Pandora wyszła z puszki
Izabela Brodacka
Ten żartobliwy tytuł nawiązuje do wybryku pewnego polityka prawicowego, który podczas międzynarodowego spotkania użył sformułowania „ otwarto puszkę z Pandorą”. Tłumaczka aby ratować wizerunek polityka powiedziała: „pan poseł oczywiście żartuje, chodzi mu o puszkę Pandory (Pandora’s box)” ale polityk był nieprzejednany. Obrugał tłumaczkę i kazał jej przetłumaczyć dokładnie tak jak raczył się wyrazić. Jak sądzę rozumiał wymyślone bodajże przez Wałęsę powiedzenie: „otwarto puszkę z Pandorą” jako „Pandora wyszła z puszki” czyli coś w rodzaju: „ wyszło szydło z worka” czy inaczej: „wyszła prawda na jaw”. Mimowolny bon mot Wałęsy tak bardzo przypadł mi do gustu, że będę go używać. Między innymi jako tytuł tego felietonu. Pandora to dla mnie odtąd synonim prawdy.
Pan poseł jest klasycznym wykształciuchem, to znaczy ma jakiś dyplom a może nawet liczne dyplomy ( w tym MBA ) lecz nie przekłada się to na jego erudycję a przede wszystkim na sposób myślenia. Wałęsa to człowiek z ludu, bez wykształcenia, ale trzeba mu przyznać wyjątkowy talent do rozśmieszania słuchaczy oraz pomysłowość językową. Jego powiedzonka takie jak: „ nie chcem ale muszem” oraz „plusy dodatnie i plusy ujemne” weszły na stałe do obiegu. Podobnie jak bon mot Himilsbacha który nie chciał się uczyć niepotrzebnie angielskiego do filmu. W złagodzonej formie ten bon mot brzmi: „został jak Himilsbach z angielskim”. Za sto lat językoznawcy będą toczyć spory na temat genezy tego związku frazeologicznego tak jak obecnie dywagują nad :„wyskoczył jak filip z konopi” . Zdania są podzielone. Jedni twierdzą że Filip to szlachcic ze wsi Konopie który niefortunnie wyrwał się z jakimś głupim tekstem podczas obrad sejmowych inni, że to zwykły zając, który- jak to zając- niespodziewanie wyskakuje z pola konopi.
Tak czy owak Pandora wychodzi z puszki.
Niemiecki minister finansów Christian Lindner ponowił swój apel o zniesienie zakazu eksploatacji gazu ze skał łupkowych metodą szczelinowania – podaje stacja Tagesschau. Zakaz szczelinowania wynika z deklarowanej troski o środowisko, któremu ta technika podobno szkodzi. Zatem Niemcy, którzy narzucili Europie „ zielony ład” zaczynają się z niego rakiem wycofywać. Co zabawne Niemcy bardziej troszczą się o nasze środowisko niż o własne. Dwa lata temu gdy niemieckie wiatraki zawiodły z przyczyny braku wiatru, a pola fotowoltaiczne zasypał głęboki śnieg Niemcy bez oporów uruchomili kopalnie węglowe.
Kilkadziesiąt kilometrów od Turowa, a nawet kilkaset metrów od granicy z Polską funkcjonuje dziewięć kopalni odkrywkowych węgla brunatnego – pięć na terenie Czech, cztery w Niemczech, a UE pozwala na ich działalność, mimo ich zdecydowanie większego ich wpływu na środowisko. Ale to Polska jest karana drastycznymi karami za eksploatację swojej kopalni. Polska we wrześniu zapłaciła więcej składek do Brukseli, niż otrzymała stamtąd przelewów z tytułu różnego rodzaju funduszy. Łącznie we wrześniu dostaliśmy z Brukseli tylko 425 mln euro, podczas gdy składka jest wciąż mniej więcej taka sama i w ostatnim miesiącu sięgnęła 598 mln euro – wynika z danych Ministerstwa Finansów. I po co nam to było?
Jestem zdecydowaną zwolenniczką ochrony środowiska. Popieram segregację śmieci, ochronę ginących gatunków i troskę o różnorodność gatunkową. Tak jak jestem zwolennikiem sprawiedliwości społecznej dopóki nie staje się ona zbrodniczą ideologią działającą przeciwko człowiekowi w interesie totalitarnej władzy. To samo dotyczy ekologii. Wyraźnie widać, że cały ten „zielony ład” to ideologia która jak komunizm ma trzymać w ryzach społeczeństwa. Nie wolno było godzić się na dekarbonizację Polski bo w rezultacie sprowadzamy węgiel z antypodów w dodatku spalinowymi statkami Nie wolno było ulegać teoriom globalnego ocieplenia, które mają tyle wspólnego z nauką co „naukowy marksizm”. Nie wolno było godzić się na zlikwidowanie do 2035 roku samochodów spalinowych bo spowoduje to wykluczenie komunikacyjne wszystkich niezamożnych osób. Poza tym produkcja samochodów elektrycznych jest być może bardziej obciążająca dla środowiska niż działanie starych poczciwych gruchotów, natomiast składowanie i utylizacja zużytych akumulatorów to dopiero prawdziwy problem techniczny i ekologiczny.
Obecnie w sprawach energetycznych pakujemy się z deszczu pod rynnę, mamy zamiar budować elektrownie jądrowe.
Pierwsza polska elektrownia atomowa będzie zbudowana w oparciu o amerykańską technologię. Sekretarz USA do spraw energii Jennifer Granholm wyraziła opinię, że wybór polskiego rządu spowoduje „ogromne wzmocnienie relacji”. „Premier Polski Mateusz Morawiecki ogłosił, że Polska wybierze rząd USA i firmę Westinghouse dla pierwszej części swojego projektu nuklearnego wartego 40 mld dol., tworząc lub utrzymując 100 tys. miejsc pracy dla amerykańskich pracowników” – napisała Granholm w piątek na Twitterze.[…]
Warto przeczytać jej wypowiedź i odpowiedzi internautów pod adresem: https://twitter.com/SecGranholm/status/1586082302534111232? żeby wyrobić sobie zdanie na ten temat.
Firma Westinghouse jest podobno na progu bankructwa (o czym pisałam pół roku temu), pani sekretarz bardzo się cieszy z zacieśnienia stosunków a przede wszystkim ze stu tysięcy miejsc pracy dla Amerykanów, a energetyka jądrowa to najdroższy i najbardziej niebezpieczny dla ludzkości sposób pozyskiwania energii. Podobno po firmie Westinghouse różne inwestycje kończyli Koreańczycy. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z perypetii z chińską firmą Covec ( spółką córką China Railway Group, podlegającej resortowi kolei), po której robotę musiały kończyć inne firmy i która pozostawiła po sobie masę problemów, a przede wszystkim nierozliczonych podwykonawców. Entuzjazm humanistów w kwestii energetyki jądrowej powinien zostać ostudzony głosem specjalistów, niezależnych fizyków jądrowych. Za rządów PO reklamowano energetykę jądrową w szkołach. Teraz zapewne gorąco będą ją popierać maluchy w przedszkolach. Entuzjazm humanistów, ma merytorycznie dokładnie takie samo znaczenie.