Podstępy postępu
Izabela BRODACKA
Istnieje całkowicie mylne przekonanie, że o postęp trzeba walczyć. Czasami co gorsza walczyć zbrojnie. Komuniści w celu wywalczenia sprawiedliwości społecznej, dopuścili się ludobójstwa na wielką skalę – wymordowali miliony ludzi, torturowali ich, zamykali w łagrach. A sprawiedliwości społecznej jak dotąd nie było tak nie ma.
Współcześni ekologiści w trosce o rzekomo płonącą planetę gotowi są zmykać ludzi w gettach, zakazać im korzystania ze zdobyczy cywilizacyjnych, wepchnąć ich z powrotem do jaskiń. „Nie ma powrotu do jaskiń, jest nas za dużo” napisał proroczo S.J. Lec w jednej ze swoich fraszek. Dlatego obecni globaliści planują depopulację Ziemi.
Postępu nie wdrażało się wyłącznie siłą. Pozytywiści walczyli o postęp i sprawiedliwość społeczną metodą pracy u podstaw. Różne natchnione Siłaczki uczyły wiejskie dzieci czytania i zasad higieny, a ich rodziców racjonalnego gospodarowania. Praca u podstaw, choć bardzo szlachetna w intencjach miała jednak faktycznie niewielki wpływ na poziom życia tych najbiedniejszych, a przede wszystkim nie miała najmniejszego wpływu na stosunki społeczne.
Sytuację biedoty wiejskiej mogło poprawić tylko uwłaszczenie chłopów planowane przecież przez bardziej światłych ziemian. Uczenie ludu o witaminach, tych witamin nikomu nie dostarczało. Ludzie z zapadłych wsi mieli zresztą głęboką wiedzę na temat własnych sposobów zdrowego, naturalnego odżywiania oraz ziołolecznictwa. Potrafili zbudować dom, uprawiać rolę i hodować zwierzęta. Podobnie w skrajnie biednej wsi małopolskiej jaką była przed II Wojną Światową Ochotnica, gdzie większość starszych ludzi miała ukończone co najwyżej 4 klasy przedwojennej wiejskiej szkoły każdy gospodarz sam budował dom. Za czasów komuny kiedy mogłam to rejestrować doprowadzał również elektryczność i wodę. Co ciekawsze wielu rolników samodzielnie konstruowało ciągniki nadające się do pracy na stromych górskich polach. Fergusony i Zetory nie dojechałyby nawet do pola kamienistą stromą drogą, a zresztą ludzi nie było na ich kupno stać. Ktoś zbudował pierwszy taki ciągnik, a przekonani do tej nowinki sąsiedzi budowali podobne. Nie trzeba było tych ciągników reklamować, przebiły się same a teraz są perłą w Muzeum Ziemi Warmińskiej będącym własnością pana Janusza Dramińskiego.
Powiem więcej – to co naprawdę dobre przebija się zawsze samo. Nie trzeba tego reklamować ani pouczać ludzi uważanych za ciemnych czy gorzej poinformowanych o zaletach postępu czy rzekomego postępu. Poleska wieś była kiedyś uważana i raczej słusznie za obszar ciemnoty i przesądów. Większość tak zwanych „tutejszych” była niegramotna. Wieś gospodarowała niezwykle prymitywnymi metodami, mąkę mielono w żarnach, młócono cepami a w najlepszym przypadku konie zaprzężone do kieratu obracały młocarnię pożyczaną z chaty do chaty. A jednak gdy pierwsze dwory wykosztowały się na tak zwaną lokomobilę podobne lokomobile pojawiły się wszędzie na wsiach. Lokomobila był to przewoźny zespół napędowy, zawierający: kocioł parowy, maszynę parową i urządzenie transmisyjne. Na kupno lokomobili składała się często cała wieś bo jak się przekonali była tańsza w eksploatacji niż napęd koński. Nikogo nie trzeba było do tego przekonywać nikogo nie trzeba było pouczać.
Obecnie sukces ekonomiczny opiera się przede wszystkim na nachalnej, kłamliwej reklamie, a rządzący uważają, że mają prawo a nawet obowiązek pouczać ciemny lud o zaletach wybranej przez nich produkcji czy ideologii. Paradoksalnie- to rządzący są na ogół ciemni jak tabaka w rogu w sprawach o których się wypowiadają a pouczani przez nich bywają wybitnymi fachowcami w swoich dziedzinach. Cóż może na przykład prawnik czy socjolog wiedzieć na temat sprawności silników samochodowych czy niebezpieczeństw związanych z ich eksploatacją. A jednak premier Morawiecki, zapewne w najlepszej wierze i w nieświadomości, reklamował samochody elektryczne jako przyszłość motoryzacji.
Samochody elektryczne są drogie, niewygodne w eksploatacji, a przede wszystkim niebezpieczne. Gdy elektryk się zapali można go ugasić tylko wkładając go w całości do specjalnego kontenera. Z tej przyczyny zabroniony jest wjazd elektryków na promy morskie oraz do wielu podziemnych garaży w wielkomiejskich kamienicach. Elektryki nie są bynajmniej ekologiczne, gdyż utylizacja ich zużytych akumulatorów jest bardzo trudna a właściwie praktycznie niemożliwa.
Nic dziwnego, że jak donosi niemiecka prasa – w kryzysie znalazł się niemiecki rynek samochodów elektrycznych. Drastyczny spadek popytu na auta na prąd spowodował, że fabryczne parkingi, porty i salony dealerskie są pełne niesprzedanych pojazdów. Szacuje się, że nawet 100 tysięcy samochodów elektrycznych czeka na swoich nabywców. Paradoksalnie, w tym samym czasie eksport tych aut, między innymi do Polski rośnie.
Nie trzeba długo myśleć żeby ustalić co to znaczy. W Polsce salony samochodowe też przecież kipią od niesprzedażnych niemieckich samochodów elektrycznych. Dobrym przykładem sukcesu nachalnej reklamy połączonej z właściwymi znajomościami jest historia niejakiej Holmes. 19-letnia Elizabeth Holmes założyła firmę Theronos i zebrała milion dolarów na swój rewolucyjny projekt Edison czyli przenośną maszynę, która rzekomo miała analizować stan zdrowia człowieka na podstawie jednej kropli krwi. Holmes nazywano „nową Marią Skłodowską-Curie” nie zastanawiając się, jak to możliwe, że osoba, która rzuciła studia na inżynierii chemicznej po pierwszym roku, zdołała opracować przełomową technologię. Jeszcze na etapie projektu inwestorzy obsypali Holmes dolarami. Dzięki temu jej urządzenie czyli Edison było powszechnie wykorzystywane przez lekarzy oczywiście ze szkodą dla pacjentów. Długo skrywana prawda wyszła na jaw dzięki reporterowi „Wall Street Journal”.
Podsumowując. Nie przesądzając kwestii dobrych czy złych intencji. Wysoką technologią, zmianami klimatu, pandemiami i szczepionkami powinni zajmować się uczciwi fachowcy. Nie sprzedajni i nie wrażliwi na opinie celebrytów.
A politykom od tego wara.