Posoborowe seminarium oczami kapłana Tradycji

Posoborowe seminarium oczami kapłana Tradycji

piusx.org.pl/zawsze_wierni

Pośród grzechów Soboru można wymienić dwa najbardziej brzemienne w skutki: pierwszym jest rezygnacja z jednoznacznego określenia prawdy i potępienia błędów; drugim – przyjęcie dwuznacznych pojęć, które dopuszczają różne interpretacje. To, co dotyczy II Soboru Watykańskiego, z powodzeniem można odnieść do przebiegu formacji seminaryjnej.

Jest ona bowiem zmieszaniem sprzecznych i dwuznacznych elementów. Z pewnością w dyscyplinie życia seminarium tarnowskie posiadało rys tradycyjny. Zachowało takie praktyki, jak: silentium sacrum, południowy rachunek sumienia, lektura duchowa, lectio divina, rozmyślanie czy też noszenie sutanny (którą można jednak było zamieniać na „strój krótki”, a w czasie wyjazdów poza seminarium na strój świecki), brak telefonów oraz ograniczony dostęp do Internetu. U początku drugiej dekady XXI w. Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie miało jeszcze dwustu kleryków, co w połączeniu z ową tradycyjną dyscypliną dawało złudzenie bycia bastionem ortodoksji. Niemniej nie brakowało elementów modernistycznych. Dlatego życie seminaryjne było życiem pełnym sprzeczności.

Z jednej strony nieraz słyszeliśmy podkreślanie znaczenia noszenia stroju duchownego, z drugiej pielgrzymki do Ziemi Świętej albo staże misyjne zakładały brak sutanny (jeden seminarzysta był na przykład wyśmiany przez rocznik, gdy na wycieczkę pojechał w sutannie). Wprawdzie słyszeliśmy nieraz od ojców duchownych, aby nie szukać pociech duchowych; niemniej rekolekcje charyzmatyczne w seminarium były rozpoczęte od proszenia o dary duchowe, a Matkę Najświętszą przedstawiono na samym początku jako pierwszą charyzmatyczkę. Ponadto szkole nowej ewangelizacji powierzono prowadzenie rekolekcji na samym początku formacji seminaryjnej, a ludzie świeccy głosili tam sporą część nauk.

Z pewnością podczas egzegezy Pisma św. było wiele miejsca dla metody historyczno-krytycznej, na stronach skryptu z chrystologii najczęściej cytowany był Walter kard. Kasper, a homilię stanowczo ujmowano jako integralną część Mszy. Pomoce naukowe odsyłały najczęściej do Soboru jako zjawiska epokowego i pozytywnego. Niemniej nie chciałbym stwarzać wrażenia, jakoby permanentnie bombardowano nas herezjami. Nie byłoby to uczciwe. Po prostu nieraz pozwalano dojść do głosu prawdzie, ale przyznawano również prawo głosu błędowi. Łączenie sprzecznych elementów sprawia, iż człowiek nie dochodzi do niezłomnej wiary i mocnych przekonań. Taka dziwna mieszanina usypia ludzi dobrych, uspokaja ludzi złych oraz nie ma mocy zatrzymać serca seminarzysty i kapłana na całe lata, do końca życia przy Najświętszym Sakramencie i wierze katolickiej. Wprawdzie teoretycznie prawdę honorowano, ale praktycznie i duszpastersko odmawiano jej znaczenia – albo na odwrót.

Nie tyle przykre jest to, o czym mówiono, ale raczej to, co omijano i przemilczano.

Różne sprzeczności teologiczne i duszpasterskie dochodziły do głosu mocniej, kiedy seminarzyści mieli do czynienia z życiem parafialnym albo z inicjatywami duszpasterskimi na poziomie diecezjalnym. Podam jeden przykład. W początkach życia seminaryjnego mieliśmy podawane nauki o rozmyślaniu, modlitwie i pobożności eucharystycznej. Podczas jednego z kilku dni wolnych pewien ksiądz zabrał mnie na forum charyzmatyczne do miasta. Jako że nie byłem w żadnych grupach parafialnych, nie byłem nawet ministrantem, to niezbyt wyraźnie uświadamiałem sobie, czym może być takie forum charyzmatyczne. Moją uwagę zwróciło zmienianie modlitw mszalnych przez o. Remigiusza Recława. Po Mszy, różnych modlitwach i innych ogłoszeniach zorientowałem się dopiero, iż w jakimś bocznym pomieszczeniu trwa wystawienie Najświętszego Sakramentu. Zespół Mocni w Duchu zaczął wzywać ludzi na halę główną, gdzie miały być szczególne modlitwy i udzielane charyzmatyczne dary. Po chwili zorientowałem się, że jestem jedyną osobą przy wystawionym Najświętszym Sakramencie. Rzecz jasna, nawet przy moim ówczesnym stanie świadomości, zreflektowałem się, iż jest to wszystko niepoważne i chore. Jakiego ducha otrzymają ci, którzy opuszczają Najświętszy Sakrament? Niemniej ludzie, którzy całe forum organizowali, działali pod patronatem diecezji; wraz z upływem czasu o. Recław stawał się coraz sławniejszy i nawet zdarzyło się, że prowadził Pieszą Pielgrzymkę Tarnowską na Jasną Górę.

Z drugiej strony księża profesorowie, którzy nieraz wykładali nam całkiem tradycyjne nauki duchowe, też działali za zgodą biskupa diecezji, tak jak o. Recław. Każdy ma wolną ręką i ciągnie w swoją stronę. Stąd wielu kapłanów obojętnieje na prawdę (nieraz koledzy twierdzili, iż seminarium to idealistyczne mrzonki).

To tak jakby pasterze i przewodnicy ludu powiedzieli: „Róbcie coś na dole, bo na górze źle się dzieje”. I każdy ksiądz, niekiedy z dużą ilością dobrej woli i energii, próbuje działać, ale nie ma przekazanych całościowo katolickich zasad; dlatego walczy z rewolucją przy pomocy narzędzi rewolucji, co jest zarówno groteskowe, jak i nieskuteczne. Czasem zdarzało się, że księża profesorowie mocno skrytykowali stan Kościoła na Zachodzie. Nigdy jednak nie schodzili do korzeni opisywanych problemów. Księża w prywatnych rozmowach potrafią wypowiedzieć wiele realistycznych stwierdzeń co do kondycji Kościoła, ale zawsze chcą, żeby ich opinie pozostały czymś prywatnym, mało znanym i niezobowiązującym.

Szczególnie negatywnie na wizji kapłaństwa odcisnęła się działalność tzw. nowej ewangelizacji, która nawet posiada swój wydział w kurii. Śledząc, wpierw jako seminarzysta, potem jako kapłan, różne przemówienia na temat wprowadzanych kursów, szkół parafialnego animatora i programów młodzieżowych, spostrzegłem, iż prawie zawsze zaczynają się od niekatolickiej definicji wiary jako ‘żywego doświadczenia spotkania z Jezusem’ albo ‘żywej więzi’. Łatwo zauważyć modernistyczny rodowód tej definicji. W Pascendi Dominici gregis św. Pius X wskazywał, iż moderniści definiują religię jako ‘podświadome uczucie wynikające z pragnienia czegoś Boskiego’. Ponadto Objawienie rozumieją jako samouświadomienie sobie idei religijnej. Jeśli przyjmiemy te dwa punkty modernizmu, to istotnie wiara jest bliżej nieokreślonym doświadczeniem, relacją. Wiara, która byłaby przyjmowaniem rozumem tego, co Pan Bóg objawił, a Kościół do wierzenia podaje, byłaby zdaniem nowych ewangelizatorów zbyt zawężająca i upraszczająca.

Jeśli wiarę zdefiniujemy na modernistyczny sposób, to i zadaniem kapłana staje się kreowanie nowych doświadczeń religijnych, do czego przydają się różne techniki, warsztaty uwielbieniowe i inne tego typu dziwne wynalazki. Całość jest triumfem duszpasterskiego naturalizmu. Istnieją kapłani, którzy nie zgadzają się z nowoewangelizacyjnym kierunkiem. Bywa, że w zgorzknieniu popadają w duszpasterski minimalizm.

Najsmutniejszą sprawą było niemal całkowite przemilczenie Mszy tradycyjnej. Jeden z profesorów liturgiki był umiarkowanie przychylny katolickiej Tradycji; drugi uważał tę kwestię za anachronizm. Niemniej obaj ograniczyli się do kilku zdawkowych wzmianek – doprawdy nikt z treści wykładów nie mógł dojść do nieodzowności czy ważności Mszy tradycyjnej. Nie postawiono nam tej kwestii wyraźnie przed oczyma.

Młodzieńcy, z którymi wstępowałem do seminarium, nie mieli intencji niszczenia Kościoła od środka. Mieli raczej intencję służenia Panu Jezusowi i Kościołowi jako kapłani. Co się potem dzieje, że jasne ideały giną w dziesiątkach kapłańskich dusz? Otóż najpewniej błąd jest systemowy. Przyczyna nie tkwi w tym, że temu albo tamtemu rektorowi czy profesorowi brakuje dobrej woli. W ogóle nie mam intencji, aby komukolwiek odmawiać dobrej woli. Po prostu wypada stwierdzić, iż truciznę modernizmu rozlano po Kościele przy okazji Soboru w różnych dawkach. Póki w Kościele panuje zakaz mówienia o tej diagnozie – nie może być lepiej, i to w jakimkolwiek znaczeniu ważnym dla zbawienia nieśmiertelnych dusz.

Ks. Adam Cieśla – ur. 6 września 1992 r. w Brzesku, w latach 2011–2017 odbył formację seminaryjną w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie, święcenia kapłańskie przyjął 27 maja 2017 r., dołączył do apostolatu Bractwa 16 lipca 2022 r., obecnie pełni posługę kapłańską w kaplicy FSSPX w Olsztynie.