Ponad pół miliona firm zniknęło z rynku w 2023 r. Nowe zawody: “Aborcjonista” i “specjalista ds. nowego ładu”.

Obłąkańcza polityka rządów Morawieckiego i Tuska doprowadziła do wyeliminowania z rynku około pół miliona jednoosobowych działalności gospodarczych. W ich miejsce rząd Tuska chce powołać specjalistów ds. nowego ładu i aborcjonistów. nowe-zawody

Nienawiść przyobleczona w szaty miłości i wierząca głęboko, że jest miłością – oto czym jest socjalizm.

Mirosław Dzielski

================================

Ponad pół miliona firm zniknęło z rynku w 2023 roku – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Na tę sumę składają się zlikwidowane działalności gospodarcze (ok. 230 tysięcy) oraz zawieszone tymczasowo (ok. 350 tysięcy). Wprowadzane w gospodarce przepisy utrudniające funkcjonowanie jednoosobowych firm okazują się ich rzeźnią. Rząd Platformy Obywatelskiej stworzył jednak dla nich alternatywę.

Specjalista od ładu

Międzynarodowa agencja pracy Manpower Group opublikowała właśnie wyniki badań rynku usług HR. Wynika z nich, że zmiana prawa wprowadzana pod pretekstem ochrony klimatu stworzyła na rynku pracy miejsce dla nowych specjalistów. Tych, którzy znają się na zielonym ładzie. „Zielona transformacja będzie miała istotny wpływ na rynek pracy; według szacunków niemal wszystkie kompetencje będą musiały ulec zmianie, by dostosować pracowników do zielonych strategii biznesowych” – wynika z badania ManpowerGroup. – „Pracodawcy będą zobowiązani do jeszcze głębszego wdrażania strategii zrównoważonego rozwoju, co poskutkuje np. poszukiwaniem u pracowników takich cech, jak empatia czy… świadomość społeczna i ekologiczna”. Z analizy ekspertów zatytułowanej „Niedobór talentów” wynika, iż „Dostosowanie firm do zielonej transformacji będzie wymagało od organizacji niemałych zmian. W największym stopniu na nowo zostaną zdefiniowane umiejętności obszaru zrównoważonego rozwoju i środowiska (56 proc.), a także sprzedaży i marketingu (56 proc.)”. Cytowana w analizie ekspert rynku pracy w Manpower Polska Agnieszka Adamiec podkreśla, że „obszar zrównoważonego rozwoju i środowiska był dotychczas rozumiany nie tylko jako wpływ organizacji na środowisko, ale głównie jako zaplanowany, korzystny rozwój samej firmy, zgodny z jej długofalowymi celami biznesowymi. Obecnie, wdrażanie strategii zrównoważonego rozwoju dokonuje się na dużo głębszym poziomie i dotyczy nawet takich kwestii jak życie prywatne pracowników.”

Dwie świadomości

Wynika z tego, że zmieni się cały znany nam dotychczas proces rekrutacji do firm prywatnych. Dotychczas kandydat do pracy w prywatnej firmie musiał się wykazać umiejętnościami niezbędnymi tej firmie, a więc np. produkcją, znajomością technik sprzedaży czy marketingu. Teraz te umiejętności zejdą na dalszy plan, a kandydat do pracy będzie musiał odbyć rozmowę już nie z dyrektorem konkretnej firmy czy rekruterem, ale ze specjalistą ds. nowego ładu. Ten zaś będzie badał jego „kompetencje ekologiczne”. Może zatem podczas rozmowy o pracę paść pytanie o to, w jaki sposób kandydat zamierza dojeżdżać do firmy. Aby uzyskać najwięcej punktów, trzeba będzie odpowiedzieć, że zamierza się… chodzić piechotą albo jeździć na rowerze, a to dlatego, aby spalinowym samochodem nie zatruwać powietrza. Może też paść pytanie o to, jakie menu zamówi sobie kandydat do pracy, jeśli firma w ramach programu integracji zapewni mu posiłek. Wówczas najbardziej premiowana zapewne będzie odpowiedź o daniu ze świerszczy lub innych robali (tfu!).

Drugi obszar, który będzie badał „specjalista ds. nowego ładu” dotyczyć ma „kompetencji społecznych”. To niezdefiniowane pojęcie, jednak znając lewacką nowomowę, można się domyśleć, że chodzi o stosunek do LGBT, zmiany płci, szczepionek na COVID itp. W tej sytuacji kandydat do pracy będzie musiał się wykazać odpowiednim poziomem „empatii” społecznej, aby przejść testy rekrutacyjne. A zatem w drugiej części rozmowy kwalifikacyjnej trzeba się będzie spodziewać pytania np. „dlaczego popierasz prawo do adopcji dzieci przez gejów” itp.

Takie rozwiązanie będzie miało trzy skutki. Pierwszy – komiczny – polegający na tym, że kandydaci do pracy będą się uczyć odpowiedzi na idiotyczne pytania, aby przejść testy, dostać pracę i zyskać źródło zarobkowania, a w rzeczywistości będą myśleć inaczej. Będzie to przypominało egzamin teoretyczny na prawo jazdy – kandydat uczy się na pamięć pytań i odpowiedzi, by tylko zdać.

Efekt drugi to marnotrawstwo talentów. Uzdolnieni muzycy czy inżynierowie zamiast rozwijać swoje umiejętności w dziedzinach potrzebnych, będą się uczyć na specjalistów od Zielonego Ładu i wdrażać wszystkie te idiotyzmy.

Efekt trzeci to dalsze zniszczenie małych firm. Korporacja zatrudniająca na całym świecie tysiące osób może sobie dodatkowo zatrudnić i stu specjalistów od rzeczy niepotrzebnych. Natomiast małe i średnie firmy, liczące każdą złotówkę, nie mogą tego zrobić, bo nie stać ich na kolejny etat (zwłaszcza nieuzasadniony warunkami ekonomicznymi). To zaś oznacza, że małe firmy, nie mogąc sprostać tym wymaganiom, będą upadać.

Absurdalny jest oczywiście sam pomysł zmuszania firm do zatrudniania specjalistów ds. nowego ładu. Jeśli takie stanowisko jest firmie obiektywnie potrzebne, stworzy go ona sama – interwencja państwa jest tutaj niepotrzebna. Jeśli zaś takie stanowisko nie jest potrzebne – interwencja państwa jest szkodliwa.

Aborcjonista

Rząd Donalda Tuska stworzy też nowe miejsca pracy w przemyśle aborcyjnym. Konkretnie w szpitalach. W myśl prawa przygotowanego przez nową minister zdrowia – Izabelę Leszczynę – warunkiem kontraktu szpitala z NFZ będzie to, aby można było na oddziale ginekologiczno-położniczym dokonać aborcji. To zaś stworzy nowe miejsca pracy dla aborcjonistów. Dotychczas, bazując na tzw. klauzuli sumienia, lekarz mógł odmówić przerwania ciąży. Z kolei szpital nie miał prawa zmusić nikogo do przeprowadzenia takiego zabiegu. Musiał zaś wskazać pacjentce inny szpital, w którym „zabieg” zabicia nienarodzonego dziecka zostałby przeprowadzony. Teraz się to zmieniło. Szpital, jeśli będzie chciał kontraktu z NFZ, będzie musiał zagwarantować obecność lekarza-aborcjonisty i możliwość przeprowadzania zabiegów przerywania ciąży. W innym wypadku straci kontrakt.

Smutne perspektywy

To wszystko nakazuje postawić pytanie, jakie będą dalsze kroki rozwoju eurosocjalistycznego prawodawstwa.

Pewnym tropem jest to, co wydarzyło się w miniony piątek w Holandii. Rząd przyjął prawo pozwalające poddać się eutanazji drogą śmierci głodowej osobie, która nie skończyła 60 lat. Dotychczas takie prawo przysługiwało tylko temu, kto przekroczył ten wiek. W zachodniej europie rozwija się bardzo dynamicznie przemysł eutanazyjny, czyli przemysł oferujący usługi zabijania staruszków. A kolejne wpływowe lobbies starają się wymusić na rządach rozszerzenie prawa do eutanazji. Symbolem „postępu” w tej dziedzinie jest prawodawstwo pozwalające sądom krajów europejskich zadecydować o poddaniu kogoś przymusowej eutanazji. To z kolei każe przypuszczać, że następnym krokiem będzie wprowadzenie w szpitalach przymusowego eutanazisty, czyli lekarza, który na życzenie pacjenta (lub na polecenie niezawisłego sądu) gotów jest w każdej chwili przeprowadzić eutanazję. Sankcją za nieprzestrzeganie tego nakazu będzie oczywiście utrata kontraktu z NFZ. Ale i to nie koniec. Spodziewam się również, że wraz z rozwojem psychiatrii w jej lewackim wydaniu, rządy wprowadzą obowiązek zatrudniania przez każdy szpital specjalisty ds. walki z homofobią. Taki specjalista będzie musiał „leczyć” każdego, kto będzie wykazywał homofobiczne objawy. A więc np. tego, kto publicznie się nie zgadza z propagandą LGBT. Żeby było to skuteczne, taki „specjalista” będzie musiał zostać wyposażony w katalog narzędzi prawnych, m.in. możliwość analizowania wypowiedzi każdego potencjalnego homofoba (czyli każdego z nas).

Dokąd jeszcze zaprowadzi nas lewackie szaleństwo?