcji. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że w ostatnich dniach minister spraw wewnętrznych Yvette Cooper wezwała do traktowania skrajnej mizoginii jako zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. I tak jak rząd decyduje teraz, co kwalifikuje się jako podżeganie, tak samo zdecyduje, co stanowi skrajną mizoginię” – czytamy.
Obserwując poczynania władz publicysta jest przekonany, że nie zostaną uznane za taką: rytualne, muzułmańskie zabójstwa „honorowe” czy okaleczanie żeńskich narządów płciowych, podobnie jak przestępstwa związane z uwodzeniem i wykorzystywaniem młodych dziewcząt, co chociażby w Rotherham, Rochdale czy Oxfordzie było domeną gangów zdominowanych przez egzotycznych obcokrajowców.
„Jeśli można powiedzieć, że coś pozytywnego pojawiło się w wyniku ostatnich wydarzeń w Anglii, to może to być rosnąca świadomość, że Wielka Brytania lunatykuje w orwellowskim koszmarze, w którym odmawiający przyjęcia zasad marksizmu kulturowego zostaną oskarżeni o myślozbrodnię” – napisał Gibson.
Według autora, ludzie zaangażowani w ruch pro-life czy chociażby śledzący jego aktywność, uświadomili to sobie najpóźniej w grudniu 2022 r. Wówczas to Isabel Vaughan-Spruce, liderka brytyjskiego Marszu dla Życia, została zatrzymana przez policję za złamanie nakazu ochrony przestrzeni publicznej poprzez… cichą modlitwę w pobliżu ośrodka aborcyjnego w Birmingham. Parę miesięcy później sytuacja się powtórzyła. Wprawdzie sąd doprowadził później do wypłacenia jej w ramach ugody 13 tysięcy funtów odszkodowania, jednak – biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę – „jest mało prawdopodobne, aby ta sprawa ustanowiła precedens prawny”.
Zgodnie z Public Order Act – ustawą z 2023 roku oraz podobnymi przepisami wydanymi dla Szkocji i Irlandii Północnej, cicha modlitwa jest teraz zakazana w strefach otaczających każdą brytyjską placówkę, w której zabijane są dzieci nienarodzone. Sąd Najwyższy przyznał bowiem rację szkockiej adwokat Dorothy Bain, która przekonywała, że cicha modlitwa jest bardziej szkodliwa dla klientów przemysłu aborcyjnego niż głośne protesty. „Dzięki jednomyślnej zgodzie sędziów najwyższego sądu w Wielkiej Brytanii absolutne i powszechne prawo do wolności sumienia nagle stało się warunkowe dla każdego” – zauważył komentator.
„Według myśli katolickiej sprawiedliwość jest fundamentem państwa i kiedykolwiek państwo niszczy te prawa do sprawiedliwości materialnej, pozbawia się własnego bytu prawnego” – przypomniał Gibson.
„Kolejne rządy Wielkiej Brytanii wykazały, że zrzekły się monopolu na przemoc, gdy nie udało im się chronić własnych obywateli. W 2005 r., gdy zamachowcy islamscy zabili 52 osoby w autobusach i pociągach metra w Londynie, nie doszło do zamieszek. Nie było też niepokojów, gdy brytyjski muzułmanin pochodzenia libijskiego zabił dwadzieścia dwie osoby na koncercie w Manchesterze. To samo dotyczy litanii innych, mniej śmiercionośnych ataków w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Z stereotypową rezerwą Anglicy tłumili swój gniew, strach i niepokój. Jednak w Southport osiągnęli granicę tego, co mogli znieść” – ocenił autor Voice of the Family.
„Prędzej czy później rząd musi zająć się przyczyną ostatnich zamieszek, jeśli chce uniknąć gorszych niepokojów. Powtarzając za Johnem F. Kennedym – ci, którzy czynią pokojową zmianę niemożliwą, czynią nieuniknioną zmianę gwałtowną. To ostrzeżenie, które powinien mieć na uwadze [premier] Keir Starmer” – stwierdził Liam Gibson.
Źródło: VoiceOfTheFamily.com RoM