O przypadkach dręczenia diabelskiego, któremu podlegali ludzie uznani za świętych.

O  przypadkach  dręczenia diabelskiego, któremu podlegali ludzie uznani za świętych.

Dręczenie diabelskie (obsessio)

Andrzej Sarwa

W tym rozdziale opowiemy o przypadkach (oczywiście niektórych tylko, wybranych) dręczenia diabelskiego, któremu podlegali ludzie uznani za świętych, bądź zgaśli w opinii świętości. (Chociaż nie tylko oni owej przypadłości mogą podlegać, co wyraźnie zaznaczyć należy).
Ponieważ Szatan nie ma dostępu do serc i umysłów ludzi dobrych, bo te zajmuje jedynie miłość i chęć pełnienia woli Bożej, działa na nich w inny sposób. Napotykając na tak silny opór woli człowieka, że nie może nań wywrzeć najmniejszego nawet wpływu, doprowadzony tym do wściekłości, stosuje wobec tych dusz wiernych Panu, nie tylko ataki w sferze psychicznej, ale również i w fizycznej. 
Na początku opowiemy o dręczeniu diabelskim, jakiego doświadczał za życia św. Ojciec Pio, stygmatyk włoski, należący do zakonu kapucynów, zmarły 23. września 1968 roku.
Zarówno z własnoręcznych zapisków O. Pio (a konkretnie jego listów do kierowników duchowych), jak i w oparciu o świadectwa tych, którzy widywali napaści szatańskie na owego niezwykłego człowieka, niezbicie wynika, że był on dręczony w sposób szczególny, i to przez lata całe (poczynając od dzieciństwa, aż po schyłek życia).
Sam O. Pio tak mówi na ów temat: ''Moje słabe zdrowie (...) ma swoje lepsze i gorsze chwile. Prawdą jest, że cierpię, ale cieszę się bardzo, że przez moje cierpienie Pan daje mi przeżyć niewyrażalną radość! Jeśliby nie było tych cierpień, tej ustawicznej walki, którą szatan nieustannie toczy ze mną (...) chyba już byłbym w raju. Tymczasem czuję, że tkwię w pazurach szatana, który usiłuje mnie wyrwać z rąk Jezusa. Mój Boże! Jakaż to okrutna, przejmująca bitwa!
Moja wielka słabość napawa mnie lękiem i sprawia, że zimny pot oblewa me ciało. Szatan w swej przewrotnej strategii, wojując ze mną, nie męczy się nigdy (...) Diabeł czyni potworny zamęt i nieustannie wydaje ryki, krążąc wokół mnie, wokół mej ubogiej woli. (...) W pewnych chwilach staję jakby na krawędzi zatracenia i wydaje mi się, że ta walka służy raczej mojemu ośmieszeniu przez tych strasznych łajdaków. Wszystko to przeżywam, odczuwając uderzenia bolesnych ciosów.
Diabeł za wszelką cenę chce mnie zdobyć dla siebie. Proszę mi wierzyć, że to wszystko znoszę i cierpię dlatego, że jestem chrześcijaninem. Gdybym nim nie był, to by tego nie było. Nie znam jednak powodu, dla którego Bóg dopuszcza to wszystko na mnie i dotychczas nie ulitował się nade mną, i nie uwolnił mnie od tego. Tylko to wiem, że On nie działa bez celu i że wszystko ma swój najświętszy sens i pożytek dla mej duszy. (...)
Odnoszę wrażenie (...), że znajduję się w rękach szatana, który chce mnie wyrwać z rąk Jezusa. Jakaż to wielka walka, o mój Boże, którą szatan podejmuje przeciwko mnie. To prawda, że pokusy, na które zostałem wystawiony, są okrutne. Pokładam jednak ufność w Bożej Opatrzności i mam nadzieję, że nie wpadnę w otchłań kusiciela.'' (Ojciec Pio, oprac. Irena Burchacka, Warszawa 1986, s. 26.).
Warto również powołać się na świadectwo jednego ze współbraci zakonnych O. Pio, mianowicie na świadectwo O. Alberto d'Apolito, który widział i słyszał, jak demony nękają stygmatyka:
''My, braciszkowie, bywaliśmy często budzeni ze snu w środku nocy przerażającym odgłosem rzucanych mocno łańcuchów, zgrzytem żelaza, krzykami i jękami dochodzącymi z celi numer 5, w której przebywał O. Pio. Chłopcy naciągali kołdry na głowy, drżąc ze strachu. O. Pio, pragnąc ich uspokoić, zapewniał, że demon nie będzie ich dręczył ani nie zrobi im nic złego, że całą złość i nienawiść kieruje ku niemu. Raz jeden z chłopców rzekł, chcąc ujść za śmiałka: ''Gdyby mi się ukazał, przegoniłbym go precz''. Na to O. Pio: ''Nie wiesz co mówisz. Gdybyś ujrzał demona, umarłbyś z przerażenia.'' (Tamże.).
Pewnego razu zdarzyło się, że demon obsiedliwszy ciało opętanej dziewczyny publicznie, w obecności licznie zgromadzonych wiernych, którzy czekali na odprawienie przez O. Pio Mszy św., szczycił się, iż minionej nocy tak dotkliwie uderzył zakonnika, iż ten nie będzie miał siły przyjść do kościoła. Jak potwierdzili to świadkowie, współbracia zakonni stygmatyka, fakt taki istotnie miał miejsce i od owego pobicia musiało upłynąć kilka dni, by O. Pio mógł znów podjąć swoje normalne obowiązki kapłańskie.

***
Wielka święta, jaką była Katarzyna Sieneńska, także doświadczała napaści ze strony złych duchów. I to zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej, o czym można dowiedzieć się z jej biografii, która wyszła spod pióra jej spowiednika O. Rajmunda z Kapui. 
Katarzyna była atakowana niezmiernie ciężkimi pokusami, myślami natrętnymi i koszmarami nocnymi. Demony ukazywały się jej także i w postaci widzialnej, unosząc się w powietrze, pokazując jej i mówiąc rzeczy obrzydliwe.
Broniąc się przed owymi napaściami diabelskimi, św. Katarzyna czyniła ostrą pokutę, biczując się, opasując żelaznymi łańcuchami i pozbawiając snu. Ale niewiele to pomagało. Demony, nieraz w bardzo wielkiej liczbie, unosząc się w powietrzu, przybierając przerażające postaci, naśmiewały się z niej, albo przeciwnie - użalały się nad nią, mówiąc:
- Czemu tak nędzne życie prowadzisz? Znęcając się nad własnym ciałem, co najwyżej możesz je o śmierć przyprawić. Nie myśl sobie, że dasz radę wytrzymać w tak srogiej pokucie. Lepiej dla ciebie będzie, kiedy to wszystko porzucisz, zanim samą siebie zamordujesz. Jeszcze masz dość czasu! Jeszcze możesz dobrze użyć świata! Młodaś jeszcze! Żyj jak inne dziewczęta! Idź za mąż i wychowuj dzieci. Przyczyniaj się do rozmnażania rodzaju ludzkiego!
Na owe jawne pokusy święta zupełnie nie reagowała, nie odpowiadając demonom i nie wdając się z nimi w żadne dysputy. Bywało jednak, że ponad miarę udręczona, traciła już siły psychiczne, i wtedy modliła się tymi słowy:
- Ufam Panu Jezusowi Chrystusowi, a nie samej sobie!
Wówczas przerażające widzenia ją opuszczały i doznawała ulgi. (Żywot przedziwny świętey dziewice KATHARZYNY SENENSKIEY, przez wielebnego oyca Raymunda Kapuana, Generała Zakonu Dominika S. na ten czas Spowiednika tey ś. Panny napisany, y od niegoż, THEOLOGIA MYSTICA, nazwany, iż taiemne nauki Boskie w sobie zamyka. Z łacińskiego na polskie przez X. Symona Wysockiego, Societetis Iesu, przełożony, y tu y owdzie potrosze skrocony, w Drukarni Mikołaja Loba, Kraków 1609, s. 101 – 103.).
Kiedy nie skutkowały pokusy, widziadła i natrętne namowy, czart używał względem św. Katarzyny przemocy fizycznej.
Pewnego razu, w obecności licznych wiarygodnych świadków, diabeł wrzucił świętą w środek płonącego ognia. Gdy przerażeni świadkowie usiłowali ją czym prędzej stamtąd wydobyć, lękając się o jej życie, ona z uśmiechem mówiła:
- Nie bójcie się, szatan to sprawił, ale żadna krzywda mnie nie spotka.
Po czym nietknięta przez ogień ani na ciele, ani na ubraniu, wyszła zeń.
Drugim razem przytrafiło się, że gdy leżała chora w łóżku, ustawiono obok niej dużą glinianą donicę, napełnioną żarzącymi się węglami, aby świętej było ciepło, diabeł z całej siły pchnął jej głowę w ową donicę, że padając twarzą w węgle, uderzyła z taką siłą, iż naczynie roztrzaskała się na kawałki. I tym razem z opresji owej wyszła bez szwanku. (Tamże, s. 138 – 139.).
Świadkowie potwierdzili również, iż widzieli na ciele świętej rany, ślady i blizny od uderzeń zadawanych jej przez duchy nieczyste, oraz że w roku jej śmierci dało się słyszeć głosy straszliwe, wołające:
- O przeklęta! Dotychczas wszędzie nas i zawsze prześladowałaś, ale wreszcie przyszedł czas, że teraz my wypędzimy życie z ciebie!
I przy tych słowach jakieś niewidzialne ręce zadawały jej bolesne razy. A męka ta trwała przez kilka tygodni, aż do samego dnia jej śmierci. (Tamże, s. 408 – 409.).
Przeważnie tak się dzieje, że dusze szczególnie miłe Bogu, które doświadczają napaści szatańskich, srodze cierpiąc z tego powodu, mają równocześnie wielką władzę nad złymi duchami, które wyrzucają z ciał osób opętanych.
Święta Katarzyna również tę władzę nad demonami posiadała i wiele osób spod wpływu mocy ciemności w imię Jezusa uwolniła.
***
Wróćmy po raz kolejny do postaci, sługi Bożej, siostry Józefy Menendez, zakonnicy która zmarła 1923 roku, a jej proces beatyfikacyjny jest w toku.
Opisy tego, co Szatan wyczyniał z ową kobietą, gdyby nie pewność, że świadectwa jej współ-sióstr, które na własne oczy widywały, co się z nią działo, są absolutnie uczciwe, można by uznać je za przejaw bujnej wyobraźni, tak to wszystko wygląda fantastycznie. Udręki jednak były prawdziwe, a ponieważ doświadczała mąk nadzwyczaj okrutnych, trzeba podziwiać jej wytrzymałość i samozaparcie.
Szatan dręczył ją na najrozmaitsze sposoby, szczególnie przecież upodobał sobie fizyczne znęcanie się nad zakonnicą. Siostra Józefa była ustawicznie dotkliwie bita po całym ciele. Zły duch przeszkadzał jej w modlitwie, bardzo często nie pozwalał wchodzić do kaplicy klasztornej, lub - o ile się już tam znalazła - wyciągał ją gwałtem na zewnątrz.
Albo też - a działo się to wszystko na oczach innych zakonnic - porywał ją (co wyglądało w ten sposób, że Józefa naraz znikała) - by po dłuższym, bądź krótszym czasie porzucić ją w którymś z rzadka uczęszczanych, lub trudno dostępnych zakamarków klasztoru. Przez długi czas działo się to każdego dnia.
Innym z prześladowań diabła było palenie żywym ogniem ciała Józefy. Przełożona i współsiostry widziały, jak ni stąd ni zowąd ubranie Józefy stawało w płomieniach, a ciało pokrywało się głębokimi oparzeliznami.
W tym samym czasie udręczona kobieta doznawała dodatkowo katuszy innego rodzaju, katuszy duchowych, bowiem objawiał się jej sam Szatan pod najrozmaitszymi postaciami, od postaci Jezusa poczynając, poprzez rozmaite zwierzęce kształty, a na posturze najbardziej przerażającej i odrażającej - ludzkiej postaci - kończąc, kusząc ją i namawiając na najrozmaitsze sposoby do odstępstwa od Prawdy i Miłości. Podsuwał też wówczas myśli plugawe i bluźniercze, które nie opuszczały jej przez długie godziny, a nieraz nawet dnie i noce.
Bywała też porywana do piekła, gdzie cierpiała niewyobrażalne wprost męki ognia, smrodu, rozpaczy, musząc wysłuchiwać zawodzeń, wycia, ryków, obelg, bluźnierstw i przekleństw potępionych. W owym miejscu katuszy nie doświadczała jedynie nienawiści, choć czuła się opuszczona i pozbawiona miłości, zatracając jednocześnie poczucie czasu, tak iż sądziła, że jej pobyt w czeluściach piekielnych trwa w wieczności. Jak wynika z jej słów, do otchłani boleści i rozpaczy była przenoszona ponad sto razy! (L.G. de Ségur: Piekło. Czy istnieje? Czym jest?, Wrocław 1993, [w:] Dodatek. Wybór tekstów pod redakcją Walentego Barczaka, s. 77 – 110).
Jedno z uprowadzeń diabelskich siostra Józefa opisuje tak oto: ''... wleczono mnie przez długą drogę pogrążoną w ciemnościach. Ze wszystkich stron słyszę straszliwe krzyki. W ścianach tego wąskiego korytarzyka, znajdowały się zagłębienia jedne na przeciw drugich, skąd wychodził dym niemal bez płomienia, a zapach jego był nieznośny. Stąd też głosy potępionych miotały różnego rodzaju bluźnierstwa i brudne słowa. Jedni przeklinali swe ciało, drudzy - swych rodziców. Inni wyrzucali sobie, że nie korzystali ze sposobności i ze światła, aby porzucić zło. A wreszcie była to wrzawa pełna wściekłości i rozpaczy.
Wleczono mnie przez to przejście, w rodzaju korytarza, który nie miał końca. A potem otrzymałam tak gwałtowne uderzenie, że zgiętą we dwoje, wepchnięto mnie do jednej z tych nisz. Czułam się jakby ściśnięta między rozżarzonymi igłami. Naprzeciw i obok mnie przeklinały mnie dusze i bluźniły. To sprawiało mi najwięcej cierpienia... Ale, co nie może być porównane z żadną katuszą, to udręka duszy widzącej, że jest odrzucona przez Boga...
Zdawało mi się, że spędziłam długie lata w tym piekle, a przecież trwało to tylko sześć do siedmiu godzin... Nagle szarpnięto mnie gwałtownie i znalazłam się w ciemnym miejscu, gdzie szatan, uderzywszy mnie zniknął i zostawił mnie wolną... Nie potrafię wypowiedzieć, co czułam w duszy, kiedy zdałam sobie sprawę, że żyję jeszcze i że mogę miłować Boga (...)
Widzę jasno, że wszystkie cierpienia świata są niczym w porównaniu z bólem, jaki sprawia świadomość, że już więcej nie można miłować, gdyż tam oddycha się tylko nienawiścią i pragnieniem zatracenia dusz...'' (L.G. de Ségur: Piekło..., s. 96 – 97.).

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/