Dr Mariusz Kaszubowski, dyrektor Woj. Szpitala Psychiatrycznego im. prof. T. Bilikiewicza w Gdańsku, w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” mówi o tragicznej kondycji polskiej psychiatrii państwowej. Tymczasem teraz, po lockdownach, wiele osób potrzebuje pomocy.
– W tym momencie nie jesteśmy już w stanie przyjmować dzieci. Mamy 46 miejsc na oddziale, zaś obecnie przebywa na nim około 60 pacjentów, część z nich na tzw. dostawkach – mówi dr Mariusz Kaszubowski, dyrektor Woj. Szpitala Psychiatrycznego im. prof. T. Bilikiewicza w Gdańsku.
To nie jest obraz psychiatrii wyłącznie na Pomorzu, ale ogólny obraz państwowej psychiatrii w Polsce.
Tymczasem po lockdownach, które wprowadził rząd w Warszawie, ograniczając ludziom możliwość zarabiania na życie i spotykania się z innymi ludźmi, wiele osób potrzebuje pomocy specjalistów.
– Obserwujemy duży napływ pacjentów, których stan wymaga hospitalizacji. Tymczasem mamy ograniczone możliwości, jeśli chodzi o ich przyjmowanie. Przyczyną rosnącej fali osób potrzebujących pomocy psychiatrycznej jest postęp cywilizacyjny, pandemia koronawirusa czy również wojna na Ukrainie i jej ekonomiczne konsekwencje – tłumaczy dr Kaszubowski.
Najmocniej w tej sytuacji ucierpieli najmłodsi – tymczasem to właśnie dziecięca psychiatra państwowa jest w najgorszym stanie.
– To są dzieci w głębokim kryzysie – najczęściej po próbach samobójczych albo z myślami samobójczymi. Od dawna obserwujemy wzrost liczby dzieci z problemami psychiatrycznymi, ale pandemia jeszcze bardziej te problemy zaostrzyła – tłumaczy dr Kaszubowski.
Znów okazuje się, że państwo stworzyło problem, ale nie potrafi go rozwiązać. Jest to tym bardziej przytłaczające, że cierpią na tym najbardziej niewinni, czyli dzieci.